PAMIĄTKA DLA MŁODZIEŻY I RODZICÓW Poczjaów

Na długo przed urodzeniem

Wśród niewierzących ludzi, a teraz, kiedy nie ma wystarczającej oświaty wśród parafian, i wśród ludzi wierzących krańcowo rozpowszechniony jest błędne zrozumienie o duchowym życiu dziecka. Zwykle uważa się tak. Oto mama przyniosła dzieciątko ze szpitala położniczego. Bierzesz go na ręce – czysty aniołek, tylko skrzydełek brak. Dusza jego jest czystą kartką papieru, jeszcze nie ma na niej ani jednej brudnej plamki. Chce się wzruszać i strach nawet dotykać do niego, żeby nie zabrudzić jego czystej duszyczki. Tak naprawdę wszystko jest nie tak! Okazuje się, kiedy mama przyniosła dzieciątko do domu ze szpitala położniczego, jemu wcale nie pięć-siedem dni, jemu – już dziewięć miesięcy. Tak oto, dziecku już dziewięć miesięcy i w ciągu tego czasu jego dusza, zazwyczaj, okazuje się pobrudzona już mnóstwem grzechów. Jakich? Przecież, ono jeszcze nie zrobiło ani jednego kroku, nie powiedziało ani jednego słowa, nie wykonało ani jednego samodzielnego czynu!

O tyle silny jest duchowy związek dziecka z rodzicami, że każdy grzech rodziców kładzie się ciemną pieczęcią na duszę dziecka. Mama i tata wieczorem siadają przed telewizorem, żeby obejrzeć nieprzyzwoity film. Ich córeczka znajduje się jeszcze w łonie matki, ona niczego nie widzi i prawie niczego nie słyszy. Ale grzech rodzicielski odbija się na jej duszy. Potem, za piętnaście – szesnaście lat, rodzice będą rozkładać ręce i dziwić się «Skąd to w niej? Wychowywaliśmy ją w surowości, niczego nieprzyzwoitego w swoim życiu ona nigdy nie widziała, przyjaciółki ona ma wszystkie przyzwoite. Więc dlaczego ona wyrosła na taką hulaszczą?!» I, jej niczego nie pokazywano, ale sami prowadzili się rozwiąźle: W towarzystwie przyjaciół mama mogła sobie pozwolić poflirtować, tata na ulicy i w pracy często zapatrywał się na krótkie spódnice, razem co wieczór, położywszy dzieci, mama i tata pozwalali sobie na czytanie bulwarowych artykułów, z zainteresowaniem dyskutując artykuły o intymnych szczegółach życia słynnych ludzi. Dziecko niczego tego nie widziało, ale na duszy pozostawał odcisk grzechu. Na przykład, tata pozwolił sobie „ściągnąć” z zakładu dobry instrument i on rozumie, że syn o tym wiedzieć nie powinien. «Bo wyrośnie na złodzieja!» – Myśli siebie ojciec. Ale potem ten bieda-ojciec tak i nigdy nie zrozumie, dlaczego z jego kieszeni giną pieniądze, przecież on syna tego nie uczył. Taka oto jest właściwość duchowego związku – matka nie widzi syna, ale czuje jego ból; syn nie widzi grzechu rodziców, ale nabywa skłonność do niego.

Ale nie wszystko jest takie straszne. Dzięki duchowemu związkowi udzielają się nie tylko grzechy. Świętość, pobożność także odbija się na dzieciach. W Prawosławnej Cerkwi liczni święci mieli pobożnych rodziców, na przykład, rodzice wielebnego Siergiusza Radonieżskogo byli świętymi, rodzice swiatitiela Bazylego Wielkiego wychowali kilkoro dzieci, które rozsławiły się wśród świętych.

Można powiedzieć tak: Całe duchowe życie dzieci przechodzi przez rodziców. Dziecko od momentu swojego pojawienia się (czyli od poczęcia) chce modlić się, dusza jego żąda tego. Dzieciątko budzi się rano na łóżeczku, przeciąga się, dusza jego chce pomodlić się do Boga, ale samo ono nie może, więc powinni to zrobić za nie rodzice. A mama wstaje z pościeli i idzie do kuchni przygotowywać śniadanie. Ona rozumie, że dziecko samo przygotowywać jedzenia nie umie, chociaż jeść chce nawet bardzo, dlatego ona powinna za nie wszystko przygotować i włożyć mu w usta. Ale ona nie rozumie, że modlić się ono też chce i też nie umie, dlatego ona powinna wstać rano i pomodlić się, potem przeżegnać dziecko i dopiero potem pójść do kuchni przygotowywać jedzenie.

O tym, że dzieci mogą modlić się już w łonie matki, jawnie widać z żywota wielebnego Sergiusza. Pewnego razu matka wielebnego, kiedy jego już miała w łonie, modliła się w czasie Liturgii. I w trzech najważniejszych momentach Liturgii wszyscy w cerkwi jawnie słyszeli, jak dziecko z łona wydało swój głos. O tyle matka przenikliwie modliła się, że dziecko z łona wydało głos! Oczywiście, to cud Boży, ponieważ dzieci w łonie nie krzyczą, ściślej one mogą zakrzyczeć, one mają do tego wszystko gotowe, ale brak im powietrza, dookoła nich jest jedynie okołopłodowy płyn. Ale Pan Bóg pokazuje ten cud, abyśmy nie wątpili, że dzieci mogą modlić się, jeszcze przed narodzeniem. One modlą się nie słowami, one ich nie znają, ale dusza ich może poczuć dążenie matki do Boga podczas modlitwy, one mogą skierować się swoją duszą tam że i doznać tej samej radość modlitwy, która obejmuje matkę.

Jeszcze jedna historia, teraz już współczesna, opowiedziana przez jedną z parafianek o swojej znajomej. Ta parafianka wcześniej pracowała z młodzieżą i pewnego razu do niej wstępuje dziewczyna, żeby po prostu posiedzieć, bez jakiegokolwiek powodu. Wygląd u niej był nie bardzo wesoły, a potem ona niespodziewanie zaczynała bić się ze złością w brzuch. «Co robisz?» – «Nie chcę jego!» – Stało się jasne, że ona zaszła w ciążę i chciała uwolnić się od dziecka. Mniej więcej w takim samym duchu przeszła cała ciąża. Ta dziewczyna starała się przeziębić, ona celowo dźwigała ciężary, ale na skrobankę nie poszła i mimo wszystko urodziła dziecko. Po jego urodzeniu obudziły się w niej normalne macierzyńskie uczucia.

Ona całą duszą pokochała swoje dziecko, ono stało się dla niej najdroższą istotą. Rodzinne życie u niej nie ułożyło się i syn został jedynym bliskim jej człowiekiem, jedynym pocieszeniem dla matki. Ale najstraszniejsze, że syn, kiedy wyrósł, zaczął strasznie nienawidzić swoją matkę. Ona cierpiała od niego poniżenie i bicia, syn traktował ją za nic. Dlaczego tak wyszło? Okazuje się, tego ładunku nienawiści do siebie, który on otrzymał od matki jeszcze w łonie, ona tak i nie była w stanie w nim pogasić po jego urodzeniu. Można powiedzieć, że najprawdopodobniej, ona go rozpieszczała, niepoprawnie wychowywała, ale tym mimo wszystko nie da się do końca objaśnić tej nienawiści, jaką on przejawiał właśnie do matki.

Wszystko, co dzieje się z dzieckiem w łonie, będzie odbijać się na nim w ciągu całego życia; wrażenia z tego wieku są najgłębsze. Pewnego razu jednego lekarza dziecięcego zapytała jedna z mam: «Doktorze, kiedy mi zacząć wychowywać swoje dziecko?» – «W jakim jest wieku?» – «Półroczne.» – «Spóźniła się pani o pół roku», – odpowiedział lekarz. Jako kapłan powiedziałbym, że mama spóźniła się znacznie więcej.

Tu chciałbym podkreślić następującą sprawę. Przecież u was może pojawić się dziwne pytanie zupełnie prawnej natury «Jak że tak? Dlaczego grzeszą jedni, a grzech przechodzi na innych? Jak może grzech udzielać się innemu człowiekowi?»

Bardzo często wśród ludzi jest rozpowszechniane całkowicie nie prawosławne wyobrażenie o grzechu. Uważa się, że grzech to przewinienie przed Bogiem, które On może wybaczyć albo nie przebaczyć człowiekowi. Ale grzech to nie przewinienie. Wina jednego człowieka, rzeczywiście, nie może przejść na innego człowieka. Jeśli człowiek ukradł 100 złotych u swojego sąsiada, to pretensje sąsiada do syna złodzieja będą całkowicie bezpodstawnymi. Kto ukradł, ten i powinien zwracać ukradzione. Grzech według prawosławnego nauczania jest to nie przewinienie, a choroba duszy, a choroby bardzo łatwo udzielają się innym. Jeśli człowiek dokonał kradzieży, to winy za tę kradzież na syna nie przejdą, ale choroba duszy jest skłonnością do złodziejstwa i na syna przejdzie nawet bardzo łatwo.

Inna ilustracja. Rodzina jedzie samochodem. Za kierownicą siedzi ojciec, obok – matka, z tyłu – dzieci. Ojciec łamie zasady ruchu drogowego, wyprzedza w niedozwolonym miejscu, z naprzeciwka niespodziewanie nadjeżdża samochód. Aby uniknąć zderzenia czołowego, ojciec skręca kierownicę i cała rodzina trafia do rowu. Kto winien katastrofie? Jasne, że tylko jeden człowiek – ojciec. A kogo powiozą do szpitala? Tylko jednego ojca? Nie, powiozą wszystkich, ponieważ cała rodzina jest pokaleczona z powodu winy jednego. Wszyscy winni nie są, ale leczyć się trzeba. Podobnie i grzech. Grzeszy jeden – mama albo tata, a leczyć się od grzechu, od skłonności do tego grzechu będą i dzieci. Oni będą musieli w przyszłości walczyć z tą namiętnością, która w nich posiana jest przez rodziców. Oni, dzieci, będą chodzić na spowiedź i swoimi skruszonymi łzami zmywać ten grzech.

A nierozsądne byłoby mówić, że to niesprawiedliwie. Przecież nie mówimy o niesprawiedliwości, kiedy jeden w rodzinie zaraża się grypą, a od niego zarażają się wszyscy pozostali członkowie rodziny.

Otóż, biorąc pod uwagę powiedziane o duchowym związku rodziców i dzieci, można powiedzieć, że w duchowym sensie dzieci – to przedłużenie swoich rodziców, oni są kawałeczkami ich ciała. Bardzo trudno przeprowadzić między nimi granicę.

W sensie fizycznym związek między rodzicami i dziećmi jest trochę inny. Życie dziecka zaczyna się od momentu poczęcia i większość ludzi błędnie uważa, że dziecko w łonie matki jest to kawałeczek jej ciała (w czysto fizjologicznym sensie). Tym, właściwie bardzo często usprawiedliwiają aborcję: «Moje ciało, więc co chcę, to i robię». Ale w tych słowach zawarte jest ogromne kłamstwo.

Jeśli związek duchowy rodziców z dzieckiem jest taki, że dziecko jest to kawałeczek rodziców, ich nieodłączna część, to fizyczny związek – odwrotnie, już od momentu poczęcia matka i dziecko są to całkowicie oddzielne organizmy.

Kiedy zaczyna się życie?

Kiedy zaczyna się życie?

Prawosławna Cerkiew zawsze uczyła, że od momentu poczęcia. Ale współcześni ludzie więcej ufają nauce niż Cerkwi. Co więc mówi nowoczesna Nauka?

Doktor D. Popaewangiełu twierdzi: "Dzisiaj możemy powiedzieć, że człowiek istnieje od momentu poczęcia. Życie ludzkiego zarodka zaczyna się nie z zakończeniem formowania organów (w 8-12 tygodni), jak myślano wcześniej. Zarodek to nie przydatek albo jakaś część ciała kobiety. Profesor Awraidis podkreśla: "Zarodek nie jest częścią ciała ciężarnej". Więc, kobieta nie może sama decydować o jego losie, jak decydowałaby o usunięciu u siebie wyrostka robaczkowego albo migdałów". Doktor Ernst Chant: "Zapłodnione jajeczko nie jest to po prostu komórkową masą bez szczególnych, swoich własnych charakterystyk. Ona w tym stadium nie jest podobna ani do pąka kwiatu, ani tym bardziej do zarodka zwierzęcego. To pełny i absolutny przejaw życia ludzkiej istoty".

Poczęcie zdrowego dziecka.

Niewidoczne działania łaski, przekazywanej zawierającym związek poprzez Sakrament małżeństwa, polegają w ogóle na tym, że czyni on – według słów Apostoła, sam ich związek tajemnicą wielką, ponieważ czyni go ikoną tajemniczego związku Chrystusa z Cerkwią: Tajemnica ta wielka jest, mówi Apostoł, Ja mówię w imieniu Chrystusa i Cerkwi. A więc – na tym, że łaska ta w szczególności: uświęca i, można powiedzieć, uduchawia małżeński związek dwóch osób: bo święty i duchowy jest związek Chrystusa z Cerkwią. Dlatego Apostoł i mówi o chrześcijańskim małżeństwie: Czcigodne jest małżeństwo i łoże jest nieskalane i nakazuje chrześcijańskim małżonkom: Oto jest wola Boża, świętość wasza, zachować siebie samych od nierządu: i wiedzieć, każdemu z was jak swój skarb pomnażać w świętości i honorze.

Do obrzędu Sakramentu wchodzi czytanie Ewangelii. W nim mówi się o obecności Pana Boga Jezusa na weselnej uczcie, na małżeństwie w Kanie Galilejskiej. Tu Pan Bóg dokonuje cudu przekształcenia wody w wino. Wspaniale o tym pisze święty Jan Złotousty: "Nie tylko obecnością Swoją, ale i prezentem ozdobił On weselną ucztę. Swoim świętym udziałem w weselnej radości On poświęcił małżeństwo, którego celem jest stworzenie potomstwa. Na ślub przyszedł Ten, Kto sam jest pragnieniem i radością wszystkich. Przyszedł, żeby pobłogosławić rodzenie dzieci. Żeby zdjąć klątwę, daną kobiecie".

Jeśli zwrócimy się do doświadczenia świętych błogosławionych Bożych i pobożnych rodziców, to zobaczymy czasami niespodziewany, niezwykły i dziwny dla współczesnego człowieka obyczaj – szczególnie przygotowywać się do poczęcia dziecka. Istniały rodziny, w których dziecko zostało poczęte dopiero po specjalnym modlitewnym przygotowaniu. Rodzice brali na siebie ten albo inny modlitewny trud, w tym celu czytali całą Ewangelię albo Psałterz, i prosili o błogosławieństwo, pościli, przystępowali do komunii i po tym, błogosławiąc się, połączyli się, aby dziecko było pozyskane dla Królestwa Niebiańskiego.

Trzeba przypuszczać, że pobożny nastrój rodziców, wzywanie pomocy, łaski Bożej odkładają swój odcisk na rozwoju dziecka. W dziecięcą duszę od pierwszej chwili dawane jest szczególne błogosławieństwo Boże.

Psalmopiewca i prorok Dawid mówi: "Oto dziedzictwo od Pana Bóg – dzieci; płód łona jest nagrodą od Niego". Przypomnimy sobie tu i o Samsonie: I zjawił się Anioł Pański żonie i powiedział jej: Oto ty bezpłodna i nie rodzisz; ale poczniesz i urodzisz syna; więc strzeż się, nie pij wina i napoju mocnego i nie jedz niczego nieczystego; bo oto, poczniesz i urodzisz syna i brzytwa nie dotknie głowy jego, ponieważ od samego łona niemowlę to będzie Nazarejczykiem Bożym i on zacznie ratować Izraela z ręki Filistynów". Sam Anioł z troski o przyszłe niemowlę i o wszystkich dzieciach w ogóle pokazuje nam jedną stronę przygotowania do poczęcia – wstrzemięźliwość od wina i post.

O modlitwie o darowaniu dziecka nauczają nas pobożni Ioakim i Anna: Licznymi postami i modlitwami, w smutku duszy swojej i w boleści serca proszą oni Boga i obdarza ich dzieckiem. Przypomnimy sobie jeszcze, że znieważony Ioakim do modlitwy swojej przyłączył czterdziestodniowy post.

A oto matka proroka Samuela Anna, żona Jeliana, modli się Bogu. "I była ona w boleści duszy i modliła się do Pana Boga i gorzko płakała, i dała ślub, mówiąc: «Panie (Wszechmocny Boże) Zastępów! Jeśli Ty wejrzysz na boleść służebnicy Twojej i przypomnisz sobie o mnie i nie zapomnisz służebnicy Twojej i dasz służebnicy Twojej dziecię płci męskiej, to oddam je Panu Bogu (w dar) na wszystkie dni życia jego (wina i napoju mocnego nie będzie on pić) i brzytwa nie dotknie głowy jego»".

Takie śluby dawali rodzice o dzieciach swoich przed ich urodzeniem. Ileż łez przelały niewiasty Starotestamentowych czasów, aby otwarło się ich łono: i Sara, żona Abrahama, była bezpłodną i Rebeka, żona Izaaka i matka Jana Chrzciciela Elżbieta i matka Przenajświętszej Bogurodzicy – Anna.

W Nowotestamentowych czasach to Marta – matka wielebnego Daniel Pustelnika, Anna – matka wielebnego Stefana Nowego, która miała już dwie córki, ale bardzo chciała syna i razem z mężem dużo czasu ubolewała do Boga, obdarowywała ubogich, gorliwie modliła się, póki pewnego razu nie usłyszała odpowiedzi Matki Bożej, błogosławiącej jej poczęcie dziecka. Ojciec wielebnej Jewfrosinii Aleksandryjskiej (pamięć jej 25 września) razem z żoną dużo modlili się, żeby otrzymać błogosławieństwo Boże na urodzenie swojej córki, dużo rozdał jałmużny potrzebującym, póki w jednym z klasztorów nie otrzymał pocieszenia o tym, że urodzi się u niego córka. Tak święci błogosławieni Boży odnosili się do poczęcia dziecka, wierząc, że w tym zdarzeniu zawarte są najważniejsze podstawy całego przyszłego życia dzieci.

Sam Pan Bóg w szczególny sposób odnosi się do urodzenia dziecka. Na przeciągu całej historii narodu Bożego obserwujemy szczególną Opatrzność Bożą o urodzeniu kolejnego bogobojnego człowieka w Swoim narodzie. Ze starannością Pan Bóg przygotowuje rodziców, żeby przez nich bez szkody dokonało się dzieło urodzenia wybrańca Jego i dziecko z samego łona rosło jak najczystsze naczynie Ducha Bożego. Dla tego On utrzymuje bezpłodność rodziców do głębokiej starości, dając im czas nie tylko do wykorzenienia namiętności, ale i dla przelania łez w modlitwie i nabyciu wewnętrznej, serdecznej pobożności.

Ze wszystkiego powiedzianego nie powinniśmy wynosić nieukojonego wyrok z powodu obecnie urodzonych dzieci, w odniesieniu do których, nic z opisanego nie zostało zachowane albo zachowane bardzo mało. Tak wielka łaska Boża i mocny Pan Bóg by nawet z rodziny, która nie ma pobożnych korzeni, wydać dziecko do pobożnego życia. Na ten temat niemało przykładów można znaleźć w żywotach świętych, urodzonych u krańcowo bezbożnych rodziców, w rodzinach pogan i nawet przestępców. Dlatego niech nic z przeczytanego tu nie będzie powodem do przygnębienia i rozpaczy, ale wszystko – do rozsądnego pożytku. Tym, kto zamierza urodzić dziecko – do pobożnego przygotowania, tym, kto już urodził – do rozważania o przyczynach charakteru dzieci, skrusze, poprawie błędów i dalszemu wychowaniu.

My zaś wrócimy do treści rozmowy i wpatrzymy się w dziecko. W nim, jak i w dorosłym człowieku, można odróżnić element fizyczny, duchowy i duszę. Jednocześnie można zobaczyć, że w nim jest ni tylko poległa, grzeszna natura, która udziela się poprzez rodzicielską duszę dziecku według rodzaju, ale jest i Dar Boży, tzn. osobisty duch dziecka.

W momencie poczęcia jeden z elementów rodzącej się osobowości dziecka otrzymuje szczególne wsparcie i wzmocnienie. Przez niemoralność rodziców albo ich skrajną namiętność, na przykład, pijaństwo, kłótnię, nierząd, impuls do życia może otrzymać strona niemoralna. Od dobrego nastawienia rodziców i od ich pragnienia dziecka i miłości do niego impuls do życia otrzyma Bogodarowannaja natura duszy. Od błogosławieństwa, wyproszonego u Boga, zacznie żyć w dziecku jego duchowy osobisty zalążek. W ten sposób, rodzice mogą brać udział w formowaniu dziecka przy różnym jego poczęciu. Jedni – swoją upadłą naturą zrodzą w dziecku początek jego upadłego rozwoju i on będzie przeważać nad darowanymi mu przez Boga możliwościami. Drudzy – po ludzku, po-dobremu odniosą się do przyszłego dziecka i będąc, może, ludźmi niewierzącymi, pobożnie poczną dziecko i doczekają się jego z miłością i uwielbieniem. Wtedy dusza dziecka będzie wzmacniana moralną albo duchową opieką rodziców i dzięki temu będzie przeważać w danym dziecku i w przyszłości. Jeśli zaś rodzice są wierzącymi, oni wymodlą błogosławieństwo Boże i Pan Bóg, błogosławiąc, umocni i poda życie duchowemu zalążkowi w dziecku, umocniwszy w nim Bogiem daną naturę.

W historii Cerkwi znane są wypadki, kiedy małżonkowie umawiali się między sobą, żeby połączyć się tylko dla urodzenia dziecka, dlatego każdy raz szczególnie przygotowywali się do tego. Poza tym sensem oni nie łączyli się. Boskie pragnienie i pobożność prawosławnych ludzi przejawiały się i obecnie przejawiają się w ten sposób.

Trzeba pamiętać, że według ludzkiej niemocy Pan Bóg przykazał konsumować małżeństwo dla dwóch celów: pierwszy to rodzenie potomstwa, drugi – dla ugaszenia płomieni namiętności. "Żona... Zbawi się przez rodzenie, jeśli pozostanie w wierze i miłości i w świętości z czystością" i "Lepiej wstąpić w małżeństwo, niż rozpalać się namiętnościami".

Po poczęciu dziecka zaczyna się jego rozwój. W łonie matki dzieje się zadziwiający proces. Początkowa komórka dzieli się na 2, każda z nich – na pół, potem utworzy się 16, 32, 64, tworzy się niejaka kula komórek, jednowarstwowa, wewnątrz – wydrążona, napełniona płynem, a na zewnątrz jak piłka. Potem ta kula komórek staje się dwuwarstwową. Przy tym początkowo wszystkie komórki są idealnie jednakowe. Następnie górna warstwa zaczyna stopniowo mnożyć się, przekształcać się w zewnętrzne organy, w części ciała, w skórę, w mięśnie, w szkielet, w rdzeń kręgowy, szpik i mózg. A wewnętrzna warstwa komórek zaczyna przekształcać się w organy wewnętrzne – wątrobę, śledzionę, serce, krew. Przy tym w każdej warstwie zaczyna się ruch komórek. Żeby utworzyła się ręka, powinna ukazać się skóra, mięśnie, każdy mięsień ma włókno mięśniowe, wewnątrz utworzą się gruczoły łojowe, naczynia krwionośne, włókna nerwowe. Komórki powinny uformować się tak, żeby między nimi utworzyło się mnóstwo kapilar, naczyń, węzłów, splecionych w złożoną sieć po całym organizmie. Zatem kształtują się kości. Kość sama po sobie ma dosyć złożoną konstrukcję. Wszystko to w określony sposób przemieszcza się względem siebie i tworzy doskonały organ – na przykład, ludzką rękę.

Oczywiście, tajemnice rozwoju embriona, rozwoju człowieka w łonie, są o tyle nie do opisania, o tyle głęboko niepojętne, że cała współczesna nauka objaśnić jej nie może. Różne próby materialistycznego objaśnienia fizycznymi oddziaływaniami molekuł i tkanek między sobą żadnego zadowalającego wytłumaczenia dać nie mogły. "Jak nie znasz dróg wiatru i tego, jak utworzą się kości w łonie ciężarnej, tak nie możesz znać sprawy Boga, Który tworzy wszystko".

Cerkiew wie, że ta tajemnica zdarza się dzięki działaniu duszy w ciele dziecka. To dusza kieruje fizycznym rozwojem, to ona ustala taką kolejność formowania człowieka. Pod wpływem jej twórczej władzy, danej jej od Boga, z tych komórek powstaje kształt każdego organu, każdej tkanki, każdej części ciała.

Dusza ma w sobie dany od Boga praobraz i dzięki temu wszyscy ludzie mają jednakową fizyczną budowę – wszyscy mają ręce, głowę, oczy, wątrobę, krew i wszystko pozostałe. Wizerunek, dany Adamowi przy jego tworzeniu, jest jedyny. On nieustannie jest dziedziczony z pokolenia na pokoleniu i według tego wzoru tworzy się każdy nowy człowiek. Duch ludzki przy tym poświęca duszę, błogosławi jej błogosławieństwem Bożym i ma siłę od Samego Boga. "Lampa Pańska – duch człowieka", "Pan Bóg, który utworzył ducha człowieka wewnątrz niego".

Otóż, człowiek poczyna się i rozwija się przedurodzeniowo według niepojętego Boskiego działania. Dalszy jego rozwój w dość znacznym stopniu zależy od rodziców, ponieważ człowiekowi Pan Bóg dał siłę i władzę "rozradzać się i rozmnażać się i napełniać ziemię i posiadać nią". I według doskonałej miłości Swojej, On dał wolność rozporządzić tą siłą i władzą tak, jak sam człowiek tego będzie życzył. Mający synowskie uczucie będzie chodzić według śladów ojca i kochający w niczym nie postąpi wbrew kochanemu. Ale jeśli człowiek depcze swoje synowskie uczucie i zdradza kochającego go, wtedy w nim zaczynają się "samowładcze dążenia, według których zaburza cały porządek swego życia i rozwoju. Władza ludzka, jeśli utraci związek z Bogiem, staje się przyczyną głębokich naruszeń naturalnego porządku rozwoju dziecka.

 

Na podstawie broszurki z Poczajewa tłumaczył E. Marczuk