PAMIĄTKA DLA MŁODZIEŻY I RODZICÓW Poczjaów

Czy dusza nienarodzonego niemowlęcia poznaje Chrystusa?

Jeśli matka spowiada się, przystępuje do komunii, ona razem z maluchem wocerkowlajetsa, pozyskując sama siebie i jego dla Chrystusa. To święcenie, dokonujące się wcześniej, aniżeli dziecko ochrzciło się, ma wielkie znaczenie. Nieraz rozważają: jeśli dziecko nie jest chrzczone, a matka przy tym przystępuje do komunii, to zbawienna łaska malucha nie dotyczy. Niektórzy przypuszczają, że tylko sam chrzest otwiera działanie zbawiennej łaski na człowieka i dlatego nie wiedzą, czy trzeba modlić się za jeszcze nieochrzczone niemowlę. Niektórzy wątpią, że to, matczyne priczaszczenije ma wielkie znaczenie dla malucha, znajdującego się w macierzyńskim łonie.

Gdyby te wszystkie wątpliwości były słuszne, nie byłoby całego Nabożeństwa za i dla nie ochrzczonych - Liturgii katechumenów, nie byłoby w niej modlitwy wiernych w intencji katechumenów i podczas Wielkiego Postu Cerkiew nie modliłaby się o przygotowujących się do oświecenia (tzn. Chrztu). Ale skoro to wszystko jest, to wymienione tu wątpliwości są skutkiem nieznajomości życia cerkiewnego albo własnych wymysłów.

Weźmy najprostszy przykład. Jeśli człowiek wypije tabletkę trucizny, nie podejrzewając, że to trucizna, czy dojdzie do otrucia? Tak, z powodu działania samego proszku, samej trucizny. Jeśli środek, materialny ze względu na swoje właściwości tak działa na człowieka, pomimo uświadomienia sobie nieszkodliwości przyjmowanego proszku, to czyż Komunia nie ma siły działać? Co on przyjmuje? Znane są przypadki, kiedy ludzie z powodu nieporozumienia przyjmowali Komunię, będąc nieochrzczonymi i dalszy przebieg ich życia pokazywał, że to miało dla nich decydujące znaczenie.

Człowiek jest stworzony według podobieństwa Bożego i zgodnie z tym podobieństwem człowiek w Komunii nieuchronnie będzie przeobrażać się, będzie przystępować do komunii Bóstwa. Jeśli my, dorośli, nie zawsze czujemy to głęboko i wyraźnie, znaczy rozum nasz nie jest otwarty w swoim pokrewieństwie do Boga. On schwytany więzami (samozadowolenia świata i diabła) i utrwalony w tej niewoli naszą wolą, a więc naszą zgodą na taką sytuację. Stąd przy nieobecności wiary, z powodu różnicy natury naszego rozumu i łaski Bożej nasza komunia nie prowadzi do Przemienienia Pańskiego, do objawienia w nas Boskiej sławy.

Ale nie zawsze tak przedstawia się sprawa z niemowlęciem. Po pierwsze, nikomu z rodziców nieznana jest duchowa zdolność niemowlęcia, to znaczy, oni nie znają miary wolności jego duszy i odpowiednio jego pokrewieństwa (soprirodnosti) do Boga. Żywoty świętych, przy całej widoczności szeregu prawidłowości, mimo wszystko jawnie pokazują nam pełną nieprzewidywalność duchowych zdolności rodzących się dzieci.

Przedurodzeniowy rozwój dziecka to czas szczególnego życia duszy, która wpływa się na wewnętrzne formowanie dziecka, ponieważ człowiek składa się z ciała i duszy. Ciało jeszcze tylko kształtuje się pod wpływem duszy. A dusza, chociaż i ma rezerwy sił, podstawy do zarządzania fizycznym rozwojem, jednakże w swoich stosunkach z światem, bliskimi i Bogiem, potrzebuje nauczenia, wychowania i trwa jeszcze w swojej zalążkowej postaci. Nie wiemy, czy dzieje się to z powodu grzechu, czy z powodu darowanej przez Boga zdolności do rozwoju. Przy tym bezsensownie będzie przypuszczać, że w tej tajemnicy rozwoju płodu i narodzenia, być może, samej głębokiej ze wszystkich tajemniczych zjawisk naturalnej przyrody, Pan Bóg zostawia duszę dziecka na samowolne istnienie albo oddaje ją pod wpływ rodziców, Sam w żaden sposób w nim nie uczestnicząc. Zbyt wielkie i zbyt znaczące jest to, co dzieje się w łonie.

"Nie dajemy nazwy "człowiek" osobno duszy albo ciału, – mówi św. Grzegorz Palamas, – ale temu i drugiemu równocześnie". Ludzki rozum (duch człowieka) - to życiodajna siła, przenikająca ciało, jak Boskie energie, którymi Bóg przenika wszystkich. Ciało człowieka, jeśli ono przebywa w zgodzie z duszą, powinno być zdolne do "duchowych przychylności". "Jeśli ciało, - mówi Grzegorz Palamas, – powołane, aby razem z duszą uczestniczyć w niewypowiedzianych dobrach przyszłego wieku, ono, niewątpliwie, powinno mieć w nich udział w miarę możliwego już i teraz, bo i u ciała jest doświadczone zrozumienie rzeczy boskich, kiedy duchowe siły nie są uśmiercone, ale przekształcone i uświęcone".

Te słowa niewątpliwie odnoszą się do każdego okresu pobytu człowieka na ziemi i ciało dziecka w łonie matki rozwija się poprawnie do tej pory, póki ono jest otwarte na duchowe przychylności, idące przez duszę matki. Naruszenie tego Bogiem ustalonego przebiegu rozwoju jest możliwe nie inaczej, jak przez zbezczeszczenie i porażenie ciała i duszy dziecka poprzez grzechy rodziców.

Jeśli matka przystępuje do komunii Chrystusowej Ciała i Krwi, działanie Ducha Bożego i łaski Chrystusa w Komunii nie może nie dotyczyć duszy i rozumu dziecka. Poświęcając i przekształcając matkę, Chrystus nie może zostawić obojętnie dziecięcia, z którym matka stanowi jednolite ciało. Dziecko na pewno uświęca się, oczyszcza się od paskudnego grzechu, wypełnia się siłami we własnym duchu. Doświadczenie Cerkwi pokazuje nieuchronność błogosławionego działania macierzyńskiej Komunii na rozwój dziecka.

Do tego dodamy, że Opatrzność Boża, szczególnie dokonuje się nad niemowlęciem podczas chrztu, zaczyna się jednak nie od chrztu, a od przygotowania do tego sakramentu w poczęciu i urodzeniu. Dlatego dla, człowieka wierzącego w Boga Wszechmocnego, naturalnym jest uważać, że działanie Ducha Bożego odnośnie dziecka zaczyna się jeszcze przed narodzeniem przy pomocy Priczaszczenija matki.

Zwrócicie uwagę na to, co dzieje się w duszy ludzkiej. Jak bardzo by nie była ona przygnębiona i wypaczona, zepsuta grzechem, ona mimo wszystko pozostaje osobowością. Duch człowieczy ma osobiste właściwości, osobisty stosunek do Boga. Czyż Pan Bóg tę duszę, Im umiłowaną, nie uzna, wszedłszy w ciało matki? Oczywiście, że uzna. Czyż między nimi nie dojdzie do spotkania? Oczywiście że, dojdzie. Czyż to obcowanie jakoś nie odciśnie pieczęci na życiu człowieka? Odciśnie.

Inna sprawa, że sam człowiek swoją wolną wolą albo połączy się z Bogiem i rośnie na doskonałego człowieka, albo pójdzie w parze z grzechem i odpadnie od Boga. Ale moment Komunii ma szczególne znaczenie. Dlatego, kiedy matka przystępuje do komunii w okresie ciążowego rozwoju niemowlęcia - ma to na niego bezpośredni wpływ.

Ciąża i post

Oprócz fizycznego rozwoju, o wiele ważniejsze jest dla całego następnego życia wychowanie ciała, tzn. podporządkowanie go nastrojom i potrzebom duchowym, żeby nie ciało posiadało duszę a odwrotnie. Ustanawianie poprawnych stosunków ciała do duszy i ducha jest właśnie wychowywaniem ciała. Ono nie może obejść się bez cerkiewnego porządku życia matki. Wstrzemięźliwość w jedzeniu, przestrzeganie przez matkę postów w środę i piątek, postów wielodniowych, z jednej strony, bezpośrednio wpływa na duszę i ciało dziecka, przyuczając je do wstrzemięźliwości, z innej (według wiary w Boga, dla Którego wypełnia się posty) – przyciąga ona (wstrzemięźliwość) do matki i do dziecka łaskę Bożą. Często dla początkujących (w życiu cerkiewnym) rodziców fizyczny rozwój dziecka wydaje się o wiele ważniejszy od wychowania jego duszy, stąd rodzi się wzruszenie, strach przed koniecznością wypełniania postów. Strachy te wynikają z niedostatku doświadczenia i z powodu nieznajomości sprawy. Przy wytrzymywaniu jednodniowych postów jakiegokolwiek uszkodzenia organizmu matki być nie może (a tym bardziej dziecka), ale jest nabywany nawyk umiarkowanego żywienia. Wszystko niezbędne organizm dziecka bierze z matczynego. Przy tym rezerwowe możliwości ciała matki są wystarczające, żeby odżywiać niemowlę zgodnie z jego potrzebami przez parę dni z rzędu, nie mówiąc już o jednym dniu. Tym bardziej, że przed i po postnym dniu następują dni pełnego wyżywienia.

Kiedy post jest szkodliwy dla ciała?

Jednocześnie często bywa, że matka w jakimś okresie ciąży przeżywa silną potrzebę we wzmocnionym albo mlecznym wyżywieniu, albo zaczyna się fizyczna słabość, albo postępuje intoksykacja organizmu. W tych wypadkach nie ma żadnej potrzeby siebie męczyć. Trzeba pójść do kapłana, duchowego opiekuna i poprosić o błogosławieństwo spożywania produktów mlecznych w sobotę i niedzielę. Jeśli przy takiej uldze postu, wszystkie wymienione symptomy pozostają, należy poprosić o błogosławieństwo spożywania produktów mlecznych jeszcze we wtorek i czwartek. Spożywania mięsa i jajek lepiej odmówić na cały czas postu. Rybę i postne masło można spożywać, powstrzymując się tylko w środę i piątek. Wszystko powiedziane nie zabrania matce przestrzegać postu według całej surowości, jeśli ona jest już nie drugi i nie trzeci rok w Cerkwi, jeśli dane są jej siły by wytrzymać, jeśli wytrzymywanie fizycznego postu nie prowadzi do naruszenia postu moralnego i duchowego.

Niemoralność rodziców i „Trudne” dzieci

Wrócimy do duchowego rozwoju dziecka. Jak dobre nastawienie do malucha wyświadcza mu dobroczynne na niego wpływy, tak i różna nienormalność w duchowym stanie rodziców mocno mu zaszkodzą.

"Jest niepojęty dla nas związek duszy rodziców z duszą dzieci, – pisze św. Teofan Zatwornik, – i nie możemy określić, do jakiego stopnia rozprzestrzenia się wpływ pierwszych na ostatnich: jak również, do jakiego stopnia, przy zaraźliwym wpływie pierwszych, rozpościera się miłosierdzie i wyrozumiałość Boża na ostatnich. Bywa, że ono ustaje i wtedy przygotowane pryczy przypowieści przynoszą swój plon. Dlatego, ducha wiary i pobożność rodziców należy uważać jako najpotężniejszy środek do zachowania, wychowania i umocnienia błogosławionego życia w dzieciach".

W podobny sposób duch niewiary i niemoralność rodziców odbija się na dziecku. Już nowo narodzone niemowlę niesie w sobie od rodziców zalążek grzechu. W dziecku zarówno Boskie, jak i grzeszne jednakowo szukają w rodzicielskich nastrojach obrazu, który utrwalając, jedno i drugie otrzymuje rozwój. Wzmacnia się w dziecku, uzyskuje siły. Poza tym utrwalonym, wewnętrzne siły dziecięcej duszy nie szybko otrzymają swój rozwój. Słabe rezerwy zarówno dobra, jak i zła, i chytrości mogą w ogóle nie przejawić się ani w dzieciństwie, ani w młodości a stopniowo podniosą się i ujawnią dopiero w wieku dojrzałym. Niezależnie od przykładu rodziców, w dziecku mogą rozwinąć się tylko silne strony zarówno miłego, jak i wstrętnego Bogu charakteru.

Przedurodzeniowy rozwój jest okresem nabywania takiej rezerwy, częściowo od Boga, częściowo od rodziców. To, co od Boga, jest obecne w duszy niemowlęcia niepojętym nam sposobem, również i to, co od rodziców też jest wkładane w duszę przeważnie nieświadomie. Jedno tylko przy tym trzeba zauważyć: Złe rośnie łatwiej i szybciej. Dobre wymaga szczególnego wysiłku, uwagi i wsparcia.

Moralny charakter w duszy każdego dziecka znajduje się w szczątkowym stanie i osiąga dojrzałą postać jedynie poprzez przykład moralnych działań dorosłych. Dlatego dusza dziecka potrzebuje tego przykładu, jest ona zwrócona do rodziców.

Dziecko ma skłonność do przyswojenia każdego sposobu działania, wzorca uczucia, myśli, czynu. Ta skłonność ma głównie duchowy charakter. Żeby wykształcić się i otrzymać możliwość spełnienia, niezbędny jest realny przykład, który dziecko albo usłyszy, albo zobaczy, albo poczuje. Jeśli tego obrazu-przykładu jemu nie przekażemy, to dziecko może nigdy nie dowiedzieć się o tym, co to jest, na przykład, łaska, albo, czym jest litość.

Czym grożą nieodżałowane grzechy rodu?

Niestety, w dzisiejszym życiu rozwój dziecka nie zawsze odbywa się tak miarowo. Czym więcej nieodżałowanych grzechów nagromadzi się w rodzie, w poprzednich pokoleniach (w duszach rodziców, babć, prababć, dziadków, pradziadków), tym większy ciężar niesie dziecko. Ten ciężar uszkadza (rani) duszę, krępuje kształtowanie rozumu i przy pomocy tego nieuchronnie niesie niszczycielskie oddziaływanie na duchowy i fizyczny rozwój niemowlęcia.

Duszenie się miłości

Dziecię, będąc duchowym, potrzebuje ciepła i miłości, a jeśli tego nie otrzymuje, to w fizjologicznym procesie rozwoju zaczynają się zakłócenia. W jednym przypadku przejawia się to na zmianach procesu oddychania i dziecko zaczyna fizycznie dusić się. Chociaż jego odżywia matczyna krew, matka oddycha normalnie i tlenu w krwi dosyć, ale, tym nie mniej, z powodu braku miłości, maluch zaczyna fizycznie dusić się, z tego powodu on zaczyna obracać się i, w skrajnych wypadkach, obwija się swoją pępowiną. Zaczyna się głód tlenowy. Niemowlę próbuje zwrócić na siebie uwagę i robi to duchowo. Ale, zwykle, nie kochający ludzie są oschli, oni nie słyszą tych subtelnych sygnałów dziecięcej duszy. I wtedy, nie dokołatawszy się duszą (krzyczeć przecież on jeszcze nie może) niemowlę zaczyna domagać się uwagi cielesnej (fizycznej). Ono zapiera się nóżkami, piąstkami, obraca się, owija się pępowiną, dusi się, odwraca się głową... Na skutek takiego niepokoju dziecko rodzi się w przedśmiertnym stanie, z głębokim niedotlenieniem krwi, (asfiksją) co natychmiast przejawia się na rozwoju mózgu. Niedostatek tlenu powoduje niedorozwój mózgu, niedociągnięcie rodzicielskiej miłości w końcowym bilansie może przyprowadzić do kryzysu dziecięcej duszy. To może wyrazić się w tym, iż dziecko o tyle rozpacza, że sumienie w nim zamyka się, jego rozpacz zapieczętowuje, zagłusza sumienie. Dzieci z asfiksją (niedotlenione) zwykle mają te albo inne fizjologiczne wady i prawie zawsze jakiekolwiek problemy psychologiczne.

Około dwóch trzecich z nich mają zamknięte sumienie. W czym się to wyraża? W skłonności do przestępstw, w różnych przejawach samozadowolenia, bezwzględnego wypełniania własnej woli, które one realizują, nie licząc się z nikim. Boże powołanie pozostaje nie usłyszanym.

Większość takich dzieci nawet na jawne powołanie Boże do wocerkowlenija nie mogą zareagować, nie mogą utrzymać się w cerkiewnym życiu. Są powołania do cerkiewnego życia, które Pan Bóg czasami podaje takim dzieciom, nęcą one ich do Cerkwi i dzieci wchodzą do niej na jakiś moment. Ale dalej łaska powinna być przyswojona przez dziecko, a przyswoić się ona może poprzez ducha dziecka, znaczy jego sumienie. A sumienie tymczasem zamknięte, zagłuszone. W efekcie łaska nie przyswaja się, jest odrzucona i dziecko znowu odchodzi w świat przestępczości.

Tam, gdzie oschłość i zawziętość istnieją w naturze i w usposobieniu dziecka z powodu rodzicielskich grzechów, tam moralna głuchota doprowadza do jego zatwardziałości. Jedne dzieci, przeżywszy tę tragedię, okazują się wrażliwymi na każdą chorobliwość otaczających, a inne – odwrotnie, zacietrzewiają się i bywają krańcowo bezlitosne, złośliwe. Takie dzieci w większości stają się zawodowymi przestępcami. Inne dzieci, przeżywające mniejszą zatwardziałość, idą przez życie z pewnym okrucieństwem w stosunku do otaczających ludzi.

Krzyż rodowych cierpień i stosunek do nich

Matka wierząca, to matka cerkiewna. Z pokorą niosąc swój krzyż, trafia ona do grona odkupionych. Pan Bóg nasz Jezus Chrystus już dokonał przed Bogiem Ojcem odkupienia za wszystkie nasze grzechy. I oto wejść do tego odkupienia (to znaczy pogodzić się z Bogiem) może każdy człowiek, wypełniwszy nałożony na niego krzyż. Takim krzyżem dla kobiety są rodowe męki. Przyjmująca te męki jak swój krzyż i z pokorą ich niosąca, jest uświęcana przez Boga.

Pan Bóg współdzieli z nią to jej niesienie krzyża, błogosławionym Swoim udziałem mnoży i wzmacnia wewnętrzny jej spokój i daje siły dla tego, żeby przenieść to nie zacietrzewiając się, nie obrażając się, nie wpadając w biedny, stan grzechu, odwrotnie, wypełniając się pokojem, miłością, współczuciem.

Świadomość krzyża doskonale zmienia stosunek do rodowych cierpień: Okazuje się, że rodowe cierpienia są drogą do zbawienia. Znosząc rodowe męki, matka zostaje zbawiona sama i tym samym przygotowuje możliwość zbawienia dla swojego dziecka. Stąd prawosławny człowiek, wiedząc, że każdy grzech odkupuje się cierpieniami dla oczyszczenia od grzechu, traktuje cierpienia, jak środek swego zbawienia.

W odróżnieniu od prawosławnego, samolub, czyni odwrotnie, – chroni się od cierpień i dlatego unika nawet samych przyczyn cierpień. Samolub boi się śmierci, bólu, każdej niewygody, dyskomfortu, trudnych okoliczności, ciężkiego życia – w ogóle wszystkiego ciężkiego, trudnego i od wszystkiego tego ucieka. On wszystko w życiu urządza tak, żeby zawsze było komfortowo, przytulnie, dobrze, bezboleśnie, pokojowo, cicho.

Prawosławny człowiek wie, że grzech odkupuje się cierpieniami. Cierpienia są tym środkiem, którym możemy uwolnić się, oczyścić się od grzechu.

Ile trzeba przecierpieć

Według mądrości Swojej Pan Bóg wie, według jakich grzechów, jakie cierpienia człowiekowi trzeba posłać dla odkupienia. Człowiek nie może sam określić sobie miary cierpień. On po prostu powinien przyjąć te cierpienia, które Pan Bóg jemu posyła. Dlatego okoliczności życia, choroby, inne cierpienia Pan Bóg dopuszcza Sam, wiedząc, według jakich grzechów człowiek powinien wszystko to ponieść.

Matka, która uświadomi sobie swoje stosunki do Boga, cierpienia w porodach przyjmie jak środek jej osobistego zbawienia i zbawienia jej dziecka, nie boi się ich, ona do nich usposabia się przychylnie, przyjmuje je z pokorą, z łagodnością i tym samym przyciąga do siebie łaskę Bożą, niosącą pomoc i jej i niemowlęciu.

Za starotestamentowych czasów każde urodzenie dziecka było nadzieją narodzenia Zbawiciela i dlatego każde dziecko, zwłaszcza chłopiec, był szczególnie lubiany i pożądany. W nowotestamentowym czasie, kiedy Zbawiciel już się urodził, każde urodzenie dziecka jest, wielką nadzieją na poprawę całego rodu.

Rozróżniane są trzy momenty w miłości do dziecka:

1. Naturalna rodzicielska miłość do dziecka, która jest włożona w przyrodę każdego człowieka przez Boga.

2. Wykonanie przykazania Bożego: „Umiłuj bliskiego swego”, a nie ma nikogo bliższego od swojego własnego dziecka.

3. Nadzieja, że to dziecko zostanie nie tylko żywicielem w starości, ale i środkiem poprawy i duchowego uzdrowienia rodzica.

Dzieci za grzechy rodziców niosą te albo inne cierpienia. Pokorne niesienie tych cierpień i jest dziełem odkupienia rodzicielskich grzechów. Dlatego dla rodziców ważny jeszcze jeden moment ich zbawienia: Rzecz w tym, że wychowując dziecko, z jakim by charakterem ono się urodziło, cierpiąc jego, godząc się z jego różnymi przyzwyczajeniami albo przejawami, rodzic też zostaje zbawionym. Swoim obcowaniem ze swoim dziecięciem on nabywa jeszcze jedną możliwość zbawienia. Wierzący człowiek wszystko dokonuje w błogosławieństwie Bożym, znaczy, w Jego poświęcającym udziale, wsparciu łaski Ducha Świętego. I dlatego poprzez swoją wiarę on przebywa w błogosławionej Bożej w nim obecności. Dlatego matka nie po prostu sama rodzi dziecko, nie po prostu sama bierze błogosławieństwo Boże na te porody, a ma w sobie poświęcający udział Boży w porodach. I ten udział nie tylko jest w niej, ale i w jej dziecku. Na to były położone jej modlitwy, jej prośby są o błogosławieństwo, które ona otrzymała w Cerkwi. Dlatego ona spowiadała się i przystępowała do komunii. Ona zapragnęła zostać dogodnym naczyniem dla poświęcającego błogosławieństwa Bożego.

Naturalnie, że w takich warunkach zabezpiecza się szczególna przychylność matki do dziecka. Boski udział w dziecku wszystko harmonizuje, porody często przechodzą szybko i łatwo. Łatwo, znaczy, przy małych bólach, tzn. i matka i dziecko bywają zachowywani poprzez łaską Bożą.

Jeśli od Boga jest dane człowiekowi rodzić w cierpieniach, to cierpienia być powinny. Dokładnie tak, jak rodząc się w przyszłe życie, w męczeńskim zgonie, święci męczennicy przeżywali straszne cierpienia. Udział Boga w ich cierpieniach wcale nie oznacza, że oni nie przeżywali bólu. Okropne bóle pozostają, ale sam męczennik bywa pokryty od tych bólów łaską Bożą i dlatego jakby ich nie słyszy.

Matka podczas porodów całą swoją istotą przeżywa wspólnie z dzieckiem. Matka nie jest zajęta sama sobą, z pokorą oddała ona się w ręce tego co z nią się dzieje, w ręce Boże, dlatego ona jest wolna od siebie samej i może być w pełni ze swoim dzieckiem. I ten jej udział w dziecku jest duchowy i fizyczny, jej modlitewna obecność, przed Obliczem Boga tworzy całkowicie inne warunki dla rodzącego się dziecka. I choć trwają mimowolne cierpienia, jednakże pomoc niemowlęciu z strony matki jest wielka i jawna. Duchowy udział matki w maluchu jest wielki i błogosławieństwo Boże daje jej pomyślne porody. Naturalnie, dziecko urodzi się zupełnie w innym stanie i z innymi następstwami.

Pokora i łagodność – lekarstwo od grzechu

Czym z większą pokorą i łagodnością przyjmie matka krzyż rodowych cierpień, które ją oczekują, tym więcej uwalnia ona swoje dziecko od niewoli grzechu. W efekcie dziecię już nie znosi tych odrażających przeżyć, które mogłyby być, jeśli by ona odrzuciła swój krzyż. Dlatego dla kobiety-chrześcijanki pokora przeżywania bólu jest bardzo ważnym momentem własnego odkupienia i jej, i dziecka.

Dzieci są krzyżem dla rodziców. Zajęcie się dzieckiem, życzliwość do niego, ofiarność dla niego – to wszystko jest miarą odkupienia rodzicielskich grzechów. Rodzic przez to zostaje zbawionym. Dziecko będzie do tej pory utrzymywać się w swoim stanie grzechu albo chorobie, póki rodzice w skrusze i odkupieniu nie oczyszczą się od grzechu.

Na pytanie, co dają matce te cierpienia, ona odpowiada: "Miłość do dziecka", nie ustającą miłości do rodzącego się niemowlęcia, podawaną od Boga, którą kobiety niecerkiewne zwykle tracą.

Bóle bywają o tyle męczące i o tyle poważne, że w pewnych wypadkach kobiety, nie wytrzymawszy ich, umierają. Jednak tam, gdzie matka jest błogosławiona i niesie w sobie cerkiewny nastrój, Pan Bóg, pocieszając ją, zachowuje ją w miłości do Siebie i do niemowlęcia, co znaczy – w doskonałej możliwości ofiary. Ona poświęca się dla dziecka i, poświęcając się, kocha je, albo, lepiej powiedzieć, kochając, poświęca się. Dlatego stosunek do dziecka nie zanika, jest ono kochane i podczas porodów. W efekcie widzimy, że cerkiewna matka porodów nie boi się, cierpienia rodowe, o których ona wie, jej nie straszą, ona ich szuka, ponieważ są one jej krzyżem. Przecież ona uświadamia sobie, że tym krzyżem ona zostaje zbawiona i wchodzi w los kriestonoszenija.

Jeszcze jeden ważny moment – dzięki błogosławieństwu Bożemu zachowuje ona swój stosunek do dziecka, jakie by trudności podczas porodów się nie zdarzyły. Jej miłość, uczucie, uwaga dla niego nie zanikają, pozostają. Dlatego dziecko znajduje się w komfortowych warunkach, jest ono lubiane przez matkę, choć pewne bóle podczas porodu mimo wszystko pozostają, ponieważ niewzruszone jest błogosławieństwo Boże. Fizycznie porody zwykle w takim razie przebiegają szybciej i są lżejsze.

Matka podczas porodów nie traci swojego stosunku do Boga, jej wiara i nadzieja na Boga pozostają i, co więcej, mogą nawet się wzmóc. Jej uczucia uwielbienia, wdzięczności Bogu mnożą się. Nic dziwnego, że w rezultacie takich porodów nastąpi pełna rekonstrukcja w niej macierzyńskiego uczucia do dziecka.Właśnie z zakończeniem porodów budzi się w matce to – co głębokie, to, czego ona w sobie do tej pory nie znała.

Kiedy jest pozyskiwana pełnia macierzyństwa następuje przebudzenie macierzyńskiego uczucia, macierzyńskiego stosunku do dziecka i troski o nie. Żadnymi ćwiczeniami, żadnym uświadomieniem sobie tego uczucia nie wychowasz, ono, będąc pierwotnie włożonym w duszę dziewczyny, budzi się właśnie poprzez sam fakt urodzenia dziecka. Co więcej, z następnymi urodzeniami, drugiego, trzeciego dziecka, głębokość macierzyńskiego uczucia wzmacnia się, a pełnia jest uzyskiwana z siódmym dzieckiem. Kobieta pozna głębokość założonej w niej ikony macierzyńskiego stosunku do niego. Mowa, oczywiście, idzie o matce wierzącej, która wypełnia przykazania Boże i żyje zgodnie z trybem życia Cerkwi.

 

Na podstawie broszurki z Poczajewa tłumaczył E. Marczuk