Do strony głównej


Na podstawie http://hram-okt.prihod.ru/knigi/view/id/1160774 Tłumaczenie E. Marczuk


Maleńkie przypowieści dla dzieci i dorosłych

Mnich Warnawa (Sanin)

 

Aufheben

Podczas II wojny światowej w pewnej ruskiej wsi matka wyprawiała syna na front. Syn był człowiekiem dalekim od życia cerkiewnego i nie nosił krzyżyka na piersi. Matka, pobłogosławiła go, włożyła mu na szyję krzyżyk i poprosiła aby w żadnym wypadku go nie zdejmował. Młody człowiek, chociaż i wyrósł w atmosferze ateistycznej propagandy, posłuchał się matki i walczył z krzyżem na piersi. Zdarzyło się, że w raz z oddziałem znalazł się w okrążeniu i trafił do niemieckiej niewoli.

Wszystkich jeńców ustawiono w długie szeregi. Wzdłuż nich poszedł oficer z grupą żołnierzy. Uważnie wpatrując się w twarze, oficer czasem zatrzymywał się, tykał w piersi jeńca i mówił:

- Der Jude! (Żyd)

Wskazanego jeńca wartownicy wyciągali z szeregu i odprowadzali na bok. Grupka wybranych na rozstrzelanie żydów ciągle rosła i rosła.

Młody człowiek, którego matka błogosławiła na front krzyżykiem, urodził się w ruskiej wsi, ale był czerniawy, kędzierzawy i z rysów twarzy podobny na przedstawiciela plemienia żydowskiego. On patrzył na zbliżającego się do niego oficera i coraz wyraźniej słyszał okrzyki:

- Der Jude!.. Der Jude!..

Kiedy kolej doszła do niego, oficer tknął go palcem i powiedział:

- Der Jude! – i ruszył dalej. Ale na szczęście jeńca, spojrzenie oficera przebiegło po rozpiętym kołnierzu jego bluzy. Niemiec zauważył na jego piersiach krzyż. Po chwili namysłu oficer zakomenderował:

- Aufheben! (Zostawić) – i poszedł dalej wzdłuż szeregu.

Żołnierz, który już położył rękę na ramię jeńca, zdjął ją i ruszył w ślad za oficerem.

Jeniec wytarł drżącą ręka pot z czoła i przypomniał sobie o matce.

Aborcja

Przyszła pewnego razu do starca para małżonków.

- Ojcze – powiedziała żona – ja oczekuję dziecka, a u nas już i tak czworo dzieci. Kiedy piąte urodzi się – nie wyżyjemy. Błogosławcie zrobić aborcję.

- Widzę, żyje się wam nie łatwo – odpowiedział starec – cóż, błogosławię wam zabić swoje dziecko. Tylko zabijajcie najstarszą córkę, ona ma już piętnaście lat: myślę, pożyła już na świecie, zobaczyła co-nieco, a ten okruszek nawet promyka słonecznego nie widział, niesprawiedliwie będzie pozbawić je tej możliwości.

W przerażeniu kobieta zakryła twarz rękoma i rozpłakała się.

Absolutna wiara

Było suche lato, i farmerzy, mieszkańcy niewielkiej wioski, niepokoili się tym, co będzie z ich plonami. Pewnej niedzieli po mszy oni zwrócili się do swego pastora po radę.

- Ojcze, powinniśmy coś robić, albo stracimy zbiory!

- Wszystko, co od was jest wymagane – to modlić z absolutną wiarą. Modlitwa bez wiary – to nie modlitwa. Ona powinna wychodzić z serca – odpowiedział duchowny.

Cały następny tydzień farmerzy zbierali się dwa razy dziennie i modlili się, żeby Bóg posłał im deszcz. W niedzielę przyszli oni do duchownego.

- Nic nie wyszło ojcze! My każdego dnia zbieraliśmy się razem i modliliśmy się, a deszczu ciągle nie ma i nie ma.

- Wy rzeczywiście modlicie się z wiarą? – zapytał ich duchowny.

Oni zaczęli przekonywać go, że tak jest. Ale duchowny zaprzeczył:

- Ja wiem, wy modlicie się bez wiary, dlatego że żaden z was, idąc tu, nie wziął z sobą parasola!

Abba Agafon i chory wędrowiec

Opowiadali o abbie Agafonie, że on, przyszedłszy pewnego razu do miasta aby sprzedać swoje rękodzieła, zobaczył tam chorego wędrowca, leżącego na ulicy. Nikt nie podjął się opieki nad nim. Starec został przy chorym. Za środki otrzymane za swoje rękodzieła, wynajął pokoik, pozostałe pieniądze wydał na potrzeby chorego. Tak spędził on cztery miesiące do wyzdrowienia wędrowca i dopiero po tym wrócił do swojej celi.

Abba Agafon i trędowaty

Szedła abba Agafon do miasta aby sprzedać skromne rękodzieło i na drodze zobaczył leżącego trędowatego. Ten zapytał go:

- Dokąd idziesz?

- Idę do miasta – odpowiedział abba Agafon – sprzedać swoje rękodzieło.

- Okaż miłość, zanieś i mnie tam.

Starec podniósł go, na swoich ramionach zaniósł do miasta. Trędowaty powiedział mu:

- Połóż mnie tam, gdzie będziesz sprzedawać swoje rękodzieła.

Starec tak też uczynił. Kiedy on sprzedał jedną rzecz, trędowaty zapytał go:

- Za ile ty to sprzedałeś?

- Za tyle-to – odpowiedział starec.

Trędowaty poprosił:

- Kup mi chleba.

Kiedy starec sprzedał drugą rzecz, trędowaty zapytał:

- Za ile to sprzedałeś?

- Za tyle-to – odpowiedział starec.

Trędowaty poprosił:

- Kup mi jeszcze chleba.

Starec kupił. Kiedy tylko rozprzedał swoje rękodzieło i chciał odejść, trędowaty zapytał:

- Ty odchodzisz?

- Odchodzę – odpowiedział abba.

Trędowaty powiedział:

- Okaż miłość, odnieś mnie tam, skąd przyniosłeś.

Starec spełnił i to. Wtedy trędowaty powiedział:

- Błogosławiony jesteś, Agafonie, od Pana na niebiosach i na ziemi.

Abba obejrzał się na trędowatego – i nie zobaczył nikogo. To był Anioł Pański który przyszedł wypróbować starca.

Abba i złodziej

Pewnego razu abba Makary zastał w swojej celi złodzieja, ładującego jego rzeczy na stojącego przy celi osła. Nie pokazawszy, że jest on właścicielem tych rzeczy, prepodobny zaczął milcząc pomagać przywiązywać ładunek. Odpuściwszy go w pokoju, błogosławiony powiedział sobie:

- Nic my nie wnieśliśmy na ten świat, oczywiście, że nic nie możemy i wynieść stąd. Niech będzie błogosławiony Pan we wszystkim!

 

Abba Makary i diabeł

Kiedyś abba Makary szedł od jeziora do swojej celi. Niósł palmowe gałązki, i oto w drodze spotkał się z nim diabeł z kosą. Diabeł chciał uderzyć Makarego, ale nie mógł. I mówi do niego:

Wielka siła w tobie, Makary. Ja nie mam siły przeciwko tobie. Wszystko, co wyrobisz, i ja zrobię. Ty pościsz, a ja w ogóle nie jem; ty czuwasz, a ja w ogóle nie śpię. Jednym ty mnie zwyciężasz.

- Czym że? – zapytał Makary.

- Pokorą – odpowiedział diabeł. Oto dlaczego nie mam sił przeciwko tobie.

Aleksandryjski garbarz

Pewnego razu błogosławiony Antoni modlił się w swojej celi, i był do niego głos:

- Antoni! Ty nie osiągnąłeś jeszcze poziomu garbarza, żyjącego w Aleksandrii.

Usłyszawszy to, starec wstał wczesnym rankiem i, wziąwszy laskę, pośpiesznie poszedł do Aleksandrii. Kiedy przyszedł do wskazanego mu męża, mąż ten skrajnie zdziwił się, ujrzawszy u siebie Antoniego. Starec powiedział garbarzowi:

- Opowiedz mi sprawy twoje, ponieważ dla ciebie przyszedłem tu, zostawiwszy pustelnię.

Garbarz odpowiadał:

- Sam nie wiem, żebym ja uczynił kiedykolwiek i cokolwiek dobrego; z tego powodu, wstając wcześnie z pościeli mojej zanim wyjdę do pracy, mówię sam sobie: wszyscy mieszkańcy tego miasta, od starego do małego, wejdą do Carstwa Bożego za dobre uczynki swoje, a ja jeden pójdę na mękę wieczną z grzechy moje. Te same słowa powtarzam w sercu moim wcześniej, zanim położę się spać.

Usłyszawszy to, błogosławiony Antoni odrzekł:

- Istotnie, synu mój, ty, jak kunsztowny złotnik (Mt. 13: 45-46), siedząc spokojnie w domu swoim, posiadłeś Carstwo Boże; ja choć całe życie moje spędzam w pustyni, ale nie posiadłem duchowego rozumu, nie zdobyłem stopnia świadomości, którą ty wyrażasz słowami twoimi.

Aniołowie na pomoc

Zechciał pewien człowiek wziąć udział w budowie chramu, ale pieniędzy dużo nie miał. Dlatego wybrał się on w góry, upatrzył tam płytę granitową, wyłamał ją, obciosał, wypolerował i postanowił zanieść ją w darze dla chramu. Zaczął szukać tragarzy, ale nikt nie zgodził się tak ogromnego kamienia dostarczyć do chramu taniej, niż za pięć monet, a człowiek tyle pieniędzy nie miał.

Ale nagle podchodzi do niego czterech mężczyzn – małych, wątłych – i mówią:

- Niech tak będzie, my zaniesiemy twój kamień za monetę, tylko ty musisz nam pomóc. My ten kamień tobie na plecy wwalimy, a sami będziemy z czterech stron podtrzymywać.

- Ale przecież ta bardzo ciężka płyta od razu mnie zgniecie, a wy przecież chudzielcy jesteście tacy – taż jej nie utrzymacie – odpowiedział człowiek.

- Sam decyduj, tylko pomyśl, dlaczego chcesz zrobić podarek świątyni: dla Boga postarać się czy przed ludźmi się popisać.

Pomyślał człowiek i mówi:

- Dla Boga chcę się postarać.

Pomodlił się on i podstawił plecy. Wwalili drobni mężczyźni płytę mu na plecy, a ona z jakiegoś powodu okazała się lżejsza od lekkiego. Szybko dotarli oni do chramu. Obrócił się człowiek, żeby z mężczyznami się rozliczyć, a ich ani śladu.

Batiuszka i fasola

Pierwszego dnia Wielkiego Postu pewien wiejski kapłan włożył sobie do kieszeni czterdzieści dziewięć sztuk fasoli, żeby, wyrzucając codziennie po jednej sztuce, określić dzień końca postu. Piorąc uranie kapłana, jego żona zauważyła, że jego kieszenie napełnione są fasolą. „Batiuszka lubi fasolę, dołożę mu trochę, niech je na zdrowie”. Tak też zrobiła. Batiuszka każdego dnia wyrzucał z kieszeni po jednej fasolce, ale ta nie kończyła się.

Minął Wielki Post, ale dla wsi, on się nie skończył.

I oto pewnego razu chłopi zapytali batiuszkę:

- Batiuszka, kiedyż to skończy się Wielki Post?

- Patrząc na fasolę, która w mojej kieszeni, jeszcze wiele dni zostaje.

Nieskończona dobroć

Był w Antiochii patriarcha o imieniu Aleksandr, wyjątkowo miłosierny i współczujący dla wszystkich. Pewnego razu jeden z jego sekretarz ukradł u niego kilka złotych monet i uciekł do Tebaidy Egipskiej. Tam, w odludnym miejscu, barbarzyńcy schwytali sekretarza i uprowadzili w głąb swego kraju. Błogosławiony Aleksandr, dowiedziawszy się o tym, wykupił jeńca, dając za niego osiemdziesiąt pięć złotych monet.

Kiedy jeniec wrócił, patriarcha okazał mu tyle dobrodziejstw, że niektórzy z obywateli mówili: „Dobroć Aleksandra nie może być zwyciężona przez żaden grzech”.

Bezlitosna Litość

Zobaczyła Litość tonącego człowieka. Rzuciła się do wody, schwyciła go za włosy i pociągnęła do brzegu.

- Co ty wyrabiasz? – oburzyła się Obłuda. – Przecież mu boli!

Ale Litość nic nie odpowiedziała. Bo i nie myślała o tym! Ona dopłynęła do brzegu i udzieliła pierwszej pomocy człowiekowi który omal się nie utopił.

- Dziękuję! – otworzywszy oczy, wyszeptał on. – Ty uratowałaś mi życie.

A Mądrość powiedziała:

- Wszystko w porządku. Prawdziwa Litość, kiedy jest to konieczne, musi być bezlitosna!

Milczenie serca

Pewnego razu abba Ioann Kołow, przyszedłszy do cerkwi w pustelni, usłyszał tam, że niektórzy z braci sprzeczali się między sobą. Kiedy zaś on wrócił do swojej celi, to obszedł ją trzy razy, i dopiero po tym wszedł do niej. Niektórzy z braci widzieli to i zapytali go, dlaczego tak postąpił.

Abba Ioann odpowiedział im:

- Mój słuch był zamknięty słowami sprzeczki. Ja przechadzałem się, żeby się oczyścić, i już z milczącym sercem wejść do celi.

 

Rozmowa o pożytecznym dla duszy

Kiedy abba Ammoj chodził do cerkwi, to nie pozwalał uczniowi swemu iść obok siebie, a kazał podążać z daleka. Jeśli uczeń zbliżał się, aby zapytać go o coś. Ammoj, udzieliwszy odpowiedzi, natychmiast odsyłał od siebie, mówiąc:

- Nie pozwalam tobie pozostawać blisko mnie z tego powodu, żeby do rozmowy naszej o pożytecznym dla duszy nie wkradło się próżne słowo.

Rozmowa na temat piękna Szwajcarii

Między zebranymi przy herbacie bliskimi znajomymi wywiązała się spokojna rozmowa o pięknie Szwajcarii. Kto tam bywał, opowiadał o swoich wrażeniach, wspominając miejsca, które odwiedził.

Razem ze wszystkimi przy stole milcząc siedział staruszek, całkowicie, wydawałoby się, pogrążony w swoich rozmyślaniach. Wiedząc, że w ciągu swego życia objeździł on niemało ciekawych zakątków świata, ktoś zapytał:

- A jakie wasze zdanie na temat Szwajcarii?

- Tak-tak – odpowiedział staruszek, – w Południowej Francji całkiem nieźle…

„…Baczcie na to, co słyszycie! Jaką miarą mierzycie, taką wam odmierzą, a nawet dołożone będzie wam, słuchającym” (Mk. 4: 24).

Prawdziwa miłość

Zobaczył odmęt na brzegu przepiękną lilię. I postanowił za wszelką cenę ją zdobyć.

Czego tylko on nie proponował ślicznotce: popływać na jego bystrych falach, miłą ochłodę wody w nieznośnym upale i cały wir wszelkich możliwych rozrywek i uciech.

Zawahała się ślicznotka.

Zauważył to beznadziejnie zakochany w niej żuczek i zaczął odmawiać:

- Zgubi on ciebie! Przepadniesz!

Ale gdzież tam!

- On taki silny, piękny i cały jakiś tajemniczy… – protestowała lilia. – Nie, chyba, ja mimo wszystko przyjmę jego propozycję!

- Ach tak? – krzyknął żuczek. – A więc popatrz, co ciebie czeka, jeśli ty to zrobisz!

I on, złożywszy skrzydła, rzucił się na powierzchnię wiru wodnego, który natychmiast niemiłosiernie zakręcił, zawirował nim, i wkrótce na zawsze znikł z oczu lilii, która teraz dopiero zrozumiała, czym jest prawdziwa miłość…

Zawiść

Przyszła zawiść do sklepu z pieniążkiem chlebka kupić.

Patrzy, a tam chłop pieróg za rubla kupuje…

Tak i wyskoczyła zawiść ze sklepu!

Postanowiła ona wtedy choćby wody napić się ze studni. Wzięła największy ceber, żeby wszyscy jej zazdrościli!

A przy studni żona chłopa – wiadra lekkie, nosidła malowane…

Rzuciła zawiść swój ceber, no i całkiem ze wsi uciekła – bez jedzenia, bez picia…

Położyła się na wzgórku, najwyższym, i zaczęła zazdrościć samej sobie, że był czas, kiedy ona nikomu nie zazdrościła…

Dumny wiatr

Zgasił wiatr świecę i wywyższył się:

- Teraz wszystko zgasić mogę! Nawet słońce!

Usłyszał go mądry chłop, zrobił wiatrak-młyn i powiedział:

- Co tam niezwykłego – słońce! Je i noc zgasić może. Ty oto spróbuj zatrzymaj to koło!

I, z całych sił, rozkręcił wielkie, ciężkie koło.

Dmuchnął wiatr raz, dmuchnął drugi – a koło nie zatrzymuje się. Przeciwnie, czym więcej on dął, tym mocniej ono się kręciło.

Posypała się do worków mądrego chłopa mąka, i zaczął on żyć: sam w dostatku, i o biednych nie zapominał!

A wiatr, mówią, do tej pory na to koło dmie. A gdzie niby? A wszędzie, gdzie tylko ma miejsce duma czy pycha!

Pokajanie

Wpadł człowiek do głębokiej przepaści.

Leży poraniony, umiera…

Przybiegli przyjaciele. Spróbowali, trzymając się jeden za drugiego, z pomocą mu się spuścić, ale sami do niej omal nie spadli.

Przyszło miłosierdzie. Spuściło do przepaści drabinę, ale – och!.. – nie sięga ona do końca!

Przybiegły dobre uczynki, uczynione kiedyś przez człowieka, rzuciły w dół długą linę. Ale też – krótka lina…

Tak samo bezskutecznie próbowały uratować człowieka: jego głośna sława, wielkie pieniądze, władza…

W końcu, nadeszło pokajanie. Wyciągnęło ono rękę. Złapał się za nią człowiek i… wylazł z przepaści!

Jak się to tobie udało? – dziwili się wszyscy.

Ale pokajanie nie miało czasu odpowiadać.

Śpieszyło do innych ludzi, których uratować mogło tylko ono…

Sumienie

Raz powiedziało sumienie człowiekowi, że źle robi, drugi, trzeci…

Za czwartym razem on postanowił uwolnić się od niego. I to nie na dzień czy dwa – na zawsze!

Myślał-myślał, jak to zrobić i wymyślił…

- Dawaj – mówi – sumienie, w chowanego się bawić!

- Nie – mówi sumienie. – Ty mnie i tak oszukasz – podglądać będziesz!

Udał wtedy człowiek całkiem chorego i mówi:

- Zasłabłem ja coś… Przynieś no mi z piwnicy mleczka!

Sumienie nie mogło mu tego odmówić. Wlazło do piwnicy. A chłop hop z łóżka – i zamknął je!

Zaprosił on z radości przyjaciół i z lekkim sercem jednego oszukał, drugiego obraził, a kiedy oni zaczęli się gniewać, to i całkiem wypędził wszystkich precz. I to bez żadnych wyrzutów, żadnych wymówek sobie – dobrze na duszy, spokojnie.

Dobrze to dobrze, ale tylko minął dzień, drugi, i czegoś zaczęło brakować człowiekowi. I po miesiącu zrozumiał on czego – sumienia! I taka tu tęsknota na niego się zwaliła, że nie wytrzymał i otworzył pokrywę piwnicy.

- Dobrze – mówi – wychodź! Tylko teraz nie rządź!

A w odpowiedzi – milczenie.

Zszedł on do piwnicy: tu-tam sumienia nigdzie!

Widać, rzeczywiście, uwolnił się od niego na zawsze…

Zapłakał człowiek: – Jakże ja teraz bez sumienia żyć będę?

I wtem słyszy cichy-cichutki głos. Nie z piwnicy – w sercu:

- Tu jestem…

Zaprosił człowiek z radości przyjaciół, przeprosił i taką ucztę im tu urządził!

Wszyscy myśleli, że ma urodziny, i składali mu z tej okazji życzenia. A on i nie odmawiał, i sumienie nie protestowało. I to całkiem nie dlatego, że bało się znów trafić do piwnicy.

Przecież, jeśli dobrze się zastanowić, właśnie tak to i było.

Kto silniejszy

Szło drogą dobro i zło. Naprzeciw nim – dwóch mężczyzn.

- Dawaj – mówi zło – sprawdzimy, które z nas silniejsze?

- Dawaj! – zgodziło się nie potrafiące się sprzeciwić dobro. – A jak?

- A niech tych dwóch mężczyzn walczy w naszym imieniu – mówi zło – ja uczynię jednego z nich silnym, bogatym, ale złym!

- Dobrze! – mówi dobro. – A ja drugiego – słabym i biednym, ale dobrym!

Powiedziane – zrobione.

Migiem jeden człowiek okazał się na koniu, w bogatym odzieniu. A drugi – w łachmanach, i do tego jeszcze z kulą…

Precz z drogi! – krzyknął na niego przemieniony w bogacza, uderzył biczem i pogalopował do domu – pieniądze liczyć.

Uczyniony biedakiem westchnął i milcząc powlókł się za nim.

- Aha! – ucieszyło się zło. – Jasne teraz, które z nas silniejsze?

- Poczekaj – mówi dobro. – U ciebie wszystko łatwo i szybko, ale nie na długo. A ja jeśli coś robię, to – na zawsze!

Zaczęli oni obserwować, co będzie dalej.

A było ot co. Długo, czy nie, szedł biedny, ale nagle patrzy – leży bogaty pod koniem który na niego upadł i w żaden sposób wstać nie może. Charczy już, dusi się…

Podszedł do niego biedny. I tak mu umierającego żal się zrobiło, że nie wiadomo skąd siła się wzięła! Odrzucił on kulę, wytężył się i – pomógł nieszczęsnemu się uwolnić.

Zapłakał bogaty. Nie wie jak dziękować biedakowi.

- Ja – mówi – ciebie biczem, a ty mi życie uratowałeś! Chodź do mnie żyć. Bratem ty mi teraz będziesz!

Odeszli obaj mężczyźni. A zło mówi:

- Cóż to ty, dobro? Obiecałeś uczynić swego chłopa słabym, a on oto jakiego ciężkiego konia podnieść potrafił! Skoro tak – to ja zwyciężyłem!

A dobro nawet nie sprzeczało się. przecież ono nie umiało się sprzeciwiać – nawet złu.

Ale od tej pory dobro i zło razem nie chodzą. A jeśli nawet idą jedną drogą – to tylko w różne strony!

Stara droga

Zabrakło polnej drodze sił ludzi na sobie nosić.

Sto lat depczą ją, depczą: pora już na emeryturę – o emeryturze ona od tych, którzy po niej całe życie przechodzili, wiedziała. Bo i komu ona potrzebna: teraz coraz więcej szos i asfalty w modzie!

Zwinęła się droga w kulkę i położyła się z boku odpoczywać.

Wyszli ludzie rano: nie ma drogi!

Jak będzie? Co robić?..

Po asfalcie nie przejść – nie wytrzymał asfalt wiosennych strumieni, cały popękał, i teraz do jesieni zmieniać go będą.

Szosa – też miękka, lepka na upale. Tak, że podeszwy do niej się przyklejają.

Zobaczyła to droga, westchnęła i – nic nie poradzisz! Znów zaczęła ludziom służyć.

Farbki akwarelowe

Dowiedziały się farbki akwarelowe, że mają zamiar rozrobić je z wodą, i zbuntowały się:

- A co my, same nie poradzimy?

- Nie – powiedział, zmęczony pocieraniem się po suchych farbkach, nawet najmiększy pędzelek.

- Nie poradzicie! – powiedział papier który dużo widział w swoim życiu.

A malarz nic nie powiedział. On rozrobił farbki wodą i namalował obraz. Taki, że wszyscy byli zadowoleni. A przede wszystkim, same akwarele!

Dwóch bohaterów

Jechał polem bohater.

Hełm, zbroja, tarcza, lanca, buława i jeszcze miecz w pochwie…

Naprzeciw – starzec mnich.

Wyliniała czapka mnisia na głowie, połatana sutanna, a w rękach – czotki (koraliki na sznurku do liczenia modlitw).

- Bądź zdrów, czcigodny ojcze!

- I tobie, dziecino, nie chorować! Dokąd zmierzasz?

- Na wojnę. A ty?

- A ja i tak na wojnie. Ja jej, jak ty, szukać nie muszę!

Popatrzyli jeden na drugiego ze zrozumieniem dwaj bohaterowie.

I pośpieszyli ratować Ruś od wrogów widzialnych i niewidzialnych!

Ikona

Zezowały w muzeum na ikonę obrazy i nic nie rozumiały:

- I dlaczego ją wśród nas powiesili? Ani żywych kolorów, ani piękna dynamiki, ani wrażenia ruchu! Prawda, czarny kwadracie?

Ale czarny kwadrat nic nie odpowiedział. Za milczeniem ukrywał swą kompletną pustkę i dlatego słynął jako najmądrzejszy i nawet tajemniczy. W dodatku, dzięki swojej cenie, był bardzo bogatym, i dlatego jeszcze bardziej szanowanym.

Sama zaś ikona była bardzo zasmucona. I to całkiem nie z powodu tych obgadywań pod swoim adresem. A tym, że przechodzący mimo ludzie po prostu patrzyli na nią.

A ona przecież była stworzona nie po to, żeby na nią patrzeć, a żeby przed nią się modlić!

Młotek-kosmonauta

Postanowił młotek w kosmos polecieć.

Inni latają – a ja w czym jestem gorszy? Przy okazji i gwiazdy do nieba przybiję, żeby mocniej się trzymały i nie tak często spadały!

Być może, i poleciałby, tylko nie wiedział: jak się tam wzbić i skąd wziąć wolnego czasu.

Tak i pracował on bez przerwy całe dnie. A nocami patrzył w okno na spadające gwiazdy i wzdychał: ech, nie ma mnie tam teraz!..

A na próżno wzdychał.

On i na ziemi był bardzo potrzebny…

Krzesło samozwaniec

Postawili krzesło na stole, kiedy myli okna, a zabrać zapomnieli. A to i obrosło w pychę.

- Ja – mówi – teraz najważniejsze w domu jestem!

I poleciło wszystkim przedmiotom nazywać siebie tronem.

Usłyszała to mucha. Usiadła na krześle i mówi:

- Ja jestem teraz królową, skoro na tronie siedzę!

Klapnęła łapka muchę i ogłosiła, że w domu – przewrót państwowy.

Nie wiadomo czym by to wszystko się skończyło, tylko przyszła gospodyni. Postawiła krzesło na miejsce, usiadła na nim odpocząć i nic nie powiedziała.

Ale wszystkie rzeczy i tak wiedziały: oto teraz w domu porządek!

Kran

Zaczął wychwalać się kran:

- Gdybym nie ja, wszyscy w domu umarliby z pragnienia!

A jak z tym się sprzeczać? Wszyscy widzą, że z niego naprawdę woda cieknie.

Tylko pewnego razu zdarzyła się gdzieś awaria. Przyszli majstrowie i zakręcili wodę.

Kręcili-kręcili później kran: wody nie ma!

I wtedy wszyscy domyślili się, że nie w kranie cała sprawa.

A najważniejsze, że i on to zrozumiał. Dlatego że sam wtedy omal nie umarł z pragnienia!

Biedna kruszynka

Poszła biedna kruszynka do kubka – o jałmużnę prosić.

- Daj mi, na litość Boską! My przecież prawie takie samo nazwisko mamy, a być może, nawet rodziną jesteśmy!

- Idź do pokrywki! – odpalił z mostu kubek. – My z tobą jeśli i rodzina nawet, to tylko w trzecim pokoleniu. A u was z nią w nazwie tylko jedna litera różnicy. Jesteście drugim pokoleniem, może da!

Poszedł okruszek do pokrywki. A ta nawet z garnka nie zlazła. Tak i odpowiedziała z wysokości:

- Dużo was tu różnych chodzi! To dzbanek to kotka… Nic ja nie mam! Czyż nie widzisz w jakich czasach żyjemy? Nam samym z garnkiem mało. Prawda, przyjacielu? – zwróciła się do pękatego garnka.

Ale ten tak był pełny, że nawet i odpowiedzieć nie mógł. Poszła z niczym kruszynka do domu. A na spotkanie jej – młotek. Dowiedział się o jej biedzie i powiedział:

Nie martw się, ja tobie, ile mogę, pomogę!

- Ale przecież nie jestem twoja krewną, i nawet nazwiska mamy różne! – we łzach wyszeptała kruszynka.

- No to co? – zdziwił się młotek. Pomagać przecież sobie nawzajem trzeba!

I, chociaż sam on był całkiem niebogaty, a dokładniej nawet biedny, dał jej tyle wszystkiego, że na długo wystarczyło. Czyż dużo kruszynce trzeba? A jak zabraknie, kazał jeszcze przychodzić. Chociaż nie był ani krewnym, ani nie miał podobnego nazwiska!

Wyjaśnienie: z języka rosyjskiego:

Kruszynka (okruszek) – kroszka

Kubek – krużka

Pokrywka – kryszka

Dzbanek – krynka

Kotka – koszka

Stąd pokrewieństwo nazwisk (E. M.)

Skowronek

Wyśpiewywał skowronek nad polem.

Wychwalał Boga, który dał mu ten wspaniały dzień, tę przepiękna ziemię, niebo, powietrze i samo cudowne życie!

Patrzyli ludzie na malutką dźwięczącą kropeczkę i dziwili się:

- Patrzcie, taki malutki a tak głośno śpiewa!

A skowronek spoglądał czasem w dół na ludzi i nadziwić się nie mógł:

- Patrzcie tylko, tacy wielcy i silni – korona stworzenia Bożego, i tak cicho śpiewają…

Dwie drogi

Spotkały się na rozwidleniu dwie drogi, wąska i szeroka.

- Ty całkiem się opuściłaś: cała w kamieniach, wybojach, kłującymi cierniami porosłaś! – zaczęła zarzucać szeroka wąskiej. Twoi podróżnicy tylko patrzeć jak poumierają ze zmęczenia albo głodu! Co innego ja: piękna, gładka! Wzdłuż mnie kawiarnie, restauracje, domy ze wszelkimi wygodami. Żyj – wesel się!..

- Co ty tak nagle zamilkłaś? Przecież sądząc z twoich słów, żyje ci się bardzo dobrze! – zdziwiła się wąska droga.

- Dobrze – to ono dobrze… – westchnęła w odpowiedzi szeroka. – tylko na końcu mnie – przepaść. Bezdenna, czarna, mroczna. Taka, że nawet opisać nie mogę. Wielu ludzi nawet i nie podejrzewa o niej. A ci, co wiedzą, tylko ręką machają. Widocznie całej prawdy nie znają. A ja to tak na tę przepaść napatrzyłam się, że najbardziej na świecie boję się aby pewnego razu nie obsunąć się do niej. Przecież to, boję się, będzie już wtedy na zawsze! No, a ty jak żyjesz?

- Ciężko! – westchnęła wąska droga. – I tym którzy mną idą, nielekko. Ale za to w końcu mojej podróży – góra. I ci którzy wejdą na nią są tacy jaśniejący, radośni, szczęśliwi, że i ja opisać tobie nie mogę! I wiesz, ja najbardziej ze wszystkiego też chcę się tam znaleźć. Przecież to mam nadzieję – będzie już na wieczność!

Porozmawiały drogi i rozeszły się w różne strony.

A na rozwidleniu tym człowiek został, który wszystko to słyszał.

I oto co dziwne: do tej pory tam stoi, jeszcze myśli, na którą drogę mu skręcić!

Niebezpieczna przyjaźń

Zaprzyjaźnił się stóg siana z zapałką.

- Nie para ona tobie! – mówili mu wszyscy. – Trzymaj się od niej jak najdalej, a to – czyż daleko do biedy?

Ale on nawet słuchać nikogo nie chciał. Cały dzień zachwycał się swoją koleżanką. I nawet w nocy pragnął ja widzieć.

Nie potrafiła odmówić mu zapałka i otarła się o kamień…

Przyszli rano ludzie, patrzą – ze stogu tylko ciemny krąg na łące. A z zapałki i całkiem nic nie zostało!

Najważniejszy warunek

Postanowił zły człowiek dobrym zostać.

Pomodlił się do Boga i zaczął dobre ludziom czynić.

A zło już tu jest:

- Tylko nie to, ja swojej zdobyczy nikomu nie oddam!

Przybrało moment i zmusiło człowieka uczynić zło.

Siedzi, ręce radośnie zaciera:

- Nigdzie ode mnie się nie podzieje!

Ale nie tak było!

Człowiek po tym tylko mądrzejszy się stał. Pomodlił się znów do Boga, prosząc aby obronił go przed złem, i z jeszcze większą gorliwością zaczął czynić dobre. A na wszystkie namowy zła nie zwracał więcej żadnej uwagi.

I poszło zło, trzęsąc się ze złości, z zasiedziałego miejsca.

Dokąd?

A do pierwszego domu, gdzie nie pamiętają o Bogu…

Dąb i wiatr

Zbuntował się młody dąb:

- Co to ty, wietrze, spokoju mi nie dajesz? Ciągle dmiesz i dmiesz! Trawę tylko głaskasz upiększasz, a na mnie o ,ile już gałęzi obłamałeś!

- Głupi! Przecież to dla twego dobra! – wychrypiał stary dąb.

- Dla mego?! – oburzył się młody dąb, myśląc, że staruszek wyżył się już z rozumu. A ten, jakby nic się nie stało, wytłumaczył:

- Oj, młodość, młodość!.. Wiatr tobą chwieje, i twoje korzenie coraz mocniej wchodzą w ziemię. Wkrótce i mnie, żeby ci więcej słońca było, powali…

I wtedy podziękował młody dąb wiatrowi. I pożałował, że nie może odsunąć się na bok, żeby nie trzeba było wywalać tego starego i mądrego dęba…

Rudy zając

Popatrzył na siebie zając zimą, popatrzył latem i pomyślał: a czemu to u mnie tylko dwa kożuchy: biały i szary? Uszyję no ja sobie rudy – jak u lisa! Po-pierwsze, ładnie. A po-drugie, pozostałe zające zaczną mnie się bać, i wszystka marchew w ogrodzie będzie moja!

Powiedziane-zrobione. Uszył zając nowy kożuch i wyszedł w nim na spacer.

Zobaczyła go z daleka lisica i ucieszyła się. Pomyślała, że to znajoma kumoszka z innego lasu idzie. Oto będzie od kogo ostatnie zagraniczne wiadomości usłyszeć, i swoimi się podzielić!

A jak zrozumiała, że to zając, to jeszcze bardziej się ucieszyła, dlatego że od rana nic jeszcze nie jadła.

Tylko samemu zającowi zrobiło się wtedy nie za wesoło.

Ledwie z życiem uszedł. Przecież żyć zawsze bardziej, niż jeść, się chce!

Lisicy tylko oblizać się przyszło. A zając od tej pory nawet nie myślał żeby zmieniać cokolwiek z tego, co podarował mu Sam Bóg!

Pomyłka

Pożałowała pewnego razu choroba ludzi i przestała ich męczyć.

Zaczęli ludzie dobrze żyć: lekko, swobodnie, wygodnie! Od ich radości choroba nawet sama wyzdrowiała!

Tylko po jakimś czasie patrzy choroba i widzi: coś nie tak z ludźmi się dziać zaczęło. Ci, których ona sobą spokarniała, hardymi się zrobili. Kogo od bied i niebezpiecznych zainteresowań chroniła – jakby w wir wodny rzucili się w nie. A u tych, którzy okresowymi cierpieniami poprzednie grzechy odkupywali, po życiu – wieczne choroby mogą się zacząć!

I tak przejęła się choroba tym, co narobiła z powodu niemądrej swojej dobroci, że znów zachorowała.

A w ślad za nią – również ludzie.

I chwała Bogu!

Prosta prawda

Zazdrościł-zazdrościł muchomor zielony, że jego w odróżnieniu od innych grzybów, w najlepszym wypadku jakby nie zauważają, i oto co wymyślił:

„To wszystko dlatego, że jestem malutki i nie rzucam się w oczy! Oto wyrosnę wielki i piękny – na wszystkich się zemszczę!”

I zaczął pić deszczówkę. Pił-pił… Zachłystywał się już. Ale dopiął swego: stał się wyższy od najwyższego prawdziwka. Potem posmarował rdzą z puszki po konserwie kapelusz, uczyniwszy go czerwieńszym niż u najczerwieńszego kraśniaka. I jeszcze białymi plamkami dla większego piękna ozdobił!

I co?

Przyszli do lasu grzybiarze. Zbierają borowiki, kraśniaki, koźlaki. A jak byłego zielonego muchomora zobaczyli, aż się zdziwili:

- Patrzcie, jaki muchomor! Chodźcie rozdepczemy go szybciej, żeby kto z początkujących nie wziął go za grzyba szlachetnego!

I rozdeptali, nie patrząc na to, że muchomorek stał się wielki i piękny.

Przecież sprawa nie w tym, kim i jaki jesteś z zewnątrz, a co u ciebie wewnątrz…

Mądry kamień

Przyszła pora staremu kamieniowi umierać. Załadowali go z innymi, takimi samymi, jak i on, na wywrotkę i powieźli do kruszarki kamieni – kruszywo robić.

Jedzie kamień, wspomina sobie całe swoje długie życie. A jest co wspominać: przyszło się mu i na dnie mórz leżeć, i na szczytach gór być. Trzęsienia ziemi, lodowce, osuwiska zostawiły na jego bokach swoje pasiaste znaki. A jeden wulkan na pamiątkę po sobie włożył do jego rdzenia wielką kroplę kwarcu, podobną do diamentowego osadu!

Grzech narzekać kamieniowi – długie życie przeżył, wątpliwe czy jest na ziemi coś starsze od niego! Ale umierać mimo wszystko się nie chce…

I tu zauważył kamień, że niektórzy jego sąsiedzi, którym też umierać się nie chciało, zaczęli z samochodu na drogę wyskakiwać. Zaczął wówczas i on bliżej do burty się dobierać. Dobrze, że kierowca ryzykantem był. Więc cały bagaż na wybojach podskakiwał.

- Hej – krzyknął do niego idący drogą staruszek. – Dokąd tak się śpieszysz?

- A oto, cerkiew budujemy! – odpowiedział mu kierowca. – Kruszywo pilnie jest potrzebne. Bo cała robota stanie!

- A-a, to w takim razie się śpiesz! Chram – to dom Boży! Patrzcie, starajcie się tam, jak należy: budujecie przecież – na wieki wieczne!

Usłyszał to kamień. I choć brzeg burty był już całkiem blisko, zatrzymał się i, odwrotnie, odnalazł najbardziej bezpieczne miejsce, żeby go nawet przypadkowo z samochodu nie wyrzuciło.

Tak bardzo zachciało mu się trafić do domu samego Boga. I to nie na jakiś tam żałosny milion lat, a – na zawsze!

Wybredna pokrzywa

Postanowiła pokrzywa z kimkolwiek zacząć się przyjaźnić.

Zobaczyła różę, objęła ucieszona i od razu się rozczarowała:

- Piękna, ale kłująca! Nie będę z taką się przyjaźnić.

Obeszła pokrzywa wszystkie lasy i sady – nikogo nadającego się do przyjaźni nie znalazła. Rumianek zbyt delikatny, oset szorstki, a lilia – ta w ogóle kapryśna…

Wyszła na polną drogę i zobaczyła, w końcu babkę przydrożną, która była najcierpliwszym ziołem na świecie, nikogo nie obrażała, nie krzywdziła a, przeciwnie, sama wszystkim pomóc była gotowa. Ale i ta jej się nie spodobała:

- Dobra, ale nieładna!

Tak i nie znalazła sobie przyjaciela pokrzywa. A jeśli by i znalazła, to i tak z taką jak ona nikt nie zechciałby się przyjaźnić.

I to całkiem nie dlatego, że jest ona piekąca i niepozorna!

Komar-dzwonnik

Usiadł na wielkim cerkiewnym dzwonie komar.

A tu nagle poryw wiatru, i”

„Bom-m-mm!”

Zdecydował komar, że to on w dzwon uderzył. I z piskiem: „Ja – dzwonnik! Ja – dzwonnik!” – poleciał w świat.

Zdziwili się ludzie:

- A czemuż to dziś komar tak męczącą dźwięczy?

A komar jeszcze bardziej starał się, jakby naprawdę był dzwonnikiem.

A przy okazji, dzwonnikiem to on był. Tylko całkiem w innym sensie tego słowa!

Wystraszona wrona

Spotkała niewystraszona wrona wystraszoną, i zaczęła z niej się wyśmiewać:

- Wszystkiego ty koleżanko, się boisz! Ciągle się oglądasz, i lepsze kęski zdobyczy dostają się nam, odważnym!

- Ostrożność nikomu jeszcze nie zaszkodziła! – odpowiedziała wystraszona.

- Uważaj, żebyś z twoją ostrożnością łap nie wyciągnęła z głodu! – głośno zaśmiała się niewystraszona wrona.

W tym momencie obok trzasnęła gałązka, i wystraszona wrona migiem zerwała się z miejsca i odleciała.

A niewystraszona, dalej się śmiała, nawet nie zauważyła, jak z tyłu podkradł się do niej lis.

Musiała, aby uratować sobie życie, zostać bez ogona…

Za to, od tej pory i ona stała się wystraszona!

Los i zając

Obraził się zając na swój los:

„Za co ty mnie tak? No dlaczego jestem najsłabszy i najbiedniejszy na świecie?!”

Zalał się zając gorzkimi łzami i tak rozczarowany walnął łapką o pień, że ta mu cała spuchła, i nie mógł on nocą pójść z innymi zającami na wiejskie ogrody – marchwi się najeść.

A rano dowiedział się, że na swoje szczęście nie poszedł. Myśliwi na zające tej nocy taką zasadzkę urządzili, że tylko jeden z nich żywy do lasu wrócił.

Od razu zając wszystko zrozumiał. I zaczął ze łzami radości dziękować Bogu za to, że On nawet o niego – najbiedniejszego i najsłabszego tak się troszczy!

Dwóch hardych

Dowiedziała się jagoda, że jest kuzynką pomidora, stała się harda. I nawt do samego jabłka na „ty” mówić zaczęła!

- Ty, mówi – tylko do kompotu czy marmolady się nadajesz. A ja, jak wyrosnę, z moim zagranicznym krewniakiem do sałatki trafię!

Doszła ta wiadomość do pomidora. I tak on się wzburzył, że jakaś tam żałosna jagoda z nim się równa, że aż pękł z jednej strony. A ponieważ gospodyni trochę zajęta była, to i przygnił pomidor.

I jagoda też, jak się tylko nie starała, nie wyrosła, a, dojrzawszy, po prostu spadła na ziemię i wyschła.

Tak więc oni oboje do sałatki nie trafili!

Gniew i pokora

Poszedł gniew po białym świecie – na ludzi popatrzeć a i samemu się pokazać.

Gdzie tylko przejdzie – wszędzie kłótnie, wrogość, albo i całe wojny! Jednego żałował gniew: nie na zawsze…

Zaczął szukać przyczyny, dlaczego, i dotarł do monasteru.

Ogrodzenie niewysokie, brama drewniana, ani armat na murze, ani karabinów w wąskich otworach okien.

„No – myśli gniew – z tym ja łatwo sobie poradzę. Nie takie twierdze zdobywałem!”

Podszedł gniew do bramy, a tam odźwierny: cichy, skromny. Ciągle: „witajcie” i „wybaczcie”!

Gniew zaczął go sobą rozpalać. I że bracia go nie szanują, skoro on w łachmanach chodzi i jedynie funkcję odźwiernego pełni, chociaż jak widać – dawno biskupem być pora! Następnie widząc, że odźwierny i uchem nie ruszył, zaczął spóźnionych do monasteru na niego podpuszczać. Ale ten znów nic.

Zdziwił się gniew:

- Powiedz chociaż, jak się nazywasz?

- Pokora! – pokornie odpowiedział odźwierny.

- I wielu was tu takich?

- Takich nikczemnych i słabych, jak ja, tylko jeden. A pozostali – prawdziwi mnisi. Ja tu tylko porządku doglądam. A oni modlą się, żeby ludzie w miłości i zgodzie żyli.

I zatrzasnął bramę.

I zrozumiał wtedy gniew, dlaczego jego władza na ziemi nie może być bezgraniczna.

Leń

Lenił się leń, lenił i tak się rozleniwił, że nawet lenić się zaczął lenić.

- Żeby pomógł mi ktoś przestać być takim! Rozżalił się on.

I wtedy przynieśli mu gazetę.

Położył się on na tapczanie, zebrał się było czytać – ale lenistwo… Tu muchy mu dokuczać zaczęły. Złożył leń gazetę, żeby opędzać się od nich – ale też lenistwo… Niech lepiej kąsają!

Zamknął on oczy i usnął.

A szkoda.

Przecież gazeta ta nazywała się „Praca”!

Przygnębienie

Postanowiło przygnębienie radosnym ludziom nastrój zepsuć.

Jednemu uczyniło nieprzyjemność w pracy, drugiemu – kłótnie w rodzinie. A trzeci – wierzącym się okazał. Przygnębienie do niego z jednej stronny, z drugiej – nic nie wychodzi!

Wtedy zabrało ono mu całe bogactwo.

A on:

- Bóg dał – Bóg wziął! On lepiej widzi, co dla mnie dobre. A jeśli by mnie jutro z powodu tego bogactwa zabili?

Wtedy przygnębienie uczyniło tak, że człowieka zdegradowano w obowiązkach, pozbawiono godności i sławy.

A on:

- Sam winien jestem! Źle pracowałem, znaczy. Teraz więcej uwagi poświęcać będę rodzinie. Chwała Bogu za wszystko!

- Ach, tak?! – rozzłościło się przygnębienie i posłało mu srogą chorobę.

- Boli, oczywiście! – zastękał człowiek. Ale przecież i podczas choroby Bóg tuż obok. A to – radość, ach, jaka radość!

Jakby na kamienną ścianę przygnębienie natrafiło. Tylko samo sobie radość zepsuło. Dokładniej – złą radość (złośliwość). Ponieważ jaka tam radość może być u przygnębienia?

Głupota

Poradzili głupocie żeby zmądrzała.

Powinna posłuchać, a ona:

- A kto to radzi? Ten sam niedawno z lekkomyślności omal w biedę nie wpadł. Tamten zamiast tego, żeby pracę dyplomową bronić – za biznes się zabrał. A pozostali – sami zmądrzeć jeszcze powinni! Nie, ja poczekam, aż mi ktoś naprawdę mądry to powie.

Tak i do tej pory czeka.

Choć dawno już mogłaby mądrą zostać!

Chciwość

Zachciała chciwość bogatą zostać. Z jej zdolnościami i charakterem to żaden problem. Raz – i zarobiła milion.

„Nie – myśli. – Przymało. Trzeba by dziesięć – okrągłą sumę!”

Czy to długo umiejąc? Dziesięć, to dziesięć. Ale i tak bogatą nie została!

Dlatego że, jak wiadomo – bogaty, któremu zawsze wszystkiego mało, biedniejszy jest od najbardziej żałosnego biedaka, który nic nie potrzebuje!

Płot

Żyli po sąsiedzku bogactwo i bieda. I nie byłoby problemu, ale nagle bogactwu zaczęło się wydawać, że bieda w słodkim życiu mu przeszkadza. Zacznie ono tort z herbatą jeść, a za oknem bieda suchar gryzie, i wodą ze studni popija. Położy się na miękkiej pościeli, a gdzieś tam za ścianą bieda stęka: trudno jej na rogoży leżeć i to jeszcze marznąc…

Cała słodycz życia u bogactwa natychmiast znika!

I postanowiło wtedy ono od biedy płotem się odgrodzić. Pieniędzy nie brakowało, wyszedł płot wyższy od domu, wyższy niż drzewa, do samego nieba!

Tak odgrodziło się bogactwo od biedy, a przy okazji od słońca i od Boga.

Choć tego ono nawet nie zauważyło…

Nie ma złego bez dobrego

Zechciał bałwan przed zającem swoim nosem się pochwalić.

Tak bardzo, bo słyszał, że zające marchew lubią!

Poszedł do lasu. Znalazł zająca. Pochwalił się.

I nie ma złego bez dobrego.

Teraz on nie ma już więcej powodu chwalić się swoim nosem!

Lekcja

Zachorowało Zło. Kilka dni przeleżało w gorączce. Ale na świecie nikt tego nawet nie zauważył. Za to kiedy zachorowało Dobro, wszyscy od razu odczuli tę stratę. Nawet ci, którzy czynili zło. Od tej pory Zło stara się nie leżeć, nawet kiedy zachoruje. A Dobro po tym zrozumiało, że ono w ogóle nigdy nie może chorować!

Ziarno pszenicy

Rzucili ziarno pszenicy w ziemię.

- Co wy ze mną robicie. Dlaczego opuszczacie w ciemność, a jeszcze i przysypujecie ziemią?! – zakrzyczało ono.

- Tak trzeba! – odpowiedział mu człowiek.

- Ale ja chcę żyć! Wiecznie!

- A ty i nie umrzesz. Przeciwnie – ożyjesz w jeszcze większej chwale! I będziesz jeszcze cieszyć się ze swego szczęścia!

- Czyż to możliwe?

- Jeszcze jak! Ja przecież nie pierwszy rok was sieję!

Zakończył człowiek swoja pracę. Usiadł na brzegu pola odpoczywać. Popatrzył na ziemię, potem na Niebo.

I nagle po raz pierwszy zaczął myśleć sam o sobie…

Bieda w domu

Przyszła Bieda i jak wykrzyknie:

- Ja przyszłam, otwierajcie wrota!

- Serdecznie zapraszamy! – uprzejmie odpowiedzieli jej gospodarze, szeroko otwierając wrota.

- A wy co – czy nie zrozumieliście, kim jestem? – zdziwiła się Bieda.

- Dlaczego? Zrozumieliśmy. Po prostu my i ciebie, i radość przyjmujemy, jak z rąk Samego Boga, wiedząc, że On wszystko posyła nam dla naszego właśnie dobra! No, co nie wchodzisz? Może tobie pomóc?

Popatrzyła Bieda na takich gospodarzy. Pokręciła się, pokręciła. I poszła na inne podwórza, gdzie ona faktycznie mogła stać się biedą!

Zamknięte koło

Mówili ludzie człowiekowi przyzwyczajonemu przeklinać:

- Bój się Boga, nie obrażaj Jego Przeczystej Matki! Czyż daleko tak do biedy?

Ale gdzie tam!

On jeszcze i usprawiedliwiał się:

- Toż ja z powodu tych bied klnę!

I w żaden sposób nie mógł zrozumieć, skąd w jego życiu biorą się ciągle te przyczyny, z powodu których on znowu i znowu musi przeklinać…

Brzydkie słowo

Napisali na ogrodzeniu brzydkie słowo.

Ludzie przechodzą obok – śmieją się. Ci, u których jest jeszcze sumienie, odwracają się. Dobrze, choć dzieci nie wszystko na razie rozumieją…

Wstydziło się ogrodzenie.

Wzniosło ono oczy do Nieba i zaczęło się modlić:

- Lepiej spal mnie, niż cierpieć mam takie… Wstyd przecież przed ludźmi!

Pociemniało niebo. Przyszła ciężka chmura burzowa. Rozbłysła straszna błyskawica. I zaczął padać silny deszcz.

A kiedy burza przeszła, wszyscy zobaczyli, że ogrodzenie, jak stało, tak i stoi. Tylko całe czyste. Ulewa sama zmyła brzydkie słowo. A piorun uderzył w dom tego człowieka, który je napisał.

Dobrze, że jeszcze on sam cudem przy życiu pozostał.

Ale – czy nie do kolejnej burzy?..

Wieczne objęcie

Pomodlił się człowiek za wszystkich ludzi na całym świecie: żeby oni przypomnieli sobie o Bogu i nie zapominali Go nigdy.

Pomodlił się i nagle poczuł, że ktoś objął go.

Obejrzał się człowiek – nikogo…

Oczywiście, on tak i nie dowiedział się, czy przypomnieli sobie ktokolwiek na ziemi, po jego modlitwie, o Bogu.

Ale dokładnie zrozumiał: że on sam przypomnieli sobie. I nigdy już o Nim nie zapominał.

Dlatego, że to uczucie pozostało w nim na zawsze!

Samochwalstwo w pustyni

Samochwalstwo miało jedną potrzebę, żeby obok niego obowiązkowo znajdowali się ludzie.

A tu nagle tak się trafiło, że okazało się ono w pustyni, gdzie obok nie było nikogo.

No, nie ma nikogo – i koniec!

Zaczęło wtedy ono chwalić się przed samym sobą – ale jaka od tego korzyść? Żadnej przyjemności!

Na szczęście dla niego obok szła karawana. Samochwalstwo przylepiło się do niej i znów wróciło do ludzi, z których najmądrzejsi, dowiedziawszy się wszystkiego, sami odeszli na pustynię…

Strach

Przyszedł czas gąsienicy przekształcać się w poczwarkę.

Zaczęła ona włazić w ziemię, i nagle jak zaleje się łzami!

- Co to z tobą? – Zdziwił się konik polny. – Przecież tobie przygotowana dola do pozazdroszczenia – zostać wspaniałym motylem!

- Kto wie, co jeszcze mnie czeka? Co, jeśli okażę się na drodze żarłocznej ryjówki albo tej zimy będzie straszny mróz? Zasnąć zasnę, a gdzie obudzę się? I czy akurat obudzę się?.. Przecież jak ja żyłam – tylko jadłam i piłam! – przed tym jak zniknąć pod ziemią, wyszeptała gąsienica z takim strachem, że popłakał się nawet sam konik polny…

Dwie siostry

Umyśliły chciwość i skąpstwo pod jednym dachem żyć.

„Tak – zdecydowały one – bardziej ludziom dokuczać zaczniemy!”

Zdecydowały i zaczęły budować dom. Najpierw parterowy. Ale chciwości tego było mało – piętrowy dawaj!

- Dobrze – zgodziła się niechętnie skąpa.

Zbudowały piętro, a chciwość już drugie chce. Potem – trzecie… czwarte… jeszcze z balkonem… z kolumnami…

A skąpstwo pieniędzy żałuje.

Tak i pokłóciły się one, w końcu. I jak żyły przedtem, tak i dalej zaczęły żyć – oddzielnie.

Ale mimo wszystko ludziom od tego lżej się nie zrobiło!

Chmura

Zasłoniła chmura słońce.

Pociemniało wszystko dookoła. Ciemno się zrobiło. Ptaki śpiewać przestały.

Ucieszyła się chmura:

- Koniec! Teraz mój czas nastał, moje rządy – na wieki!

Ale powiał wiatr. Przegonił chmurę. Od razu pojaśniało. I znów zaśpiewały ptaki. Jeszcze głośniej, niż przedtem: ciesząc się ze słońca i z tego, że czas chmury nie nastanie na wieki!

Biedna para

Przetarła się jedna skarpeta. I wtedy druga oświadczyła, że teraz – my nie para!

I poszła sobie lepszego losu szukać.

Zobaczyła gospodyni dziurawą skarpetę. Poszukała drugiej i, nie znalazłszy, rzuciła ją na szmaty. A potem i drugą skarpetę znalazła. Ale ponieważ, nie było jej pary, to i ta na szmaty poszła.

A szkoda. Przecież jeśli by gospodyni zacerowała pierwszą skarpetę, to one długo jeszcze mogłyby ludziom służyć…

Pług i traktor

Zobaczył nowy traktor na polu starego pługa i zaczął się wyśmiewać:

- Ciebie, co, z muzeum tu przywieźli? Ty tu ze swoim konikiem wiek pracować będziesz! A ja je całe w godzinę zaorzę! Wiesz – ile ja mam koni mechanicznych?!

- Więc czemu ty nie orzesz?

- A oto, czekam, kiedy paliwo dowiozą!

- A, no czekaj-czekaj! – wyskrzypiał stary pług i wziął się do roboty.

I zaorał przez dzień przy pomocy jednego swego konia całe pole, póki traktor czekał, kiedy przywiozą paliwo…

Kret

Zobaczył kret światło i powiedział:

- Nie, w tej ciemności nic nie widać! Najlepiej to u mnie w norze!

I korzenie ziół zgodnie zgodziły się z nim.

Choć ich liście były całkiem innego zdania…

Wieszak

Wszystkim zazdrościł teatralny wieszak: i generalskiemu szynelowi, wspaniałemu futru ślicznotki, i nawet cienkiej kurtce studenta.

„Wszyscy oni w użytku, wszyscy komuś są potrzebni, tylko ja taki bezużyteczny!” – wzdychał on i pewnego razu schował się ze wstydu w sam kąt garderoby.

Co tu od razu się zaczęło!

Generał szynel wyciąga – a gdzie go powiesić?

Ślicznotka futro zdjęła – i co dalej?

Nie minęła minuta – jak cała góra ubrań się uzbierała.

I tu nagle rozległ się krzyk pozostającego w kurtce studenta:

- A oto i on! Znalazł się!

I jak bardzo ucieszył się wieszak, kiedy usłyszał radosne:

- I co byśmy bez ciebie robili?

„Szczodre” Skąpstwo

Zechciało Skąpstwo z Biedą połową swojego bogactwa się podzielić. Rozdzieliło je na dwie połowy, a jaką oddać – nie wie. To jedna, to druga większą mu się wydaje. A większą oddawać żal. Zdecydowało ono ją zmniejszyć. Potem jeszcze, jeszcze… Dzieliło-dzieliło i została z mniejszej części jedna tylko okruszynka.

Nie szkodzi – postanowiło Skąpstwo. Ona (bieda) i z tego będzie zadowolona!

I Bieda rzeczywiście była bardzo zadowolona nawet z tak żałosnej ofiary. A Skąpstwo, uśpiwszy swoje sumienie, po tym tylko jeszcze bardziej zachłanne się stało.

Pająk i mucha

Upatrzył sobie pająk muchę na nową ofiarę. A ta, nie głupia, w żaden sposób do sieci mu nie wpada. Czego on już tylko nie wymyślał, gdzie jej nie zarzucał – nie idzie i koniec!

W końcu, powiedział:

- Koniec, mucho! Nie pokonam ja ciebie… Widocznie jesteś ze wszystkich much wyjątkowa! Pozwól, że ja tobie służyć będę. Siadaj na pajęczynę i rozkazuj wszystko, co tylko chcesz!

Usiadła zachwycona mucha na brzegu pajęczyny i… Pająk nawet sam od tak łatwego zwycięstwa się pogubił.

Oto jak silne są czasami pochlebstwa i duma!

Brzozowy liść

Zobaczył brzozowy liść w kałuży swoje odbicie i pomyślał:

- Jak bardzo jestem podobny do brzozy! Oto pień, oto – gałązki. A może, ja sam – jestem drzewem?

I oderwała się od brzozy. Jednak drzewem tak i nie został. A tylko wpadł do kałuży i pływał w niej do tej pory, póki ona nie wyschła razem z nim…

Nitka z igłą

Postanowiła nitka igłę wyprzedzić. Podpatrzyła jak ta wszystko robi, i pobiegła naprzód.

„Oto ucieszy się gospodyni!” – myśli ona. I czym dalej biegnie, tym mniej jej wychodzi…

A zamówienie pilne było: dla syna guzik do koszuli przyszyć.

Zaplątała się nitka w końcu, obejrzała się – a igła stoi, czeka na nią.

Dobra była igła. Mądra. Ostra nie tylko swoją końcówką, ale i rozumem. Wiedziała, że samej nitce nic nie wyjdzie. A i rozumiała, że ona sama bez nitki też nic nie poradzi…

Bogata myszka

Znalazła myszka skarb i stała się bogata.

„Jaka ze mnie teraz „norówka” kiedy mam taką posiadłość?” – uznała.

I poszerzyła wejście do swojej norki tak, że mógł w nie wleźć głodny kot…

Odważna tchórzliwość

Przytrafiło się jakoś raz tchórzliwości nocą samej przez las iść.

Oj! A w lesie drzewa, jak ponure giganty…

Oj-oj! Każdy krzak jak okropny potwór się wydaje…

Oj-oj-oj! To nietoperz przeleci, to puchacz huknie…

Wyszła jakoś z lasu. A tam ktoś stoi. Pyta:

- Ty kto?

- Ja – tchórzliwość…

- A jaka z ciebie tchórzliwość? Ty teraz – odwaga!

- A ty kto?

- Ja? Sprawiedliwość!

Klucz i zamek

Pokłócił się klucz z zamkiem u drzwi, i żaden z nich pierwszy pogodzić się nie chce.

„Jak to tak? – myśli klucz. – Beze mnie ten zamek – kawałek żelastwa!”

A zamek ma swoje zdanie na ten temat.

„Złamie się ten klucz, i bez niego mi szybko drugi dopasują!”

Ludzie czekali-czekali, i wstawili do drzwi nowy zamek.

A stary z kluczem obejrzeli i nic nie zrozumieli: cały, powinien działać. Ale – nie działa!

I wyrzucili oba – rdzewieć na śmietnik…

Bliskie dale

Upadła skała na źródełko i zamknęła je.

Rzeka nie miała skąd brać początku.

Wyczerpała się ona, wyschła, i osierociały, zubożały naraz wszystkie leżące przy jej korycie wioski i miasta.

Doszła bieda do ujścia, gdzie żył ten sam człowiek, który eksplozją skałę z góry zrzucił. Złota on szukał. I mówią, nawet znalazł niewiele. Specjalnie przecież dalej odszedł, żeby przyrody w bliskich sobie miejscach nie zniszczyć.

A oto ono jak wyszło…

Ćmy

Poleciała ćma na płomień.

- Dokąd ty! – popróbowała powstrzymać ją siedząca po drodze ćma z opalonym skrzydłem. – Ja oto poleciałam, i co z tego wyszło?

- Znaczy nie z tej strony podleciałaś! – wesoło odezwała się ćma, ostrożnie podleciała do ogniska i… też się przypaliła, tylko cudem nie spłonęła.

Siedzą one we dwie, biedują. Nagle widzą – jeszcze jedna ćma na płomień leci.

- Stój! – krzyczą. – Poczekaj!!!

Ale gdzież tam! Ona ich nawet słuchać nie chciała. Tak mknęła, że nie tylko skrzydło – cała w płomień trafiła…

Spojrzały jedna na drugą ćmy, westchnęły. I jak tylko doszły do siebie i podleczyły skrzydełka… znów pomknęły do ogniska!

Pająk i gwiazda

Zachciało się pająkowi jedną ze spadających gwiazd do swojej sieci złapać. A co? będzie świecić nocami i wabić głupie ćmy i muszki.

Plótł on plótł, cały las oplótł pajęczyną tylko że gwiazdy tak i nie złapał. Chociaż nieostrożnych meszek i ciem mnóstwo w nią się dostało. Ale on na nie nawet uwagi nie zwracał. Potrzebna mu była tylko gwiazda.

Tak i umarł on z głodu i zmęczenia.

A może, jednak z innego powodu?..

Smutna rozmowa

Popatrzył pień po dębie na swoje odbicie w kałuży i westchnął:

- Wcześniej samego tylko mego cienia całe jezioro zmieścić nie mogło. A teraz w małej kałuży się mieszczę, i jeszcze miejsce zostaje!

- Pamiętam-pamiętam te sławne czasy! – smętnie odezwała się kałuża. – Och i przystojny byłeś wtedy! A i ja dopasowana do ciebie – jeziorem! Tylko czym my ludziom przeszkadzaliśmy? Przyjechali, wszystko wyrąbali, osuszyli… Krzątają się teraz na pagórku z murowanymi domami, jak kropeczki.

Porozmawiali pień z kałużą i zamilkli. O czym jeszcze mieli rozmawiać?

A ludzie, i prawda, sami po tym stali się drobniejsi.

Tylko w odróżnieniu od nich, na razie jeszcze tego nie zauważyli…

Droga cena

Przykro zrobiło się lisowi, że jego puszystego nowego futerka z powodu drzew nikt nie widzi. I postanowił on – las wykarczować!

Chytrości mu nie brakowało, umiejętności przekonywania też – długo, czy nie – zlikwidowali ludzie las.

I od razu futerko jego zauważyli! I ocenili. Jedna bieda – na ile, lis już się nie dowiedział...

Zimowa odwilż

Zdecydowała zima wiosnę zniszczyć. Wtedy i lata nie będzie. I jesień nie przyjdzie. I na zawsze nastanie jej, zimy, czas!

Zaprosiła ona w tym celu wiosnę w gości. I tak i siak próbowała ją zamrozić. Ale u dobra – przecież sił więcej! I, broniąc się, wiosna sama stopiła zimę.

Właśnie dziwili się tego roku ludzie. O ileż to wczesnej przyszła wiosna!

A ta, mimo, że był luty, rozbudziła przyrodę, zazieleniła wszystko dokoła i ustąpiła kolej latu. Lato – jesieni. A jesień, jak należy – chłodom.

I znów przyszła zima.

Która już nigdy nie zapraszała wiosny w gości…

Kropla w morzu

Nazwało się morze na żarty wielka kroplą.

Usłyszała to kropla i na poważnie nazwa siebie maleńkim morzem.

I nawet obraziła się, kiedy ludzie pomyśleli, że to też żart.

A niepotrzebnie.

Przecież jak dotąd, póki myślisz, że jesteś czymś, to jesteś - niczym. I tylko jeśli zrozumiesz, że jesteś niczym, to, kto wie, może i rzeczywiście, będziesz reprezentować sobą coś!

Prawda i kłamstwo

Zechciało kłamstwo prawdą zostać. Ale jak mówić prawdziwie – nie wie. I poszło do prawdy, uczyć się.

- Nie ma nic prostszego! – powiedziała mu prawda. – Widzisz słońce? Więc mów: ono jest okrągłe i gorące!

- Kwadratowe i chłodne! – fałszywym echem powtórzyło kłamstwo.

- Dobrze, spróbujmy na innym przykładzie! – cierpliwie kontynuowała prawda. – Oto – jezioro: wielkie i niebieskie!

- Białe i małe, jak kałuża! – uparcie powtórzyło kłamstwo.

Rozzłościła się prawda i mówi:

- Ty, kłamstwo, zawsze mówiło i mówisz tylko fałsz!

- Ja mówię tylko prawdę! – z przyzwyczajenia zaprzeczyło kłamstwo i, wsłuchawszy się w to, co powiedziało, z radosnym krzykiem: „Umiem! Umiem!” – pośpieszyło mówić wszystkim że nauczyło się mówić prawdę.

Ale najdziwniejsze – wielu mu uwierzyło…

Miłosierdzie

Dobrało się złodziejstwo do domu biedaka. I to, co on swoją pracą przez całe życie zarobił, ukradło. I tak prawie nic tam nie było, jednak wygrabiło i ostatnie.

Zarzuciło złodziejstwo worek na plecy i ucieka. Ale oto pech: kiedy przez płot przełaziło, za gwóźdź się zaczepiło. Ani tu – ani tam.

A przez podwórko już biedak z dębczakiem biegnie. Szkoda z dobrem się rozstawać. A i, jak się należy, złodziejowi nauczkę dać trzeba!

I tu, ku swemu szczęściu, widzi złodziejstwo: idzie drogą miłosierdzie.

- Ej, pomóż! – zaczęło krzyczeć złodziejstwo z całych sił.

A miłosierdzie obok idzie, jakby go i nie zauważa.

- Uwolnij mnie! – jeszcze głośniej zaczęło wołać do niego złodziejstwo. – A nie to mi zaraz, oj, jak się dostanie! A potem jeszcze i do więzienia wsadzą!

- Nie, – mówi miłosierdzie. – Nie będę ja tobie pomagać!

- Jak?! – oburzyło się złodziejstwo. – Toż ty przecież – miłosierdzie!

- Tak – miłosierdzie. Ale ja też mogę posłużyć złemu, jeśli będę działać niemądrze. I dlatego pomogę nie tobie, a temu biednemu człowiekowi, którego tyś okradło i skazało na śmierć z chłodu i głodu.

- Ale on przecież mnie zabije!

- Nie zabije – uśmiechnęło się miłosierdzie. – Ja poproszę go aby był miłosierny nawet wobec ciebie!

I poprosiło biedaka który już zamachnął się dębczakiem aby nie bił złodziejstwa.

Co ten i uczynił.

Dlatego że dużo zawdzięczał miłosierdziu…

Spóźnione pytanie

Zechciał człowiek górę z drogi usunąć.

Całe życie na to poświęcił. Ale jednak zrównał z ziemią górę. Tylko równe miejsce zostało.

Przeszedł on bez przeszkód przez górę, obejrzał się i pomyślał:

„A poco?”

Czyż nie łatwiej było po prostu wziąć i obejść ją?..

Próżne liczenie

Przyszła czcza gadanina w gości do milczenia. No i bez przerwy gada: o tym, o tamtym… o tamtym, o tym…

A milczenie milczy. Tylko oczy łzami się napełniają.

Nie wytrzymała czcza gadania i mówi:

- Ja do ciebie rozweselam-rozweswlam, a ty coraz smutniejsze się robisz. I w ogóle, dlaczego milczysz?

- Ja nie milczę – odpowiada milczenie. – Ja liczę! Oto ty od chwili kiedy przyszłaś, już 2253 słów powiedziałaś. I wszystkie o niczym!

- Ile? – nie uwierzyła czcza gadanina.

- 2253… dokładnie – już 2254! – poprawiło się milczenie. – I to w sytuacji, kiedy za każde próżne słowo można zostać osądzonym. A ile ty ich powiedziałaś w ciągu całego życia?

- Ja? – zamyśliła się gadanina i zaczęła liczyć.

Liczyła… liczyła…

Ale tak i nie mogła zliczyć. Dlatego że nawet kiedy liczyła, nie przestawała paplać, powiększając i bez tego ogromną liczbę…

Prawdziwe marzenie

Ciasno zrobiło się kiełbiowi w stawie.

- Echa, mi by do morza! – marzył on. – Ja bym tam, na przestworzu, na całego wieloryba wyrósł!

Do morza nie do morza, ale do jeziora, przyczepiwszy się do łapki nocującej na stawie kaczki, on mimo wszystko trafił.

I pierwsze, co zobaczył – to ogromnego strasznego szczupaka.

Od tamtej pory leży kiełb na piasku i ukrywa się od zębatych drapieżników. A jeśli i marzy – to nie o morzu, a o swoim miłym rodzinnym stawie!

Trzech przechodniów

Zabuksował samochód.

- Jakże to ty do jamy trafiłeś? – z wyrzutem pokręcił głową przechodzeń i przeszedł obok.

- Chętnie bym ci pomógł, ale nie mam czasu – śpieszę się! – użalił się drugi i też przeszedł obok.

A trzeci nic nie powiedział.

On po prostu podstawił ramię, naprężył się i – pomógł samochodowi wydostać się na równe miejsce.

- Siadaj, podwiozę! – z wdzięcznością zaproponował samochód.

Przechodzeń wsiadł do kabiny. I oni wyprzedzili pierwszego, a następnie i drugiego który zdążył daleko zajść. Chociaż ten bardzo się śpieszył!

Dwa spotkania

Spotkał się miecz z nożem kuchennym.

Porozmawiać by im o tym, o tamtym, choć i dalecy – ale mimo wszystko krewni. Ale tym razem było im nie do rozmów pokojowych.

Właściciel miecza napadł na maleńką wioseczkę, w której żył właściciel noża. I musiał zwykły nóż bronić się przed groźną bronią wojenną.

I obronił się.

I już wiele lat później, w przyjacielskiej rozmowie z mieczem, na pytanie: „Dlaczego?”, powiedział:

Ty cudze przyszedłeś zdobyć. A ja, z Bożą pomocą, broniłem swego. I to właśnie dało mi tyle sił, że ja nie tylko z tobą – z trzema takimi, jak ty, poradziłbym sobie wtedy!

Kapcie pokojowe

Otarły nowe pantofle gospodarzowi nogi.

Przyszedł on do domu, zdjął i, włożywszy pokojowe kapcie, zaczął całą winę zwalać na nie.

I one ciasne, i one twarde, i w ogóle dawno pora zmienić je na nowe: bardziej miękkie i wygodne!

A kapcie milcząc cierpiały i nawet nie skarżyły się jeden drugiemu na niezasłużone oskarżenia. Przecież one były domowe…

I to mówi wszystko!

Blada zawiść

Patrzył księżyc na słońce i w żaden sposób nie mógł zrozumieć:

„Bo dlaczego ludzie lubią je bardziej niż mnie? Takie samo okrągłe, takie samo jasne. I według rozmiarów ani trochę nie większe!”

- Hej, słońce! – w końcu, zapytał on. – Dlaczego?

I nie doczekał się odpowiedzi.

Słońce po prostu nie miało czasu odpowiadać mu. Przecież ono musiało zdążyć przez dzień ogrzać ziemię, dać światło ludziom, drzewom i w ogóle dopilnować, żeby na ziemi wszędzie dalej trwało życie.

Gąsienica i motyl

Popatrzył motyl na gąsienicę i skrzywił się:

- Fe, jaka brzydka!

Popatrzyła gąsienica na motyla i wyszeptała:

- Ach, jaki śliczny!..

Jeśli by tylko jedno z nich wiedziało o swojej przeszłości, a drugie – o przyszłości!..

Chciwy dzik

Zobaczył żołądź, że dzik chce go zjeść i mówi:

- Nie jedz mnie! Przecież mogę jeszcze jednym dębem się stać! Na nim wyrośnie tyle żołędzi, że nimi będzie w stanie żywić się jeszcze kilka dzików!

Pomyślał-pomyślał dzik.

I zjadł żołędzia.

Jemu i jednemu było ich w lesie mało…

Dmuchawiec i dmuchawce

Powiał wiatr na dmuchawca, i poleciały maleńkie puszyste spadochroniki.

- Stójcie! Dokąd! – w rozpaczy krzyknął dmuchawiec. Czy źle było wam ze mną? Przecież wy beze mnie zginiecie!

I tak zmartwił się, że wkrótce zasechł.

A inaczej na pewno dowiedziałby się, że następnego lata w tych stronach, dokąd wiał wiatr, wyrosło całe stadko nowych dmuchawców!

Mądra brzoza

Pożółkła młoda brzoza i poskarżyła się wiekowej sąsiadce:

- Ty chociaż pożyć zdążyłaś! A ja dlaczego tak wcześnie się zestarzałam?

- Nie smuć się! – rozległo się w odpowiedzi. – Przyjdzie wiosna, i ty znów staniesz się młodą i zieloną!

- Czyż to możliwe?

Wiekowa brzoza była nie tylko całkiem siwa, ale i mądra. Ona nie zaczęła pocieszać młodej sąsiadki i tylko powiedziała:

- Pożyjesz – sama zobaczysz. I to będzie lepsze od wszelkich moich tłumaczeń i obietnic.

Przechodził obok bardzo stary staruszek. Usłyszał on tę rozmowę i pomyślał:

- Niepotrzebnie ja też narzekałem na swoją starość! Całkiem zapomniałem, że po śmierci-zimie czeka mnie życie-wiosna!

I skręcił w stronę cerkwi, zapomniawszy nawet – dokąd szedł przedtem…

Najważniejsze

Zechciało niezadowolenie choć raz być z czegoś zadowolonym.

Poszło ono po świecie i zaczęło szukać tego, co mogłoby mu się spodobać.

Cały świat obeszło a i tak nic nie znalazło.

Bo inaczej i być nie mogło.

Ponieważ ono nie zrobiło najważniejszego: zaczynać przecież nie od czegoś innego trzeba było, a od samego siebie!

Cud

Pewien człowiek bardzo chciał zobaczyć cud. Tak chciał, że udał się w daleką i niebezpieczną podróż.

Gdzie on tylko nie był! W bezwodnej pustyni i na wzburzonym morzu, w niewoli u rozbójników i na szczycie aktywnego wulkanu. Pewnego razu ledwie lwu do paszczy nie trafił, ale ani jednego, nawet najmniejszego cudu jednak nie zobaczył.

Tak z niczym i wrócił do domu.

Przekroczył rodzinny próg i, obejrzawszy się, powiedział:

- To po prostu cud, że wróciłem żywy!..

Powiedział i jęknął. Ponieważ nagle zrozumiał, że cuda zawsze są dookoła nas.

Tylko my ich z jakiegoś powodu nie zauważamy…

Światło sławy

Ukradła bezwstydność u wstydu całą odzież i myśli:

„No, teraz on w niczym nie lepszy ode mnie będzie! Albo zacznie wiecznie siedzieć w domu!”

Ale wstyd wyszedł na ulicę tego samego dnia.

I takie od niego olśniewająco-jasne światło szło, że nikt nie mógł patrzeć nawet w jego stronę. Tak bolały oczy!

Zobaczyła to bezwstydność i pośpieszyła zwrócić wstydowi odzież.

I nie dlatego, że zrobiło się jej wstyd. A żeby ludzie nie widzieli, jaka sława u jej głównego rywala!

Najtrudniejsza praca

Zachorował wysiłek.

Czy to przemęczył się. Czy to uszkodził sobie coś podczas pracy…

Krótko mówiąc lekarze powiedzieli mu poleżeć.

Leżał on, leżał. I, w końcu, powiedział:

- Najtrudniejsza praca to leżeć i nic nie robić!

I o tej pory, bez względu na to, jak ciężko by nie było, starał się nigdy nie trafiać do lekarzy.

Niepewny plecień (pleciony płot)

Położył cień na plecień.

A w ślad za nim – człowiek…

- A co to ja – leżanka czy fotel bujany? Oburzył się plecień i upadł na ziemię.

A człowiekowi po prostu źle się zrobiło.

Odleżał się on, wstał i poszedł dalej.

A plecień tak i został leżąc. Póki w jego miejsce innego nie postawili. Mocniejszego i bardziej pewnego, niezawodnego.

Kiepscy pomocnicy

Znalazł głupi człowiek grzyba i pomyślał:

„Jeszcze wczoraj jego tu nie było. Jeśli on przez noc taki wyrósł, to jakim że w takim razie pod wieczór się stanie?”

I, zamiast tego, żeby obijać nogi po całym lesie, położył się i zaczął czekać, póki grzyb wyrośnie taki, że cały kosz zajmie.

Czekał-czekał, ale doczekał się tylko tego, że grzyb cały robaczywy się zrobił!

Tak i poszedł on do domu z pustym koszem.

Przecież głupota i chciwość nie tylko złymi pomocnikami są, ale i tego, co posiadasz, pozbawić mogą!

„Uczony” gwóźdź

Zbrzydło gwoździowi bez zajęcia w pudełku leżeć. I przyszła mu myśl: samemu w domu coś pożytecznego zrobić.

„Skoro mam kapelusz, to znaczy, jestem naczelnikiem albo uczonym!” – uznał on i wziął się dłubać ściany i drapać podłogę.

Musiał potem gospodarz młotkiem mu do głowy wbijać, że cała sprawa nie w kapeluszu.

A w tym, że pod kapeluszem powinno być choć trochę rozumu…

Niebezpieczna góra

Poszły u chciwości sprawy do góry.

I oto co dziwne: im wyżej podnosi się, tym coraz mniejsi wydają się jej ludzie.

Zmniejszali się oni, zmniejszali się i, wreszcie, ona całkiem przestała ich zauważać.

A szkoda.

Przecież oni krzyczeli do niej, wołali. Chcieli ostrzec o niebezpieczeństwie, a nie o pomoc, jak jej się wydawało, prosili.

Przecież góra ta szła – w dół!

Ale zauważyć to można było – tylko z boku…

Śnieg nie w porę

Spadł śnieg po jesiennych deszczach i długotrwałym opadaniu liści.

Ucieszyli się ludzie.

Spadł znów – po długich i silnych mrozach.

Jeszcze bardziej wszyscy się ucieszyli.

I tak za każdym razem cieszyli się z niego, że postanowił on zrobić ludziom prezent.

Wziął, i spadł… latem.

Na zielone liście… na dojrzewającą pszenicę… na jasne kwiaty… na motyle… na koniki polne…

I w żaden sposób nie mógł zrozumieć, dlaczego tym razem nikt z niego się nie cieszy, a przeciwnie, wszyscy się martwią.

A odpowiedź była prosta: przecież wszystko na świecie ma swoja porę!

Balonik

Nadmuchano balonik

Poczuł on niezwykłą lekkość i od razu zechciał wznieść się na Niebo.

- Dlaczego ty mnie powstrzymujesz? – zarzucał nitce. – Puść natychmiast. Moje miejsce nie tu, a – tam!

- Ale przecież tam ptaki z ostrymi dziobami, pioruny, palące słońce, porywy wiatru! – próbowała odradzić mu nitka. – Ciebie od razu zaniesie niewiadomo dokąd, ty nawet nie zdążysz dostać się do Nieba. A i powietrze z ciebie może powoli wyjść!..

Ale balonik nawet słuchać nic nie chciał.

- Co możesz doradzić ty, żałosna ziemska rzecz – mi, stworzonemu do życia na Niebie? – oburzył się on, wyrwał się, poleciał i… zawisł już na pierwszym drzewie, skąd go natychmiast zdjęto i przywiązano mocniej.

A jeśli by nie było tego drzewa?..

Znana historia

Zaprosiły cnoty człowieka na spacer.

Ale ten sto powodów znalazł aby odmówić. I czasu nie ma, i nogi bolą, i w ogóle śmiertelnie zmęczony po pracy!

- Nie, nie mogę, nawet nie proście!

Odeszły cnoty.

I – natychmiast złe przyzwyczajenia i grzechy.

- Chodź z nami na spacer!

No i co?

Od razu i czas się znalazł, i nogi przestały boleć, i zmęczenie nie wiadomo gdzie się podziało!

Krótko mówiąc, nie namyślając się, człowiek poszedł z nimi.

Dobrze jeszcze, jeśli ten spacer był chwilowy, a nie wieczny!

Szydło w worku

Uczynił człowiek zło.

W tajemnicy uczynił, nocą, tak, że nikt z ludzi nie widział.

Tylko jedna mądrość przypadkiem zauważyła.

- Uważaj! – zagroził on jej. – Powiesz komu – źle z tobą będzie!

- A poco mówić ? – zdziwiła się mądrość. – I tak szydła w worku nie ukryjesz!

„Dziwne! – nie rozumiejąc, pomyślał człowiek. – Szydła u mnie – jak żyję nie było. Co ja – szewc czy krawiec?”

- Ej, mądrość, a szydło tu do czego? – krzyknął on.

Mądrość roztropnie wsiadła na statek i odpłynęła do dalekich krajów.

A zły uczynek, popełniony przez człowieka, wszystko jedno wkrótce został dostrzeżony przez wszystkich.

I dopiero wtedy on zrozumiał, że wszelkie zło, jakby go nie ukrywać, rzeczywiście, wcześniej czy później wyjdzie na wierzch – jak szydło w worku!

Samochwalstwo

Chwaliło-chwaliło się samochwalstwo, i pewnego razu nagle przestało się chwalić.

Dzień nie chwali się! Dwa!! Trzy!!!

Uradowały się cnoty:

- W końcu jednak samochwalstwo się poprawiło!

A ono w tym momencie mówi:

- A ja całe trzy dni nie chwaliło się!

I tu już ucieszyły się wszystkie odwieczne przeciwności cnót – ludzkie wady i grzechy.

Siła wrogości

Postanowiła wrogość dwóch wiernych przyjaciół skłócić.

Czy to problem umiejąc?

Wzięła i szepnęła każdemu z osobna, że twój przyjaciel powiedział o tobie to i tamto.

Rozumie się, najgorsze, co tylko mogła wymyślić!

Ale, na szczęście, przyjaciele rzeczywiście wierni byli.

Spotkali się oni. I jeden, zamiast tego, żeby od razu zacząć kłótnię, wprost zapytał:

- Ty mówiłeś o mnie to i tamto?

- Nie – odpowiedział drugi. – A ty o mnie?

- Też nie!

- Wszystko jasne, kto ręce do tego przyłożył!

Wzięli i natłukli wrogość.

O tej pory ona tych przyjaciół na kilometr omija.

A po co z nimi jeszcze zadzierać?

Ona i bez tego ma kogo bezpiecznie nawzajem skłócić!

 

Głupia litość

Wybrała się głupota na wysoka górę.

A z powrotem zleźć już nie potrafiła.

I tak dobrze zaczęło się żyć na świecie bez głupoty!

Ale oto pech – poszkodowała jej litość i pomogła zejść ze szczytu.

Z powodu tej głupoty czego tylko nie uczynisz!

Pośpiech

Śpieszył się pośpiech na pociąg, i zapomniał w domu okulary.

A bez okularów jak na dworcu? Ani rozkładu nie zobaczyć, ani nazwy pociągu…

Wrócił pośpiech do domu, a kiedy znowu przybiegł na dworzec, to odkrył, że tym razem zapomniał swojej walizki. A bez niej – jaka podróż?

Tak i biegał on tam i z powrotem, póki jego pociąg nie odjechał.

Usiadł pospiech na walizce, zdjął okulary i, zrozumiawszy, że tak żyć dłużej nie można, podjął decyzję: pora pośpiesznie zacząć nowe życie!

„Ja”

Litera „Ja” przygotowała sobie wizytówkę, na której dużymi literami napisała”

„JA – PIERWSZA LITERA W ALFABECIE”

I niżej, ledwie widocznymi literkami, dodała”

„Od końca”

Rozdała ona te wizytówki ludziom.

No i co?

Jeden nawet nie zwróci na nią uwagi.

Drugi po prostu weźmie, i wyrzuci.

A trzeci z szacunkiem przyjmie i obowiązkowo zadzwoni.

Dlatego że i sam taki bez wizytówki!

Obraza

Wypomniała obraza przebaczaniu to, że ono wszystkim wybacza.

- Ale przecież ty też na wszystkich się obrażasz! – Rozsądnie odpowiedziało przebaczanie.

Co miała odpowiedzieć na to obraza.

Zostało tylko jak zwykle obrazić się.

Co ona natychmiast i uczyniła.

Kałuża-morze

Przyśniło się kałuży, że jest ona morzem.

Statki po niej pływają, fale jak bałwany się toczą.

Przebudziła się i tak się zdenerwowała!..

Na jej brzegach – tylko mrówki i owady pełzają. A fale takie, że tylko śmiech jeden!

I nagle powiał wiatr, i pojawiły się zmarszczki, które dla tych owadów, wydawały się prawdopodobnie, wcale nie mniejsze od najwyższych morskich fal-bałwanów!

I poczuła wtedy kałuża, że dla niektórych to i ona – morze!

Dźwięczne dzwoneczki

„Bom-bom-bom!” – dźwięczało nad uśpioną okolicą.

To dzwony budziły ludzi i zapraszały ich do cerkwi, na służbę.

- Ale dlaczego my też nie dzwonimy, chociaż jesteśmy tak podobne do was? – poskarżyły się cerkiewnym dzwonom dzwoneczki polne.

- Dlaczego? – odpowiedziały te. – Wy też dzwonicie. Tylko waszego dzwonienia nie słychać, za to widać. Przecież wy zapraszacie aby widzieć z powodu waszego piękna doskonałość świata, którą stworzył Bóg!

Usłyszały to dzwoneczki. I radośnie zaczęły kiwać przepięknymi sinymi główkami pod podmuchami wiatru, jak cerkiewne dzwony:

„Bom-bom-bom-bom-bom!”

Wieczny zakład

Założył się zachód słońca ze świtem – kogo z nich bardziej lubią ludzie.

Doczekał się zachód wieczora i zapytał wracającego z pracy oracza:

- Kogo?

- Oczywiście, ciebie! – ze zmęczeniem odpowiedział ten.

- O widzisz? – ucieszył się zachód.

- Poczekaj! Powstrzymał go świt. I kiedy nadszedł jego czas, zapytał on tego samego człowieka:

- Więc kogo?

- Oczywiście, ciebie! – rześko odpowiedział ten, wychodząc do pracy.

- Moje zwycięstwo! – powiedział świt.

- Nie, moje! – uparcie trwał przy swoim zachód.

I obaj po swojemu mieli rację.

Bo każda pora ma – swoją godzinę!

Gospodyni i ciasto

Wylazło ciasto z garnka, a gospodyni je: z powrotem, z powrotem!

Wylazło znów – znów ta sama scena.

„Dlaczegoż to ona nie rozumie, że im więcej mnie będzie, tym więcej bułeczek wyjdzie?” – wzburzyło się ciasto.

A bułeczek wyszło dokładnie tyle, żeby były one smaczne.

Gospodyni ta doświadczona była i dobrze wiedziała, że pośpiech i brak doświadczenia w dowolnej sprawie – po prostu bieda!

Jaskółka

Przyleciała jaskółka zza morza

Ucieszyli się ludzie:

- Wiosna! Wiosna!

Obejrzała się jaskółka: nikogo nie ma… I uznała, że wiosna – to ona właśnie!

Ale tu nagle nadleciał północny wiatr, wrócił zimę z jej zawiejami i chłodami.

Schowała się jaskółka w zacisznym miejscu, jakoś doczekać się przyjścia ciepła i, wyleciawszy na spotkanie ciepłego słońca sama zakrzyczała:

- Wiosna!

I dopiero teraz zrozumiała, że żadna z niej wiosna, a tylko radosna zapowiedź ludziom – o tej wiośnie!

Ważna różnica

Wszedł obcy do domu, gdzie ciekawość i dociekliwość żyły, i ze zdziwieniem zapytał sąsiadów:

- Jakże wy ich odróżniacie?

- A zaraz ty sam to zrozumiesz! – odpowiedzieli mu ci.

I istotnie.

Pierwsza podbiegła do gościa ciekawość. I zaczęła trzeszczeć: – A co? A jak? A dlaczego? Poco do nas przyszedłeś i czy na długo?

A dociekliwość podeszła i zabrała się rzeczowo uściślać: z jakiego kraju obcy, jaki język u jego narodu, jakie prawo-porządki, jakie owoce-warzywa oni uprawiają, i dużo jeszcze praktycznego.

Popatrzył na nie obcy i powiedział:

- To jest właśnie – ciekawość. A to – dociekliwość.

- Zgadza się! – potwierdzili sąsiedzi. – My też je po pytaniach poznajemy. I ani razu jeszcze nie pomyliliśmy się!

Główna twierdza

Zechciał strach cały świat sobie podporządkować. I posłał swoich żołnierzy, rozkazał bez zwycięstwa nie wracać.

Wrócili ci i zameldowali:

- Teraz jesteś władcą świata. Wszystkie kraje i miasta boją się ciebie. Została tylko jedna twierdza, której nie mogliśmy zdobyć. Ale ona taka pokorna i maleńka – że nawet nie warto na nią uwagi zwracać!

- Jak się ona nazywa? – zapytał strach i usłyszał w odpowiedzi:

- Wiara!

Spochmurniał strach i zakrzyczał na swoich służących tak, że nawet sam się przestraszył.

Na tym i skończyła się jego władza nad światem!

Kącik miłosierdzia

Włożyło miłosierdzie łachmany, wzięło dziurawą torbę ze starą laską i poszło dowiedzieć się – czy jest jeszcze dla niego miejsce na świecie.

Zobaczyło ono ogromny dom i nawet nie dom, a cały pałac i ucieszyło się:

- Dobrze zaczęli żyć ludzie, bogato. Tu jest dużo miejsca, na pewno znajdzie się i dla mnie kącik!

Ale nie tu-to było!

Do tego pałacu i na próg go nie wypuścili:

- Wiele was tu się włóczy wszelkich! Idź precz, póki psów na ciebie nie spuściliśmy. Samym miejsca mało!

Podeszło miłosierdzie do pałacu mniejszego, czyli, do domu trochę większego. Tam jemu podano skórkę chleba. Jednakże, w taki sposób, że byłoby lepiej gdyby wcale nie podawali. I też nie przyjęli nawet przenocować.

Trzecim był całkiem maleńki dom, i to nawet nie dom, a mizerna chatka.

- No, tu w ogóle nie ma żadnej nadziei! – chciało miłosierdzie obejść go bokiem. Ale gospodarze sami wyszli do niego, zaprosili w gości, nakarmili, napoili. I tam ono zamieszkało.

Nie biednie i nie bogato. Ale wszyscy, którzy tam gościli, mówili, że lepszego miejsca na ziemi jeszcze nie spotkali!

Wybór

Przyszedł człowiek na spowiedź.

A kolejka do kapłana – ze dwie godziny, jeśli nie więcej. Ciasno, duszno…

„Odejść, czy co?” – przemknęła podstępna myśl.

Ale inna uczciwa i prosta – powiedziała:

- Tu dwie godziny, a tam – Wieczność. I jeśli nie zdjąć ładunku twoich grzechów, to w takiej ciasnocie i nieprzeniknionej mgle, że z tymi niewygodami nawet porównać nie można. Wybieraj!

I człowiek wybrał.

A po tym, jak się wyspowiadał, ta sama myśl zapytała:

- Jak, dobrze ci teraz?

- Lepiej już nie bywa! – radośnie odpowiedział człowiek.

- Bywa! – powiedziała myśl. – Przy czym, tak, że ty nawet wymarzyć nie możesz. I też – na wieczność!

Świeca

Wszedł człowiek do cerkwi. Postawił świecę za pokój dusz rodziców i wyszedł, uważając swój obowiązek za wypełniony.

A płonąca świeca została.

Ach, jak ona się starała!

I woskowe łzy przelewała, i w niskim pokłonie przed ukrzyżowaniem się skłoniła.

Jednym słowem, wszystko robiła za człowieka!

Ale – czy zrobiła, o tym wie tylko jeden Bóg…

Smutna okazja

Szedł przez wieś stary mnich.

Zobaczył on, jak kłóci się syn z ojcem, jak wyzywa go różnie, a pod koniec jeszcze i zamachnął się na niego, i tylko gorzko westchnął.

Przeszedł dalej – a tam córka z matką nie dogadują się. Też się wyzywają. Matka córkę, a ta matkę.

Jeszcze gorzej westchnął mnich.

A kiedy na cmentarz za wsią zaszedł – za umarłych się pomodlić – i całkiem się rozpłakał.

Co tylko mogiła – to chłopak albo dziewczyna pod krzyżem…

Ale nie zdziwiło to mnicha. On przecież wiedział, że piąte Przykazanie mówi: „czcij ojca swego i matkę swoją, aby dobrze ci było i abyś żył długo na ziemi”. I jeśli uważnie przeczytać ją, to wyraźnie zobaczysz, że ten kto nie czci ojca i matki, nie mówiąc już o tym, że nie słucha się albo obgaduje ich, to skazuje siebie na wszelkie nieszczęścia, choroby, a to i wczesną śmierć.

Przecież u Boga każde słowo jest prawdziwe!

Kto jak kto, a stary mnich dobrze to wiedział. I tylko miał teraz smutną okazję przekonać się o tym…

Samowola

Zapragnął samochód sam bez kierowcy jeździć.

Wziął – i pojechał!

Gdzie zechce, przejedzie, co zamyśli – zrobi. Nie życie – sama przyjemność!

Tylko nagle widzi – przed nim przepaść. Taka, że wpadnij do niej – kół nie pozbierasz!

Trzeba by na hamulec nacisnąć, ale czy bez kierowcy to zrobisz?

Przypomniał samochód o kierowcy i jak zatrąbi, z całych sił!

Usłyszał to kierowca, dopędził samowolny samochód, wskoczył do kabiny i zahamował przed samą przepaścią.

A jeśli by nie zdążył?..

Miecz obusieczny

Dużo jest prawdziwych historii o mocy matczynej modlitwy.

Ona i z dna morza dzieci wydostaje, i przed ogniem chroni, i w każdej, najgorszej biedzie może pomóc!

Ale są i inne historie…

Zaczął rozrabiać ponad miarę dzieciak. Biega po domu, to za jedno zaczepi, to za drugie…

Nie wytrzymała matka i jak krzyknie:

- A kiedyż ty w końcu się zmęczysz przeklęty? Żeby ci ręce i nogi uschły!

I cóż?

Minęły lata. O tym przypadku, rozumie się, nawet myśleć zapomniano. Dziecko wyrosło na pięknego wysportowanego młodzieńca. Wszyscy po prostu zachwycali się nim. Do tej pory, póki pewnego razu nie potrącił go samochód. Co tam zostało uszkodzone, o tym dokładnie wiedzą tylko lekarze, ale po tym bezwładne stały się u chłopca ręce i nogi. I to tak, że nic już nie można było pomóc.

Bo jak pomóc, jeśli tak wielka jest siła matczynej modlitwy!

Albo przekleństwa…

 

Tęcza i wróbel.

Przeszła burza.

Pojawiła się nad polem tęcza.

I postanowił wróbel:

- Jak długo jeszcze mogę takim niepokaźnym być? Wykąpię się w niej i stanę się tak piękny, jak papuga!

Poleciał on ku tęczy, ale ta oddalała się coraz dalej i dalej. A potem i całkiem znikła.

Opuścił się wróbel na ziemię i tak się zasmucił, że nawet nie zauważył, jak dostał się do rozłożonej na trawie sieci.

- A-a, to tylko-zaledwie wróbel! – krzyknął rozczarowany łowca ptaków, zobaczywszy zdobycz, i wypuścił wróbla.

A gdyby ten, naprawdę, podobny był do papugi, do końca swego życia pozbawiony byłby wolności!

Zakurzony dywan

Wynieśli dywan na podwórko – trzepać.

Bił-bił gospodarz go po bokach. Całego pół dnia trzepał. Chociaż można było i w ciągu godziny całą pracę wykonać.

Ale to jeden sąsiad przejdzie obok, to drugi. A on bardzo lubił z kimkolwiek poplotkować i osądzić kogokolwiek, przy tym ze wszystkimi kłócąc się i przeklinając…

Jeszcze, jak wiedział dywan, jego gospodarz był bardzo dumny i chciwy. Czyli grzechów – jak kurzu!

Ale ręce u niego, trzeba przyznać, były złote. Każdą robotę sumienie wykonywał. I dywan wytrzepał tak, że ani jednego pyłku nie zostało!

Przyniósł on go do domu, rozesłał na podłodze.

Dobrze, lekko zrobiło się dywanowi.

Tylko oto gospodarza zrobiło się nagle szkoda.

Popatrzył dywan na niego i pomyślał:

„A kiedy go samego wytrzepywać w końcu zaczną?..”

Najkrótsza przypowieść

Żył był zając, który nie wierzył w to, że istnieją myśliwi.

I dopiero kiedy spotkał się z nimi w lesie, zrozumiał, że oni rzeczywiście są.

Ale było już za późno...

Motylek-jednodniówek

Usiadł motylek-jednodniówek na wieloletnią żurawinę i zaczął podziwiać wszystko co mógł zobaczyć:

- Słońce jakie dobre i piękne! Rosa – żadne klejnoty z nią się nie zrównają! A łąka jaka zielona, niebo jakie błękitne! A powietrze? Nawet słów mi nie wystarcza, żeby je opisać! Jedno tylko mogę powiedzieć: chwała Bogu – za wszystko!

„Widzicie go – tyle lat żyję, i nic takiego nie zauważałam!” pomyślała żurawina, a głośno powiedziała:

- Nie przejmuj się, jutro ty do tego wszystkiego się przyzwyczaisz!

- Jutra dla mnie już nie będzie – smutno odpowiedział motylek, na zawsze zamykając oczy.

A żurawina ze wstydem przyznała sobie, że prawie przez sto lat nie zobaczyła, i najważniejsze, nie doceniła wszystkiego tego, co zdążył ten motylek w ciągu jednego jedynego dnia swego życia...

Wieczne łamanie (głód narkotyczny)

Żył narkoman, który, jak i wszyscy jego koledzy w nieszczęściu, najbardziej bał się głodu narkotycznego.

Tak się bał, że w żaden sposób nie mógł rzucić narkotyków. Jedyne na co miał nadzieję to, że śmierć – choć miał nie więcej niż dwadzieścia lat – wkrótce wybawi go d nich.

Tak by to i było, przecież wiadomo, że narkomani nie dożywają do starości.

Tylko dowiedział się on w pewnym momencie od jednego kapłana, że śmierć nie przyniesie mu wybawienia, a przeciwnie, po niej zacznie się mu wieczny głód narkotykowy.

I tak wystraszyła go ta wiadomość, że on wytrwale zniósł łamanie i więcej ani razu nie tknął narkotyków. Rozumie się, z Bożą pomocą!

Oto taki żył na świecie narkoman.

To znaczy, dlaczego – żył? I dlaczego narkoman?

On i teraz żyje. I nie szybko jeszcze dożyje do starości!

Ważna lekcja

Osądził jeden człowiek drugiego i wkrótce sam wpadł w tenże grzech. Chociaż wcześniej i pomyśleć o tym nie mógł. A tu nagle taka namiętność ogarnęła…

Zrozumiał on, co jest przyczyną wszystkiego. Upadł do stóp tego, kogo osądził, poprosił o przebaczenie, poszedł do spowiedzi, i namiętność od razu odstąpiła. Jakby jej i nie było!

Od tej pory, jeśli on kogokolwiek osądzał, to jedynie samego siebie. Za swoje grzechy i za to, że wcześniej osądzał innych!

A potem?..

Przyszła pycha do mądrego człowieka i mówi:

- Dawaj się zaprzyjaźnimy! Ja dla ciebie, co tylko zechcesz, wtedy zrobię!

- Ale co ty dla mnie zrobisz? – nie śpiesząc się z odpowiedzią, zapytał mądry człowiek.

- Pomogę stać się magistrem!

- A potem?

- Potem – doktorem!

- Przypuśćmy. A potem?

- Potem zostaniesz profesorem, członkiem akademii! Wszyscy będą ciebie wychwalać, nazywać wielkim…

- A potem?

- Jak to – zestarzejesz się!

- A potem? No, pożyje moja sława po mnie z dziesięć lat. Ale za sto nikt już nawet imienia mego nie wspomni! A za tysiąc lat? Za milion? Więc cóż ty możesz mi dać?

Popatrzyła pycha na mądrego człowieka westchnęła… i poszła szukać takiego, kto by z nią, nie rozmyślając nad tym, się zaprzyjaźnił!

Smutna przypowieść

Pewien pijak miał ulubione przyzwyczajenie. Napić się, a potem bić się pięścią w piersi i pod przysięgą obiecać, że od jutrzejszego dnia on już ani kropli do ust nie weźmie.

Może, tak kiedykolwiek by i wyszło.

Ale oto nieszczęście – pewnego razu nie nastał dla niego jutrzejszy dzień!

I strach nawet powiedzieć, nie to, żeby wyobrazić – jaki kac zaczął się dla niego teraz…

Nieszczęsne ofiary

Wyleczył spirytysta jednego człowieka, wyleczył dziesięciu, stu, tysiąc, a potem rachunek stracił.

Za to biesy znają go dokładnie!

Przecież każdy taki człowiek – to ofiara, i jego duszę czeka piekło.

Jeśli, oczywiście, nie pokaja się, a potem będzie wolał lepiej chorować a nawet umrzeć, niż choć raz pójść na „leczenie” do spirytysty.

Straszniejsze od przypowieści.

Zebrała się młoda kobieta na aborcję

A matka u niej wierząca była, bogobojna.

Stanęła w drzwiach i mówi:

- Co też to ty: mało tego, że zamordujesz człowieka, tak jeszcze i nie ochrzczonego do Wieczność wyślesz?

- A co mi zostało robić? – popróbowała usprawiedliwić się młoda kobieta. – I tych które już są, karmić prawie nie ma czym. Nędzę proponujesz mnożyć?

- A my z tobą oto tak zróbmy – zaproponowała matka. – Ty tylko urodź. My go od razu ochrzcimy i… zabijemy. Jaka różnica – pół roku wcześniej, pół roku później. A tak choć duszę uratujemy. Ja sama nóż ci przyniosę!

Straszna przypowieść, powie ktoś.

A czyż to, co zbierała się uczynić kobieta, nie jest straszniejsze?..

Tchórzostwo

Zachciało tchórzostwo samo od siebie się schować.

Ale tylko – dokąd?

W otwartym miejscu i to strach!

Dobrze, że chytrość doradziła:

- A ty zamieszkaj u odwagi!

- A co? – ucieszyło się tchórzostwo. – Z odwagą, prawda, nie tak straszne jest życie!

Poszło ono do odwagi. Ale, bojąc się nawet zapukać do domu, po prostu położyło się u niej na ganku…

Od tej pory droga do odwagi prowadzi właśnie przez tchórzostwo!

Chciwość (bogactwa)

Poprosiła choroba u chciwości pieniędzy.

Nie całkiem mało, ale dla niej mimo wszystko, jak kropla w morzu!

Zamyśliła się chciwość

„Szkoda, oczywiście, choroby. Trzeba by dać pieniędzy! Ale… z której kryjówki jej ich dać? Z piwnicy – szkoda. Tam akurat okrągła kwota zgromadzona. Odbierz ciut-ciut – i od razu nie to będzie! Z tych , co w ścianie zamurowane? Ale przecież to ścianę trzeba rozbić. Do sejfu iść, gdzie pieniądze na codzienne wydatki leżą? A w takim razie, po klucze sięgać trzeba. A to, och, jak trudne!

I prawda.

One przecież u chciwości w sercu były…

Zemsta

Napisał mściwy człowiek straszny list do tego kto go skrzywdził i wrzucił do skrzynki pocztowej.

A ze złości adresy przez pomyłkę zamienił miejscami.

To znaczy, wysłał list sam do siebie.

A skoro wysłał, to i otrzymał.

Zatrząsł się ze strachu, przeczytawszy list. Wziął urlop i cały miesiąc nie wychodził na podwórko. W domu przesiadywał. Choć dni takie pogodne były – jeden ładniejszy od drugiego.

Tylko jednego on nie mógł zrozumieć, patrząc w okno: dlaczego jego krzywdziciel przechadza się po dworze, jakby nigdy nic się nie stało?

I dopiero kiedy kolejny raz przeczytał list i rozpoznał własne pismo, zrozumiał swoją pomyłkę.

Ale było już późno.

Urlop już się skończył.

Niezadowolenie

Zmieniało niezadowolenie mieszkania.

Tam sąsiedzi zbyt hałaśliwi, a tu odwrotnie – nietowarzyscy, tu do miasta daleko, tam przeciwnie – za bardzo w mieście!

Zmieniało-zmieniało i doszło do tego, że całkiem bez mieszkania zostało.

Złe obyczaje, rozumie się, nie puściły żyć do siebie. Tylko wyśmiały się z niego, osądziły i machnęły ręką: co z bezdomnego weźmiesz?

I poszło niezadowolenie do cnót.

Te, oczywiście, na jakiś czas je przyjmowały. Ale żadna nie wytrzymywała długo jego charakteru.

I jedynie u cierpliwości – cierpliwości na niego wystarczyło.

Tydzień niezadowolenie u niej mieszka – cierpi. Miesiąc – nie wygania. Rok – mieszkaj ze względu na Chrystusa!

Niezadowolenie nawet całe życie mogłoby tam przeżyć.

Ale niezadowolenie z tego, że cierpliwość we wszystkim mu ustępuje, nie pozwoliło!

Tak ono i błąka się po świecie, niezadowolone ze wszystkiego i ze wszystkich.

Ale tylko nie samo z siebie!

Uparta sprzeczka

Miała sprzeczka dwoje przyjaciół: roztropność i upór.

Upór zmuszał ją do sprzeczania się.

A roztropność, przeciwnie, powstrzymywała.

W końcu upór nie wytrzymał i powiedział:

- Wybieraj: albo ja albo ona!

- Ty! – powiedział sprzeczka, rozumiejąc, że z roztropnością ona wkrótce całkiem oduczy się sprzeczać.

Roztropność, rozumie się, próbowała ją powstrzymać.

Ale sprzeczka nawet jej nie słuchała.

I został u niej tylko jeden przyjaciel. Dokładniej mówiąc, najprawdziwszy nieprzyjaciel.

Chociaż o tym lepiej z nią się nie sprzeczać…

Odmowa

Zechciał człowiek zgrzeszyć. I tylko pomyślał o tym, a grzech już tu jest!

- Oto jestem, słodki, przyjemny, wygodny! Bierz, nie pożałujesz!

Człowiek uczynił krok w kierunku grzechu, ale jakby uderzył się o ostatnie jego słowa.

„Nie pożałuję?..”

Przypomniał on sobie nagle, jak gorzko, ciasno i ciężko bywa po tym, jak zgrzeszysz. I, wezwał na pomoc Boga, z całych sił odmówił grzechowi.

Odmówił i natychmiast poczuł, jak słodko, lekko i swobodnie zrobiło się na jego duszy!

A najważniejsze, te uczucia nie opuszczały go i potem.

Co nigdy nie zdarza się po tym, jak zgrzeszysz…

Sprawiedliwość

Zamyśliła kotka Murka Szarika z budy się pozbyć.

I, wydawałoby się, poco jej to: sama w wielkim domu żyje, a Szarik w maleńkiej budce.

Ale chodziło głównie o to, że dom nie jej, a buda – Szarika!

I zaczęła ona gospodarzom pomrukiwać, że niby, Szarik całkiem stary a i leniwy się zrobił, a jeszcze dobry nadmiernie, z powodu czego obcy ludzie przez ich podwórko zaczęli chodzić!

Skończyło się to wszystko tym, że wypędzili Szarika z budy. A na łańcuch zamiast jego Murkę uwiązali. Mądrzy byli gospodarze. Zrozumieli, że taka zła kotka lepiej niż dobry pies domu pilnować będzie. A Szarika, niech i tak będzie, do sieni wpuścili – dożywać spokojnie.

Worek śniegu

Zaproponował chciwy i chytry człowiek swemu biednemu i głupiemu sąsiadowi, że pożyczy mu worek śniegu – zimą. Do lata. Ale pod warunkiem: nie zwróci worka śniegu, znaczy, będzie musiał oddać worek złota!

Zdziwił się głupi sąsiad: śniegu pełne podwórko, sam nie wie, co z nim robić. Ale przecież bez powodu nie proponują… I – wziął worek!

A jak lato przyszło, to i sąsiad natychmiast się zjawił:

- Oddawaj dług!

Złapał się za głowę głupi człowiek: co robić? Przecież śnieg dawno już stopniał!

Na szczęście drugi jego sąsiad był dobry i mądry.

- Dobrze – mówi on – pomogę już tobie. Może, następnym razem będziesz mądrzejszy. Ty –mówi – wrzuć worek do jak największej kałuży i powiedz chciwemu sąsiadowi, żeby szybciej szedł dług odebrać. A już dalej – moja głowa!

Głupi człowiek tak i uczynił.

Zdziwił się chciwy sąsiad: gdzie to głupiec potrafił tyle złota zdobyć – śniegu przecież w środku lata nie znajdziesz? – i poszedł po dług.

A na spotkanie mu – mądry sąsiad.

Rozmawiają. Co słychać, kto dokąd idzie…

- A oto – mówi mądry sąsiad – idę kupca na swoją łąkę szukać.

- A czy dużo za nią chcesz?

- A tyle, że na razie nikt nie daje. Worek złota!

A na tę łąkę chciwy człowiek dawno już się zapatrywał. I akurat worek złota teraz on miał…

- Ja kupuję! – powiedział on. – Chodźmy po złoto!

- Nie, tak nie będzie! Ty najpierw łąkę obejrzyj – uprzedził mądry sąsiad – żebyś później do mnie żadnych pretensji nie było!

- W porządku – myśli chciwy. – I tak nigdzie ode mnie mój worek złota nie ucieknie!

I poszedł za mądrym sąsiadem.

A ten prowadzał go, prowadzał w samym upale, całą łąkę wzdłuż i wszerz pokazał.

W końcu mówi:

- No, a teraz chodźmy po twoje złoto.

Poszli na podwórko biednego człowieka.

- A no – mówi do niego chciwy sąsiad. – Dawaj mi tu moje złoto!

A głupi człowiek, jak by nie był głupi, zorientował się, co trzeba robić.

- Jakie złoto? – pyta. – Ja tobie śnieg na podwórku położyłem. A ty czemuś tak długo nie przychodziłeś, oto on i się roztopił.

Popatrzył chciwy człowiek na swego biednego i już nie głupiego sąsiada, potem na mądrego…

Ale nic nie poradzisz.

Tak z mokrym pustym workiem i odszedł do siebie!

Przelotny ptak

Sprzykrzyło się przelotnemu ptakowi każdego roku tam i z powrotem przez morze latać. I postanowił on choć raz na jednym miejscu zostać. A co – ludzie i to urlopy mają!

Umyślił i został.

Lata sam-samiutki i cieszy się: ani tobie wyczerpującego przelotu do krwawych odcisków pod skrzydłami, kiedy krzyczysz z bólu, a ludzie z dołu myślą, że ty się witasz albo się żegnasz z ojczystymi krajami… Ani tobie rywali w locie po muszki…

Jednak z upływem czasu, odczuł on samotność, a potem – chłód i głód. Nie było pary, żeby uwić gniazdo i mieć potomstwo. A jeśli by była, to czym by wykarmić pisklęta, jeśli i samemu nie wystarczało, tylko tyle żeby z głodu nie umrzeć.

I dożył ptak to tego czasu, kiedy znów pojawił się pokarm. A tam i stado zza morza wróciło. I to nie samo – z potomstwem! Przyleciało zza morza, zmęczone, ochrypnięte od głośnych krzyków, krew spod skrzydeł, ale – szczęśliwe!

Zrozumiał wtedy ptak, że stracił cały rok i nie uczynił tego, czego oczekiwała od niego natura.

I odczuł on większy ból, niż podczas najdłuższego i najtrudniejszego przelotu.

Ale już nic nie można było zmienić.

Jedynie tylko z niecierpliwością oczekiwać nowego przelotu…

Znajoma kra

Zawładnęła bogata kra najlepszym miejscem na rzece – i zaczęła je przyozdabiać!

Tam barierki zrobi, tu przerębel z wymyślnymi deseniami, tu – lodowisko. Nie dla ludzi – dla siebie, chociaż nawet jeździć na łyżwach nie umiała. Ale żeby inni nie korzystali – odgrodziła się wysokim – że aż patrzeć strach – płotem.

Tak urządzała się, jakby wiecznie zima trwać miała!

Do czego całe to opowiadanie?

A do tego, że nieco w dół rzeki bogaty człowiek budował sobie dom, który bardzo przypominał tę krę…

Spóźniona wdzięczność

Trafiła akwariowa rybka do rzeki.

Okrążyły ją miejscowe ryby, zdziwiły się z niezwykłego stroju i zapytały – jak żyło się jej w domowych warunkach.

- Dobrze! – przypominając sobie ciepłe przytulne akwarium, odpowiedziała, drżąc z zimna, rybka i poskarżyła się: – Jedno było źle: karmili tylko raz dziennie!

- No, z tym u nas prościej! – uspokoiły ją ryby. – Jesz, ile zechcesz! Jeśli, oczywiście jesteś w stanie…

I rzuciły w różne strony – w poszukiwaniu pokarmu.

Sens ich ostatnich słów rybka akwariowa zrozumiała pod wieczór, kiedy musiała witać noc półgłodna.

I jeszcze ona zrozumiała, że była bardzo niewdzięczna za wszystko to, co dawane jej było – za darmo!

Mądra niemądrość

Przebiegła niemądra mrówka przez dróżkę, którą szli ludzie, i przeżyła.

Nawet głowy nie podniosła, całkowicie powierzywszy swoje życie Bogu.

Ciekawe – a jak zachowywaliby się ludzie, jeśli przechodziliby drogę, po której by szły ogromne skały, każda wielka jak wieżowiec?

Siła przyzwyczajenia

Podarowali kanapie małą poduszkę – dumkę (jasiek).

Od tamtej pory, kto by tylko przychodził do domu, ona wszystkim mówiła:

- A ja dumkę mam!

I wszyscy zaczęli uważać kanapę za najmądrzejszą.

Nawet kiedy dowiedzieli się, że cała jej dumka – w poduszce, wielu tak i nie zmieniło swego zdania.

Tak wielka jest siła przyzwyczajenia!

Dwie ksiązki

Stały na półce dwie książki: jedna w drogiej, pięknej oprawie, druga – w taniej i skromnej.

Przeczytał droga książkę gospodarz i powiedział:

- Ani rozumowi, ani sercu!

Przeczytał tanią, zapłakał i przyznał, że nic bardziej pożytecznego dla duszy jeszcze nie czytał.

Ale na półce obie zostawił.

Jedną dla duszy. A drugą – na ten przypadek, jeśli goście przyjdą: żeby widzieli, że ma on w domu nawet ładne książki…

Słodka sól

Sprzykrzyło się soli być słoną. Pomyślała: „W czym jestem gorsza od cukru? On biały, i ja biała, on sypki i ja sypka. Tylko jego wszyscy lubią, aż cmokają, kiedy herbatę z nim piją, a mnie jakby nie zauważają!”

I postanowiła stać się słodką!

Powiedziane – zrobione.

Co tu podczas obiadu się zaczęło!

Tylko ten, kto choć raz próbował słodkiej zupy i posypane cukrem gotowane jajko, może słusznie to ocenić!

Skończyło się wszystko tym, że nie nadającą się sól wyrzucili na śmietnik.

I zastąpili nową.

Która już nigdy nie próbowała stać się słodką!

Śmiech płaczu

Przyszedł raz śmiech w gości do płaczu.

I tak rozweselał go, i tak – w żaden sposób nie śmieje się płacz.

Pod koniec śmiech sam ciut nie zapłakał z żalu i powiedział o tym płaczowi.

I oto tu płacz się roześmiał.

Ale był to tylko, niestety, śmiech przez łzy!

Biała zawiść

Dowiedziała się zawiść o tym, że ona – ciężki grzech. Oj-oj-oj!.. I rada byłaby od niego się uwolnić. Ale czy od siebie uciekniesz?

I po raz pierwszy po dobremu pozazdrościła ona człowiekowi, że chociaż on, z Bożą pomocą, może od niej się uwolnić.

Jak to po dobremu?

A bardzo prosto: to znaczy, ucieszyła się z jego powodu!

Kosa i kamień

Trafiła kosa na kamień.

I zaczął się, a raczej, dalej trwał odwieczny spór.

- Wiecznie ty, kamieniu, mnie tępisz!

- Nie, to ty cały czas zadrapania na moich bokach zostawiasz!

Pospierali się, pospierali oni i rozeszli się, żeby kontynuować swój spór podczas nowego sianokosu.

Przecież spierać się – o wiele prościej, niż jednemu odtoczyć się na bok, a drugiej, rozumiejąc, że kamień bez pomocy z zewnątrz uczynić tego nie może, być choćby troszkę uważniejszą w tym miejscu!

Siła pokajania

Wyciekło mleko z garnka i zaczęło we wszystkim winić niecierpliwość:

- Cóż to ty na mnie poczekać nie mogłaś! Znów, jak zawsze, śpieszyłaś się?

- A co ja z tym mam wspólnego? To wszystko nieuwaga. Ona czymś gospodynię ociągnęła, i ta na czas garnka nie zdjęła!

Nieuwaga chciała całą winę zwalić na roztargnienie… To – na samo mleko…

Ale gospodyni nagle powiedziała:

Przecież to ja sama wszystkiemu jestem winna! Więcej to się nie powtórzy!

I dziwna sprawa – po tym przyznaniu się nikt nawet z najbardziej złych i najbardziej kłótliwych nawyków nie zaczął jej ganić.

A zresztą, co też tu dziwnego?..

Paskudny charakter

Przyleciała sroka do wrony i dawaj od samego progu:

- Tra-ta-ta-ta-ta!

- Kra? – nie zrozumiała wrona.

- Tra-ta-ta-ta-ta-ta-ta! – jeszcze szybciej zatrajkotała sroka, obgadując ostatnie plotki w lesie i potępiając wszystkich.

I nie na darmo się śpieszyła.

- Kra! – nie wytrzymała wrona i zatrzasnęła przed nią drzwi.

A sroka, nawet nie obraziła się – już do tego się przyzwyczaiła – wzbiła się i poleciała: opowiadać wszystkim, jaki paskudny charakter ma wrona.

Wieczne światło

Zaczęło się zaćmienie słońca.

Nastała noc w środku białego dnia.

I ucieszyła się ciemność:

Teraz ja jestem władczynią świata! Na wieki!!!

Ale minęło całkiem niewiele czasu, i słońce znów zajaśniało. I to jeszcze jaśniej, niż przedtem, całkowicie przepędzając ciemność!

…Długie jest życie ludzkie.

I jak przypomina ono to krótkie zaćmienie słońca!..

Nie powód do przygnębienia

Przyszło przygnębienie do radości i mówi:

- Dawaj radość w przygnębienie wpadniemy!

A powiedziane to było złośliwie – zło je tak poduczyło, żeby potem razem zadrwić z radości. Żeby zbytnio nie cieszyła się!

A radość nieoczekiwanie mówi:

- Dawaj. Tylko pod jednym warunkiem. Wpadniemy w przygnębienie, jeśli tylko znajdziemy właściwy powód dla twego przebywania w moim domu. A jeśli nie, to, jak się mówi, oto Bóg, a oto – próg!

Zaczęło przygnębienie powodu do tego, żeby zostać, szukać. A za nim i chodzić długo nie trzeba. Wystarczy tylko w okno popatrzeć!

- Deszcz na dworze… chłodno… – kuląc się w dreszczach, poskarżyło się ono.

- No i co? – dziwi się radość. – Deszcz – to Boża łaska, znaczy, będzie ładny urodzaj!

- Ale deszcz, już drugi tydzień. Więc całkiem bez plonu zostać możemy…

- Bóg miłosierny! Pośle jeszcze słońce. A jeśli nie, to i tak da wyżywienie. I będziemy bardziej dbać o to co mamy!

- A co my mamy? – ze smutkiem rozłożyło ręce przygnębienie. – Tylko nędza dookoła…

- I to nie bieda! W chłodzie, głodzie i ubóstwie – szybciej o Bogu wspomnisz!

- A co ty ciągle: Bóg… Bóg… – zdenerwowało się przygnębienie. – Ty co – innych odpowiedzi nie znasz?

- A przecież ja tobie od razu powiedziałam: oto – Bóg – wskazała na swoje serce radość – a oto – próg!

I wskazała w stronę drzwi, dokąd, zrozumiawszy, że nie może mieć nic wspólnego z taką radością, ponuro poczłapało przygnębienie.

Nic wspólnego

Gniew miał syna. O imieniu – zło. Takiego, że on sam miał z nim problemy. I postanowił ożenić go z jakąś cnotą.

Może, trochę złagodnieje i na starość łatwiej z nim będzie!

Porwał on radość i ożenił z nią swoje zło.

Tylko krótkotrwałe było to małżeństwo z przymusu. Ale zostało z niego dziecko – złośliwość (z ros. „złoradstwo” – dosłownie – złośliwa radość, radość z czyjegoś nieszczęścia).

Bo i prawda, nie może być nic wspólnego u dobra i zła. A jeśli nieoczekiwanie nawet się zdarzy, to niczego dobrego po tym nie oczekuj!

Ślepa litość

Idzie litość przez świat.

Laską drogę obmacuje. Kogo spotka – o jałmużnę prosi. I dziękuje wszystkim po kolei: i tym, kto dał, i tym, którzy przeszli mimo. Przy czym, ostatnim szczególnie, życząc im pomyślności i wiecznego zbawienia.

Ludzie myślą, że ona – jest ślepa.

A litość wszystko widzi.

Po prostu jej wszystkich szkoda.

A zwłaszcza tych, którzy w ogóle nic jej nie dali…

Stary piec

Opowiedział staremu piecowi kaloryfer o tym, jak z nim teraz ludziom łatwo się żyje.

- Ani tobie drzewa rąbać, ani ciebie pieca, to znaczy wybacz, w tobie – palić! A i nie tylko ze mną! W domach teraz – gaz, światło, roboty kuchenne, pralki! Na co gospodyni wcześniej musiała cały dzień, a to i dwa poświęcić, teraz godziny wystarczy, jeśli nie mniej!

- Jak dobrze! – ucieszył się piec. – I na cóż one przeznaczają zaoszczędzony wolny czas?

- Oj, wszystkiego i opowiedzieć się nie da! – zaczął wyliczać kaloryfer. – Śpią dłużej, na przyjęcia i na wszelkie rozrywki chodzą, a najważniejsze – telewizję oglądają!

- Szkoda – zasmucił się stary piec. – A u nas, gdy zdarzał się wolny czas, to ludzie modlili się, dobre uczynki czynili i do cerkwi szli.

I odechciało się dowiadywać od kaloryfera dalszych wiadomości ze współczesnego życia.

Żywy przykład

Pożył dąb tysiąc lat i uznał, że jest nieśmiertelny.

Ale w tym momencie błysnął piorun, i został z niego tylko ogromny zwęglony pień.

I jeszcze – żywe pouczenie dla wszystkich drzew w lesie:

- Bo jeśli dąb okazał się nie wieczny, co w takim razie pozostaje nam?..

Szlachetność

Przyzwyczaiła się myszka ser z pułapki wyciągać.

I to tak sprytnie, że ani razu nie została złapana!

Ale jeszcze bardziej zadziwiające było to, że sera, leżącego na stole, ona nigdy nie ruszała i odżywiała się tylko tym, co w pułapce na myszy.

- Dlaczego? – zapytał, złapawszy ją, kot.

- Bo nie chcę gospodarzom dokuczać! – odpowiedziała ta. – Dla mnie przecież i mego wystarcza…

„Patrzcie no, jaka szlachetna myszka!” – pomyślał kot i, puściwszy ją, o wszystkim opowiedział gospodyni.

Od tamtej pory zamiast pułapki na podłodze stała maleńka miseczka, w której leżał kawałeczek sera dla myszki.

Cala sprawa w tym, że gospodarze też byli szlachetni!

Nieuniknioność

Kopał jeden człowiek drugiemu dół i… znalazł złoto!

- Ot widzisz! – ucieszył się on ogromnie. – A mówią, nie kop drugiemu dołu, żeby samemu nie wpaść do niego! Myślałem, teraz to miejsce na sto wiorst obchodzić, a tu okazuje złota… tyle złota!..

I im dalej – tym więcej!

Kopał on, kopał. I tak wgłębił się, że już nie był w stanie wydostać się na górę i został w tym dole.

Innymi słowami – mimo wszystko wpadł do niego!

Samowolna fala

Zechciała najwyższa i najpotężniejsza fala sama bez morza żyć.

- Wyjdę na ląd i będę carycą ziemską! – postanowiła ona, wezbrała i pomknęła do brzegu.

A za sobą i część innych fal pociągnęła.

Ileż statków ona z nimi zniszczyła, ileż ludzkich dusz w otchłań zabrała, ile zła uczyniła na swojej drodze – nawet nie policzyć!

Ale osiągnęła, wreszcie, samowolna fala upragniony brzeg. Rzuciła się na niego i… rozbiła się o nieprzystępne urwisko. Tylko bryzgi od niej i podążających za nią fal zostały.

I jeszcze niedobra pamięć, i smutek po tych, kogo ona zdążyła zgubić razem z sobą…

Pewny znak

Zobaczył człowiek cudzy grzech i dawaj go osądzać!

I tamtym on zły i tym niedobry.

A to, że u samego dokładnie taki grzech był, on nawet nie podejrzewał.

A jak o tym dowiedzieliśmy się?

Bardzo prosto.

Przecież jeśli kto zauważa cudzy grzech i oburza się na niego, to jest to pierwsza oznaka tego, że on – grzech ten – jest również w nim samym!

Roztargnienie

Poszło roztargnienie dokądś po coś. Deszcz, parasolki, oczywiście, w domu zapomniało. Idzie, moknie.

Naprzeciw – obowiązkowość.

Przywitała się, podzieliła się z roztargnieniem połóweczką swego parasola.

- Słuchaj, przypadkiem nie do ciebie idę? – Zapytało roztargnienie.

- Nie – mówi obowiązkowość. – Do mnie powinnoś było przyjść tydzień temu po tanią ostatnią ofertę turystyczną nad morze. Ale nie przyszłoś i oddali ją roztropności. Teraz takie oferty są trzy razy droższe!

- Przypominam sobie, dokąd idę! – Jęknęło roztargnienie i pomknęło kupować skierowanie nad morze.

A obowiązkowość spojrzała w ślad za nim i westchnęła:

- Jakże drogo czasami kosztuje nas to roztargnienie!

Nowe ubranie

Szyło roztargnienie sobie nowe ubranie.

Przyjaciele znającego charakter, uprzedzali:

- Uważaj: siedem razy zmierz i jeden raz odetnij!

- Dobrze! – obiecało roztargnienie, i wkrótce ubranie było gotowe.

Zobaczyli je w nim przyjaciele i przestraszyli się:

- Skąd na tobie te łachmany?!

- Jak to skąd? Wy sami tak poradziliście: jeden raz odmierz i siedem razy odetnij!

Rozłożyli ręce przyjaciele.

I więcej już nigdy nic mu nie radzili!

Koniec lasu

Przeszła po lesie pogłoska, że za miesiąc – koniec lasu!

Co tu natychmiast się zaczęło!

Zwierzęta wszystkie sprawy swoje porzuciły, w norkach nie sprzątają. Na polowanie nie chodzą.

Wilki, lisy same głodne włóczą się i dzieci nie karmią. A po co – i tak wkrótce koniec lasu!

Burunduki i wiewiórki też z tego powodu zapasów na zimę nie robią.

Ale minął miesiąc, drugi… A las, jak stał, tak i stoi!

Spostrzegły się zwierzęta – a już zima na progu.

Chciały one było winnego znaleźć, ale czasu nie było.

Trzeba było zdążyć chociaż jakkolwiek przygotować się do zimy.

A to przecież istotnie koniec. Jeśli nie dla lasu, to tym, kto w lesie!

Chabry

Przyszli żniwiarze na pole – żyto żąć.

Żyto zebrali, a z chaberków, które w nim rosły, dziewczyny wianki splotły i na siebie włożyły.

Wywyższyły się chabry.

- Oto jakie piękne jesteśmy! Dlatego, wiedzcie i żyto siali, żebyśmy w nim rosły! Ono nas od wiatrów osłaniało, od chłodów chroniło. I teraz je jako niepotrzebne wyrzucono!

A żyta nawet nie myśleli wyrzucać. Zebrali je w snopki, wymłócili, zawieźli do młyna i chleb zaczęli z niego piec.

Na cały rok wystarczyło.

Jeszcze nawet zostało!

A chaberki…

One tak i zostały na polu, jako zdobycz deszczom i wiatrom, nikomu więcej niepotrzebne…

Drobna monetka

Żyła-była drobna monetka.

Była ona tak drobna, że nic za nią nie można było kupić.

W końcu zgubili ją ludzie i nawet nie zauważyli.

- Znaczy, taki mój los! – pokornie uznała monetka, westchnęła i… zasnęła pod warstwą ciepłego kurzu.

Ale minęły wieki i nawet tysiąclecia, i zbudził ją radosny okrzyk:

- Patrzcie! Starożytna moneta!

Tak znalazła się monetka w muzeum, gdzie położono ją za szkłem, jak bardzo cenną i wyjątkową rzecz.

A potem przed nią zaczęli przechodzić ludzie i zachwycać się.

- Znaczy taki mój los! – teraz radośnie już pomyślała monetka.

I przyciemniało jej radość jedynie to, że w portfelach tych ludzi jak dawniej były drobne monetki. Tak drobne, że za nie na razie też nie można było nic kupić…

Rudy pożar

Wymyśliła lisica, jak zająca z chatki wywabić.

Przybiegła ona do niego i, zamachawszy nad sobą ogonem, zakrzyczała:

- Zajączku, pożar, mój dom się pali! Chodź pomagać!

Wyjrzał zając przez okienko. Widzi, prawda, jaśnieje tam coś rudego.

Co robić? I pomóc trzeba, i ostrożność nie zaszkodzi…

Myślał-myślał. I też wymyślił.

- Zaraz-zaraz! – odezwał się. – Wiem, że ty sam na siebie biedy przywoływać nie będziesz. Oto – przecież twój dom i prawda, już się pali!

- Jak? Gdzie?! – przestraszył się lis, opuściła ogon. I tym właśnie siebie wydał!

I tak nastraszył go tym razem zając, że on nigdy już na siebie nie nagadywał. Próbował, oczywiście, inaczej go wywabić.

Ale zając od tamtej pory jeszcze ostrożniejszy się stał!

Różne przynęty

Szedł człowiek po wąskiej ciernistej drodze i płakał:

- Panie, ile żyję – tyle grzeszę! Nawet i nie wiem, jak to się staje! Pomóż, oświeć!..

Nagle widzi – przed nim most. A przy moście rybak.

Przywitał się z nim człowiek, zapytał, jak ryby.

A ten:

- Lepiej już nie bywa! Jedna ryba beztroska, sama na goły haczyk się rzuca. A inna ostrożna, tak ja do niej z podstępem. Żyłka u mnie niewidoczna. Haczyki małe, jedna tylko przynęta jest widoczna. Oto tę rybę złapałem na biały chleb, tę – na pachnący makuch, a ta, mimo że duża – na malutkiego robaka się złapała!

- A więc to tak! – pojaśniało oblicze człowieka i podziękował on rybakowi.

- Za co? – zdziwił się ten, wyciągając kolejną rybę.

- Za naukę! – odpowiedział mu człowiek.

I poszedł dalej, dziękując Bogu za to, że tak szybko i jasno przemówił mu do rozsądku.

Kłamstwo i lenistwo

Zaprzyjaźniło się kłamstwo z lenistwem.

I co w tym dziwnego?

Kłamstwo – lenistwo zawsze pracowitym nazywa i na wszelkie sposoby je usprawiedliwia.

I lenistwo nigdy w życiu prawdy nie powiedziało. Kłamstwo zawsze lżej jest powiedzieć.

I oto pewnego razu poprosiło lenistwo u kłamstwa o worek ziarna.

A to nie daje.

- Nie mam i koniec!

Ale lenistwo jednak wie, że na kłamstwie wszelakie bogactwo się trzyma! I teraz u niego pełne spichrze.

Doczekało się ono nocy i mimo że lenistwem było – ale jeść ono chciało bardzo – poszło do kłamstwa i ukradło ten worek.

Dowiedziało się o tym kłamstwo i mówi:

- Oddaj mi to, coś wzięło!

A lenistwo mu w odpowiedź:

- Jak przecież mogłam wziąć, jeśli mówisz, że u ciebie niczego nie ma? Czy jednak jest?

Popatrzyło na nie kłamstwo i zamyśliło się: „Co robić? Przyznać, że lenistwo miało z czego kraść – znaczy prawdę powiedzieć.” A to jest mu – jeszcze straszniejsze niż to, że jakiś worek ziarna stracić, ale całego bogactwa się pozbyć!

Więc nic ono nie odpowiedziało.

Pomilczeli oni i rozeszli się w różne strony.

I w żaden sposób od tej pory się nie pogodzą.

Lenistwo się leni. A kłamstwo dalej nie może prawdy powiedzieć…

Cudza praca

Wydało się pewnego razu miotle, że szufelka ma lżejszą pracę. No co w niej takiego: leż i czekaj, póki w ciebie śmieci namiotą!

A szufelka sama dawno już myśl powzięła, że jej dola jest cięższa. Co za robota u miotły: znaj, zamiataj sobie z przyjemnością!

I postanowiły one pewnego razu swoimi pracami się zamienić.

Miotła podała się szufelkę.

Szufelka podała się – za miotłę.

I cóż tu się zaczęło!..

Szufelka zaczęła po podłodze skrobać, nie zapominając o kątach. A miotła – śmieci, które na nią sypano – do kosza odnosić.

Przyszli gospodarze i wystraszyli się. Cała podłoga podrapana, tapety porwane, wszędzie śmieci, a pośrodku pokoju – szufelka i miotła bez sił leżą.

Wzięła gospodyni miotłę, podstawił gospodarz szufelkę, i zaprowadzili w domu porządek.

Położyły się później miotła i szufelka każda na swoje miejsce.

I od tej pory nigdy nie uważały cudzej pracy za lżejszą.

Przeczytana książka

Przeczytano książkę do końca.

Pomyślała ona, że na tym skończyło się właśnie jej życie. A ono, przeciwnie – dopiero się zaczęło!

Książka ta była pożyteczna dla duszy i pouczająca. I czytelnik, pasujący do niej, nie po prostu mądry człowiek – ale rozsądny.

Zastanowił się on nad swoim życiem i zaczął sprawdzać swoje postępowanie z tą książką. A od czasu do czasu brał ją do rąk i czytał ponownie.

Potem dał ją poczytać również swoim przyjaciołom.

Oni brali książkę po kolei.

I za każdym razem zaczynało się wszystko od nowa!

Samolubstwo

Zmęczyło się samolubstwo kochać tylko samo siebie. I poszło w świat: szukać, kogo by jeszcze pokochać?

Zechciało zakochać się w pyszałkowatości, ale ta go nawet nie słuchała.

Spróbowało pokochać sławę, ale ta na nie nawet nie spojrzała.

Egoizm – jego zagraniczny kolega – ten to i całkiem od niego się odwrócił.

„Nie, nie są oni godni mojej miłości!” – uznało samolubstwo.

Wróciło do domu – i zaczęło jeszcze bardziej lubić siebie!

Kosołapstwo (deformacja, skrzywienie nóg, łap)

Sprzykrzyło się niedźwiedziowi, że jego jednego nazywają kosołapym.

Wziął on i nadepnął wilkowi na łapę.

Wilk – lisowi.

Lis – zającowi.

Wkrótce wszystkie zwierzęta w tym lesie zaczęły nazywać się kuternogami!

I tylko niedźwiedź, jak był, tak i został – kosołapym!

Kolec

Przyczepił się kolec do sukni królowej i zaczął się nazywać damą dworską.

Spróbowały prawdziwe damy dworskie zabrać samozwańca, ale nic z tego: ręce u nich przecież delikatne, nic nie mogły zrobić z kolcem!

A ten na nie takie kłujące uszczypliwości zaczął wygadywać królowej, że wkrótce żadnej damy w świcie nie zostało.

Dobrał się, wreszcie, kolec i do samej królowej.

- Nie ustąpisz mi swojego królestwa – zakłuję na śmierć!

Tak i otrzymał kolec tron.

Ale królową jednak nie został.

Wprost zbyt dużą okazała się mu królewska suknia!

Grubiaństwo

Wyszło grubiaństwo na spacer.

Tam nakrzyczało, tu nachamiło. Idzie, zadowolone z siebie.

Nagle naprzeciw niego – zawiść.

- I jakże to, grubiaństwo, wszystko dobrze ci się układa! – Jak zawsze, zaczęła ona zazdrościć.

A grubiaństwo do niej:

- Ach, ty, taka owaka! I wszystkim i wszystkiego ty zazdrościsz! No powiedz, czy jest na świecie chociaż cokolwiek, czego byś ty nie zazdrościła?

Zamyśliła się zawiść. Ale w tym momencie zauważyła że grubiaństwa wszyscy się wstydzą i unikają, nikt go nie lubi, nie jest ono nikomu miłe.

I zrozumiała: że taka rzecz mimo wszystko jest. To – grubiaństwo.

Bo prawda. Czego tu zazdrościć?

Rosa

Położyła się rosa na trawę. I tylko pospać się zebrała – a już słońce wyszło.

Nic nie zrobisz – podniosła się rosa do obłoku i tylko poleżeć zechciała, jak znów spadła na ziemię kroplą deszczu.

- No chociaż teraz-to ja odpocznę! – Pomyślała ona. Ale natychmiast wchłonęła ją ziemia i porwał podziemny potok…

- I tak już tysiące lat!.. – westchnęła kropla. Ale natychmiast pomyślała, że lepsze to, niż życie w mętnym stawie czy jeszcze gorzej – w grząskim bagnie.

I z radością puściła się ona w nową drogę, żeby potem przebić się w źródle na wierzch, potem podnieść się jeszcze wyżej i rano znów położyć się rosą na trawę…

Lustro

Padł promień słońca na lustro, i zalśniło ono tak, że oczy bolały. Zaczęło szczycić się lustro:

- Patrzcie, patrzcie! Jestem – jak słońce! I nawet, może, trochę jaśniejsze od niego!

I domowym przedmiotom trudno było z tym dyskutować.

Ale przesunęło się słońce po niebie, i lustro znów stało się matowe. Znów odbiły się w nim obwieszane ciemnymi obrazami ściany i stary tapczan.

- No, cóż to ty już nie błyszczysz? Zapytały przedmioty lustra.

A co ono mogło na to odpowiedzieć?

Jemu i samemu zrobiło się jasne, że błyszczało nie ono, a – odbijające się w nim słońce!

Słońce

Przyśniło się słońcu: wyszło ono pewnego razu, jak zawsze, świecić ludziom. A ci z niego się nie cieszą.

Jedni słodko śpią.

Inni wolą pod przykryciem nocy organizować swoje ciemne sprawy.

A trzecim po prostu zrobiło się wstydliwie, że przy świetle stało się widoczne to, co oni narobili w ciemności…

Przebudziło się słońce i pośpieszyło szybciej sprawdzić: czy tak jest? I jeśli tak, to czy warto mu przychodzić na świat jeszcze?

Wyszło ono, rozejrzało się…

Jedni ludzie, rzeczywiście, jeszcze spali.

Inni, i prawda, kto jeszcze się wstydząc, kto już nie, czynił niegodziwe uczynki.

Ale okazało się, że są i ci, choć było ich niewielu, którzy szczerze ucieszyli się ze słońca i wyciągnęli do niego ręce.

I ze względu na takich gotowe ono było świecić jeszcze – bez końca!

Wieczne pytanie

Pobiegła młodość na dyskotekę. Bawiła się całą noc i nawet się nie zmęczyła!

Zebrała się starość z rana do cerkwi, doszła do progu – a dalej nie ma sił iść…

Usiadła i płacze…

Zobaczyła to mądrość i westchnęła:

- Jeśliby młodość wiedziała! Jeśliby starość mogła…

Perła

Dowiedziała się książka od mądrej sąsiadki z półki o tym, jak rodzi się perła i zaczęła rozpaczliwie zazdrościć perłowym muszlom.

- Oto kto nie na próżno żywot przeżywa! Z prostego ziarnka piasku takie piękno tworzy!

I oto pewnego razu położono do książki jesienny listek.

Ach, jak ona się ucieszyła!

- Teraz i u mnie będzie perła!

Ale minęły lata, a perła tak i nie pojawiła się!

Bo i poco?

Ona i bez tego była w tej książce: wspaniała, prowadząca ludzi do Boga powieść!

Wierność

Sprzedał człowiek gołębia.

Wywieźli go daleko-daleko.

A on mimo wszystko wrócił do domu.

Zobaczył go człowiek i pomyślał:

„Gołąb – prosty ptak, i ten jak dąży do swego rodzinnego kraju. A ja, człowiek, całkiem zapomniałem o swoim domu rodzimym…”

I tego samego dnia poszedł do cerkwi – tych ziemskich drzwi Niebiańskiego domu!

Żywa świeca

Przyszedł kochający Boga człowiek do cerkwi.

A kupić świecę zapomniał.

Przypomniał, dopiero kiedy wszedł w głąb świątyni, gdzie już zaczęło się nabożeństwo.

Co robić…

Nie wracać przecież do świecowej lady, żeby nie przeszkadzać ludziom modlić się!

I postanowił on: będę więc sam stać zamiast świecy!

I stał. Całą służbę – prosto, nie poruszając się, tylko kłaniał się czasem, płonąc modlitwą, jak nigdy, niczym się nie rozpraszając…

A kiedy wychodził z cerkwi, to przypomniał sobie, że zapomniał kupić świecy. I westchnął z żalem.

On nawet wyobrazić sobie nie mógł, że nigdy jeszcze nie postawił tak miłej Bogu świecy!

Miłość i nienawiść

Zamyśliła nienawiść świat zniszczyć.

Zamieniła się ona w ogień i dawaj palić wszystko dookoła!

Zobaczyła to miłość i stanęła na jej drodze – wodą.

Stała się wtedy nienawiść niszczycielskim huraganem.

Ale i miłość nie drzemie: stanęła przed nią niezniszczalną skałą.

Dalej – więcej. Nienawiść – zarazą. Miłość – uzdrowieniem. Nienawiść – wojną. Miłość – pokojem.

I tak, ile by nie próbowała nienawiść zniszczyć świat, zawsze przed nią niezawodną przeszkodą stawała miłość.

Ona i teraz stoi.

Inaczej dawno by już nie było świata…

Pamiętliwość

Idzie pamięć ulicą.

Kogo spotka – obowiązkowo przywita się, wspomni coś miłego i pożyczy wszystkiego dobrego.

Wszyscy na nią patrzą, nacieszyć się nie mogą.

Nagle naprzeciw – pamiętliwość.

- Słuchaj, pamięć! Dlaczego ciebie ludzie lubią, a mnie nienawidzą? Przecież ty też pamiętasz nie tylko dobre, ale i złe!

- Tak, pamiętam – zgodziła się pamięć. – Ale w odróżnieniu od ciebie, ze współczuciem i życzliwością. Naucz się nie cieszyć się ze złego, i ciebie też zaczną ludzie lubić!

- Dobrze, ja tak uczynię. – Obiecała pamiętliwość, ale, odszedłszy natychmiast zapomniała o tej dobrej radzie.

Przecież ona mogła pamiętać tylko złe…

Wyższa Mądrość

Padał deszcz nad morzem.

„I dlaczego ja tu padam? – nie mogąc zrozumieć narzekał on. – Tu i beze mnie oto ile wody! Czyż Bóg nie rozumie, że bardziej pożyteczne byłoby skierować mnie na pustynię albo tam, gdzie płoną lasy?”

Tak myślał deszcz na wysokościach.

A daleko w dole, pośród bezkresnego morza, na cudem ocalałej po zatonięciu statku tratwie leżeli ludzie.

Oni łapali wyschniętymi wargami życiodajne krople deszczu, zbierając jak bezcenny skarb słodką wodę, żeby starczyło jej do zbawczego brzegu. I bezustannie dziękowali Bogu za to, że On posłał im ten deszcz, który nie da im teraz umrzeć z pragnienia…

Kiedy biedy nie bywa

Poszła bieda do ludzi – daninę zbierać.

Do jakiej wsi albo miasta tylko zajdzie – wszędzie płacz, jęki…

Nagle widzi – cerkiew. Niewiele ludzi, ale wszyscy, jak jeden, zamiast tego, żeby płakać – śpiewają.

Podeszła do nich bieda i zaczęła żądać daniny.

A jej odpowiadają:

- Idź precz! Nie ma u nas twego udziału!

- Jak to nie? – zdziwiła się bieda i usłyszała:

- A oto tak! My z Chrystusem, a z Chrystusem biedy nie bywa!

Tak i nie dali jej daniny. I wystraszyła się bieda: a co będzie jeśli wszyscy ludzie do chramów pójdą?

Z kogo ona wtedy daninę brać będzie?

Bóg w duszy

Spotkało się pewnego razu na skrzyżowaniu dwóch przyjaciół.

Jeden szedł do cerkwi, a drugi sprawy swoje załatwiać.

- Chodź ze mną! – zaproponował pierwszy.

- Poco? – zdziwił się drugi. – Ja i tak wierzę! U mnie Bóg – w duszy!

W tym momencie z szaloną prędkością przemknął samochód, wyraźnie prowadzony przez pijanego ryzykanta, i omal go nie potrącił.

- Patrzcie go, jak wystraszył! – poskarżył się on. – Wprost dusza do pięt uciekła!

- W takim razie co z Bogiem – On co, też do pięt uciekł? – poważnie zapytał człowiek wierzący.

Popatrzył na niego przyjaciel.

Nic nie odpowiedział.

Ale za to pomyślał-pomyślał i też poszedł do cerkwi!

Niezawodna ochrona

Zechciał zarozumiały zając, żeby lis jego domu stróżował.

Wybudował budkę. Umieścił w niej z pomocą wilka, lisa.

I od tej pory do domu nie wchodzi.

Lis nie wpuszcza.

Chytra głuchota

- Hej, sąsiadko, wyjrzyj przez okno!

- No! Czego chcesz!

- Pożycz sto rubli!

- Głośniej, nie słyszę!

- Pięćdziesiąt rubli, mówię, pożycz!

- Nie słychać, tobie mówią!

- Niech cię! Ja tobie pięć rubli, które w ubiegłym roku brałem, przyniosłem…

- A, no-no! Od razu tak trzeba było mówić! Dawaj je tu szybciej!..

Klej

Postanowi klej całego siebie bez reszty ludziom oddać. (Usłyszał od nich, że bardzo jest im potrzebny!). Wylazł z tubki – i dawaj po całym mieszkaniu pracować!

Pracował-pracował…

Wszystkie pary butów jeden z drugim posklejał, krzesła do stołu, stół – do podłogi. Nie zapomniał nawet o spinaczach – przykleił je do sznurka na bieliznę tak, że je teraz tylko z nim można było oderwać.

To był mocny klej – na śmierć kleił.

Skończył on swoja robotę. I nie mógł zrozumieć, dlaczego przerazili się gospodarze, przyszedłszy do domu.

Tak przecież zawsze bywa, jeśli nie do tego co trzeba przykładasz swoje siły.

Nawet jeśli przy tym bardzo się natrudzisz!

Kara

- Skąpstwo, hej skąpstwo, daj duży garnek!

- Nie dam, samej mało!

- Skąpstwo, hej skąpstwo, daj mniejszy garnek!

- I mniejszego nie dam!

- Skąpstwo, hej skąpstwo, daj w takim razie najmniejszy!

- Mówię, nie dam, znaczy, nie dam!

- No, nie chcesz, więc nie! Weź więc pierożka!

- Dawaj! A dlaczego tylko jeden? Jesteś przecież szczodrością!

- Więc ja i chciałam dać ci jak najwięcej. Ale ty nie pozwoliłoś.

Tak skąpstwo samo siebie ukarało!

Pocieszenie

Spotkali się trawka i pyłek.

- I nikomu-to ja już nie potrzebna! – poskarżyła się trawka.

- A ja i wcale nigdy nikomu potrzebny nie byłem! – westchnął pyłek.

Obok szedł człowiek.

Usłyszał on tę rozmowę i powiedział:

- U Boga nawet liść przypadkowo nie spada z drzewa. Wszystko w Jego woli i nie ma na tym świecie nic zapomnianego, a tym bardziej niepotrzebnego.

Jęknął zaskoczony pyłek.

Rozpromieniła się z radości trawka.

Popatrzyli oni z poważaniem na człowieka.

I radośni rozeszli się do swoich zajęć!

Głupota

Zachciała głupota z parasolem zamiast spadochronu skoczyć.

Ale mądrość ją odmawiała.

- Po co tobie – powiedziała ona – parasol, jeśli z takim samym skutkiem można i bez niego skoczyć?

Pomyślała-pomyślała głupota i nie skoczyła.

A szkoda.

Jak dobrze by było na ziemi żyć bez niej!

Okulary do czytania

Poradzili dla orła aby kupił okulary do czytania.

- Tak – mówią – ty jeszcze lepiej widzieć będziesz!

Kupił orzeł najmocniejsze okulary.

Popatrzył w dół – i nic nie zobaczył.

- Nie, powiedział on. To – najbardziej nieprzydatna rzecz na ziemi!

I wyrzucił okulary.

A przecież akurat one nie były winne.

Zepsuty zegarek

Przyszedł zepsuty zegarek szukać pracy.

- A co ty umiesz?

- Dwa razy na dobę dokładny czas pokazywać!

- Przyjmujemy! A to nasz wiecznie się późni!

I zwolnili swego niedokładnie działającego zegarka.

A tego – zatrudnili!

Wieczny spór

Założyła się sikorka ze słowikiem, kto lepiej śpiewa.

Zwierzęta i ptaki wzięły się ją odmawiać: przecież ty sama posłuchaj siebie i jego i porównaj!

Ale ta – w żadnym wypadku.

Dla niej przecież ważny był sam proces sporu.

Słowem, założyła się i przegrała.

Ale szczególnie to się nie zasmuciła.

Ponieważ u niej nowa walka się zapowiadała.

Z żyrafą.

Kto ma dłuższą szyję.

Ukarana chciwość

Upadł z fury worek z rybą.

A chciwy chłop już przy nim:

- Co z fury upadło, to przepadło – moja ryba!

- Zgoda – śmieją się z niego. – Nam nie szkoda. Bierz!

On przecież jeszcze nie wiedział, że z fury upadło to, co przepadło.

A dokładniej – wyrzucili!

Za dwoma popędzisz…

Miał myśliwy marzenie: jednym strzałem dwa zające zabić.

Ach, jak bardzo on się starał.

I tak strzelał i tak.

Wszystkie strzelby przejrzał.

Wszystkie naboje wypróbował.

A w wyniku – nawet jednego nie postrzelił!

Niebezpieczna praca

Powierzyli kozie kapustę pilnować.

Z radości zapomniała ona o wszystkim na świecie.

Nawet zapytać, kto jest jej zmiennikiem.

A zmiennikiem jej był – wilk…

Prawo punktu

Zechciały dwie równoległe linie zjednoczyć się.

Zjednoczyły się.

I – natychmiast stały się nierównoległymi!

Skąpstwo skąpstwa

Znalazło skąpstwo skarb.

I zakopało go jeszcze głębiej.

Ze skąpstwa…

Początek końca

Zechciał pierścień dowiedzieć się, gdzie jest jego początek.

Kręcił się, kręcił się ale tak i nie dowiedział się – tylko spadł z palca i się zgubił.

Za to teraz dokładne wie, gdzie jest jego koniec!

Przygnębienie

Siedzi przygnębienie w domu i narzeka:

- Oto, znowu u mnie pieniędzy nie ma!

Pożałowała je szczodrobliwość i przysłała przekaz pieniężny.

- U-u – zmartwiło się przygnębienie. – To teraz na pocztę iść, w kolejce stać!..

Schodziło. Otrzymało.

- U-u, teraz przecież je wydatkować trzeba!

Wydało. I znowu:

- Oto, a teraz znów pieniędzy nie ma...

Jedna tylko radość od tej przypowieści: że ona już się skończyła!

Nieoczekiwana radość

Zapragnął smutek radość zmartwić.

Zmartwił.

Z tego powodu nawet sam się uradował.

Tylko że tego nawet i nie zauważył.

Różni przyjaciele

Zaprzyjaźnił się niedźwiedź z mrówką.

Zaprosił w gościnę, napoił, nakarmił, spać ułożył.

Przyszła kolej mrówce zaprosić nowego przyjaciela do siebie.

Przyszedł do niej niedźwiedź, całe mrowisko rozdeptał, wszystkie wejścia-wyjścia zasypał, ale nic nie zjadł, nie wypił. A i odpocząć nie mógł – pozostałe mrówki nie dały.

Osądziły zwierzęta niedźwiedzia.

I tylko jedna mądra sowa powiedziała, że wszystkiemu winna mrówka.

I prawda: trzeba przecież najpierw pomyśleć, kogo zapraszasz do siebie w gości!

Głupiec i góra

Zobaczył głupiec, uważający się za mądrego, górę i powiedział:

- Mądry na górę nie pójdzie, mądry górę – obejdzie!

I zaczął obchodzić górę.

Chociaż iść mu trzeba było w zupełnie inną stronę.

Stary dowcip na nowy sposób

Gdzież mi, glinianemu garnkowi z miedzianym naczyniem się kumać? – powiedział gliniany garnek… po brzegi napełniony złotem.

Czyn bohaterski

Dokonał człowiek czynu bohaterskiego.

I – poszedł dalej swoja drogą.

Zerwali się ludzie, doszedłszy do siebie, szukać go:

- Gdzie bohater?

- Znaleźć bohatera!

Dogonili tego człowieka.

Pytają:

- To nie ty dokonałeś przed chwilą wyczynu?

- Nie – mówi.

On rzeczywiście tak myślał.

Ale nie tak myśleli ludzie.

A najważniejsze – Sam Bóg!

Zgodnie z sumieniem

Znaleziono na śmietniku złoty medal.

Wszyscy z tego powodu się zdziwili!

No zgoda – stare naczynia czy nowe książki…

Ale medal! I to jeszcze złoty…

I nikt nawet nie pomyślał o tym, że wyrzucił go człowiek, który zrozumiał, że nie ma prawa nie tylko go nosić, ale nawet trzymać u siebie w domu!

Długi język

Powiedziano gadatliwemu człowiekowi, że ma długi język.

Popatrzył on na siebie w lustro i zdziwił się:

„Język – jak język!”

I poszedł wszędzie nieustannie mówić, że na próżno tylko nagadali na niego ludzie!

Pouczenie

Spytała mądrość pewnego człowieka, dlaczego on nie boi się grzeszyć?

- Bo przecież wszyscy grzeszą! – ten aż się zdziwił.

- I kiedy wszyscy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności w Dniu Sądu Ostatecznego, ty też chcesz być razem ze wszystkimi?

Popatrzył człowiek na mądrość i po raz pierwszy pomyślał o tym losie, który oczekuje tylko jego jednego…

Rycerz (konny) na rozdrożu

Postał rycerz na rozdrożu.

Popatrzył na trzy groźne napisy.

I udał się do domu – uczyć się gramoty (czytać i pisać)…

Po spowiedzi

Przyszedł człowiek do domu po spowiedzi z cerkwi.

Zaczął listę wyznanych grzechów palić i sparzył sobie palec.

- Aj! Boli!!! – wykrzyknął.

I nagle pomyślał: a co byłoby z nim, jeśli by on nie wyspowiadał się z tych grzechów, i całe jego ciało byłoby wrzucone do ognistego piekła?..

Doświadczenie

Postanowił pijany sprawdzić, czy rzeczywiście morze sięga mu po kolana?

A w rzeczywistości okazało się – że i kałuża mu po czubek głowy!

Prawdziwy sens

Postanowiło bogactwo z biedą się spokrewnić.

Uradowały się cnoty.

A mądrość mówi:

- Nie śpieszcie się radować! Czyż nie widzicie, że bogactwo postanowiło w ten sposób bezpłatną wyrobnicę sobie zapewnić?

I zrozumiały wtedy cnoty, że nawet w dobrych na pierwszy rzut oka uczynkach grzechów i złych przyzwyczajeń, w pierwszej kolejności trzeba szukać prawdziwego ich sensu…

Wartość różnicy

Zbawiał się pewien niegłupi człowiek w domu.

- A po co mi do cerkwi chodzić? – dziwił się on. – Ja i w domu mogę się modlić.

I nagle usłyszał pewnego razu:

- Czy wierzysz, że istnieją starcy, którym wiadome jest to, co niedostępne jest innym ludziom?

- Wierzę – powiedział on. – Święci ludzie żyli we wszystkich czasach. Dlaczego by im i dzisiaj nie żyć?

I usłyszał dalej:

- Tak więc jeden z nich powiedział, że cerkiewna modlitwa bardzo różni się od domowej. Jeden raz z całego serca powiedziane w chramie „Panie, zmiłuj się” równe jest całemu przeczytanemu w domu psałterzowi! Ja już nie mówię o korzyści cerkiewnej służby i sakramentów!

- Co więc wynika? – zdziwił się niegłupi człowiek. – „Panie, zmiłuj się” można w ciągu dwóch sekund wypowiedzieć, a z psałterzem jedynie w ciągu kilku godzin podołasz! A jeśli do tego, i prawda, dodać służby i sakramenty…

Zastanowił się on i kontynuował zbawianie się.

Tylko od tej pory – i w cerkwi, i w domu!

Próżny cel

Postawiła przed sobą, uważająca się za uczoną, żaba cel – wyjść suchą z wody.

Czego tylko ona w tym celu tego nie robiła!

I powoli wyłaziła z kałuży i jak pocisk wyskakiwała – ciągle jednak mokra!

I tylko kiedy przyszła wielka susza, spełniło się jej marzenie.

Wyszła wyczerpana od pragnienia żaba z kałuży, obejrzała się: ani jednej kropli!

Wydawałoby się, teraz tylko się cieszyć – przecież cel, wreszcie, osiągnięty. Ale gdzie tam! Ona oddałaby wszystko na świcie, żeby znowu mokrą wyjść z kałuży…

Lenistwo i praca

Wyszły na spacer lenistwo i praca.

Praca ze wszystkiego się cieszy. Wszędzie chce pobyć. Gdzie tylko można – pomóc.

A lenistwo tylko ziewa.

Wróciły one do domu.

I lenistwo mówi:

- Och, jak ja się zmęczyłam! Trzeba by odpocząć!

A praca jakby nigdy nic:

- Wspaniale odpoczęłam teraz z nowymi siłami – pora by do roboty!

Wdzięczność

Wyjrzała myszka z norki. A tam – na górze orzeł, z lewej lis, z prawej jeszcze coś strasznego…

Zanurkowała ona z powrotem i zaczęła dziękować Bogu za to, że On dał jej tę zbawczą norkę, za to, że jest w niej jeszcze kilka ziarenek i w ogóle za to, że ona żyje, bez względu na wszystko!

Główna przyczyna

Sadziły dwie sąsiadki ziemniaki.

Jedna w przeddzień Paschy. A druga – w sam Świetlany Dzień!

I oto co się okazało: u pierwszej ziemniaki obrodziły wszystkie jak jeden – wielkie, smaczne, i to tyle, że ledwie nadążali worki podstawiać.

A u drugiej – wszystkie stonka zjadła.

No, nie tak, żeby wszystkie – trochę drobnych, niesmacznych mimo wszystko udało się na karmę dla kur zebrać. Zbierała je kobieta, zbierała. I ciągle nie rozumiała, zezując na ogród sąsiadki:

- Dlaczego?..

Zbawienie

Jechał wozem człowiek z centrum rejonowego – ściągać z cerkwi dzwony.

Zarządzenie wtedy takie było – spróbuj go nie wykonać!

Jechał, jechał, a tu – zamieć.

Wszystko zawiała, zamiotła…

Stanęły konie.

Dokąd jechać: czy do przodu, czy do tyłu…

I tu nagle słyszy on dalekie:

„Bom-m-m!”

- Co to – dzwony?!

Drgnęły konie. I same poszły na zbawienny dźwięk. Widocznie od przodków nawyk nabyły.

Wcześniej przecież po całej Rusi tak było? Tylko zacznie się zamieć, od razu zaczynali bić w dzwony. I zbłądzeni ludzie odnajdywali drogę do domów.

Tak i człowiek z centrum rejonowego wydostał się ze śnieżnej zawieruchy.

Podjechał on do chramu, popatrzył na dzwony i zastanowił się: no jak je zdejmować po tym, jak one życie mu uratowały?

I nie zdjął ich!

Inni zdjęli. A jego odesłano pod eskortą do miejsc nie to, żeby całkiem oddalonych, ale strasznych. I było z nim tam tak, że on nie raz żałował, że nie zamarzł w tym polu.

Ale tego, że nie zdjął wtedy dzwonów – nie żałował ani razu!

Wybór

Przyprowadzono wierzącego człowieka do niewierzącego władcy.

Ten pokazał na krzyż na piersi przyprowadzonego, zatem na wetknięty w kłodę topór i powiedział:

Wybieraj!

- Lepiej okropny koniec, niż okropność bez końca! – Odpowiedział wierzący człowiek.

I sam podstawił swoją szyję pod topór kata.

Carska droga

Zmęczył się asceta iść zbyt trudną, wybrana przez siebie samego drogą i skręcił na szeroką.

A z tej na wąska drogę skręcił człowiek pragnący zbawienia.

Spotkali się oni.

Porozmawiali.

I poszli we dwóch – środkową drogą!

Różnica

Wyobraził pewnego razu pierścień z pieczęcią, że jest ważniejszy od samego gospodarza.

Ześlizgnął się z palca i, póki ten był zajęty, dawaj pieczęcią papiery poświadczać!

Nawet na czystych kartkach pieczęcie postawił. A na niektórych – i po dwie!

Zobaczył to gospodarz i tylko za głowę się złapał.

Dobrze, że papiery nie zdążyły jeszcze nigdzie wyjść.

A to musiałby gospodarz za długi do więzienia pójść i cały swój majątek rozprzedać.

W tym również i pierścień z pieczęcią, który po tym wszystkim zrozumiał całą różnicę między wykonawcą i gospodarzem!

Pusta beczka

Pewien człowiek zawsze mówił, nie potwierdzając swoich słów żadnymi uczynkami.

Ludzie tylko się dziwili: skąd u niego takie krasomówstwo i dar przekonywania?

- A co tu się dziwić? – powiedziała mądrość. – W pustej beczce dźwięku więcej!

Wartość słowa

- Ubóstwiam lody! – powiedział człowiek.

A one, i prawda, wyobraziwszy siebie bogiem, wyskoczyły z lodówki i… roztopiły się!

Błędne koło

Ukradł złodziej u złodzieja czapkę – i poznał w niej ukradzioną mu wczoraj.

Powinien by się ucieszyć.

A on zasmucił się.

Bo przecież jak teraz krytykować krzywdziciela za to, co prze chwilą sam zrobił?..

Słaba siła

Żyła-była wielka granitowa skała.

Wydawało się, nikt i nic nie może skruszyć jej: ani huraganowy wiatr, ani przejmujący mróz, ani palący upał…

Ona bardzo szczyciła się swoją siłą, mówiąc, że bez względu na wszystko, jak była, tak i zostanie potężną skałą.

I ciągle wyśmiewała się z leżącego pod nią piasku.

Przeciągnęły się lata.

Przeminęły wieki.

Przemknęły tysiąclecia.

I wydarzyło się to, co i powinno było się wydarzyć.

Lejąca się z góry cienkim strumykiem woda nadszarpnęła skałę, wiatr, mróz i upał dokończyły robotę. I przekształciła się skała w górkę granitowych kamieni.

A oto piasek, ile by nie lała się na niego woda, tylko pokornie rozstępował się, przepuszczając ją. I, nie zważając na nic, jak był, tak i został – niech drobnym i słabym, ale dalej – piaskiem!

Umysł i rozum

Stracił umysł rozum i mówi:

- Nie ma Boga!

Co tu się zaczęło! Wstyd i ból było nawet opowiadać…

Długo musiał potem dochodzić do siebie.

Ale jak tylko znów odzyskał rozum i pokajał się, pierwszym, co z radości powiedział:

– Chwała Bogu!

I po tym zrozumiał, że Bóg jednak jest!

Upór

Poradzili uporowi iść wprost.

On poszedł krzywo i wpadł do kałuży.

Poradzili pójść krzywo.

Poszedł prosto i podwinęła się noga.

Poradzili w ogóle nigdzie nie chodzić.

Ale on uciekł i trafił w bagno.

A może, takiemu trzeba było po prostu poradzić aby szedł tam, dokąd chce?

Tylko patrzeć, i zostałby w domu...

Wrogość i przyjaźń

Pozazdrościła wrogość przyjaźni, że tej ze wszystkimi na świecie żyje się dobrze.

I postanowiła ona skłócić ją z przyjaciółmi.

Ale nic z tego!

Co jak co, ale przyjaźń wszyscy cenią!

Zrozumiała wtedy wrogość, że sama nie poradzi i poprosiła o pomoc: gniew, oszczerstwo, kłamstwo i obrazę. Wszystkich, kogo tylko mogła znaleźć.

Ale i tym nic się nie udało.

Tylko wkrótce sami się pokłócili.

A przyjaźń przeciwnie – jeszcze mocniejsza się stała!

Bez korzeni

Przyszła drzewu do głowy myśl – żyć bez korzeni.

- Po co mi one? Czarne, brudne, a i chodzić, gdzie mi się chce przeszkadzają!

Szarpnęło się drzewo, uwolniło się od korzeni i zaczęło chodzić, gdzie chce i robić co zapragnie.

Jeden problem – niedługo chodziło. Wkrótce uschło i zginęło.

Ono przecież nawet nie podejrzewało, że w korzeniach była cała jego siła i życie!

 

Co ważniejsze

Założyli się powietrze, woda i wiara, kto z nich jest najważniejszy dla ludzi.

- Beze mnie oni nie przeżyją nawet pięciu minut! – powiedziało powietrze.

- Beze mnie też nie przeżyją więcej niż kilka dni! – powiedziała woda.

- A beze mnie niektórzy żyją całe życie – powiedziała wiara. – Ale – jaki to ma sens?

Niedziecinne pytanie

Zaszło słońce za horyzont.

Zapłakały nowonarodzone pisklęta.

- Nie płaczcie! – zaczęli uspakajać ich rodzice. – Jutro ono znów wyjdzie!

- A jeśli nie?

Popatrzyły na siebie ptaki i po raz pierwszy nagle ze strachem pomyślały: a co, jeśli ono, i prawda, odeszło na zawsze?

Co wtedy będzie?..

Różne poglądy

Zobaczył pewien człowiek kreszczeńską wodę, która dziesięć lat stała w butelce i nie zepsuła się, i powiedział:

- Przypadek. Szczęśliwy zbieg okoliczności.

Zobaczył drugi i wyraził swoja opinię:

- Szarlataństwo. Podróbka!

A trzeci nic nie powiedział.

On po prostu napełnił szklankę, przeżegnał się i z pobożnością wypił tę wodę.

Waga wieczności

Wyrosły dzieci

I rodzice podsumowali.

Czego tylko oni dla nich nie uczynili!

Nakarmili, napoili, obuli, ubrali, pomagali zajmować się muzyką i sportem, nauczyli trzech języków, dali wyższe wykształcenie, załatwili najlepszą i wysokopłatną pracę.

Jednego tylko nie uczynili: nie przyprowadzili do wiary i nie nauczyli modlić się.

Tak więc, podsumowali.

I położyli to wszystko na wagę Wieczności…

Zmienności losu

Grał w starożytnym teatrze niewolnik – cara.

Tak grał, że wszyscy widzowie płakali szlochając. I on śmiał się z nich.

A potem po spektaklu ci sami widzowie śmiali się już z niego.

A on stał, zamieniwszy carskie szaty na łachmany niewolnika, i gorzko płakał z powodu zmienności człowieczego losu…

Samozwaniec

Nazwał się muchomor gołąbkiem i polazł do skrzynki.

Dobrze że grzybiarze okazali się doświadczonymi – migiem wyrzucili samozwańca.

A co by było gdyby uwierzyli mu na słowo?

Przypowieść bez końca

Myślały wszystkie drzewa w lesie, że są wieczne.

Ale przyszedł pożar i zniszczył wszystkie.

Myślało źródło, że nigdy nie wyschnie.

Ale nastał niebywały upał – i zamilkł jego srebrzysty głosik.

Myśli każdy człowiek, że już kto jak kto, ale on nigdy nie umrze.

Ale…

Czy warto dalej kontynuować tę przypowieść?

Światło i ciemność

Spotkało się światło z ciemnością.

- I co takiego ludzie w tobie widzą? – zdziwiła się ciemność. – Ani piękna, ani tajemniczości, tylko oczy od ciebie bolą!

Nic nie odpowiedziało światło.

Ono tylko uprzejmie oddaliło się i w milczeniu oświetliło drogę.

Dlatego że ciemność szła do bezdennej przepaści, nawet nie widząc tego…

Bicie duszy

Słuchała młodzież na dyskotece muzykę.

130 uderzeń w ciągu minuty.

- Super! – krzyczała młodzież

Przechodził obok święty człowiek.

„Tak… – pokiwał ze skruchą głową. – 130 uderzeń. Kijami. Po duszy. I czego dobrego po czymś takim można się spodziewać?”

Głupi sen

Przyśniło się głupiej mrówce, że jest – górą.

Wdrapywała się ona na nią, to znaczy na siebie, wdrapywała się, tak że do rana się w końcu zmęczyła.

„Jak dobrze, że to był tylko sen – zbudziwszy się, z ulgą pomyślała mrówka. – Bo co by było gdybym nie utrzymała się na górze i spadła?..”

Prawda

Szuka gospodyni wszędzie okularów.

A one – u niej na nosie!

Szuka, człowiek prawdy, przechodząc obok prawosławnej cerkwi.

I nawet nie podejrzewa, że ona stoi dla niego otworem!

Wzajemność

Zobaczyła tęcza, że ludzie tak ją lubią, i zapragnęła cały czas nad nimi świecić.

- A ty pomyślałaś, że w tym celu cały czas powinny być deszcze i burze? – zapytało ją słońce.

- Nie, – przyznała się tęcza i zrezygnowała ze swego pragnienia.

Przecież ona też bardzo lubi ludzi!

Dlaczego?

Zechciał pewien samowolny człowiek wielkiego dzieło uczynić.

Ale wyszło tak, że i małego nie dokonał.

„Dlaczego?” – nie zrozumiał on.

A wszystko było bardzo proste.

Kiedy chcesz cokolwiek uczynić sam, bez Boga, wydaje się, góry przewrócisz, a zaczniesz, to i grudki przewrócić nie możesz!

Siem-ja*

Odbywała się redukcja słów

Najpewniej czuły się: bogactwo, nędza, życie, śmierć.

Nie widziały podstaw do niepokoju zagraniczni goście.

Wyraźnie denerwowały się słowa: kopiejka, samopomoc, bezinteresowność, patriotyzm…

A zredukować postanowiono słowo… siemja!

Dlatego, że ono dawno już, z rzadkimi wyjątkami, nie odpowiadało swemu znaczeniu.

I prawda: czyż w wielu rodzinach widzimy po siedem osób?

Jedna pociecha: z redukcją postanowiono nie śpieszyć się.

Na ten wypadek, że – albo ludzie się opamiętają, albo dobiorą dla rodziny inne, bardziej odpowiadające według znaczenia słowo.

 

*(siem-ja – siedem-ja; siemja – rodzina)

 

Pieriekati-pole*

Zobaczył krzak pierekati-pola pszenicę.

I dawaj z niej się wyśmiewać:

- Jakaż ty cała od człowieka i ziemi jesteś zależna! Nawet kroku zrobić nie możesz.

Co innego ja: rosnę, gdzie chcę, robię wszystko, co zapragnę!

- I co potem? – zapytała pszenica. – Zaschniesz gdzieś w suchym rowie albo w najlepszym przypadku zje ciebie wielbłąd! A ja służę człowiekowi, który jest koroną stworzenia Bożego.

Chciała pszenica dodać jeszcze, że szczęśliwa jest już z tej styczności z Bogiem.

Ale krzak pierekati-pola nie słyszał nawet tego, co mówiła przedtem.

On już toczył się dalej, zachwycając się swoją wolnością, po drodze, która, i prawda, prowadziła do najbliższego głębokiego rowu…

 

*Pieriekati-pole: roślina oderwana od podłoża i przenoszona przez wiatr po polach; dosłownie – przetocz pole.

Usłyszana modlitwa

Wyrzucił bogaty i skąpy człowiek spleśniały suchar na śmietnik.

Szedł obok umierający z głodu biedak, podniósł go i zjadł.

Zobaczył to skąpy bogacz i – nie może przecież przepaść dobro! – zaczął się modlić:

- Boże! Policz mi to jako jałmużnę i wynagrodź za dobry uczynek poczwórnie!

No i co?

Usłyszał go Bóg.

Skąd to wiadomo?

A stąd, co wydarzyło się dalej.

Wkrótce bogacz zubożał, i jemu samemu ofiarowano cztery zapleśniałe suchary, z których on niezmiernie był zadowolony.

A najważniejsze – on się zbawił.

Przecież bez bogactwa i skąpstwa było to o wiele prostsze!

Smutna przypowieść

Przyszedł biedny do bogatego o pieniądze prosić.

Nie dał bogacz.

Przyszedł po raz drugi.

Znów nie dał.

I po raz trzeci, i czwarty…

- Czyż ty mi nigdy nie pomożesz? – zaczął błagać, w końcu, biedak.

- Dlaczego? Pomogę! – uśmiechnął się bogaty i, żeby raz na zawsze pozbyć się go, powiedział: – Po deszczyku w czwartek, kiedy rak na górze gwizdnie!

Usłyszał to żyjący w pobliskiej rzece rak. I tak mu zrobiło się szkoda biedaka, że doczekał się, kiedy w czwartek popada deszcz, i polazł na wysoka górę.

Pełzł-pełzł…

Jak wlazł – nawet sam nie pamięta. Ale dopiero tu przypomniał sobie, że gwizdać to on nie umie.

A nawet gdyby i umiał – czy to cokolwiek by zmieniło?..

„Kniaź”

Kupił bajecznie bogaty człowiek tytuł kniazia.

Ale kniaziem tak i nie został.

Nikt z jego otoczenia nie nauczył się wymawiać „Wasza wysokość”!

Łatwe pieniądze

Przyszły łatwe pieniądze do ciężkiej pracy.

Popatrzyła ona na nie i powiedziała:

- To, co łatwo przychodzi, łatwo taż odchodzi.

I odesłała je z powrotem do domu!

Sumienie bez męki

Znalazł sumienny człowiek cudzy portfel.

A w nim – tyle pieniędzy, że jemu, żyjącemu na progu biedy, na całe życie by wystarczyło. I jeszcze by zostało!

Uradował się człowiek.

Ale nie z pieniędzy.

A z tego… że w portfelu wizytówka właściciela była. Z adresem, według którego znalezione można było zwrócić.

Inaczej – całe to syte i beztroskie życie byłoby ciągłą męką.

A jeszcze by i na wieczność starczyło!

Niespełnione zamówienie

Szła rock-gitara podziemnym przejściem.

Patrzy – skrzypce śpiewają.

Na jałmużnę sobie zarabiają.

Rzuciła, nie przeliczając, rock-gitara zmięty plik pieniędzy do otwartego na jałmużnę futerału i poprosiła skrzypce o zagranie czegoś dla duszy.

Myślały-myślały skrzypce, co by zagrać dla rock-gitary…

Ale tak i nie wymyśliły.

Duszy przecież u niej nie było!

Ważna lekcja

Ofiarował człowiek żebrakowi pieniążek.

A jeszcze i czułym słowem pozdrowił.

Zobaczyła to przechodząca obok babcia z wnukiem i zapytała:

- Jak ty myślisz, kto ma większą korzyść z jałmużny: ten, kto daje, czy otrzymuje?

- Oczywiście, otrzymuje! – nawet zdziwił się z takiego prostego pytania wnuk.

- A ty pomyśl! – poradziła babcia.

Wnuk zmarszczył czoło, posapał, ale nic innego tak i nie wymyślił.

I wtedy babcia powiedziała:

Za ten pieniążek żebrak kupi chleba i mleczka – wszystko co potrzebne dla zaspokojenia głodu, to znaczy dla ciała. A ten, kto je ofiarował, uczynił bardzo pożyteczną rzecz dla swojej duszy, która jest dużo ważniejsza od ciała. Więc kto, okazuje się, otrzymuje większą korzyść od jałmużny?

- Oczywiście, ofiarowujący! – aż się zdziwił z tak prostego pytania wnuk.

Wzięła babcia pieniążek i też ofiarowała biednemu!

„Piękno”

Spotkał nosorożec po raz pierwszy wielbłąda i pozazdrościł:

- On ma dwa garby, a ja – tylko jeden róg…

I zrobił sobie dwa rogi!

Zobaczył to wielbłąd i splunął ze wstrętu.

I prawidłowo uczynił.

Przecież wszelka naturalna deformacja tylko z pozoru jest nieładna. Podczas gdy sztuczne piękno – zawsze jest niewidzialnie szkaradne!

Narowiste jajko

Uczyło jajo kurę, jak je prawidłowo wysiadywać.

I tak na mnie nie siadaj!

I tego mi nie rób!..

Usłyszała to gospodyni i pomyślała:

„Jeśli jajo takie narowiste, to co też z niego wyjdzie, kiedy ono kurą czy – co jeszcze straszniejsze – kogutem się stanie?”

I zrobiła z niego jajecznicę!

Dobra rada

Wyrósł prawdziwek na samym rozwidleniu dróg, żeby od razu go znaleziono.

Ogromny, na cały kosz!

A grzybiarze wszyscy jak jeden do lasu się udali…

O! Jak często zdeptujemy sobie nogi w poszukiwaniach tego, co leży u nas pod nogami…

Najważniejszy objaw

Żył człowiek, który bardzo chciał się zbawić i który bardzo nie lubił chodzić na cerkiewne nabożeństwa.

Do tej pory, póki nie dowiedział się, że najważniejszym objawem obumarcia duszy jest niechęć do chodzenia do cerkwi!

Maleńka pomoc

Upadł żuczek na plecy.

Leży, brzęczy, a obrócić się nie może.

Przechodzi obok zając.

- Pomóż mi! – poprosił go żałośnie żuk. – Ja ci jeszcze prz-rz-rzydam się!

- A jakiż ja mogę mieć z ciebie pożytek? – zaśmiał się zając. Ja tobie i tak pomogę!

I obrócił żuczka.

A ten poleciał i siadł wprost na nosie gotowego już rzucić się zza krzaka na zająca lisa…

Pragnienie modlitwy

Wspominali na żałobnym obiedzie gorzkiego pijaka.

Wódki nie żałowali.

Myśleli, że dobry uczynek robią nieboszczykowi.

I nie mogli zrozumieć byli przyjaciele, że całkiem nie tego pragnęła jego dusza, cierpiąca teraz od tego, czym ją wspominają…

Tęcza i wróbel

Zapragnął wróbel wykąpać się w tęczy, żeby stać się barwnym pięknym ptakiem.

Ale tęcza cofała się, cofała i, w końcu, powiedziała:

- Pozostań takim, jakim stworzył ciebie Bóg! Wiele najpiękniejszych ptaków z radością zamieniłoby się z tobą swoim upierzeniem. Przecież stawiają na nie pułapki, i zamykają w klatkach, pozbawiając wolności. Z daleka widzą ich ptaki drapieżne… A ty żyjesz wolnym życiem i nawet nie wyobrażasz sobie, jakich ofiar wymaga czasem piękno!

Posłuchał się wróbel tęczy, zrezygnował ze swego pragnienia.

I ani razu w życiu nie pożałował tego!

Nie zabijaj

- No, czyż ja jestem grzechem? – poskarżył się niedopałek papierosa karetce „pogotowia ratunkowego”.

- Ty – nie – zgodziła się ta. – Ale człowiek, palący ciebie, nabywa sobie masę niebezpiecznych chorób, zabijając w sobie dar Boży – zdrowie, i w efekcie skraca sobie życie. A czyż to nie grzech? Uwierz mi, ja tyle napatrzyłam się na wszystko to, co…

I, nie dokończywszy, popędziła na kolejne ekstremalne wezwanie, którego, być może, i nie byłoby, jeśli by nie ten właśnie papieros…

Poprawny porządek

Zebrała się brzoza do sosny w gości pójść, ale korzenie nie puszczają.

Zaszemrała ona na taki porządek na świecie.

A słońce powiedziało:

Zamiast oburzać się, pomyśl lepiej. Co by było, jeśli drzewa byłyby bez korzeni, rzeki bez brzegów, ogień bez przeszkód, lato bez zimy i zima bez lata, a i ja bez granic?

Brzoza wyobraziła sobie to wszystko, przeraziła się.

I podziękowała Bogu za to, że na świecie właśnie taki porządek, jaki jest!

Obopólna nieprawda

Popatrzył drogi piękny garnitur na mniszy podriasnik (sutannę) i skrzywił się:

- Fi! I jak tylko w takim ludzie chodzić mogą?

Na tym można by i skończyć przypowieść.

Ale rzecz w tym, że i podriasnik nie został dłużny.

On też popatrzył na garnitur i powiedział:

- Jaki pożytek od takiego dla wieczności!..

Dwie rady

Poradził lis jeżowi do fryzjera pójść.

- Takich kolców – mówi on, a sam się oblizuje – nikt wie nosi. Teraz modna fryzura „na żółwia”!

Posłuchał jeż rady i poszedł do miasta.

Dobrze, że w ślad za lisem sowa obok niego przeleciała.

- Ty już wtedy od razu poproś tonikiem ogórkowym i wodą marchewkową się odświeżyć! – dowiedziawszy się, w czym rzecz, powiedziała ona.

- Po co? – nie zrozumiał jeż.

- A żeby lisowi smaczniej jeść ciebie było! – wyjaśniła sowa. – Przecież w tym mu twoje kolce przeszkadzają!

I dopiero teraz jeż zrozumiał, nie każdej radzie i, tym bardziej, nie każdemu doradzającemu, można wierzyć!

Pora spać

- Pora spać! – zaśpiewała przepiórka.

Tak robili jej przodkowie w ciągu tysięcy lat.

I ludzie słysząc to, kładli się spać, żeby odpocząć i nabrać sił na następny dzień.

- Pora spać! – powtórzyła przepiórka.

Ale tym razem ludzie jej jednak nie słyszeli.

Bo i jak było usłyszeć?

W domach działały telewizory, w klubach ryczały dyskoteki, huczały restauracje, kawiarnie, hałasowały samochody.

Wydawało się, jakby odurzeni tym wszystkim, ludzie nawet nie myślą o odpoczynku!

Pora spać! Powiedziała wtedy po raz trzeci przepiórka i zasnęła sama, żeby nie słyszeć i nie widzieć tego wszystkiego!

Tydzień

Szły jak zwykle sześć dni tygodnia aby pokłonić się dniu niedzielnemu.

Poniedziałek, wtorek, czwartek i sobota wesoło idą, ze śpiewem. We wsiach mleczka popiją, jeśli gdzieś na suty obiad zaproszą – nie odmówią!

A oto środa i piątek to jednego to drugiego sobie odmawiają. Ani mleko dla nich nie istnieje, ani mięso. Ale wyglądu, że jest im niełatwo, nie pokazują. Przeciwnie, same, komu trudno, pomogą. Trudniej im, niż pozostałym dniom tygodnia, nie ma co mówić…

Ale za to kiedy u niedzieli są, to na najbardziej honorowych miejscach siedzą.

Odpoczną trochę razem ze wszystkimi.

I znów wybiorą się w tę samą drogę!

Odwiedziny

Przyszła do człowieka choroba.

Leży on, cierpi…

I nagle widzi: co to?!

Za chorobą stoi… Chrystus!

W oczach – współczucie i miłość…

Człowiek nawet o bólu zapomniał. Uniósł się, cały wyciągnął się ku Niemu, i…

Nie, cud tym razem się nie wydarzył. Nie było ani natychmiastowego uzdrowienia, ani ulgi w cierpieniach.

Ale chociaż długo nie ustępowała choroba, od tej pory człowiek leżał, uśmiechał się słabymi wargami i nieustannie dziękował Bogu za odwiedziny, o których on nawet marzyć nie śmiał, póki był zdrowy!

Łyżka dziegciu

Modlił się człowiek w słusznej sprawie i w żaden sposób pojąć nie mógł, dlaczego Bóg nie spełnia jego prośby.

A cała przyczyna była w tym, że sprawa jego rzeczywiście była słuszna.

Ale modlitwa – z powątpiewaniem.

Jak łyżka dziegciu w beczce miodu!

Jak w kropli wody

Popatrzył człowiek przez szkło powiększające na kryształowo-czystą kroplę wody i przeraził się:

Bo czego tylko w niej nie było!

Jakie paskudztwa nie pływały…

Pokręcił on ze zdziwieniem głową.

I nagle słyszy:

- A teraz popatrz na mnie!

Obejrzał się człowiek:

- Kto to?

A to – jego dusza.

Która też z pozoru wydawała się kryształowo-czystą…

Nowa decyzja

Przyklejał człowiek tapetę.

W starym-prastarym domu.

Pracował i przymierzał się, jakie obrazy powiesi na nowej ścianie.

Nagle, zrywając warstwa za warstwą poprzednie tapety, odkrył on żółtą, na wpół struchlałą gazetę. A na jej stronie – nazwiska, nazwiska i imiona dawno żyjących ludzi.

„Ani jednego z nich, oczywiście, na świcie już nie ma – pomyślał człowiek. – Tak samo jak i tych, którzy mocowali gazetę i żyli ze dwieście lat temu w tym domu… I co z ich duszami – teraz?”

I tak nie dawała ta myśl mu spokoju, że skończył on kleić tapetę.

I zamiast obrazów powiesił na ścianie – ikony!

Stara ikona

Znalazł ubogi staruszek w opuszczonym domu ikonę.

Oczyścił ją z brudu i, sprzedał na bazarze, aby kupić sobie wina i jedzenia.

Wróciwszy do tegoż domu, on wypił, przekąsił.

A potem głośno jęczał i płakał, ubolewając nad tym, że nie udało się mu życie.

I nawet nie podejrzewał o tym, że ikona ta nazywała się, – „Wszystkich ubolewających radość!”

Najlepszy dowód

Wszedł do pracowni do rzeźbiarza filozof-ateista.

I zaczął budować swoje przypuszczenia, jaki jest cały wszechświat w oparciu o wymyśloną przez siebie teorię.

Nie wytrzymał rzeźbiarz, rozbił jedną ze swoich rzeźb, podał filozofowi najmniejszy odłamek i zapytał:

- Jak myślisz, co to mogłoby oznaczać w całości?
- Ale czy to możliwe? – zdziwił się filozof.
I zamilkł, zdając sobie sprawę, że właśnie próbował zrobić to samo.

Matczyna „miłość”

Zrodziła czarniutka ziemia bielutki chleb.

I tak go wychowała, że on boi się a by rąk o nią nie pobrudzić!

Ludowa mądrość

Przyszło niezrozumienie do wiary i pyta:

- Dlaczego ty zawsze z Bogiem i nic nie może was rozdzielić?

- A czyż nie jest to jasne? – zdziwiła się wiara i odpowiedziała ludową (a ludzie zawsze wszystko zauważą!) mądrością:

- Kto do Boga, do tego też Bóg!

Lekcja

Posiał chłop bez modlitwy wiatr i zebrał burzę.

Posiał z modlitwą burzę, a zebrał… ciszę!

I zrozumiał, jak ma żyć dalej.

Pożar

Zapaliły się dwa domy.

Gospodyni jednego zerwała się wynosić rzeczy.

A druga zaczęła chodzić wokół swego domu z ikona „Niespalający się Krzak”.

A potem pomyślała – i dom sąsiadki obchodzić zaczęła.

A korzyść z jej dobroci większa od domu!

Przypomnienie

- Co może być potężniejsze ode mnie? – chwaliło się, będąc dumnym z siebie, wzburzone morze. – Ja – sama moc! Ja – sama potęga!

- Widocznie, nie pamiętasz, jak rozstąpiło się niegdyś, na polecenie Pana! – powiedziało urwisko które wiele widziało w swoim życiu.

Usłyszało to morze, od razu uspokoiło się ku wielkiej radości będących w niebezpieczeństwie statków.

I potoczyło swoje fale tam, dokąd chciał tego Bóg.

Dobrze i źle

„Kto stare wspomni – ten oko straci”, – głosi przysłowie o złu.

To, oczywiście, źle.

Ale jak to dobrze, że zostaje drugie oko, abyśmy mogli pamiętać wszystko dobre!

Zbawienny krąg

Pokładaj nadzieje w Bogu, a sam złego nie czyń!

A żeby złego nie czynić – znów pokładaj nadzieje w Bogu!

Mądry głupiec

Zmuś, mówią, durnia do Boga się modlić, to on i łeb sobie rozbije.

Nie wielka bieda.

Łeb się zagoi.

Ale co będzie z mądrym, którego nie zmusisz aby się modlił?..

Dobroduszność (dobry stan ducha)

Spytano pewnego biednego i chorego człowieka:

- Jak tobie się udaje zawsze zachowywać dobry stan ducha i żyć tak, jakby u ciebie żadnych zmartwień nie było?

A on w odpowiedzi:

- Bardzo prosto! Jak tylko zdarzy się coś, ja natychmiast mówię: „Boża wola – nasza dola!”.

I wtedy najcięższe zmartwienie staje się lżejszym od puchu!

Doświadczenie

Przechwalał się młody żagiel, że może do każdego punktu morza statek dostawić.

A stary wiatr, popalając fajkę, tylko milcząc słuchał i podśmiewał się.

Pożyteczna rzecz

Pożyteczna rzecz – szczotka do zębów.

Bo bez niej jak?

Nie oczyścisz zębów z ranka – tak cały dzień potem samemu nieprzyjemnie. O otaczających mówić nawet nie ma co!

A jeśli duszy nie oczyszczać w sakramencie pokajania tydzień? miesiąc?.. rok?..

Czyż nie stanie się taka dusza – z duszkiem?.. (z powonieniem)

Życie na odwrót.

Żyje człowiek i grzeszy.

Mówią mu: przestań, pokajaj się! Nie może przecież tak trwać wiecznie!

A on i do ucha nie bierze.

I co tu powiesz?

Tylko jedno, niech wybaczy mi przysłowie za niewielka zmianę.

Ile sznur by się nie zwijał, a końca nie widać!..

W oryginale: „Ile sznur by się nie zwijał, a koniec i tak blisko” EM

Lekcja nie na korzyść

Przyszła matka po niedzielnym nabożeństwie do córki.

A ta bieliznę pierze. Sprząta. Prasuje.

Matka zaczęła upominać ją za to, że zamiast tego, aby do cerkwi pójść, pracuje w święto. I opowiedziała pouczającą historię, że jej sąsiadka oto tak samo prasowała pewnego razu na Zwiastowanie pościel i tak oparzyła rękę, że trafiła do szpitala.

Myślała matka, że córka z uwagą odniesie się do jej słów.

A ta tylko odżegnała się:

- A co ty mnie ciągle pouczasz! Ja sama raz w wielkie święto pranie zaczęłam, od razu na resztkę mydła nastąpiłam i ledwie nogi nie złamałam!

Popatrzyła matka na córkę i tylko głową pokiwała.

Nie to było zadziwiające, że tak się zdarza: bowiem listę podobnych przypadków można kontynuować prawie bez końca.

A że taka lekcja nie poszła na korzyść!

Nie smucący się ślimak

Udał się ślimak świt powitać.

Pełzł – pełzł…

Świt – nie świt, ale do zachodu zdążył.

Inny na jego miejscu zasmuciłby się.

A on tylko się ucieszył:

- Więc oto i dobrze, akurat odpocząć można! Bo przecież czy o świcie odpoczniesz?

Rumianek

Powiedzieli rumiankowi, że jest podobny do słońca.

Inny na jego miejscu tylko by się wywyższył.

A on tylko opuścił głowę i wyszeptał:

- Co wy! Tak wam tylko się wydaje! Czyż ja oświetlam i grzeję? Ja tylko pod nim rosnę…

I od tego zrobił się jeszcze piękniejszy!

Dziurawiec

Dowiedział się dziurawiec (zwieroboj) o swojej nazwie.

I udał się na polowanie.

I tylko daleko nie odszedł.

Zwierzęta go zadeptały…

Dziurawie - w jęz. rosyjskim: zwieroboj dosł. zabójca zwierząt

Powój

Oplótł powój wyschniętą trawkę, rozkwitł.

I zachwycili się ludzie:

- Patrzycie, jaka piękna trawa!

Przykro zrobiło się powojowi, że zamiast niego chwalą jakąś suchą gałąź.

Spełzł on na ziemię.

I w ogóle nie mieli ludzie co chwalić!

Przezorność

Całe lato pożerała gąsienica liście.

A jesienią schowała się pod ostatnim i usnęła do wiosny.

A jeśli by ona i jego zjadła?..

Niezapominajki

- Niezapominajki, niezapominajki! Czemu was tak nazywają?

- Dlatego że my wszystko pamiętamy!

- A kto was tak nazwał?

- A oto tego my nie wiemy…

Poziomki

Zakwitły poziomki w październiku.

Kwitną i marzą:

- Teraz to ludzie się uradują!

A ludzie przeciwnie tylko się rozczarowali. Poszli oni po poziomki latem, kiedy była ich pora, i nic nie znaleźli.

Wszystko już zjadły śniegi i mrozy!

Rada mędrca

- Ta ślicznotka cierpieć nie może komplementów! – Powiedział mędrcowi zakochany człowiek.

- Wszystko normalnie, –zgodził się ten uprzejmie. – Ale ty spróbuj choć raz nie spraw jej komplementu!

Prosta odpowiedź

Wygłaszała młoda ślicznotka kobieta-psycholog wykład o tym, jak uczynić małżeństwo szczęśliwym.

O wszystkim opowiedziała.

Całe 20 punktów przytoczyła. I co potrzebne było żonie gospodarnej. I mężowi – troskliwemu. Że oboje powinni ustępować sobie nawzajem i dzielić wszystkie trudności życia rodzinnego po połowie.

Jednego nie powiedziała: że małżeństwo w tym celu koniecznie powinno być pobłogosławione przez Boga, czyli powinno być ukoronowane w cerkwi.

Czyż nie dlatego ona sama była rozwiedziona i w żaden sposób nie mogła pojąć – dlaczego?..

Niesprawiedliwy sąd

Została nieprawda carycą.

W pierwszej kolejności rozkazała ona przyprowadzić do siebie prawdę i oskarżyła ją w tym, że ta ją niezbyt lubi.

- To kłamstwo! – dzwoniąc kajdanami, sprzeciwiła się prawda.

- Aha! – ucieszyła się caryca. – Przed strachem śmierci nawet ty stajesz się taka sama, jak ja, i mówisz kłamstwo?

- Nie, mi po prostu nie pozwolono mówić – spokojnie kontynuowała prawda. – Ja chciałam powiedzieć, nie po prostu niezbyt lubię, a nienawidzę ciebie.

Rozgniewała się nieprawda i rozkazała uśmiercić prawdę za zdradę.

Choć żadnej zdrady nie było.

O czym natychmiast dowiedzieli się ludzie i nie pozwolili na wypełnienie niesprawiedliwego wyroku.

I słusznie: bo czyż prawdę można zabić?

Krzyż i ludzie

W bezbożne czasy zechcieli ludzie krzyż z cerkwi zerwać.

Podstawili traktor, zaczepili za krzyż linę i pociągnęli w dół.

Warczał traktor… Stękał krzyż…

Ale Bóg pohańbiony nie bywa!

Lina nagle pękła, ciężkim końcem przebiła szkło kabiny i uderzyła traktorzystę w czoło, zabijając na miejscu.

I wtedy wszyscy się rozeszli, tylko zgiąwszy krzyż.

I chociaż śmierć traktorzysty przypisywano przypadkowi, cerkwi więcej nie zaczepiano.

Minął czas.

Krzyż potem sam się wyprostował.

A ludzie?..

Odpłata

- Nie miejsce zdobi człowieka, a człowiek miejsce! – powiedział człowiek, przyszedłszy do pustynnych krajów.

Wzniósł cerkiew.

I od tamtej pory – miejsce zaczęło zdobić człowieka.

A jeśli dokładniej – jego duszę!

Wyżej szczęścia

- Nie byłoby szczęścia ale nieszczęście pomogło! – Powiedziała radość, zobaczywszy w raju zakorzenionego grzesznika, który nawrócił się do Boga po tym jak zwaliły się na niego biedy.

- Wszystko prawda, tylko nie szczęście, a – błogość! – poprawił on.

I miał rację.

Czyż może nawet największe szczęście porównać się z tym, co oczekuje tych, którzy będą godnymi dostać się do raju?

Skąd biorą się bagna

Zauważyło jezioro, że powoli-powolutku zamienia się w staw, i zaczęło błagać:

- Ludzie! Oczyśćcie mnie szybciej!

Ale ludzie tylko odżegnali się:

- Nie ma potrzeby, nam i staw wystarczy!

Zobaczył staw, że i on zaczął zamieniać się w bagno, i poprosił:

- Pomóżcie, póki nie późno!

Znów nie posłuchali go ludzie.

I wkrótce, rzeczywiście, byłe jezioro-staw zamieniło się w bagno.

Teraz ludzie chodzili wokół niego, grzęźli, (niektórzy nawet tonęli!) i oburzali się:

- I skąd te bagna się biorą?

Dodajmy do tego:

I nie tylko na ziemi, ale i w ludzkich duszach!

Pisarz i pióro

Zechciało pióro samo powieść napisać.

„Ileż książek gospodarz mną napisał i ani razu nawet współautorem mnie nie uczynił!” – oburzyło się ono. Zdjęło kołpaczek, przyjęło wygodną postawę i… nic nie napisało.

Męczyło się ono, męczyło się…

Dobrze, że gospodarz-pisarz przyszedł.

Pomodlił się on, wziął pióro i zabrała się pokrywać czystą kartkę papieru równymi linijkami.

Chociaż on rozumiał, że nic nie może sam z siebie!

Różne prace

- Jeśliby nie ja, – powiedziało żelazko – to wszystkie rzeczy w szafie byłyby nieuprasowane!

- Gdyby nie my! – Poprawiły je wieszaki.

Usłyszał to mól i dodała:

- A gdyby nie ja, to wszystkie rzeczy w szafie byłyby całe!

- Tak, – zaskrzypiała stara szafa. – Nie każda praca bywa pożyteczną. Nawet jeśli i wykonywana jest z nie mniejszą starannością!

Niepotrzebne piękno

Kupili w sklepie piękny ręcznik.

Przynieśli do domu, zaczęli ręce wycierać, a on jak się oburzy:

- Co robicie? Przecież tak całe moje piękno zepsujecie!

Zdziwili się gospodarze i zostawili ręcznik wisieć po prostu tak – dla piękna.

Tak on i wisiał całe życie, nie przynosząc nikomu pożytku.

Jaki sens od jego piękna, jeśli w tym celu w domu były kobierce i obrazy?..

Odkrycie

Nosił roztargniony człowiek dziurawym wiadrem wodę.

A zły śmiał się z niego i rzucał w niego kamieniami.

Nagle jeden kamień wpadł do wiadra i zamknął dziurkę.

Woda natychmiast przestała wyciekać i roztargniony szybko wykonał swoją pracę.

A obserwujący to bystry człowiek zrozumiał, że i przez złego człowieka Pan Bóg może uczynić dobro.

Chociaż samemu złemu pożytku to chyba nie przyniesie…

Niewdzięczność

Przyszedł deszcz na pustynię.

Rzadkie zwierzęta i rośliny na początku nawet nie zdały sobie sprawy, co to jest.

A kiedy zrozumiały, to radość ich nie miała granic.

- Cud! Cud! Woda z nieba! – wykrzykiwały one.

Bo i co tu dziwnego? Przecież deszcz na pustyni bywa raz na sto lat.

A czy my tak postępujemy?

My go czasem po prostu nie zauważamy.

Zresztą, tak samo, jak powietrza, ciepła, światła i wszelkiego innego dobra, którym tak szczodrze obdarzył nas Bóg!..

Zwyciężona ciemność

Schwytała ciemność promyk światła, zamknęła w pudełku i mówi:

- Teraz jesteś moim jeńcem!

A ten się śmieje:

- Ja? Przecież ty sama siebie zamknęłaś!

Zajrzała ciemność do pudełka, a tam rzeczywiście – ciemno…

I zrozumiała ona wtedy, że nawet jednego promienia świetlnego nie może pokonać.

Co w takim razie mówić o całym świetle!..

Mgła

Zachciała mgła samotnego wędrowca zniszczyć.

Doprowadzić do urwiska.

A tam – przepaść!

Prowadzała ona go dookoła, prowadzała…

Zmęczył się człowiek.

Nie wytrzymał i zaczął się modlić:

- Boże, pomóż!

I – o, cud! – nie wiadomo skąd pojawił się promień słońca. On przebił mgłę, oświetlił wszystko dookoła…

I zobaczył człowiek, że stoi na samej krawędzi bezdennej przepaści.

Wyszedł on z tych niebezpiecznych miejsc.

I od tej pory nigdy nie zapominał prosić Boga o pomoc.

Nawet jeśli dookoła nie było mgły!

Lis i obłok

Płynął nad ziemią obłok, podobny do zająca.

Zobaczył go lis, podskoczył, nie dosięgnął i pobiegł za nim.

Biegł, biegł…

Ale nagle obłok zrobił się podobny do wilka.

I lis zaczął uciekać od niego precz.

Uciekał, uciekał…

A obłok już do niedźwiedzia podobny.

Jeszcze szybciej popędził lis.

Biegł, biegł…

I spadł ulewny deszcz.

Przemókł lis do jednego włoska.

Popatrzył na niebo: a tam ani niedźwiedzia, ani wilka, ani zająca…

Dopiero teraz zrozumiał on, jak się oszukał, i teraz nie wierzy w nic nieuchwytnego, jak bardzo by ono nie było podobne do rzeczywistego!

Pogląd na jad

Przywitał się z borowikiem muchomor.

A ten nawet ręki mu nie podał.

Zobaczył to grzybiarz i powiedział:

- Ej!

I, pomimo tego, że borowik był wielki i piękny, nie zechciał go zerwać. Przecież pycha – to taki jad, zza którego nawet borowik może być bardziej jadowity (trujący) od muchomora.

Beztroska

Zechciał człowiek drzewo po prostu tak, z nudy, powalić.

Powalił.

Zechciał las wyrąbać.

Wyrąbał.

Dalej – więcej.

Zechciał wszystkie lasy w okolicy zniszczyć.

Zniszczył.

Obejrzał się i zobaczył dookoła tylko puste miejsce.

Zechciał człowiek znów pięknie żyć i zrobić wszystko, jak było wcześniej.

Ale nic z tego!

Niszczyć przecież zawsze szybciej i łatwiej, niż budować…

Pieśń miłości

Przepływał obłoczek nad palonym przez suszę stepem i nagle usłyszał słaby głos, dobiegający od samotnego drzewka:

- Pić!

Zakłopotał się obłoczek.

A jakże ja mogę tobie pomóc? Jestem przecież jeszcze malutki i dopiero nabieram sił dla wielkiego deszczu…

Ale drzewko wytrwale powtarzało:

- Pić! Umieram…

Zatrzymał się obłoczek i – nie będąc w stanie przepłynąć mimo – całego do reszty wylał siebie na ginące z pragnienia drzewko.

Minęły lata.

Uratowane drzewko stało się wielkim pięknym drzewem. Dawało ono cień zmęczonym podróżnym. Osłaniało ich podczas wiatrów i deszczy. I przy pierwszym już porywie wiatru śpiewało pieśń o obłoczku który poświęcił siebie dla niego.

Pozostało mi tylko zapisać ją i przekazać wszystkim pozostałym ludziom…

Ważka i człowiek

Przyleciała na łąkę ważka.

Zobaczyła piękno traw, kwiatów, motyli i wzruszyła się:

- Jak też w takim razie w Carstwie Niebiańskim, jeśli już tu, na ziemi, takie piękno? I jak powinien być szczęśliwy człowiek, dla którego stworzone są tam wszystkie skarby!

A człowiek szedł łąką, nadeptując na kwiaty i trawy, spłoszył ważkę…

I nie dostrzegał ziemskiego piękna, nie mówiąc o tym, że nawet nie myślał o Niebiańskim…

Najwyższa sprawiedliwość

Popatrzyło dumne piękno na brzydotę i z obrzydzeniem powiedziało:

- I jak tylko ziemia nosi takie?

- Czy ja jestem winna, że urodziłam się taką? – Westchnęła brzydota i podziękowała Bogu za to, że On i prawda pozwala jej chodzić po ziemi i w ogóle daje możliwość żyć przynajmniej taką, jaka ona jest.

I tylko Anioł, który widział niewidzialne, powiedział:

- Jak ciężko będzie takiemu pięknu, kiedy, przeżywszy życie, ono samo stanie się brzydotą. I jak szczęśliwa będzie ta pokorna brzydota, kiedy ona zasłużenie i na wieki stanie się pięknem!

Leczenie

Szedł lasem stary leśniczy.

Szedł – ledwie nie płakał.

I to u niego w życiu nie tak i to nie tak.

Ciągłe choroby i zmartwienia!

Chciał było już zwrócić się do Boga i zapytać – za co On go tak?

I nagle widzi – dzięcioł na drzewie.

Siedzi, stuka swoim ostrym dziobem po pniu – tylko wióry po całym lesie lecą.

- Słuchaj! – rzekło błagalnie drzewo. – To boli przecież! Wystarczy!

- Jeśli ja odlecę – odpowiedział dzięcioł – to ciebie stoczą (podziurawią) larwy które ja wybieram, i ty zginiesz. Tak więc lepiej pocierp! Ja przecież ciebie leczę!

Usłyszał to leśniczy.

Uśmiechnął się.

I nie zwracał się już do Boga z pytaniem, dlaczego mu tak boleśnie się żyje.

Za co, to on i sam wiedział – za grzechy.

A dlaczego – dopiero teraz zrozumiał.

Przecież to dla jego dobra!

Ważny argument

- Koniec – powiedział grzesznik. Przestaję grzeszyć i na zawsze rozstaję się z przeszłością!

- Dlaczego – zapytano go.

- Dlatego że chcę na zawsze połączyć się z przyszłością!

Jedna odpowiedź

Na siedem nieszczęść – jedna odpowiedź:

„Chwała Tobie, Panie i dzięki za wszystko i za całość!”

Przecież nieszczęścia miną.

A Wieczność – pozostanie!

Leń

Zebrali ze świata po nitce i dali gołemu na koszulę.

A on nie zechciał wziąć do ręki igły i uszyć jej.

Dlatego dalej chodzi goły!

Niezrozumienie

Syty głodnego nie rozumie.

To jeszcze pół biedy.

Bieda w tym, że on nie rozumie i Boga!

Ostrzeżenie

Na złodzieju i czapka gore.

A co w takim razie w gehennie ognistej z nim będzie?

Nieudany biznes

Dowiedziała się chciwość, że szczodrość, im więcej ludziom daje, tym więcej sama otrzymuje, i postanowiła na tym zarobić.

Ale jednak nie mogła.

Dlatego że zacząć nie potrafiła…

Znaczenie imienia

- Czyja to czapka – ojca Symeon?

- Nie, on skufię nosi!

- Siemion Siemionowicza?

- Też nie – on ma z norek. A ta brudna i tania.

- Znaczy, Sieńki!

No cóż, według Sieńki i czapka!

Znane polowanie

Łapał myśliwy małpę do ogrodu zoologicznego.

Wziął wielką pustą tykwę, zrobił w niej mały otwór, nasypał ryżu – ulubionego przysmaku małp – i odszedł.

Zobaczyła małpa tykwę. Jakoś wsunęła łapkę do otworu, schwyciła ryżu jak najwięcej.

A z powrotem pięść nie wychodzi.

I ryż wypuścić szkoda…

Tak i siedziała ona przy tykwie, póki nie wrócił myśliwy.

Myślałem ja, myślałem, co by tu dodać dla pouczenia nam, też łatwo łapanym i trudno uwalnianym przez grzechy.

A potem postanowiłem, że i nic dodawać nie trzeba.

I tak wszystko jest jasne!

„Maleńki” grzech

Szedł dobry człowiek z cerkwi przez las.

Radośnie szedł. Ze wszystkich grzechów tylko co się wyspowiadał. O jednym tylko, prawda, zapomniał. Ale to taki maleńki, że, myślał, nie ma w tym wielkiej biedy!

Nagle widzi – siedzi na ziemi wielki ptak. I – dziwna sprawa – wielki, silny, a odlecieć nie może.

Przyjrzał się człowiek i zrozumiał, że ptak trafił we wnyk – i oto jaka przykrość, nie cały, a zaczepił się jednym pazurkiem. Ale okazało się że i tego wystarczyło, żeby nie móc się uwolnić.

Jak to ludzie mówią:

„Pazurek ugrzązł – całemu ptaku zginienie!”

Pożałował człowiek ptaka i uwolnił go.

A potem i duszy swojej pożałował.

Wrócił do cerkwi i wyspowiadał się z tego samego – wydającego się niedawno niegroźnym maleńkiego grzechu.

Gorzka słodycz

Zakazany owoc słodki.

Dopóki go jesz.

Ale jakże gorzki później!..

Sprawiedliwość

Szedł bogacz na ucztę, a biedak z torbą w świat (żebrać).

Jeden poucztował.

Drugi pomęczył się.

A potem na zawsze zamienili się miejscami!

Sikorka i żuraw

„Lepsza sikorka w garści, niż żuraw na niebie!” – pomyślawszy, wybrał człowiek małej wiary.

A głęboko wierzący usiadł na sikorkę – i poleciał w ślad za żurawiem!

Ustami niemowlęcia…

Leżał leniwy starzec na piecu, i ciągle powtarzał:

- Na skrajku i w rajku – jak dobrze!

- A gdzie lepiej? – zapytał bawiący się na dole wnuczek.

- Oczywiście, że w raju! – nawet nie namyślając się, odpowiedział strzec i zaraz usłyszał:

- A dlaczegoż ty w takim razie do tej pory na piecu?..

Leżący kamień

Pod leżący kamień woda nie płynie.

Jeśli tylko to nie żywa woda wiary.

Ona i leżący kamień podnieść może!

Tylko aby on znów potem nie zaległ…

Wszystko odwrotnie

„Lepsza gorzka prawda, niż słodkie kłamstwo!” – powiedziało niedowiarstwo, wysłuchawszy bezbożnika.

Nie wiedząc, że w rzeczywistości wszystko było odwrotnie.

Prawda – słodką.

A kłamstwo – gorzkie!

Siła światła

W ciemności wszystkie koty są szare.

A w świetle i czarny kot pozostanie czarnym!

Niezrozumiałe…

Ile byś wilka nie karmił, a on ciągle na las patrzy.

To można zrozumieć.

W lesie dobrze mu i jest wolny.

Ale dlaczego w takim razie cały czas na piekło patrzy dusza, którą tak szczodrze karmi wszelkimi ziemskimi – i gotów jest nasycić wiecznymi dobrami – Bóg?

Goście

Przyszły do człowieka pieniądze.

- Czy na długo?

- Do samej śmierci.

- Mało!

Przyszła do człowieka sława.

- A ty jak?

- A i po śmierci mogę jeszcze posłużyć!

- I to też nie to!

Przyszła do człowieka wiara.

I nie oczekując na pytanie, od progu powiedziała:

- A ja – na zawsze!

- To jest to, co mi potrzebne! – uradował się człowiek.

I wpuścił do swego domu wiarę.

Początek

Przyszła kobieta do kapłana i mówi:

- Chcę, batiuszka, rozpocząć życie duchowe. Pobłogosław mi po tysiąc pokłonów do ziemi dziennie robić!

Popatrzył na nią kapłan i pyta:

- A ty chociaż w niedziele do cerkwi chodzisz? Poranne i wieczorne reguły modlitewne wypełniasz? Postów i dni postnych przestrzegasz?

- Nie – odpowiedziała ta. – A po co? Ja od razu wysiłku chcę dokonać!

- Oto i dokonuj! Wypełniaj to wszystko, co powiedziałem.

- A jakiż to wysiłek? – zdziwiła się kobieta.

- A ty zacznij – i od razu zobaczysz!

Ukryty sens

Dowiedział się pewien człowiek, że na Strasznym Sądzie za każde próżne słowo odpowiadać trzeba będzie, i postanowił lepiej w ogóle milczeć.

Tak on i żył, nie rozmawiając z nikim, oszczędzając się dla Wieczności.

Dobrze?

Z jednej strony, tak.

Ale z drugiej…

Minęło trochę czasu, i zapalił się pewnego razu u sąsiada dom.

Należałoby krzyczeć, zadzwonić, wezwać pomoc. Ale on postanowił nie łamać danej obietnicy.

Tak i spalił się dom sąsiada. Z całym jego majątkiem…

Gdzież tu sens przypowieści?

A on – na samym początku, w pierwszej linijce.

Chociaż i na końcu też jest nad czym się zastanowić…

Trudna praca

Położyło się lenistwo na przyzbę.

A wstawać się nie chce!

Patrzy – obok praca idzie.

- Zaraz ją do siebie zwabię, żeby o mnie jednym źle nie mówili! – pomyślało lenistwo i krzyknęło:

- Hej, praca! Posiedź ze mną. Bo jakoś źle się czuję…

- Dobrze! – chętnie zgodziła się praca.

Przysiadła się do lenistwa zaczęła je pocieszać, wody przyniosła, kocykiem przykryła.

Długo razem siedziała: godzinę… drugą…

- Ot widzisz – zarzuciło jej, w końcu, lenistwo. – Teraz i ty też leniem się stałaś! Oto ile już siedzisz zamiast tego, żeby pracować!

- A co ja robię? Zdziwiła się praca. – Czyż to, że ja o ciebie, chore troszczę się – to nie praca? Przy czym, uwierz mi, wcale nie najlżejsza!

Rozzłościło się lenistwo.

Zrzuciło kocyk.

I poszło z przyzby do domu, żeby go nikt nie widział.

Nawet o tym, co wstawać leniło się – zapomniało!

Łąka i pole

Przyjemnie widzieć, jak łąka staje się polem: pojawiające się kłosy, radują oczy, pszenica, złocą się pola, sypie się w bogate zasieki urodzaj…

I jak boleśnie bywa, kiedy zapuszczone pola znów zamieniają się w łąkę: podnoszą głowy chwasty, wyrastają wyższe od człowieka kępy dzikich traw, i ziemia już nie wydaje urodzaju…

Człowieku!

Nie czyń pola serca twego – łąką!

Boża krówka (biedronka)

Dużo na świcie wszelkich chrząszczy.

Wielkich i małych.

Pięknych i strasznych.

Różnokolorowych i zwykłych.

Znanych i nieznanych.

Ale jest wśród nich jeden, którego znają, nie boją się i lubią wszyscy.

To – Boża krówka (biedronka).

Kto ją tak nazwał i dlaczego – tego my już nigdy się nie dowiemy. I czy to konieczne?

Ważne co innego.

Jeśli zwykłego chrząszcza tylko ze względu na jego nazwę tak mimowolnie wyróżnia człowiek, to jakże w takim razie jego dusza kocha samego Boga?

Łatwy zarobek

Dowiedział się głupi i chciwy człowiek, że słowo jest srebrem, a milczenie – złotem, i postanowił na tym zarobić.

- Raz! – powiedział on i wyciągnął rękę.

Patrzy – nie ma srebra.

Pomilczał wtedy.

Znów wyciągnął rękę – nie ma i złota!

- Oto i uwierz po czymś takim ludziom! – oburzył się on.

Ale niepotrzebnie.

Przecież ci sami ludzie powiedzieli:

„Bez wysiłku nawet rybki ze stawu nie wyciągniesz!”

Różne poglądy

Zobaczyła ważka samolot.

- Ach, jakie oczy, jakie skrzydła! Dlaczego nie jestem taka, jak on? Oto żeby choć trochę pobyć taka silną!

A samolot w tym czasie patrzył na ważkę i ze smutkiem myślał:

„Ot widzisz, tak podobna do mnie: takie same iluminatory, takie same skrzydła. Ale – żywa! Wszystko na świecie bym oddał, żeby choć na chwilkę spróbować, co to znaczy!..”

Scytyjska strzała

Scytyjskie wojsko odniosło porażkę.

Mimo że uważało się ono za niezwyciężone, pokonali je wrogowie.

Całe pole bitwy obsiali oni swymi ciałami.

Tryumf zwycięzców był całkowity.

Ale oto jeden z umierających Scytów zebrał ostatki sił, uniósł się i wypuścił strzałę we wroga który go zabił.

A strzały Scytów były szczególne – w grocie dziurka, do której wkładali oni jad.

Było to dawno temu.

Wymarli Scytowie, lubiący mścić nawet po tym, jak doznają porażki.

A po wrogach którzy ich pokonali nawet nazwy się nie zachowały.

Nastały inne czasy.

Ale – czyż nie pozostały u nas do tej pory te same – scytyjskie strzały?..

Wielki rozkaz

Był na Rusi wielki wódz.

Przybył on pewnego razu do armii, bez skutku oblegającej słynną twierdzę.

Obejrzał jej nieprzystępne mury i rozkazał:

- Trzy dni modlić się, trzy dni pościć, a na czwarty twierdzę zdobyć!

„Wiemy, wiemy! – powstrzymają mnie. – Wódz ten Suworow, a twierdza – Izmaił”.

Wszystko się zgadza.

My to rozumiemy.

Tylko oto dlaczego całkowicie o tym wielkim rozkazie zapomnieli?

A przecież bez niego nie zdobylibyśmy Izmaiłu…

Zrozumiały przykład

Spotkał się człowiek wierzący z niewierzącym.

I wywiązała się miedzy nimi rozmowa:

- Co, ciągle według przykazań żyjesz?

- Ciągle żyję.

- I nie zbrzydło?

- A nie… A ty skąd idziesz?

- Z apteki. Oto lekarstwa kupiłem.

- I co będziesz z nimi robić?

- Przestudiuję instrukcje i będę zażywać.

- A bez tego w żaden sposób się nie da?

- A coś ty! Bez tego można umrzeć!

Popatrzył wierzący człowiek na niewierzącego i powiedział:

- Oto i ja: przestudiowałem Przykazania Boże, i żyję według nich, żeby nie umarła dusza!

Znana historia

Stanął człowiek na wieczorne modlitwy.

Zaczął modlitwy odmawiać.

Ale zmęczyły się mu nogi. Dzień przecież nielekki był.

Usiadł on na krześle, modli się.

I nagle – dzwonek do drzwi.

Sąsiad z ryb wrócił.

Stali oni ze dwie godziny i rozmawiali o tym, na co ten łowił i jakie było branie.

Wrócił w końcu człowiek do domu.

I kontynuował odmawianie modlitw.

Na początku trochę stojąc, a potem – znów siedząc.

Sił przecież stać podczas modlitw u niego nie było!

Pokusy

Postanowiła łakomstwo postu przestrzegać.

Powiedziane – zrobione.

Godzinę pości, drugą…

Na trzecią przyszła jego sąsiadka-pokusa i przyniosła wielki kawałek tortu.

Nie wytrzymało łakomstwo i zjadło go.

A w tym, że post naruszyło – obwiniło sąsiadkę.

A ta, zamiast tego, żeby się obrazić, zadowolona wyszła.

Przecież ona skusiła łakomstwo nie tylko na naruszenie postu, ale jeszcze i na grzech osądzenia.

Czego, jednak, ono – niestety! – nawet i nie zauważyło!

Swój los

Zapragnęła kijanka zostać rybą.

Czego tylko ona w tym celu nie robiła!

I jak ryby poruszać się nauczyła.

I jadła to samo, co i one.

Nawet pływała razem z nimi, choć one mogły ją zjeść!

Ona nazywała siebie nie inaczej, jak narybkiem.

A jak wyrosła – to mimo wszystko przemieniała się w żabę.

I zrozumiała, że, jakby się nie starać, mimo wszystko nie zmienisz ustanowionego przez Boga porządku.

I, zrozumiawszy to, przeżyła wcale nie gorsze życie, niż jeśliby była rybą…

Szczęśliwe nieszczęście

Poszło nieszczęście – szukać szczęścia.

Szukało-szukało: nigdzie nie ma!

Albo szczęście omija je bokiem, albo zagościło u kogoś, a może, po prostu wymyślili je ludzie…

Przysiadło nieszczęście na ławce przy cerkiewnym ogrodzeniu odpocząć. Widzi, siedzi obok ślepa żebraczka.

- Ach, ty, biedaczko! – pożałowało ją nieszczęście.

- Skąd ci to do głowy przyszło? – zdziwiła się żebraczka. – Wszystko co mi potrzebne, mam, ludzie ofiarowują. A wszystko, o czym ja nawet marzyć nie śmiem – będzie!

- Ale przecież ty jesteś – ślepa!

- No i co? To tu oczy moje są zamknięte, za to później się otworzą, i ja zobaczę to, czego nikt na tym świecie nawet nie może widzieć! Tak więc żadna ze mnie biedaczka, a największa, jaka tylko może być, szczęściara!

I zrozumiało wtedy ziemskie nieszczęście, że i ono może być szczęściem, jeśli ludzie będą odnosić się do niego tak, jak ta biedna ślepa staruszka!

Wiewiórki w klatce

Żyła w pewnym domu wiewiórka w klatce.

Co chwila kręciła ona koło.

- Ot głupie stworzenie, nawet nie rozumie, że na próżno się stara!

A wiewiórka patrzyła na gospodynię, która wiecznie dokądś się śpieszyła, coś robiła i nigdy nie chodziła do cerkwi, i też myślała:

- I czego ona tak na próżno się krząta? No wprost tak samo jak ja w klatce!

„Wychowanie”

Otrzymał syn pierwszą w życiu ocenę „niedostateczną”.

Przyszedł do domu, omal nie płacze.

Zobaczyła to matka i:

- Nic się nie stało, syneczku. Nie przeżywaj! Pomyślisz – „niedostateczny”… To nic niezwykłego!

Otrzymał syn drugą „niedostateczną”.

Znów przeżywa, ale już mniej.

A w domu znów:

- Nie przeżywaj, synku! Normalna sprawa…

Za drugą „niedostateczną” przyszła – trzecia, czwarta, piąta…

Zobaczyła matka dzienniczek. Za głowę się złapała, sama omal nie płacze.

A syn:

- Daj spokój, mamo! Przecież to – normalna sprawa, nic niezwykłego.

Własny interes

Zmęczyło się pochlebstwo pochlebiać ludziom i zdecydowało zaniechać swoje rzemiosło.

Ucieszyły się cnoty i nawet grzechy.

Ono przecież wszystkim już po kolei się sprzykrzyło.

Wszystkim, oprócz próżności (lubiącej pochwały).

Przeraziła się ona, dowiedziawszy się o decyzji pochlebstwa i wzięła się namawiać je aby zrezygnowało z tego pomysłu.

Całą moc swego przekonywania, całe krasomówstwo włożyła.

I – namówiła pochlebstwo do kontynuowania swojej roboty.

Bo jak inaczej – przecież dla siebie się starała.

Różne poglądy

- Nie wszystko złoto, co się świeci! – dokładnie sprawdziwszy oryginalność złota, powiedział zachłanny pracownik kantoru, z żalem oddając sztabkę gospodarzowi.

- Nie wszystkich złoto, co się świeci! – z zadowoleniem powiedział ten głaszcząc ciężką sztabkę.

- Nie wszystkim złoto, co się świeci! – westchnął zawistny człowiek, patrząc na złoto w cudzych rękach.

A wierzący człowiek nawet nie spojrzał na sztabkę.

- Nie to złoto, co się świeci! – powiedział on.

Albowiem myślał tylko o Niebiańskim bogactwie.

Swoje i cudze

Wybrał się ciekawski człowiek za siedem wiorst cudzego kisielku spróbować.

A swój kisiel w domu zostawił.

Żeby ci, którzy do niego zza siedmiu mórz przyjdą, też mieli co spróbować!

Bez odpowiedzi

Zapytano człowieka, czy kocha Boga?

- A jakże go nie kochać? – nawet obraził się ten.

- A przykazań Jego przestrzegasz?

- Nie…

W takim razie co ze słowami Ewangelii o tym, że ten kocha Boga, kto Przykazania Jego przestrzega?..

Obraźliwość

Obraziła się obraźliwość na pychę i postanowiła odejść od niej na zawsze.

Ale nie potrafiła.

Ona przecież i kroku bez niej uczynić nie może!

Proste rozwiązanie

Stał człowiek w cerkwi na nabożeństwie.

Nagle słyszy obok – rozmowa. O sprawach domowych. O przyrodzie-pogodzie…

Zapłonął w nim sprawiedliwy gniew. Opalił on surowym spojrzeniem zakłócających porządek w domu Bożym i, żeby nie rozpraszać innych, cicho zwrócił im uwagę.

Uczyniwszy swoje, zaczął on znów słuchać służby, ale wkrótce przyłapał się na tym, że myśli nie o tym, co jest śpiewane i głoszone, a o całkiem innym. O tych samych domowych sprawach… O przyrodzie-pogodzie…

I zrozumiał wtedy człowiek, że on sam teraz rozprasza – jeśli nie ludzi, którzy nie słyszą myśli, to doskonale słyszących je aniołów, archaniołów, świętych, Przenajświętszą Bogarodzicę i samego Boga!

Wziął się w garść i całkowicie skupił się na nabożeństwie.

A kiedy ono się skończyło, podszedł do rozmawiających w cerkwi i poprosił o wybaczenie. A potem z całego serca podziękował im.

Za co – dla nich pozostało to zagadką.

Rozwiązanie której może znaleźć każdy, przeczytawszy tę przypowieść…

Spóźnienie

Spadł pierwszy śnieg i przyprószył na ziemi wszystkie nieczystości i brudy.

Upadł człowiek i też przykrył swój grzech samousprawiedliwieniem i beztroską.

Spodziewał się, że doczeka się ciepła, i wtedy wiosenne strumyki zmyją wszystko, co wymaga pokajania.

Ale nie przeżył zimy…

Dowód

Zobaczył pewien ironiczny (lubiący wyśmiewać się)człowiek, jak kapłan rozmawia przez komórkę, i zapytał:

- Batiuszka, a rozmawiać przez komórkę nie grzech?

Kapłan popatrzył na niego i – pytaniem na pytanie – odpowiedział:

- A nóż, według ciebie, to grzech czy nie?

- Co? – z zaskoczenia ten zamrugał.

- Ja mówię, że nożem można chleba nakroić, i człowieka zabić. Sprawa nie w samym przedmiocie, a w naszym stosunku do niego! – powiedział kapłan i przerwał rozmowę, dlatego że zatelefonowano do niego – proszono pilnie wyspowiadać i udzielić Eucharystii umierającemu człowiekowi…

Oko za oko

Wzięło oszczerstwo kij i uderzyło nim pokorę.

Pokora w żaden sposób nie zareagowała.

Wzięło wtedy oszczerstwo dębczaka.

Znów nic.

Wzięło oszczerstwo kamień i rzuciło w pokorę.

I znów żadnej odpowiedzi.

Sięgnęło wtedy oszczerstwo po nóż…

Ale nie zdążyło go schwycić, jak nie wiadomo skąd spadły na nie i kij, i dębczak, i kamień…

„Jak dobrze, że nie zdążyło noża wziąć!” – ledwie zdążyło pomyśleć oszczerstwo, uciekając.

A może, i źle, że nie zdążyło?

Tylko spojrzeć, i nie byłoby wtedy na ziemi oszczerstwa…

Dodatkowy powód

Stały obok siebie dwa domy.

Jeden na wzgórku, drugi niżej.

Wycelował pewnego razu piorun, jak wypada według zasad przyrody, w wysoki dom, ale w ostatniej chwili zmienił kierunek i uderzył w niski.

On sam nie mógł pojąć – dlaczego?

Za to ludzie wszystko od razu zrozumieli.

Przecież dom na wzgórku w odróżnieniu od swego sąsiada – wyświęcony był!

Na tym można by przypowieść zakończyć.

Ale sprawa w tym, że to wszystko było w rzeczywistości.

A więc, daje dodatkowy powód aby się zastanowić.

Przy czym, nie tylko nad tym, czy wyświęcać nasze mieszkania, ale i o samych sobie…

Dobra bajka

Przyszła do okrucieństwa maleńka dziewczynka i mówi:

- Pomóż mi! Źli ludzie porwali w drodze tatusia i zamienili w niewolnika.

- Dziewczynko, ty, pewnie, nie rozumiesz, do kogo się zwracasz! Ja jestem okrucieństwem, i nikomu jeszcze nigdy nie pomogło!

Ale dziewczynka płakała, tłumaczyła, że ani miłosierdzie, ani miłość nie mogły zmiękczyć serc złych ludzi, i tak błagała o uratowanie ojca, że nie wytrzymało nawet serce okrucieństwa.

- Dobrze – powiedziało ono. – Pomogę. Tylko już wybacz, jak umiem, po swojemu!

I nasłało na porywaczy jeszcze okrutniejszych ludzi, którzy, poranili ich, związali i samych uczynili niewolnikami.

Zobaczył ojciec dziewczynki, że już go nikt nie pilnuje, i uwolnił się.

A dowiedziawszy się od córki, jak wszystko się działo, powiedział:

- Jeśli już okrucieństwo czasem czyni dobro, to co w takim razie pozostaje nam?

Rozwiązał on i wyleczył ludzi którzy omal nie uczynili go niewolnikiem.

I wypuścił na wolność.

Wycierpiana prawda

Żył człowiek kradzieżą i rozbojami.

I czym więcej tym się zajmował, tym gorzej stawało się u niego na duszy.

Chciał nawet popełnić samobójstwo, ale nie zdążył – do więzienia wsadzili.

A w więzieniu – do karceru, gdzie była tylko lodowata podłoga i zamarznięte ściany.

Zaczął człowiek zamarzać.

I tu przypomniał sobie o Bogu.

Zaczął do Niego się modlić. I ociepliło się – najpierw w karcerze, a potem u niego na duszy.

Tak się ociepliło, że wyszedłszy potem na wolność, on co chwila powtarzał:

„Z Bogiem i w więzieniu – Raj, a bez Boga i na wolności – katorga!”

Słodkie łzy

Przed samą śmiercią ochrzcił się daleki od wiary człowiek.

Dotknęła łaska Boża jego serca. I zrozumiał on nagle, że przeżył całe życie – na próżno!

Pobożni ludzie wokół cieszyli się, że odchodzi on do Boga całkowicie oczyszczony od niezliczonego mnóstwa grzechów.

A on płakał gorzkimi łzami.

I mówił:

- Nie mam ani siły, ani zdrowia, ani nawet czasu, żeby uczynić cokolwiek dobrego, ze względu na Chrystusa. Co powiem Panu, kiedy stanę przed Nim: „Masz Tobie, Boże, co nam niepotrzebne?”

Popatrzył na niego kapłan który go ochrzcił i powiedział:

- Wszystko to, oczywiście, jest bardzo smutne. Ale i ty masz to, co możesz przynieść Panu.

- Co? – z gotowością, ostatkiem sił podniósł się na pościeli umierający i usłyszał:

- Miłość! Albowiem On powiedział, że komu wiele wybaczone będzie, ten też bardzo umiłuje.

Usłyszał to umierający człowiek i jeszcze mocniej zapłakał.

Tylko tym razem łzy jego były – słodkie!

Dwa gwoździe

W pewnym pokoju były dwa gwoździe.

Na jednym wisiała ikona. A drugi utrzymywał wielkie stare lustro.

Gwóźdź, na którym wisiała ikona, był bardzo ważny i ciągle wywyższał się nad swoim współbratem. Stale zarzucał mu, że ten tak daleki jest od wiary, nie modli się, nie pości i w ogóle nie wiadomo po co żyje.

A gwóźdź, na którym wisiało lustro, tylko wzdychał z poczuciem winy i milcząc trzymał swój nielekki ciężar. On dawno gotów był zapaść się pod podłogę od tych zarzutów. Ale wtedy rozbiło by się lustro. A przecież ludzie w nie patrzyli, doprowadzając się do porządku, przed wyjściem z domu do pracy czy oto i do cerkwi.

I ze względu na to gwóźdź wisiał, znosząc wszystkie ataki. I nawet nie zdawał sobie sprawy, o ile jest wyżej od swego współbrata, bez względu na to, że ten sterczał prawie pod sufitem i trzymał na sobie ikonę!

Oszustwo

Postanowiły pieniądze – ogłosić siebie bogiem.

A co?

Wszyscy ich czczą, wszyscy im się kłaniają, i nikt nie może bez nich się obejść.

Ogłosili o tym ludziom. I dali im dużo pieniędzy.

Ci uradowali się.

A jeden czcigodny człowiek zapytał:

- Za życia, rozumiem, wy rzeczywiście możecie dużo uczynić. A potem?

- I potem też – z zapałem zaczęły tłumaczyć pieniądze. – Wspaniały pogrzeb, piękne wianki, rozkoszny pomnik

- I tyle?

- A co chcesz jeszcze? – zdziwiły się pieniądze.

I wtedy wszyscy zrozumieli, że żadni z nich bogowie!

Bat i siekiera

Batem siekiery nie zniszczysz.

Ale związać – można!

Posłowie (dopisek)

Kaszy masłem nie zepsujesz.

(Jeśli to tylko nie dzień postu!)

Dwie reguły

Przyszedł mnich ze swą regułą do obcego monasteru.

To jeszcze pół biedy.

Bieda – kiedy z obcą regułą do twego monasteru lezą.

Sekret beznamiętności

Trudził się w pewnym monasterze mnich-schimnik*, który nic nie potrzebował od życia.

Ani smacznego pożywienia. Ani przestrzennej celi. Ani wygodnego łóżka. Ani czyjejś pochwały. Ani nowych szat.

Nawet rozmów on unikał.

I dopiero kiedy kilkakrotnie go zapytano, jak on potrafił to osiągnąć, odpowiedział:

- Od tej pory, jak otworzyły się mi Wrota Wieczności, to zatrzasnęły się wszystkie drzwi ziemskie!

*Schumnik – mnich najwyższego stopnia

Podpowiedź

Gotował mnich w garnku ziemniaki na kolację i się modlił.

Dobrze było mu na duszy.

Spokojnie.

Nawet latające wszędzie muchy mu nie przeszkadzały.

Nagle oderwał się od modlitwy. I od razu zaczęły pokonywać go myśli i wątpliwości. Zniechęcenie nadciągnęło. Nawet zaczęło ciągnąć do grzechu…

„Co to? – nie zrozumiał mnich. – Skąd nagle wzięły się takie ataki?”

I tu popatrzył on na muchy, które bały się nie tylko żeby siąść na gorący garnek, ale nawet zbliżyć się do niego, i wszystko zrozumiał.

Uśmiechnął się zaczął kontynuować gorącą modlitwę.

I znów dobrze zrobiło się mu na duszy.

Spokojnie…

Dusza i ciało

Żył człowiek, dogadzając swemu ciału.

O co tylko poprosi – w niczym nie odmówi, wszystko poda!

A prosiło ono: jedzenia najsmaczniejszego, pracy najlżejszej, snu jak najwięcej i żądało aby się nie modlił, nie pościł i nie chodził do cerkwi.

Tak on żył. I nawet nie podejrzewał tego, że czym bardziej kochał swoje ciało, tym bardziej nienawidził swoją duszę.

Okulary i czotki*

Zobaczyły okulary mnisie czotki i mówią:

- My pomagamy ludziom lepiej widzieć wszystko na ziemi. A wy jak im służycie?

Zastanowiły się czotki i, przebierając same siebie, odpowiedziały:

Na pewno, my też pomagamy ludziom widzieć – tylko niebiańskie! I jeszcze przypominamy o modlitwie i wieczności.

- Jak to? – nie zrozumiały okulary.

Czotki pokazały swoje ziarna i wytłumaczyły:

Mnisi przebierają (przekładają) je i przy każdym odmawiają modlitwę. A o Wiecznym im nawet mówić nie trzeba. Sama nasza forma – pierścień – mówi o nieskończoności!

Wysłuchały okulary i powiedziały:

- A dobrze byłoby i nam przyuczyć swoich gospodarzy do takich ksiąg, które przypominałyby im o modlitwie i Wieczności.

*Czotki – odpowiednik różańca – koraliki do liczenia ilości modlitw

Siła pokory

Chciała babka przydrożna rosnąć na wzgórku.

Jednak wyparły ją stamtąd najwyższe trawy.

Musiała zejść niżej.

Ale i tu nie pozwoliły jej żyć piękne, ale okrutne kwiaty.

Tak schodziła, schodziła ona w dół.

I zostało jej miejsce tylko na polnej drodze.

Dobre miejsce – słoneczne, przestrzenne, dlatego, że mało było chcących tu żyć.

Jedna bieda: depczą tu ją wszyscy, kto tylko zechce, jeżdżą po niej samochody.

A ona tylko w milczeniu prostuje się i pokornie wszystko znosi.

I wszystkie te niewygody. I to, że nie jest tak piękna, jak inne kwiaty i zioła. Ani piękna u niej, ani aromatu…

Ale za to, kiedy komuś z przechodniów zdarzy się skaleczyć rękę czy nogę, – w pierwszej kolejności szukają babki przydrożnej i kładą na ranę jej liście.

Oto taka jest siła pokory nawet u prostych ziół!

„Matuszka”

Weszła do cerkwi młoda kobieta.

Spódnica krótka, paznokcie długie, na ustach – szminka…

Podbiegła ona do ikony i, oblewając się łzami, zaczęła ją całować, powtarzając:

- Wybacz! Wybacz! Wybacz mi, nieszczęsnej i przyjmij do Siebie!

Zobaczyła to czyszcząca przy ikonie świecznik „matuszka", i aż zatrzęsła się z gniewu:

- Jak ty się odważyłaś w takim stanie wejść do domu Bożego?! I jak ze swoją szminką do świętej ikony leziesz?!!

Jeszcze bardziej oblała się łzami młoda kobieta, wyszeptała:

- Ja z całego serca, z całym nieszczęściem swoim tu, a pani… pani… Nigdy tu więcej nie przyjdę!

I wybiegła z cerkwi.

A kobieta, dokonawszy swego dzieła, dokładnie wytarła ślady szminki ze szkła ikony. I nagle – o cud! – słyszy głos z ikony.

- Ot czcigodna! – ucieszyła się kobieta i padła na kolana.

Ale cóż to?

Głos nie czuły, a przepełniony bólem i gniewem:

- Ja 15 lat oczekiwałam na tę zatraconą duszę! I oto ona, w końcu, przyszła, a ty ją – wypędziłaś…

Gdzie to było?

Nie pamiętam.

Ale dokładnie wiem, że może powtórzyć się w każdym chramie, gdzie są jeszcze takie, za pozwoleniem, „matuszki”…

*Matuszka – dosłownie: matula.

Nie dające się naprawić

Zbierała niecierpliwość jabłka.

Zielone.

Dlatego że nie mogła doczekać się, póki one dojrzeją.

Tylko jedno jabłko zostało. Na samym wierzchołku. Dlatego, że ona w żaden sposób nie mogła go dosięgnąć.

Kiedy zaś ono dojrzało, to samo spadło prosto w jej ręce, duże, czerwone, słodkie!

Spróbowała niecierpliwość tego jabłka i zrozumiała, że ono jedne warte jest całej pozostałej kwasoty.

Ale było już zbyt późno cokolwiek naprawić.

A i z niecierpliwością zbierała tylko co zaczynające dojrzewać śliwy…

Samowola

Zapragnął samowolny trolejbus jeździć tam, gdzie sam zechce.

Wytężył się, oderwał się od przewodów i – bezsilny – stanął.

Ni tu! Ni tam!..

Dobrze że kierowca był na miejscu.

Włożył rękawiczki. Wysiadł z kabiny. I naprawił wszystko.

Pojechał trolejbus dalej.

I od tej pory już nie był tak samowolny!

Niedługie światło

Zamierzał gospodarz wyłączyć rano lampkę.

Ale ta zaczęła upraszać go aby tego nie czynił.

Tak bardzo podobało się jej świecić i lśnić!

Zdumiał się gospodarz i nie zaczął dyskutować z lampką. Pozostawił ją włączoną.

I tak paliła się ona cały dzień, chociaż nikt nie miał z niej żadnego pożytku.

Za to wieczorem, kiedy ściemniło się, wszyscy znów zauważyli lampkę i ucieszyli się z jej światła.

Jednego tylko szkoda: niedługo się cieszyli.

Lampka szybko się przepaliła.

A przecież gdyby posłuchała ona gospodarza, to mogłaby jeszcze długo służyć ludziom – świecić i lśnić.

Przesądność

Wybrała się przesądność na pocztę – przesyłkę od miłosierdzia odebrać.

Jak zawsze trzykrotnie przez lewe ramię splunęła, przez próg, żeby na niego nie nadepnąć, przeszła.

Wyszła z domu i nagle przypomniała, że dowodu osobistego w domu zapomniała!

Ale wracać z jego powodu – pech! Droga na darmo.

Idzie dalej.

Czarny kot przed nią – w inny zaułek skręciła.

Kobieta z pustym wiadrem – całe koło po osiedlu robi.

Tak prawie całe miasto obeszła.

Ale dobrała się, w końcu, na pocztę.

- Dawajcie mi – mówi – moją przesyłkę!

- Proszę bardzo – mówią. – Tylko pokaże pani najpierw swój dowód!

Ot i pech! Musiała przesądność z niczym do domu wracać.

Oto i wierz po czymś takim w znaki!

Inny nawet uwagi na nie by więcej nie zwracał. Tym bardziej, że dobrze znana jest prawda: „Nie wierz w znaki, i nie będą się one spełniać!”

Ale przesądność, wróciwszy do domu, wzięła dowód, znów trzykrotnie splunęła przez lewe ramię, podniosła wyżej nogę nad progiem i…

…dalej zaczynaj wszystko od początku!

Prawidłowa pomoc

Uległ pewien człowiek pokusie i poszedł grzeszyć.

Zobaczył to jego przyjaciel i już zamierzał rzucić się w ślad za nim, żeby tłumaczyć, wstydzić, odmawiać…

A starec mówi mu:

Kiedy ktoś tonie w bagnie, podaje się mu nie rękę, a patyk, żeby on nie wciągnął za sobą również ratującego go. Pomódl się lepiej za niego. Wtedy twoja modlitwa będzie jak ten właśnie patyk.

Posłuchał przyjaciel starca, gorąco się pomodlił.

I, mówią, zatrzymał się idący zgrzeszyć. Potknął się i uszkodził sobie nogę, tak, że nie mógł kontynuować drogi.

Ale to już – temat na inną przypowieść…

Samooszukaństwo

Leżał zając pod kwitnącym drzewem i zachwycał się jego aromatem i pięknem.

Zobaczył to pełznący obok żółw i zdziwił się:

- Jak! Ty jeszcze tu? Czyż nie wiesz, że lew zaprosił wszystkich na ucztę?

- A dokąd mam się śpieszyć? – nie zrozumiał zając. – Dla mnie i tu dobrze i przytulnie! A tam jeszcze nie wiadomo jak… I potem, jeśli się namyślę – do lwa ja w trzy susy doskoczę!

- No-no… – zgodził się żółw i – tup-tup-tup-tup-tup! – podreptał o ścieżce.

Trudno było mu iść: ciągłe kępy, rowy, bagna, akurat jeszcze i bystra rzeka w końcu drogi!

Ale doszedł, zdążył na ucztę.

Odział się w świąteczne szaty, które wydawał wszystkim, według dawnego obyczaju, rządca uczty. Spogląda tu, spogląda tam – zająca nie ma!

Pyta o niego innych.

Ale i ci go też nie widzieli.

A uczta już się zaczęła.

I wtedy zrozumiał żółw: oszukany sam przez siebie zając tak i pozostał tam, pod drzewem, które według całego piękna, które on zobaczył w tym pałacu, wydało się teraz żałosną trawką…

Prosty cud

Przechodził obok cerkwi posępny, zgarbiony człowiek.

Czy to w domu coś się wydarzyło, czy to w pracy nieprzyjemność wyszła…

A na ławce przed cerkiewnymi drzwiami żebracy siedzą.

Zobaczył ich człowiek i dał każdemu ofiarę.

I – oto cud! – nie zmieniło się, niby, na razie nic: ani w pracy, ani w domu. A nagle uśmiechnął się człowiek, wyprostował ramiona i zaczął kroczyć dalej lekkim krokiem.

A co w tym dziwnego?

Święci ludzie mówią, jeśli dwoje-troje biedaków z całego serca pomodli się za człowieka dającego im szczerą ofiarę, to ich modlitwy słyszy Sama Przenajświętsza Bogarodzica.

A ich tu – tak wielu siedziało!

Trudna sytuacja

Odbudowano we wsi cerkiew.

Podniesiono ją z ruin.

Tyle trudu włożono!..

I, w końcu, zakończono prace – odprawiono w niej pierwsze nabożeństwo.

Wszyscy mówili o zakończeniu prac.

Ale kapłan popatrzył na stojących w cerkwi ludzi, pomyślał i o tych, którzy nie zechcieli albo nie mogli przyjść, i zrozumiał, że to nie koniec roboty, a dopiero początek.

Dlatego że teraz przyszła kolej odbudowywania innych świątyń.

Świątyń ludzkich dusz.

A to o wiele trudniejsze!

Jeśli by nie Bóg…

- Jeśli by nie ja – pochwalił się deszcz, który obficie polał sad i pole – to na ziemi nic by nie rosło!

- Jeśli by nie ja – obrażona zaprotestowała ziemia – to i rosnąć nie miałoby na czym!

- A jeśli by nie ja… – zaczęło wyzywająco słońce.

Ale w tym momencie dał się słyszeć dźwięk cerkiewnego dzwonu, wzywającego ludzi do cerkwi na służbę.

I wszyscy oni ze wstydem zamilkli.

Dlatego że przypomnieli sobie, że gdyby nie Bóg, to w ogóle nic i nigdzie by nie było!

Niebezpieczne miejsce

Zaleciało nasionko lipy na sam brzeg stromego urwiska.

Przekonywała je matka. Upraszali bracia i siostry:

- Nie ukorzeniaj się tu! Poczekaj na pierwszy poryw wiatru i odleć z tego niebezpiecznego miejsca!

Ale gdzież tam!

Nasionko nawet słuchać nie chciało.

- Po co mam gdzieś tam iść? Wszędzie gęste lasy i podszycia leśne, gdzie i beze mnie ciasno. A tu – same tylko trawy, które nie będą przeszkadzać mi rosnąć, i dużo przestrzeni! Cała ziemia, słońce, woda – tylko moje! Pij, jedz, wesel się!

Jednym słowem, nie posłuchało nasionko dobrych rad i zostało na tym niebezpiecznym miejscu.

Piło ono, jadło, zachwycało się przestrzenią i światłem dowoli, tak jak chciało.

Jedna bieda – niedługo.

Jak tylko podrosło, to jego korzenie szybko zniszczyły urwisko, i zwaliło się młode drzewko do głębokiej przepaści…

A wszystkie pozostałe nasionka, stały się gajem, żyły zgodnie, dzieląc się wszystkim po równo.

Tak i do tej pory, słychać, żyją!

Głupia myszka

Poprosiła leniwa myszka ślimaka aby do sklepu po artykuły spożywcze poszedł…

I długo potem tego obstawiała, że z jego powodu omal nie zmarła z głodu.

A może, niepotrzebnie obstawiała?

I czy była ona tylko leniwą?

Najważniejsza cecha

Przyszła sygnalizacji świetlnej myśl, że jest najważniejsza na skrzyżowaniu.

I zaczęła ona czynić wszystko, co tylko chciała.

Zechce – włączy, kiedy zapragnie, czerwone światło.

Zapragnie – włączy kiedy zechce, zielone.

A żółte, które próbowało przemówić jej do rozsądku, całkiem wyłączyła.

I co tu się zaczęło!

Ludzie nie wiedzą, kiedy mają przez drogę przechodzić.

Kierowcy – kiedy ich kolej jechać.

Wypadek – za wypadkiem!

Skończyło się to wszystko tym, że zabrano tę sygnalizację i, nawet nie próbując naprawiać, wyrzucono na śmietnik.

A na jej miejsce postawiono nową.

Która zaczęła kierować skrzyżowaniem tak, że na nim nigdy więcej nie było ani jednego wypadku.

Bo, pamiętając o smutnym losie swojej poprzedniczki, ona dobrze zrozumiała, że najważniejszy, na jakim by stanowisku się nie znajdował, to, przede wszystkim – mądry!

Biedna dusza

Ukradł człowiek milion.

Wszystko ma.

A jeśli czegoś mu brakuje – to w czymkolwiek niedostatku.

Żyje sobie pośpiewując.

I tylko jednego nie może pojąć: dlaczego to tak nieprzyjemnie i niespokojnie stało się u niego na duszy.

A co tu dziwnego?

Ona przecież doskonale wie, kto za to wszystko w ostatecznym końcu będzie musiał zapłacić…

Śnieżynka

Sfrunęła śnieżynka z nieba.

Leciała ona, leciała i upadła na policzek gorzko płaczącego człowieka.

Czy ktoś go skrzywdził, czy szedł on, męcząc się z powodu strasznego bólu… kto wie?

Jedno wiadomo: zmieszała się, stopniawszy, śnieżynka z jego łzą – i ta od razy stała się nie tak gorzką…

Zdziwiło to człowieka.

Spojrzał do góry i zdziwił się jeszcze bardziej. Tym razem z tego, że tak długo nie patrzył na Niebo.

Patrzył on, patrzył do góry, wspominał o Bogu i o tym, że oprócz tego ziemskiego życia jest inne – gdzie nie ma krzywd, ani bólu…

Uśmiechnął się.

I przestał płakać!

Ważne uzupełnienie

Ranek mądrzejszy niż wieczór

Zwłaszcza, jeśli między nimi – wypełniona modlitwą do Boga noc…

„Krystaliczne” błoto

Sprzykrzyło się błotu być błotem.

„Bo czym jestem gorsze od innych?” – pomyślało ono i przesiedliło się do kryształowej wazy.

Ale od tego błotem być nie przestało!

Kto jest kim

Przyjrzał się w lusterku generał.

Uniosło się dumą lustro.

Jakby samo generałem zostało.

A jak tylko ten odszedł – z czego mogło być dumne?

Przecież każdy z nas reprezentuje sobą to, czym jest on w rzeczywistości.

Nieważne, z kim i kiedy spotyka się on w tym życiu…

Niedokończona historia

Naprzykrzyło się tylko co upierzonemu pisklęciu we wszystkim rodziców słuchać.

- Bo co u mnie, swoich skrzydeł nie ma, czy co? Pomyślało ono i postanowiło wyskoczyć z gniazda.

Wyskoczyło.

I na tym koniec tej przypowieści…

A mogło przecież powstać długie i piękne opowiadanie!

Gąsienica

Zmęczyła się gąsienica przez całe lato jeść, pić, weselić się.

Przyszła pora zakopywać się jej w ziemię.

„Ale czy muszę? – zastanowiła się nagle ona. – wszystko jedno zawieją mnie śniegi! Czy warto tyle trudzić się nadaremnie?”

Leży przy ścieżce i myśli.

I gdyby ktokolwiek powiedział jej, że w przyszłości oczekuje ją takie życie, o którym ona nawet nie podejrzewa!

Po zaćmieniu

Leciał ptak po niebie, nie zauważając ani słonecznego światła, ani śnieżnobiałych obłoków, ani ziemskiego piękna.

I nagle – zaćmienie słońca!

Ciemność ogarnęła wszystko dookoła.

Pociemniawszy, znikły obłoki.

Przestała być widoczna i ziemia, i niebo.

Przestraszył się ptak i pomyślał, że oślepł.

Zapłakał.

Jakże ja teraz bez tego wszystkiego żyć będę? Co mam robić dalej?

A dalej – znów nastała jasność.

Pojawiło się słońce.

Pojaśniały i zrobiły się znów śnieżnobiałymi obłoki.

I, w końcu, ukazała się ziemia, która nigdy jeszcze nie wydawała się tak przepiękną!

Jęknął i zaśpiewał z radości ptak.

I, nie był w stanie nacieszyć się, jakby po raz pierwszy patrzył na całe to piękno…

…Jak przydatne jest i nam, ludziom, od czasu do czasu – takie zaćmienie słońca!

Cudzy ból

Przyzwyczaiła się łasica do kurnika łazić, ale sama wpadła w pułapkę.

Siedzi, płacze z bólu i strachu.

A kury jej mówią:

- Zrozumiałaś teraz, jak było tym wszystkim, kogo ty zadusiłaś i zagryzłaś?

Popatrzyła na nie łasica, i dopiero teraz do niej dotarło, że istnieje cudzy ból.

Ale było już zbyt późno…

Przestroga

Zaczęły palić się latem lasy

Ognisty wicher spadł z nieba na wsie i osiedla.

Zapłonęły domy.

Ale człowiek, jak grzeszył, tak i dalej grzeszył.

Spadły zimą lodowate deszcze.

Pokryła się ziemia grubą warstwą lodu.

Ale i od tego człowiek nie zmądrzał.

Kiedy czytelnik będzie czytać te linijki, czy nie nadejdzie może jakaś nowa klęska, która pomoże mu zmądrzeć i dojrzeć do pokajania.

Czy czekamy na coś jeszcze straszniejszego?

Ślepa zamieć

Postanowiła zamieć zniszczyć człowieka.

Zamachała nad nim swymi ogromnymi strasznymi skrzydłami, zamiotła wszystkie ścieżki-drogi…

„Ju-u-uż – gwiżdże – koniec przysz-szedł tobie, człowieku: zasypię śniegiem, uśpię, zamrożę!”

Ale człowiek – wierzący się okazał.

Zaczął modlić się gorąco do Boga!

I – jakby nie starała się zamieć, tak nic nie mogła jednak uczynić.

Tylko sama siebie zasypała śniegiem, uśpiła i zamroziła.

A człowiek, po znów odkrytych ścieżkach-drogach, zwyczajnie poszedł sobie dalej!

Niezapominajka

Wyrósł w lesie kwiatek i radował się: ze słońca, światła, ciepła, powietrza, deszczu, życia… A jeszcze z tego, że Bóg stworzył go nie pokrzywą albo ostem, a takim aby radować człowieka.

Rósł on, rósł…

I nagle przechodził obok chłopczyk i zerwał go.

Po prostu tak, nie wiedząc nawet, poco.

Zgniótł i wyrzucił na drogę.

Boleśnie zrobiło się kwiatkowi, gorzko.

Chłopczyk przecież nawet nie wiedział, że uczeni udowodnili, że rośliny, jak i ludzie, mogą odczuwać ból.

Ale najbardziej przykro było dla kwiatka, że jego po prostu tak, bez żadnego pożytku i sensu zerwano i pozbawiono słonecznego światła, dziennego ciepła i nocnej ochłody, deszczy, powietrza, życia…

Ostatnie o czym on pomyślał – że mimo wszystko dobrze, że Pan nie stworzył go pokrzywą. Przecież wtedy chłopczyk z pewnością poparzyłby sobie rękę.

A on, poznawszy, co to ból, nie chciał, żeby jeszcze choć komukolwiek na ziemi coś bolało…

Dwóch ludzi

Zadrwił niewierzący człowiek z wierzącego: i że ten tyle czasu traci na chodzenie do cerkwi, przy tym najlepszego czasu – w niedzielę, i że postem siebie morzy, i modli się niewiadomo poco.

I najważniejsze: że ma tak smutna oblicze!

A z czego ten miał się radować?

Przecież wierzący człowiek, patrząc na niewierzącego, opłakiwał to, co będzie z nim, w ostatecznym końcu, jeśli nie zacznie chodzić on do cerkwi, modlić się, pościć.

A najważniejsze – jeśli nie zdąży się pokajać!..

Nasze myśli

Przyszła człowiekowi do głowy myśl.

Skąd, jak – nawet uczeni do tej pory nie wiedzą.

Dobra myśl.

Przyjął ją człowiek i uczynił wszystko, jak chciał Bóg.

A w ślad za pierwszą, natychmiast – jeszcze jedna myśl.

Harda: niby jaki jestem dobry, że wszystko tak dobrze uczyniłem!

Myśli – one to nie wiadomo skąd przyszły.

Ale człowiek doskonale wiedział, jak należy do nich się odnieść.

I nie dopuścił do siebie drugiej myśli. Nawet słuchać jej nie chciał. Po prostu, dosłownie zatrzasnął przed nią drzwi.

I dobrze uczynił!

Mądry trud

Zechciał człowiek bez trudu się zbawić.

A trud mu mówi:

- Nie śpiesz się! Oto ty beze mnie tu, na ziemi, cokolwiek możesz?

- Rzeczywiście nie – pomyślawszy, odpowiedział człowiek. – Bez ciebie ja w ciągu tygodnia umrę z głodu, a z pragnienia jeszcze wcześniej!

- Oto widzisz – powiedział trud. – To w życiu doczesnym. A tu sprawa idzie – o Wieczności!

Pomyślał-pomyślał jeszcze człowiek.

I na zawsze pozbył się wszelkiej myśli o łatwym zbawieniu…

Wulgarność

Wyszła wulgarność w jasny pogodny dzień z domu – popatrzeć na ludzi, a i samej się pokazać.

Popatrzyła.

Pokazała się.

I – szybciej do domu!

Na ulicy nagle tak bardzo nieprzyjemnie i pochmurno się zrobiło.

W czym sprawa?

A to, okazuje się, słońcu taki wstyd się zrobił, że ono pośpiesznie ukryło się za największą ciemną chmurę.

Kto był mądrzejszy, ten od razu domyślił się, co jest tego przyczyną.

A wulgarność i przyzwyczajeni do niej ludzie nawet nie zrozumieli tego…

Święte jezioro

Żyli dwaj bracia-brzegi i siostra-rzeka.

Jeden brzeg był wysoki i porośnięty gęstym lasem, z powodu czego uważał się za bogatego.

A drugi, niski i piaszczysty – biedny.

Poprosił raz biedny brzeg bogatego brata trochę drewna, żeby ognisko rozpalić i się ogrzać.

Ale gdzież tam!

Zbuntował się bogaty brzeg:

- Jeśli ja każdy raz będę dawać tobie nawet po trochę, to tylko patrzeć, u samego nic nie zostanie. I zrobię się jak i ty – biedakiem!

Usłyszało to niebo, nachmurzyło się.

Błysnął piorun i uderzył w wielki dąb na wysokim brzegu.

Zapalił się las.

I zaczął się taki pożar, że zaczął błagać wysoki brzeg:

- Siostrzyczko rzeko! Bracie brzegu! Pomóżcie! Ratujcie! Bez wody i piasku – zginę!

Nie namyślając się, rzeka i biedny brzeg rzucili się na pomoc bratu.

I tak starali się, że ona zalewając pożar wodą, oddała siebie do ostatniej kropli, a on, zasypując go piaskiem – wszystko do ostatniego ziarenka.

I tak ugasili oni pożar.

Ale nie przyniosło to ulgi bogatemu bratu.

Przecież została teraz przed nim tylko wielka pusta nizina. I nie miał ani siostry, ani brata…

Minął jakiś czas.

Deszcze i pracowite źródełka stopniowo zapełniały nizinę wodą. I stała się ona jeziorem, które ludzie, poznawszy jego historię, nazwali „świętym”. Bo jak inaczej nazwać owoc ofiarnej miłości?

I kiedy ktokolwiek zostawał tu aby przenocować, wysoki brzeg, z poczuciem winy wzdychając, szczodrze obdarowywał go najlepszym drewnem, którego nieprzerwanie wystarczało aż do świtu, bez względu na to, że noce w tych stronach zawsze były długie i chłodne…

Wdzięczność

Szedł człowiek brzegiem morza.

Nastrój – gorszego nie wymyślić!

W pracy – nieprzyjemność. W domu – skandal. Z przyjaciółmi – skłócony.

Nagle słyszy:

- Tonę! Pomocy!!!

Popatrzył on – rzeczywiście, ktoś tonie.

Rzucił się, bez zastanowienia, człowiek do wody i uratował tonącego.

Poszedł dalej.

W tym momencie rozdzwonił się jego telefon.

Co za cud?

Żona o przebaczenie prosi. W pracy zamiast wypowiedzenia – wdzięczność i premia. Przyjaciele, wszyscy jak jeden na ryby zapraszają.

Nic nie może zrozumieć człowiek.

Wrócił do uratowanego.

- Kim ty jesteś? – pyta go.

I słyszy w odpowiedzi:

- Wdzięczność!

Nieszczerość

Wyszła nieszczerość na spacer.

Jednego zapyta, jak zdrowie?

Drugiego – jak sprawy?

Trzeciemu powspółczuje, dowiedziawszy się o problemach w pracy.

Popatrzeć z boku – sama miłość wyszła na ulicę.

A jeśli podejdziesz bliżej, przyjrzysz się i wsłuchasz, to takim chłodem nagle powieje od tego wszystkiego, że zechce się jak najszybciej się ogrzać, bez względu na to, że nieszczerość idzie podczas upalnego letniego dnia!

Chytrość

Zapragnęła chytrość choć raz w życiu uczciwie postąpić.

Postąpiła.

I od tej pory zawsze opowiadała o tym, żeby ludzie uwierzyli w jej kolejne chytre sztuczki!

Prawdziwy przyjaciel

Żył gorzki pijak. I był u niego kot i pies, którzy ciągle sprzeczali się, kto z nich jest prawdziwym przyjacielem gospodarza.

Oto zechciał on pewnego razu, jak zawsze, wypić.

A kot, który pomagał mu, kiedy w takich sytuacjach brakowało mu pieniędzy, już przy nim:

- Ty sprzedaj mnie, i kupisz sobie wypić! A ja, jako twój najwierniejszy i prawdziwy przyjaciel, ucieknę i znów wrócę do ciebie!

Powiedziano-zrobiono.

Sprzedał pijak kota.

Kupił za otrzymane pieniądze butelkę wódki.

I tylko przygotował się do wypicia, jak pies nagle tak zaryczał, że butelka wypadła mu z rąk, i wszystka wódka wylała się na ziemię.

- Ach, tak? – rozzłościł się pijak i zaczął bić psa.

A ten nawet nie uciekał.

- Bij – mówi – tylko nie pij!

Tu, na szczęście psu, kot wrócił.

Dowiedziawszy się o co chodzi, spojrzał zwycięsko na pobitego psa i znów wybrał się z gospodarzem na bazar.

Wrócił ten z nową butelką wódki.

I tylko otworzył ją, a pies tym razem ja-ak szczeknie, że i ta butelka upadła i się rozbiła.

Wściekł się pijak.

Zaczął on, czym tylko popadło, psa bić.

Sam gorszy od łańcuchowego psa się zrobił.

- Nienawidzę! – ryczy. Zabiję!

- Zabij! Zgodził się pies. – Tylko nie pij!

Popatrzył na niego pijak.

I nagle oczy jego oprzytomniały.

Zrozumiał on, w końcu, kto jest jego prawdziwym przyjacielem.

A kota, kiedy ten znów wrócił, ponownie sprzedał. Tylko tym razem tak daleko, żeby on już nigdy nie mógł wrócić…

Wejście i wyjście

W przejściu podziemnym proponowali wszystkim idącym – brylantową kolię albo krzyż.

Do wyboru.

Prawie wszyscy, nie namyślając się, chwytali kolię.

I tylko nieliczni z uwielbieniem brali krzyż.

Takim od razu otwierało się wyjście z tego ciemnego mrocznego przejścia na światło.

A pozostali, ciesząc się, dalej szli ku ciemności, nawet nie zauważając, że brylanty, im dalej, tym mniej błyszczą, a w końcu drogi całkiem tracą całe swoje piękno…

Cena rzeczy znalezionej

Szukała zapalona świeca igły w stogu siana.

Igłę znalazła.

Ale stóg straciła!

Ostrzeżenie

Język do kijowa zaprowadzi.

Jeśli tylko w porę go powstrzymywać…

Swoje i cudze

Swoja koszula bliżej ciała.

Jeśli tylko pod nią – nie ma krzyża!

Sprawdzenie mądrości

Mądry na górę nie pójdzie, mądry górę obejdzie.

Jeśli, oczywiście, nie ma na niej cerkwi.

Inaczej, jakiż on będzie mądry?..

Odkrycie

Mój język – mój wróg.

Który tylko marzy aby zostać przyjacielem!

Mimowolne porównanie

Wleciał przypadkowo żuk do samolotu, pokrążył w nim po niebie i, dowiedziawszy się, na jaką wysokość się wzbijał, z dumą oświadczył, że umie latać wyżej od wszystkich żuków a nawet ptaków!

Biedny żuk!

Ale jeszcze większego pożałowania godny jest człowiek, który myśli, że choć cokolwiek może uczynić bez Boga!

Pochlebstwo i ludzie

Sprzykrzyło się pochlebstwu oszukiwać ludzi i mówić im całkiem nie to, co o nich myśli.

I postanowiło ono przestać pochlebiać.

Ale nie pozwolili mu tego uczynić sami ludzie.

Jedni ze strachu utraty swoich urzędów.

Inni bali się zostać bez przyjaciół i znajomych.

Trzeci po prostu nie zechcieli zmieniać swoich przyzwyczajeń.

I zaczęli oni błagać pochlebstwo aby ich nie opuszczało, obsypując je najbardziej schlebiającymi słowami.

Skusiło się pochlebstwo na te błagania, i…

Co tu kontynuować?

Wystarczy tylko rozejrzeć cię dookoła i wsłuchać się, żeby zrozumieć, czym to wszystko się skończyło…

Znak (wróżba)

Zobaczyła wróżba człowieka, który w nią nie wierzy, i pomyślała:

- No, zaraz i ty mi tu będziesz mój!

Posłała ona czarnego kota aby przebiegł przed człowiekiem drogę, a kilka kroków dalej wykopała jamkę.

Potknął się człowiek, idzie dalej lekko kulejąc.

Ale o tym, że to związane jest z kotem nawet nie pomyślał.

Rozzłościła się wróżba.

Zmusiła czarnego kota jeszcze raz przebiec przez drogę.

I wykopała już nie jamkę, wielką jamę!

Pogłaskał człowiek czarnego kota, zauważył niebezpieczeństwo na drodze i ominął jamę bokiem.

A przy okazji i trzęsącą się z bezsilności wróżbę, która zrozumiała, że nic ona nie może zrobić z człowiekiem, który w żadne znaki nie wierzy!

Odwiedziny

Zaszła sąsiadka do sąsiadki.

Pośpiesznie przeżegnała się przed ikonami, przed którymi płonęła łampadka. I zaczęła na życie swoje narzekać: dzieci nie słuchają się… mąż pije… z pracy zwolnili, dolegliwości różne opanowały…

Całą godzinę narzekała.

A gospodyni słuchała ją i wzdychała:

- A u mnie przez cały rok choćby raz coś zabolało, albo przyszedł jakiś smutek! Widać, całkiem Bóg o mnie zapomniał…

- A ty co? – zdziwiła się sąsiadka. – Czyż z tego powodu można narzekać?

I usłyszała w odpowiedzi:

- A ty pomyśl! Wszelki smutek, albo choroba – to Boże odwiedziny. Nie na darmo przecież mówią: kogo z synów ojciec bardziej kocha, tego bardziej karze. A cudzego jakby i nie zauważa!

Zastanowiła się nad tymi słowami sąsiadka. I to tak, że nie zauważyła i strąciła ze stołu stojący przed nią ulubiony kubek gospodyni.

Piękny, ze starego serwisu.

- Oj! – zaczęła lamentować i przepraszać gospodynię.

A ta aż zapłonęła z radości.

- Oto i u mnie też choć malutkie ale zmartwienie! – zbierając kawałki, powiedziała on, ale tu zaraz się poprawiła: – Chociaż – jakie to zmartwienie? Jak się mówi, Bóg dał, Bóg i wziął! Jednak mimo wszystko, chociaż nie na długo, jednak znów mnie odwiedził!

A może, On w ogóle nigdy jej nie opuszczał?

Próżny cel

Postawił pewien uparty człowiek przed sobą cel – przepłynąć rzekę.

Przepłynął.

Później – szeroką rzekę.

Potem jezioro!

Morze!!

Ocean!!!

Całe życie poświęcił na to.

Trafił do wszystkich ksiąg rekordów.

Do jakich tylko brzegów nie dotarł.

A głównego brzegu tak i nie osiągnął.

Nie miał czasu…

Spojrzenie z boku

Zobaczyła ryba siedzącego na brzegu człowieka z wędką.

Aż z wody wyskoczyła aby lepiej mu się przyjrzeć.

- Oto on, korona stworzenia Bożego! – ze wzruszeniem i zazdrością westchnęła i z mimowolnym szacunkiem pomyślała: – Oczywiście, modli się teraz, to znaczy rozmawia z Samym Bogiem, za wszystko dziękuje Mu i marzy o szczęśliwej Wieczności…

A człowiek, który to i w cerkwi nigdy nie był, w tym czasie przeklinał w myślach, że całkiem ryba nie bierze, i marzył aby złowić choćby jedną, no, na przykład, choćby tę rybę, która tylko co wyskoczyła przed nim z wody…

Niewygodny gość

Przyszło brudne słowo w gości do czystego.

W fotelu posiedziało, na kanapie się potarzało, pojadło, popiło i wszystko, do czego się dotknęło, zanieczyściło i zaplamiło.

Zasmuciło się czyste słowo – choć z domu po czymś takim uciekaj.

A brudne nawet nie zauważyło tego.

Przecież ono całkiem nie uważało siebie za brudne…

Niezgodność

Spotkało się samochwalstwo z zazdrością.

Samochwalstwo od razu chwalić się zaczęło.

A zazdrość natychmiast uszy zatkała.

Tak i nie wyszła u nich rozmowa.

A czyż mogło być inaczej?

Gorzki przykład

Kruk krukowi oka nie wykole.

A człowiek człowiekowi i obu nie pożałuje…

Straszniejsze od lwa

Po pazurach lwa się poznaje.

A po zabitym lwie – człowieka!

Oczywistość

Syty głodnego nie rozumie.

Do tej pory, póki nie zechce go zrozumieć.

Po upadku

Gdyby wiedział, gdzie upadnie – zawczasu słomy by podścielił…

A nie lepiej by było po prostu obejść to miejsce bokiem?

Główna ozdoba

Nie węgła zdobią pokój, a zdobią…

Nie-nie, nie pierogi.

A ludzie – to znaczy, my i wy!

Bez pokajania

Wszystko się przemiele – mąka będzie.

Tak-to tak.

Ale bez pokajania – wieczna męka…

Wieczne dobro

Kto ma dobrze – dobra nie szuka.

Tym bardziej, jeśli to Wieczne dobro!

Wielki wyjątek

Ty, który raz skłamałeś, któż tobie uwierzy?

Bóg…

Odwrót

Bez Boga ani do proga.

Tak żyli nasi przodkowie.

A jak teraz żyjemy my – do proga i od proga?..

Dziecko wieku

Zobaczył elektryczny czajnik starodawny samowar i zaśmiał się:

- Ileż to trzeba czasu i sił, żebyś ty się zagotował? Co innego ja – włączyć i gotowe!

- Ech ty, dziecko wieku! – westchnął samowar. – A jaki z tego pożytek? Póki ja się zagotowałem, ludzie godnie i w spokoju rozmawiali, przy czym najczęściej o najważniejszym. A teraz o czym rozmawiają? Nawet jeśli dzięki tobie i mają wolny czas…

Złośliwość i miłość

Wpełzła złośliwość jak wąż do serca człowieka i zamieszkała tam.

Widzi człowiek, że gdzieś komuś jest źle, i chce, żeby było jeszcze gorzej!

A gdzie gorzej, to żeby całkiem źle się zrobiło!

Tak trwało to tej pory, póki człowiek nie zrozumiał, że nie powinno tak być.

Że to wszystko – nie jego myśli!

Zaczął modlić się do Boga:

- Boże, daj opamiętanie!

I poprosił aby choć na chwilę pokazać, jaka powinna być prawdziwa miłość.

I od razu – jakby zima przemieniła się w wiosnę!

Jakby suche drzewo zakwitło!

Jakby w bezwodnej pustyni spadł deszcz!

Człowiek nagle zapragnął objąć cały świat.

I żeby każdemu, komu jest źle, zrobiło się – dobrze.

A komu dobrze – jeszcze lepiej!

I choć trwało to zaledwie chwilę, człowiek więcej już nie odczuwał w sobie ani kropli jadu złośliwości.

Ponieważ i tego okazało się dość, żeby złośliwość jak wąż wypełzła z jego serca. I zaczęła szukać, gdzie ma zamieszkać teraz…

Sprawiedliwy gniew

Rozgniewał się człowiek na człowieka.

Długo nie mógł mu wybaczyć.

Do tej pory, póki nagle nie dowiedział się, że gniewać się trzeba nie na człowieka, a na grzech.

I wtedy wszystko wróciło na swoje miejsca.

I gniew człowieka z grzesznego od razu stał się sprawiedliwym.

Główny błąd

Niewierzący człowiek najbardziej w życiu bał się śmierci.

A kiedy ona przyszła, dowiedział się, że życie, okazuje się, nie ma końca.

I zaczął wiecznie tego żałować…

Dwóch gości

Przyszła śmiertelna choroba do głęboko wierzącego człowieka.

Przedstawiła się mu.

Oczekiwała, że on zacznie płakać i się smucić.

Ale ten tylko westchnął i się przeżegnał.

- Ty co – nie zrozumiałeś, kim ja jestem? – zdziwiła się choroba.

- Dlaczego? Zrozumiałem… – odpowiedział jej człowiek. – Tylko ja wiem, że bez woli Bożej ciebie by tu nie było. A skoro tak, to ja i przyjmuję ciebie, jak posłanego przez Niego gościa.

- Ach, tak? – zdenerwowała się śmiertelna choroba. – No, w takim razie ja nie mam tu co robić!

I, trzasnąwszy drzwiami, wyskoczyła z domu.

A na zmianę jej – radość.

Ona nawet i przedstawiać się nie musiała.

Tak cała jaśniała.

Popatrzył na nią człowiek, uśmiechnął się i znów się przeżegnał, przyjmując i ją, jak długo oczekiwanego gościa.

Albowiem wiedział, że ona – też od Boga!

Czas i Wieczność

Przyszedł czas w gościnę do Wieczności.

Posiedzieli, porozmawiali.

I tak dobrze było u Wieczności, że i wychodzić się nie chciało.

Ale przyszła pora się rozstawać.

Jedną pociechę miał czas.

- Teraz ja wiem, że ty jesteś, i na co siebie tracić! – powiedział czas.

I uśmiechnął się.

Bo najlepszym potwierdzeniem tego była sama Wieczność.

Owoc niecierpliwości

Zechciało jedno niecierpliwe ziarenko przed czasem na swobodę wyjść.

A ziemia nie puszcza.

- Poczekaj – mówi. – Wkrótce zrobi się całkiem ciepło, przejdą deszcze, nabierzesz sił, okrzepniesz, i ja sama otworzę ci drogę do wielkiego życia.

Ale gdzie tam!

Ziarenko Nawe słuchać nikogo nie chciało.

Naprężyło się ono i wylazło spod ziemi.

Z całych sił zaczęło ono wspinać się do góry, z upartą wyższością powtarzając:

- Jestem najpierwszym! Póki pozostałe ziarna jeszcze śpią, ja stanę się całym drzewem i wydam najwięcej owoców!

Minęło trochę czasu.

Zrobiło się całkiem ciepło.

Spadły deszcze.

I ziemia rozstąpiła się przed mnóstwem kiełków, które cierpliwie doczekały się swego czasu.

Wszystkie one razem zaczęły rosnąć i szybko wyprzedziły ziarenko które całkiem straciło siły.

Bogaty, obfity był urodzaj w tym roku.

Tylko niecierpliwe ziarenko nawet nie dowiedziało się o tym.

Ono przecież zwiędło dużo wcześniej, niż zaczęły się zbiory…

Rozum i serce

Posprzeczał się rozum z sercem, czyja wiara mocniejsza.

Rozum, gorączkując się, zaczął mówić o Bogu i wierze przy pomocy mnóstwa cytatów i porzekadeł.

A serce tylko cicho, ale zdecydowanie powiedziało:

- Wszystko to, prawdopodobnie, też jest ważne i komuś bardzo potrzebne. Ale ja i tak wiem, że On – jest!

Popatrzył na nie rozum.

I… też uwierzył!

Beztroska

„Pożyjemy – zobaczymy!” – lubił beztrosko powtarzać człowiek, kiedy mówiono mu o przyszłości.

Pożył.

Zobaczył.

I zaczął żałować minionego.

Nienaprawialna niepoprawność

Podarowano leniowi zaczarowany obrus.

Ale on i tego polenił się rozkładać.

I zamienił go na gotowy obiad!

Bezsprzeczne

Na cudze usteczka nie narzucisz chusteczki.

Za to na swoje – zawsze masz możliwość!

Zbawienna rada

Przypłynął łódką do żyjącego na wyspie starca młody mnich.

I zapytał

- Jak się zbawić?

- Módl się i pracuj! – odpowiedział mu starec.

I, widząc, że taka krótka odpowiedź nie całkiem jest zrozumiała dla oczekującego długich wyjaśnień mnicha, dla jasności dodał, pokazując na łódź:

- Modlitwa i praca – to jakby dwa wiosła, które pomogą ci osiągnąć upragnioną Przystań.

Ucieszył się mnich.

Podziękował starcu.

I zabrał się z powrotem.

A w drodze zapomniał, co usłyszał na wyspie.

Przypominał… przypominał…

Wprost choćby zawracaj!

I taka go tu złość ogarnęła, że uderzył pięścią o burtę, od czego jedno z wioseł wyskoczyło z dulki i popłynęło w dal, z nurtem.

Poniosło, zakręciło łódź.

Od razu przypomniał mnich naukę starca.

Z radości – nie wiadomo skąd siły się wzięły, – rzucił się do wody, dopłynął do wiosła, wrócił z nim.

I gorliwie wiosłując oboma wiosłami, wyrównał kurs łodzi i kontynuował swoja drogę – modląc się i pracując!

Powiedzenie

Żył-był krawiec, który miał ulubione powiedzenie:

„Jakie włókno, takie sukno!”

Żył-był…

Pił-palił…

Innych grzechów nie unikał.

Kajać się nie chodził.

I dopiero kiedy przeżył życie, zrozumiał, na co siebie skazał, przędąc włókno swego pośmiertnego losu.

Ale minionego już nie mógł wrócić.

Albowiem prawdziwe okazało się powiedzenie, które stało się wyrokiem:

„Jakie włókno, takie sukno!”

Ostatnia zapałka

Kupił palący człowiek pudełko zapałek.

Zasmuciło się pudełko:

„Już lepiej by mnie jakakolwiek gospodyni kupiła, żeby moimi zapałkami gaz podpalać!”

A człowiek co jakiś czas brał z niego zapałki, pocierał nimi o bok pudełka i palił.

Palił i pocierał…

Pocierał i palił…

Trwało tak cały dzień.

I nagle wieczorem zrobiło się mu niedobrze.

Czy to zachorował (nie na darmo o szkodliwości palenia tyle się mówi!), a może sumienie po czymś, nie tak zrobionym, się przebudziło.

Ale przypomniał on sobie o ikonach w kącie pokoju.

I postanowił zapalić przed nimi łampadę.

A pora była całkiem późna, kiedy wszystkie sklepy zamknięte.

I na dnie pudełka pozostała jedna-jedyna zapałka.

Potarł i nią człowiek.

„Nie zawiedź!” – błagająco poprosiło ją pudełko.

A ta i sama – tak bardzo się starała!

Cała się spaliła, tak że palce człowiekowi przypaliła, ale potrafiła-jednak ożywić knocik dawno-dawno nie zapalanej łampady…

Stanął człowiek na kolana i zaczął się modlić.

A puste pudełko, chociaż oczekiwała je teraz droga do wiadra na śmieci, a stąd na śmietnik, radowało się.

Mimo wszystko nie tylko chcący-niechcący pomagało człowiekowi biesom kadzić. Ale i, na koniec, zapaliło łampadę Samemu Bogu!

Spóźnienie

Zobaczył nowiutki, tylko co wykonany dzbanek swego starego współbrata, który stracił wygląd i postanowił:

„Nigdy nic nie będę w sobie nosić, żeby nie stać się takim samym!”

I cóż?

Stanął z dala od wszelkich naczyń, i, zachwycając się beztroskim życiem, w żaden sposób nie mógł zrozumieć, jak może radować inne dzbanki – mleko czy śmietana, którymi napełniała je gospodyni…

Minęły lata.

I choć później, niż inne naczynia, dzbanek będący kiedyś nowym z powodu wieku też pokrył się siecią zmarszczek, pociemniał i stracił cały swój poprzedni wygląd.

W końcu, gospodyni, lekceważąco odsuwając go od potrzebnej miski, upuściła na podłogę, od czego na jego dnie pojawiło się wielkie pęknięcie.

I teraz, rozumiejąc, że dni jego są policzone, on nagle bardzo zapragnął poczuć tę radość, którą widział u swoich sąsiadów.

Zechciał też, jak i oni, posłużyć ludziom.

Ale… komu teraz on taki był potrzebny?..

Radość na wpół

Pozazdrościła zła pogoda ładnej

- Oto z ciebie ludzie się cieszą, a z mego powodu tylko zmartwienie!

A ta mówi:

- Dlatego właśnie się cieszą, że ja przychodzę zmienić ciebie! Wyobrażasz, co by było, jeśli cały czas byłabym tylko ja? Z czego by się oni cieszyli? Ty co, ludzi nie znasz? Oni by i ze mnie niezadowoleni byli. Tak więc, można uważać, połowa ich radości – twoja!

Pomyślała-pomyślała zła pogoda.

Zgodziła się.

I przestała zazdrościć ładnej!

Ślad

Szedł człowiek po zaśnieżonej ścieżce i zostawił swój ślad.

Rozejrzał się ten.

Popatrzył z wyższością na kępy, krzaki i suche ubiegłoroczne trawy i hardo się przedstawił:

- Jestem śladem człowieka, który, jak wszystkim wiadomo, jest koroną Bożego stworzenia!

- Dlaczego w takim razie nie idzie on do cerkwi, do Boga? – zainteresował się krzak.

- Właśnie, a na rynek? – przytaknęła kępka.

- Bo przecież dziś niedziela! – próbował ująć się za człowiekiem ślad.

I tu nie wytrzymała nawet sucha trawa.

- Tym bardziej! – zaszeleściła ona.

Co mógł na to odpowiedzieć ślad?

Speszył się on, zamilkł.

Dogonić by mu człowieka.

Opowiedzieć całą tę rozmowę.

Ale nie może ślad przed idącego wybiegać.

Nawet w przypowieściach!

Kłamstwo

Poleciał człowiek w kosmos.

Polatał-polatał i nie zobaczył nigdzie Boga.

- Aha! – uradowali się niewierzący ludzie, którzy chcieli, żeby wszyscy byli tacy sami, jak i oni. – Znaczy, żadnego Boga nie ma! Inaczej kosmonauci obowiązkowo by Go zobaczyli!

A, ciekawe, jak ci mogli zobaczyć Boga?

Jeśli On Sam powiedział, że zobaczyć Go mogą – tylko czyści sercem!

Wybawienie

Uwiła złośliwość gniazdo w sercu człowieka.

I zaczęły wylatywać z niego mroczne złośliwe myśli.

Człowiek nawet sam z ich się nie cieszy. Ale nic nie może z sobą zrobić.

Zaczął on wtedy modlić się do Boga.

Poszedł do cerkwi.

Wyspowiadał się.

Przyjął pryczastije.

I dosłownie niewidzialny ogień spalił to złośliwe gniazdo.

Wypełzła z niego złośliwość.

Od razu popłynęły myśli dobre, jasne.

Uradował się z nich człowiek.

I stanął na straży swego serca.

Przecież zło po dawnemu po świecie się włóczy.

I stara się uwić sobie gniazdo w czyimś sercu.

Lekcja szczodrobliwości

Zalazło złodziejstwo do domu szczodrobliwości.

Dobrze, nawet drzwi były w nim otwarte, nie trzeba było ich wyłamywać.

I dawaj wszystko co najlepsze do worka grabić!

Nagle widzi – a na progu gospodyni stoi.

I zamiast tego, żeby krzyczeć i wzywać pomocy… drugi worek podaje.

- Co to? – nie zrozumiało złodziejstwo.

- Na wypadek, gdyby tobie jednego nie starczyło! – wyjaśniła szczodrobliwość.

I sama zaczęła go napełniać.

…Szło, wzdychając, złodziejstwo ulicą, uginając się pod ciężarem dwóch worków.

I myślało: że jeśli znajdzie ono kiedyś w sobie siły porzucić swoje rzemiosło, to – tylko dzięki szczodrobliwości!

Lepsze niż sen

Wleciał raz kulik do carskiego pałacu.

Wrócił on na bagna i, na ile wystarcza słów, opowiada wszystko, co tam widział.

Ale kuliki mu nie uwierzyły.

Każdy swoje bagno chwalił i nie wierzył, że gdziekolwiek może być cokolwiek lepszego niż ono.

W końcu, i samemu kulikowi-podróżnikowi zaczęło się wydawać, że wszystko to tylko mu się przyśniło.

Ale jednak, każdy raz zasypiając, marzył aby znów zobaczyć ten sen.

I już nigdy więcej się nie zbudzić!

Straszny początek

Dziwą się ludzie co ze światem się dzieje?!

Z każdym rokiem coraz gorzej i gorzej…

A co się dziwić?

Przecież droga do piekła zaczyna się tu, na ziemi.

Dychowa nauka

- lepiej jeden raz zobaczyć, niż sto razy usłyszeć – powiedział człowiek, pierwszy raz usłyszawszy o raju.

A kiedy dowiedział się i o piekle, to wykrzyknął:

- Lepiej sto razy usłyszeć, niż jeden raz zobaczyć je!

Głupi dług

Poprosiła głupota o pożyczenie trochę rozumu.

Pożyczyli.

Ale ona z głupoty od razu go straciła.

Teraz siedzi i nie wie: jak dług oddać?

Swego rozumu przecież nie ma.

A cudzego więcej nikt już nie chce pożyczać!

Ślepota

Uradował się chełpliwy człowiek z tego, że odnalazł się pewien jego sławny krewny.

Choć i był mu, jak się mówi, siódma woda po kisielu.

A o tym, że jest synem Samego Boga – nawet nie pomyślał…

Podmiana

Dla ciekawości i dociekliwości ludzie gotowi są iść przez ciernie do gwiazd.

A dla zbawienia przejść dwa kroki do cerkwi – lenią się…

Ogólna zasada

Najsmaczniejszy kęsek zawsze na najdalszym brzegu wspólnego talerza.

Za to na najbliższym – najpożyteczniejszy!

Lekcja pokory

Dowiedział się człowiek, że pychą do raju się nie dostanie.

I zaczął się modlić:

- Boże! Daj mi pokorę!

Nie zdążył dopowiedzieć, jak na drodze pojawił się nieznajomy, który przechodząc obok, boleśnie go szturchnął.

- Ostrożniej! – z wyrzutem krzyknął człowiek.

A nieznajomy zamiast tego, żeby przeprosić, sam zaczął obsypywać go zarzutami, i jeszcze naśmiewać się z niego.

I im dalej, tym więcej!

Oburzył się człowiek.

- A kim ty jesteś, żeby szturchać i obrażać mnie?

I usłyszał w odpowiedzi:

- Jestem tym, kogo tylko co wzywałeś na pomoc. Przecież jeśli nie ja – to ty będziesz w stanie nauczyć się pokory?

Pouczająca historia

Były potrzebne jednemu dobremu człowiekowi zimowe rękawiczki.

Pomodlił się on do Boga, jak zawsze, przed wyjściem z domu i poszedł do sklepu.

A tam coś poplątał i kupił zamiast potrzebnych rękawiczek – bokserskie!

Rozwinął zakup w domu i ze zdumieniem spojrzał na ikonę:

- Boże, jak to tak? Ja przecież prosiłem Ciebie o błogosławieństwo kupić rękawice na zimę, a Ty posłałeś mi ot co…

Ale cóż robić. Człowiek był dobry. I jako że szkoda było mu wyrzucać rękawice, to po prostu powiesił je w korytarzu.

Niech wiszą – dużo miejsca nie zajmują!

Przeszło trochę czasu.

Zimę zastąpiła wiosna.

Rękawice na marznące ciągle ręce nie były już potrzebne.

Człowiek całkiem zapomniał o swoim zdarzeniu.

Ale tu do jego mieszkania włamali się grabieżcy.

Schował się człowiek za zasłoną.

- No, myśli: już koniec!

I nagle słyszy.

- O, patrz! Bokserskie rękawice!

- Aha! Chyba, bokser tu mieszka!

- Uciekajmy stąd szybciej, póki nam jeszcze na boki nie dali!

Poczekał-poczekał człowiek, wyszedł do korytarza – nie ma nikogo.

Wrócił do pokoju, popatrzył na ikonę.

I dopiero teraz zrozumiał, że nie na darmo prosił on wtedy błogosławieństwa u Boga. Dlatego że On, wiedząc o wszystkim naprzód, jak zawsze uczynił wszystko ku dobremu i po maleńkiej nieprzyjemności ustrzegł go od wielkiej biedy!

Miara odpowiedzialności

Stworzył programista nową grę komputerową.

Według zasady – skoro istnieją bitwy bez zasad, to czemu nie mogłaby też być bez nich gra?

Chociaż, jeśli być dokładnym, zasady w tej grze jednak były: wszelkimi grogami dotrzeć do finiszu.

I wszystko co przeszkadza nie powinno ciebie niepokoić i rozpraszać!

Zobaczysz, na przykład, ślepą staruszkę, która nie wie, jak przejść przez drogę, albo człowieka któremu przydarzyło się nieszczęście – nie próbuj pomagać. A to stracisz drogocenne punkty albo – jeszcze gorzej – zarobisz karę.

Sprzedał programista dystrybutorom taką grę.

Otrzymał wielkie pieniądze.

Samochód kupił.

Daczę…

A ludzie kupili tę grę dzieciom, którym ona bardzo się spodobała!

Minęły lata.

Posiwiał programista.

Wyrosły dzieci.

Jechał on pewnego razu samochodem na daczę.

Nagle w drodze schwyciło go serce.

Tak schwyciło – że wprost bieda!

Pogotowie by wezwać i to jak najszybciej – ale ot pech, zatrzymał się w dole, gdzie nie ma zasięgu telefonicznego.

Spróbował jakiś samochód zatrzymać.

Ale wszystkie one, jakby specjalnie, przemykały obok.

Jeden… piąty… dziesiąty…

I tak śpieszyły, jakby gdzieś wybuchł wielki pożar!

I ledwie jeden, po długim oczekiwaniu zahamował i zatrzymał się obok.

„W końcu jednak! – radośnie pomyślał były programista. – Oto kto mnie uratuje!”

Ale młody kierowca, który wychylił się przez opuszczone okno, nawet nie wysłuchawszy go, pośpiesznie krzyknął:

- Hej, ojciec! Gzie tu zakręt do miasta N?

- Jaki zakręt? Jakie miasto? – wystękał programista. – Czyż ty nie widzisz, że ja umieram?

- Widzę! – przytaknął kierowca. – Ale jeśli ja teraz zajmę się panem, to stracę punkty… to znaczy, proszę wybaczyć, czas i pieniądze!

I z miejsca rozwijając szaloną prędkość, szybko odjechał.

- A któż was wszystkich nauczył takiej bezduszności? Krzyknął w ślad za nim były programista.

I zatrzymał się wpół słowa.

Bo któż, jak nie on, miał znać odpowiedź na to pytanie…

Ukryta przyczyna

- I tylko skąd bierze się brak wiary? – z goryczą zapytała wiara, patrząc na bardzo dalekiego od niej człowieka.

- Nie wiem! – jaka zawsze, rozłożyła ręce niewiedza.

I schowała się za plecami ciemnej mocy, która chętnie ją zasłoniła, ponieważ doskonale wiedziała, że większość ludzi nie wierzy tylko dlatego, że nie zna całej prawdy o Bogu!

Bez różnicy

Stały na jednej półce kryształowy puchar i szklana szklanka.

I ile stały, tyle wywyższał się puchar nad szklanką.

Minął czas.

Upadła półka.

Potłukły się naczynia.

Zebrała je gospodyni do szufelki, wyrzuciła.

I zrozumiał wtedy były puchar, że niczym, okazuje się, nie różnił się od zwykłej szklanki!

Mądry „głupiec”

Zmusili uważający się za mądrych ludzie głupca aby modlił się do Boga.

I dawaj śmiać się z niego – że on łbem podłogę zniszczył.

A podłoga, jak się okazało, sufitem była.

Otwierającym mu drogę do Nieba!

Późne spotkanie

Słowo nie wróbel.

Wyleci – nie złapiesz.

Za to ono później samo ciebie złapie.

W Wieczności.

„Lekkie” życie

Śmiała się, idąc po niebezpiecznej ścieżce, z roztropności lekkomyślność:

- Och, ależ ciężko się tobie żyje! Wszystko przecież trzeba przemyślać, wszystko siedem razy odmierzać, zanim jeden raz odciąć. Co innego ja – raz i gotowe!

I, zwycięsko popatrzywszy na swoją rozmówczynię, uważnie patrzącą sobie pod nogi, lekkomyślność przyśpieszyła kroku i… wpadła do głębokiej jamy na drodze.

Długo później roztropność musiała wyciągać ją z tej jamy!

„Wieczny” silnik

Wynalazł chciwy człowiek wieczny silnik.

I zaraz go zniszczył.

Nie chciał, żeby po nim korzystali z niego inni!

Jak zawsze

Szła powolność w gości do pośpieszki.

I, jak zawsze, spóźniła się.

A ta, jak zwykle, przed czasem z domu wyszła!

Rozum i siła (przypowieść-śmiech)

Siła jest!

Rozum by się przydał…

Śmiech przez łzy (przypowieść-płacz)

Śmieje się ten, kto się śmieje ostatni.

Oby to tylko było – bez goryczy.

I nie z samego siebie!

Oczywiste-niewiarygodne (przypowieść-bajka)

Przyszła oczywista głupota do niewiarygodnego skąpstwa.

I poprosiła by pożyczyć jej worek złota.

I to – dało!

Nasze czasy (przypowieść-jaw)

Zgromadził stadion na mecz piłki nożnej w niedzielę sto tysięcy kibiców.

I pochwalił się cerkwi:

- Ty tyle ludzi nawet w ciągu roku nie zbierzesz!

- Naturalnie – z goryczą zgodziła się cerkiew. – Przecież ty odciągasz ich ode mnie i od Boga!

Objawienie (przypowieść-sen)

Przyśniło się „świętemu”, że jest on – grzesznikiem.

Przebudził się przerażony.

Zrozumiał, że to wszystko tylko sen.

Ucieszył się.

A szkoda.

Dlatego że ten sen był bardziej prawdziwy od wszelkiej jawy.

Potem… (przypowieść - prawdziwa historia)

Mówili pewnej kobiecie, która ani razu w życiu nie była na spowiedzi:

- Pójdź do cerkwi, pokajaj się!

Ale nie miała czasu.

Jak wyjaśniła:

- Teraz nie mogę – masa spraw! Potem!

I umarła.

Żeby gorzko żałować potem…

Swoje cudze

„Cudzej biedy nie bywa”.

Szczęśliwy naród, mający to przysłowie!

Żałosny naród, u którego go nie ma…

Siwizna

- Do siwizny dożył, a rozumu nie nażył! – powiedzieli zaczepnie pewnemu człowiekowi.

A on spokojnie odpowiedział:

- A jak ja bym dożył do siwizny – bez rozumu?

Statek i kotwica

Stał statek w bezpiecznej przystani.

I nagle zachciało się mu uwolnić od kotwicy i robić wszystko według własnej woli.

Na próżno ta wzywała go do rozsądku i radziła zrezygnować z tego niebezpiecznego przedsięwzięcia:

- Stój, poczekaj! W otwartym morzu – sztorm! Skały! Rafy! Zdradliwe mielizny! Sam, beze mnie – zginiesz!

Ale gdzie tam!

Szarpnął się statek raz.

Szarpnął się drugi.

I – oderwał się od kotwicy, która, jak wkrótce gorzko się sam przekonał, rzeczywiście utrzymywała go przed nieuniknioną zagładą…

Surowa odpowiedź

Pytał karawaniarz pustyni:

- Dlaczego jesteś tak surowa i niemiłosierna dla nas, ludzi?

- Ja?! – zdziwiła się pustynia.

I, w zamyśleniu przebierając pędzący po wydmach piasek, powiedziała:

- Kiedyś na moim miejscu była wspaniała urodzajna dolina ze szmaragdowymi trawami, turkusowymi rzekami i błękitnookimi jeziorami. Na ich brzegach rosły gęste ciemne lasy. Wszędzie chodziły zwierzęta. Latały motylki, ptaki… A potem wy, ludzie, zżerani przez złość i zazdroszcząc jedni drugim bogactwa, wszczęliście tu wojny. Wydeptaliście łąki. Wyrąbaliście drzewa, żeby zbudować machiny oblężnicze do zdobycia twierdz, od czego potem wyschły wszystkie jeziora i rzeki.

Westchnęła smutno znojnym porywem piaszczystego wiatru pustynia i, skończywszy swoje opowiadanie, sucho zapytała:

- Więc czy to ja jestem bezlitosna dla was, ludzi – czy wy, ludzie, sami dla siebie?

Dawny błąd

„Zły pokój lepszy od dobrej wojny!” – powiedział ktoś ładnie.

I wszyscy zgodnie potwierdzili:

„Tak! Tak!”

A niepotrzebnie.

Bo wojna nigdy nie bywa – dobrą.

Dobre źródło

Gniew prawdy nie czyni.

Za to ona zradza sprawiedliwy gniew!

Kółko „ratunkowe”

Uczyli się w ramach kółka ratowniczego na brzegu rzeki, jak ratować i ratować się samemu.

A tego, że w samej rzece człowiek tonął, nawet i nie zauważyli

Dokładna diagnoza

Zachorował fałsz

Przyszedł do niego lekarz.

- Tu boli?

- Tak.

- Tam boli?

- Nie.

- Dziwne… Jesteś, naprawdę, chory czy nie?

- Nie – uparcie twierdzi fałsz, nie umiejący mówić prawdy.

- Wszystko jasne – powiedział lekarz i napisał diagnozę:

„Fałszywe wezwanie”!

Poważny powód

Poszedł chory człowiek do cerkwi.

Wystał całą długą służbę.

A w domu jego sąsiad pyta:

- Co to ty w takim stanie do cerkwi chodzisz?

- A jak nie chodzić? – aż wystraszył się chory. – Ja i tak już dwie niedziele po kolei opuściłem! Daleko to do biedy?

- Do jakiej to jeszcze biedy? – nie zrozumiał sąsiad.

I chory wytłumaczył:

- Są takie „Apostolskie Reguły”, które powinni wypełniać wszyscy prawosławni chrześcijanie. Prepodobny Sierafim Sarowski, któremu odkrytych było wiele tajemnic Niebieskich, ten wprost mówił, że bieda temu, kto choćby trochę je naruszy. I choć dziś, według słabości naszej, reguły te osłabiono, jest wśród nich jedna, którą wypełnić może każdy…

- Jakaż to? – zainteresował się sąsiad i usłyszał:

- Jeśli ktoś bez poważnej przyczyny nie pójdzie do cerkwi przez trzy kolejne niedziele, to jest on odłączany od Cerkwi. Ty wyobrażasz sobie co to znaczy? Oto umrę – i ty nawet świecy za mnie nie będziesz mógł postawić!

- Trzy kolejne niedziele, mówisz? Bez poważnego powodu? – z chytrym uśmiechem zapytał sąsiad.

- No tak!

- Ale przecież ty jesteś poważnie chory! Ja dopiero wczoraj wzywałem do ciebie karetkę. Czyż to nie poważny powód?

- Faktycznie, całkiem zapomniałem…

Chory uśmiechnął się, a twarz sąsiada, przeciwnie, nagle spoważniała i nawet wyglądała na wystraszoną.

- Czekaj-czekaj! – jęknął on. – To co w takim razie wychodzi – że i za mnie w takim razie świecy nie można będzie postawić? Ja przecież już nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem w cerkwi! Wychodzi, że ja – zginąłem?!

- Dlaczego? – uspokoił go chory. – Po prostu trzeba się pokajać i od nowa zacząć chodzić na nabożeństwa!

Co też oni obaj i uczynili.

W najbliższą niedzielę.

Dlatego że, na szczęście, u chorego nie było już poważnego powodu opuszczać niedzielne służby!

Piąte przykazanie

Poskarżyła się pewna świecka gazeta starodawnej cerkiewnej księdze:

- Co się dzieje – same nekrologi na młodzież! Ja już nie mówię, że prawie wszyscy oni są chorzy! Przy czym zaczynając prawie od samego dzieciństwa!

- A co się dziwisz? – powiedziała cerkiewna księga. – Ty Przykazania Boże znasz?

- Politykę znam, skandaliczną kronikę też, reklamę daję, mistrzostwa futbolowe i rock-festiwale wyjaśniam, wszystkie ostatnie nowości znam… – wyliczyła gazeta. – A Przykazania… nie! Ich przecież we mnie nie drukują!

- A szkoda! – zarzuciła księga. – Inaczej wiedziałabyś, że 5-e Przykazanie, dane ludziom przez Boga, głosi: „Czcij ojca twego i matkę twoją, aby dobrze ci było, i abyś długowieczny był na ziemi”. Teraz jasne?

- N-nie całkiem… – zawahała się gazeta. – Ja chyba nie wszystkie słowa zrozumiałam!

- Ty co, i języka cerkiewnosłowiańskiego nie znasz? – zdziwiła się księga i znów usłyszała:

- Angielski znam, niemiecki znam, francuski i hiszpański trochę, rozumie się, rosyjski (w Polsce pewnie polski) ze wszystkimi jego niecenzuralnymi zwrotami, znam… A cerkiewnosłowiańskiego – nie…

- W takim razie słuchaj! Oto jak ono brzmi we współczesnym języku: „Szanuj ojca swego i matkę swoją, żeby dobrze tobie było i żebyś długo żył na ziemi” – przetłumaczyła księga. – A teraz dawaj zastanowimy się. Jeśli człowiek od dzieciństwa nie słucha się rodziców, jest niegrzeczny wobec nich, wszystko robi po swojemu, słowem, nie szanuje ich – to, znaczy, on będzie też chory albo jak sama widzisz – wcześnie umrze! Teraz, mam nadzieję, jasne?

- Tak – zgodziła się świecka gazeta i smutno westchnęła: – Szkoda tylko, że tego nigdy nie wydrukują na moich stronicach…

Okrucieństwo

Złapał nieludzki człowiek gołębia.

Obciął mu łapki.

I podrzucił nad sobą w niebo:

- Lataj!

I latał w niebiosach biedny gołąb, czyniąc wszystko po to, żeby nie opuścić się na ziemię.

A po ziemi szedł człowiek, który, odwrotnie, robił wszystko po to, żeby nie wznieść się na Niebo…

Zrozumienie

Łapał człowiek wędką ryby.

Ale – tak jakoś wyszło – pewnego razu złapał się sam.

- Oj! – krzyknął on z bólu.

Z trudem wyciągnął wbity głęboko w ciało haczyk.

Doszedł do siebie.

Znów zarzucił wędkę.

I nagle, wyobraził sobie, jaki ból musi odczuwać złapana ryba, pośpiesznie wyciągnął wędkę z wody.

Zwinął żyłkę.

I nigdy więcej nie chodził na ryby.

Tajne-jawne

Okradł sąsiad sąsiada.

Napchał dwie pełne torby kur i kaczek.

I poszedł do swego domu.

Idzie zadowolony, pogaduje:

- Czysto zrobione – komar nosa nie wsadzi!

Usłyszał to komar i oburzył się:

- A ja tu do czego?

Usiadł na szyi złodzieja, i tak boleśnie ugryzł go, że ten wypuścił z rąk torby.

Od uderzenia o ziemię one otworzyły się, i wyskoczyły z nich przestraszone kury i kaczki.

Cała wieś natychmiast dowiedziała się o tym co się stało.

I całkiem niepotrzebnie.

Przecież wszystko jedno, potajemne kiedyś staje się jawnym!

Na drodze życia

Szedł drogą życia kajający się człowiek.

Brnął oblewając się łzami.

Pełzł na kolanach, myśląc, że jego droga prowadzi prosto do piekła.

A w rzeczywistości prowadziła ona – do Boga!

I szedł naprzeciw niemu hardy sprawiedliwy.

Przekonany o tym, że idzie do raju…

„Jałmużna” chciwości

Poszła chciwość jałmużnę dawać.

Z rublem poszła – z trzema wróciła.

Ofiarować nie ofiarowała.

Ale dwa ruble u żebraków wyprosiła!

Niepożyteczne bogactwo

Poprosił żałosny, pokorny biedak u Boga bogactwa.

A Bóg mu nie daje.

Znów poprosił.

Znów nie dał.

Dopiero za trzecim razem pokazał mu jamę pełną złota:

- Tego wystarczy?

Zobaczył biedak złoto.

Zapłonęły jego oczy.

I z chciwością zapytał:

- A głęboka ta jama?

I usłyszał w odpowiedzi:

- Dla ciebie – do samego piekła! Dlatego to właśnie nie jest dawane ci bogactwo. Czy mimo wszystko dać?

Pomyślał-pomyślał biedak.

Zamknął oczy, żeby nie widzieć blasku złota.

I z żałosna miną znów pokornie wyciągnął przed sobą tacę po jałmużnę…

Pokusa

Kusiło zło pobożnego człowieka:

- Popatrz – jakie jestem przyjemne, wygodne, łatwe! Bo czyż można porównać mnie z dobrem, które z takim trudem ci przychodzi?

Popatrzył człowiek na zło i odpowiedział:

- Lepiej pocierpieć trochę tu, na ziemi, niż potem być wiecznie z tobą!

I kontynuował czynić dobro.

Szczególny smak

Cenne jest jajko w Dniu Chrystusowym[1].

Zwłaszcza, jeśli nie zje się go w Wielkim Poście!

Na przekór

Szedł człowiek przed pociągiem.

I śmiał się z tych, którzy mówili mu:

„Nie biegnij przed jadącą lokomotywą!”

Przecież ten pociąg był –stojącym!

Gniew i łaska

Gniew łaski nie zna.

Czego, kiedy ostygnie, potem często żałuje.

Łaska też nie zna gniewu.

Czego nie żałowała jeszcze nigdy!

Pierwsi i ostatni

Ślepy nie ten, kto nic nie widzi.

Biedny nie ten, u kogo nic nie ma.

W życiu duchowym wszystko odwrotnie.

Kto żyje tylko ziemskim, przekona się o tym, kiedy ostatni staną się pierwszymi.

A pierwsi – znów – odwrotnie!

Niebieska ojczyzna

W gościach dobrze, a w domu lepiej.

Zwłaszcza, jeśli to – Niebiański Dom!

Zgubna droga

„Gdzie tylko nasi nie ginęli?” – myślał człowiek, idąc popełnić grzech.

Dokonał go.

I – zginął!

Święte miejsce

Dowiedziało się zło, że święte miejsce pustym nie bywa.

Doczekało się, kiedy ono się zwolni.

I – szybciej je zajęło!

Ale tylko nie na długo.

I do miejsca ono nie pasowało.

A i jemu samemu nieprzytulnie w nim było.

Słowem, zwolniło je zło szybciej.

A na jego miejsce zaraz przyszło dobro.

Przecież święte miejsce pustym nie bywa!

Ostatnie słowiki

Szedł człowiek z siekierą za pasem.

I nagle zobaczył trzy słowiki śpiewające na jednym drzewie.

Zdziwił się: przecież jak wiadomo, nie to że trzy – dwa słowiki nigdy nie śpiewają na jednej gałęzi!

I nawet nie zrozumiał, że siedzą one razem dlatego, że w całej okolicy zostało tylko to jedno drzewo…

Odpowiedź mędrca

Zadali ograniczeni ludzie mędrcowi zadanie.

A odpowiedzi nie dali.

Pomyślał tan i rozwiązał zadanie.

Porównali ograniczeni odpowiedź i zatriumfowali:

- Aha! Ot widzisz, nie zgadza się!

- Oczywiście – spokojnie powiedział mędrzec. – Przecież wasza odpowiedź jest – nieprawidłowa!

Nie swoje sanie

Do nie swoich sani nie siadaj.

A jeśli już usiadłeś, to nie nazywaj ich swoimi!

Droga do piekła

Dowiedział się obiecujący tylko, ale nic nie czyniący dla swego zbawienia człowiek, że dobrymi chęciami droga do piekła wybrukowana.

Wystraszył się.

I przestał nawet obiecać!

W różnych rękach

Wyrzucił głupi bogacz pieniądze na wiatr.

Złapał je mądry biedak.

Puścił w obrót.

Wzbogacił się.

Pomógł wielu ludziom.

A jeszcze i jałmużnę byłemu bogaczowi ofiarował, kiedy ten całkiem żebrakiem się zrobił!

Cena pokajania

Posłusznej głowy miecz nie ścina.

A nieposłusznej – i miecza nie trzeba.

Sama odleci!

Ziemskie i niebiańskie

Zapragnął chciwy człowiek złapać żurawia w niebie.

Ale sikorka w rękach przeszkodziła!

Pożyteczny upór

Szli do dalekiego kraju dwaj ludzie.

Jeden co chwila obracał się i mówił:

- Patrz, ile już przeszliśmy!

A drugi uparcie odpowiadał:

- Nie ta droga, która z tyłu, a ta, która przed nami!

I tylko doszedłszy do celu, w końcu, się zgodził!

Władza i ludzie

Grosz złotówkę oszczędza.

A złotówka nie oszczędzi grosza!

Przeciąg

Rozhulał się przeciąg po mieszkaniu.

Wszystko, co mógł, rozrzucił, przewrócił, popsuł.

I zaczął się chwalić:

- Jestem potomkiem Pugaczowa i Razina!* Do samego gospodarza się dobiorę: przeziębię go i uczynię siebie w domu najważniejszym!

Niektóre rzeczy uwierzyły w to i zaczęły mu służyć.

I tylko stara mądra księga, poszeleściwszy kartkami, trwożnie powiedziała:

Nigdy jeszcze ci rozrabiacy nie doprowadzili do dobrego!

Usłyszało to mądre okno i szybciej się zatrzasnęło.

Na tym to skończyła się władza przeciągu!

*Pugaczow i Razin! (wojowniczy kozacy wszczynający powstania i bunty)

Kupiec i starec

Dawno to było.

Kiedy rzymscy cesarze rządzili światem…

Przyszedł pewien kupiec z miotającą się duszą, do egipskiej pustelni – do starca.

Od ludzi którzy już go odwiedzili i od jego uczniów kupiec dowiedział się, że starec ten dzień za dniem, noc za nocą dokonuje wielkich wysiłków ascetycznych. Je raz na kila dni, prawie nie śpi, tylko modli się i pracuje do utraty sił.

I tak – ponad pięćdziesiąt lat.

Zadziwiło to kupca.

I to tak, że, zobaczywszy starca, zapytał go o jedno:

- Po co?!

Zamiast odpowiedzi starec pokazał na sakwę, tkwiącą za pasem kupca, i zapytał:

- Oto czy ty dużo wysiłków wkładasz w to, żeby napełnić ją srebrem albo złotem?

- Tak, raczej nie mało! – z zapałem wykrzyknął kupiec. – W tym celu muszę płynąć przez morza, ryzykować śmierć w sztormach, iść z karawanami po dwa-trzy lata przez bezkresne pustynie, gdzie można zginąć z pragnienia albo wpaść w ręce rozbójników!

- Widzisz – czyż nie wszystko to ze względu na ziemskie czasowe bogactwa – powiedział starec i z uwielbieniem popatrzył na Niebo. – A czyż wieczne skarby nie zasługują na większe wysiłki i wyczyny?

Popatrzył kupiec na starca.

Od tych samych odwiedzających i uczniów wiedział on również to, że mnisi nie kłamią. Bowiem kłamstwo, usynawiając człowieka diabłu, może migiem unicestwić wszystkie owoce ich modlitw i trudów.

Tym bardziej tych, którym więcej niż pięćdziesiąt lat!

Szybko domyślił się kupiec, że wszystko co usłyszał jest – czystą prawdą.

Zamyślonym wyszedł on od starca.

I mówią, już po miesiącu był jego uczniem…

Odpowiedź po wiekach

W żaden sposób nie mogli zrozumieć rzymianie: dlaczego zaledwie przez dwa lata panowania takiego dobrego imperatora, jak Tytus, który, jeśli nie czynił nic pożytecznego przez dzień, mówił: „Przyjaciele moi, na próżno przeżyłem ten dzień”, zaszły trzy takie wielkie straszne wydarzenia, których wystarczyłoby na czas władzy kilku cesarzy:

Erupcja Wezuwiusza.

Morowa zaraza.

I – pożar Rzymu.

A odpowiedź była prosta.

Tytus dowodził armią, która spaliła chram Jerozolimski.

A Bóg, jak wiadomo, wyszydzony nie bywa!

Sługa grzechu

Dowiedział się pewien rzymski senator, że jego przyjaciel uwierzył w Chrystusa, nazywa siebie sługą Bożym, i zaczął wyśmiewać go.

- A ty czyż nie jesteś sługą? – w końcu ten nie wytrzymał.

- Ja? – zdziwił się senator. – Czyim?!

- Swoich grzechów – odpowiedział mu przyjaciel. – Nie wierzysz, spróbuj w takim razie uwolnić się choćby od jednego z nich!

Popróbował senator.

Nie potrafił.

Zrozumiał, że jest, rzeczywiście, sługą grzechu.

I wkrótce sam został chrześcijaninem!

Przebaczenie

Ubolewał pewien niemiłosierny człowiek.

I rozpaczy jego nie było końca:

- Jak może przebaczyć mi Bóg, skoro mam tyle grzechów?!

- A ty postaraj się sam przebaczyć jednemu ze swoich wrogów – poradzili mu przyjaciele. – I wtedy zrozumiesz – jak!

Postarał się człowiek.

Z Bożą pomocą po raz pierwszy w życiu przebaczył innemu.

Wszystko natychmiast zrozumiał.

I – radość jego nie miała końca!

Czystość wiary

Przyszła łyżka dziegciu do beczki miodu.

- Puść do siebie – mówi – ze względu na Chrystusa!

- Akurat ze względu na Chrystusa nie puszczę! – odpowiedziała beczka. – ty mnie całą zepsujesz. A ja ludziom potrzebna jestem czysta!

I nie puściła!

Przeszkoda

Zapragnęli dumni i nadęci ludzie cerkiew we wsi wybudować.

Tylko – koniecznie ze stu kopułami.

I – żeby dzwonnica najwyższa była!

Ale oto bieda…

Gdzie na taką pieniędzy wziąć?

A na mniejszą nie zgadzają się.

Tak i żyją oni do tej pory we wsi.

Choć dawno mogliby żyć w siole![2]

Przypowieść-zagadka

Stał podczas niedzielnej służby pewien człowiek.

Myślał o czym popadło, ziewał i z niecierpliwością czekał, kiedy ona, w końcu, się skończy.

Leżał na łóżku drugi.

Choroba przeszkodziła mu pójść do cerkwi. Ale on całym sercem przeżywał męki Chrystusa, Jego Ukrzyżowanie, Zmartwychwstanie…

Więc który z nich w takim razie był na służbie?

Krzyż i wiatr

Zechciał wiatr krzyż z cerkwi zerwać.

Dął, dął, ale nawet zgiąć nie mógł.

Tylko sam z sił opadł.

I to tak, że ludzie tylko dziwili się, radując się:

- Jaki dziś piękny, bezwietrzny dzień!

Samooszukiwanie się

Żegnał się człowiek tak, jakby kurz z siebie strzepywał.

Albo jak gdyby muchy odpędzał[3]

Raz-raz-raz-raz!

I gotowe…

Mając powód i nie mając powodu.

W domu i w cerkwi.

Myślał, że przebywa pod pewną ochrona krzyża.

A krzyża to przecież na nim nie było!

***

Spotkał sąsiad sąsiada:

- Ty dlaczego do cerkwi nie poszedłeś?

- A z powodu parafian i batiuszki!

- …

- Rozumiesz, matuszka krzywo na mnie patrzy, ludzie popychają się. I batiuszka zbyt surowy!

- Ja chyba nie zrozumiałem, ty do cerkwi do batiuszki i ludzi idziesz, czy do Boga?

- …

Żuk i ludzie

Wleciał wielki żuk do cerkwi.

I – wyleciał szybciej, żeby swoim brzęczeniem nie przeszkadzać w nabożeństwie.

Czym bardzo uradował szepczących między sobą ludzi, którzy z jego powodu omal nie przestali się nawzajem słyszeć…

Papuga

Nauczyła się papuga od swego gospodarza-niecenzuralskiego kilku słów.

I postanowiła sama zostać nauczycielem.

Dobrze, że w domu tylko rybki akwariowe były.

Które nie mogły przekazać jej nauk dalej…

Dług chciwości

Poszła chciwość dług oddawać.

Szła po niego – jak na skrzydłach leciała!

A teraz, mówią, do tej pory idzie…

Straszne drwa

Grzeszył człowiek

Grzech – dosłownie jak drwa do drewutni składał.

Dla wiecznego ognia.

Piekielnego…

Wieczny ogień

W ogniu brodu nie ma.

Jest tylko droga do niego.

Którą my wybieramy sami…

Śmiech i płacz

Śmiał się z płaczu śmiech:

- No, co ty ciągle płaczesz i płaczesz?

- Opłakuję ludzki grzech! – odpowiedział mu ten.

- A ja, przeciwnie, pomagam im się bawić! – nie przestawał, wyśmiewając się, śmiech.

Popatrzył na niego płacz.

I zapłakał jeszcze mocniej.

On wiedział, dlaczego płacze, w odróżnieniu od beztroskiego śmiechu.

Przecież gdzie jak gdzie, a w Wieczności wszystko, rzeczywiście, będzie odwrotnie!

Duchowe sieroctwo

Żyli na jednej klatce schodowej młody człowiek i staruszka.

Młody człowiek był przekonany, że zbawić się można również w domu: żyjąc według Przykazań, modląc się i poszcząc.

A staruszka chodziła do cerkwi.

I za każdym razem, widząc młodego sąsiada, nazywało go „sierotą”.

Nie wytrzymał ten i pewnego razu zapytał: dlaczego ona nazywa go tak skoro żyją jego rodzice?

I usłyszał w odpowiedzi:

- Bo przecież komu Cerkiew nie jest matką, temu Bóg nie jest ojcem! Jak więc jeszcze mam nazywać ciebie po tym wszystkim?

Zastanowił się nad tymi słowami młody człowiek.

I już wkrótce staruszka, witając się z nim, zaczęła nazywać go tylko po imieniu.

Dlaczego?

A dlatego, że po tej rozmowie zakończyło się jego duchowe sieroctwo!

Na grochu

Prosiła matka syna:

- Przestań grzeszyć!

Tylko niestety wszystkie jej słowa były, jak grochem o ścianę.

Mijały lata.

Matka prosiła.

Syn grzeszył.

Och, i żałował on wiele jat później, że nie posłuchał jej wcześniej.

Dlatego że, kiedy zaczął się kajać, musiał stawać na kolanach przy tej właśnie ścianie!

Dwie drogi

Żył grzesznik – nieustannie bogacąc się i podnosząc się na wyższy poziom służbowy i społeczny.

Szedł do góry po drabinie prowadzącej w dół…

I szedł przez życie sprawiedliwy, który opuszczając się na kolana, kajał się i czynił sobie wyrzuty.

W dół po drabinie, prowadzącej do góry!

Funt licha

Uprzedzali ludzi nieostrożnego człowieka:

- Nie budź licha, póki ono cicho!

Nie posłuchał się ten

Poszedł.

Rozbudził.

I dowiedział się, ile kosztuje funt licha!

Wokół i dookoła

Żył człowiek, który ani na jedno pytanie nie odpowiadał wprost.

To znaczy: „Tak, tak”, albo „nie, nie”, jak uczył Chrystus.

Zbrzydło to ludziom.

- Co ty ciągle chodzisz wokół i dookoła? – w końcu zdenerwowali się oni.

- Jak chcę, tak chodzę! – odpowiedział ten.

I wtedy ludzie sami zaczęli chodzić wokół i dookoła.

To znaczy, obchodzili go bokiem!

Owoce dobra

Mówili ludzie sąsiadowi:

Nie warto cudzego ogrodu grodzić!

A ten poszedł i ogrodził.

A w dodatku skopał i zasadził warzywami.

Ogród ten do biednej staruszki należał, której już nikt nie mógł pomóc.

I ci sami ludzie, kiedy ona częstowała ich warzywami ze swego ogrodu, mówili potem, że nigdy w życiu nie jedli nic bardziej smacznego!

Wieczność

Wytłumaczyli pewnemu upartemu człowiekowi, który, nie pragnąc przestać grzeszyć, skazywał siebie na wieczne męki, czym jest wieczność.

- Wyobraź sobie dla porównania wysoką diamentową górę do chmur. Raz na tysiąc lat przylatuje na nią jaskółka i czyści o nią swój dziób. Kiedyś ta góra się zetrze. Ale i to będzie tylko początkiem wieczności.

- A czyż jaskółki tyle żyją? – odparł człowiek.

I poszedł grzeszyć sobie dalej.

Słowo i uczynek

Powierzono pustosłowiu i pracowitości dom wybudować.

Słowo od razu zaczęło mówić: o znaczeniu tego domu dla całego miasta; o tym, jaki on będzie piękny, przytulny; jak dobrze i wygodnie będzie ludziom w nim żyć; ile sił i czasu trzeba aby go wznieść i w ogóle nie przestawało obiecywać tego wszystkiego od rana do wieczora każdego dnia.

A pracowitość po prostu wzięła i wybudowała ten dom!

Wybór

Szli dwaj przyjaciele jedną drogą.

I doszli do rozstajów, na których było napisane:

„Wolnemu – wola, zbawionemu – raj”.

Jeden poszedł w lewo.

Drugi – w prawo.

Rozstawali się nie na długo.

A okazało się – na zawsze!

Siła piasku

Przypomniał sobie piasek, że kiedyś potężną skałą był.

I postanowił siłę swoją pokazać.

Ale tylko pył ludziom w oczy puścił…

Koci sąd

Złapał kot mysz.

I dawaj sąd nad nią urządzać.

Żeby wszystko zgodnie z prawem było.

Sam siebie sędzią wyznaczył.

Prokuratorem.

(Nawet katem, jeśli by wyrok „nieoczekiwanie” surowym się okazał).

I ciągle się dziwił:

„Dlaczego to myszka nawet adwokata sobie nie wynajmuje?..”

Na wagę zazdrości

Pozazdrościł kogut koniowi.

I poprosił niedźwiedzia-kowala aby podkuł również jego.

Wypełnił tę prośbę niedźwiedź.

I kogut do tej pory przy jego kuźni stoi.

Oto jak ciężka okazała zazdrość.

Nawet z miejsca nie pozwala mu się ruszyć!

Pszczoła i osa

Pogniewała się osa na pszczołę.

- Nie rozumiem, z wyglądu jesteśmy prawie takie same. Ja też umiem miód robić. Dlaczego więc w takim razie ludzie ciebie lubią? A mnie nienawidzą?

I użądliła człowieka który chciał ją odpędzić.

A pszczoła poleciał szybciej do ula – miód mu na zimę przygotowywać!

Złe dobro

Postanowił wiatr sam na Ziemi pogospodarzyć.

Wziął i pogonił, ciężkie śnieżne chmury.

Nie tam, gdzie oczekiwały kamieniejące od mrozu pola.

A na daleką znojną pustynię.

Gdzie nawet roślin i zwierząt dawno już nie było.

Migiem stopniał śnieg na gorącym piasku.

Ten wchłonął go w siebie bez jakiejkolwiek korzyści.

A wiatr popatrzył na swoją robotę.

Wydmy wysokie, białe.

Porządek!

I popędził dalej.

Szukając, gdzie by jeszcze coś dobrego na Ziemi zrobić…

Degradentyzm

Żył-był malarz-artysta.

Dawno temu, za Cara.

Jak i wszyscy wtedy, chodził do cerkwi, modlił się, pościł.

I malował piękne, prawdziwe, realistyczne obrazy.

Przedstawiające przepiękną ruską naturę.

Z cerkwiami na wzgórkach.

A potem nagle zakręciło się, zamieszało w kraju.

Przestał on chodzić do cerkwi.

I obrazy jego stały się dziwne i niezrozumiałe.

Już bez cerkwi.

Ale artysta nawet nie zauważył tego, że bez Boga szybko uległ degradacji w swojej twórczości.

I tylko z dumą i rozgłosem nazwał swój kierunek „dekadentyzmem!”

A mądry i ostry w języku krytyk popatrzył na jego prace, smutno westchnął i wyrzekł:

- Degradentyzm!

Głupia historia

Dorobił cwany, ale głupi majster piąte koło do wozu.

I powiózł go na bazar sprzedawać.

Myślał, że tak więcej zapłacą.

A jemu za ten wóz w ogóle nic nie dano.

Wrócił on do domu.

I zaczął majstrować krzesło na trzech nogach.

Z nadzieją pokrycia kosztów wozu…

Dwóch sąsiadów

Przyszło nieprzyzwoite słowo na myśl pobożnemu człowiekowi.

Ale ten nawet słuchać go nie chciał.

Po porostu wziął – i wygnał je od razu!

Udało się wtedy ono do jego sąsiada.

Dobrego ale niezbyt pojętnego człowieka.

Ten wziął, i zaakceptował to słowo.

Żyje z nim, nie przejmuje się.

Myśli, że ono nawet pomaga mu w trudnych sytuacjach.

I tylko jednego zrozumieć nie może.

Dlaczego to nagle przestał przychodzić do niego w gości jego sąsiad?..

Niska wysokość

Wysokie drzewo z lekceważeniem i kpiną patrzyło na wszystko, niższe od siebie.

Czyż nie za to w końcu, zmęczywszy się wszystko to znosić, uderzył w nie w czasie burzy – sprawiedliwy piorun?

Szczelinka w bramce

Zrobiła ciekawość szczelinkę w bramie.

Niewygodnie patrzeć, oczywiście.

A i nie wszystko widać.

Ale cały dzień patrzy w nią, podgląda.

I nawet nie zauważa, że przed nią – brama.

Którą tylko otwórz.

Wyjdź.

I, ile dusza zapragnie – bez grzechu patrz na cały świat!

Pomyłka

Pewien nowicjusz, sumiennie przygotowujący się do mnisich postrzyżyn, kiedy składane są śluby ubóstwa, bardzo lubił prezenty.

Z okazji i bez okazji.

Maleńkie i duże.

Wskazane jak najdroższe.

I najpiękniejsze.

Najlepiej – z drogocennych metali.

Zazwyczaj ponury i surowy, on z życzliwością i uśmiechem witał wszystkich tych, którzy przywozili mu to wszystko.

Szczodrze obdarzał wielkimi prosforami.

Nazywał swoimi dobroczyńcami.

I znosić nie mógł tych, którzy nic mu nie darowali.

Albo nie czynili.

Nawet nie podejrzewając, że właśnie to oni są w pierwszej kolejności – jego prawdziwymi dobroczyńcami!

Inna sprawa

Zobaczył jeż na choince kolce.

I uznał, że jest ona – jego krewną.

Tylko dlaczego-to cały czas stoi na jednym miejscu.

Zaczął uczyć ją po ziemi chodzić.

Ale ile się nie starał, jednak nic mu nie wyszło.

Przecież sprawa była całkiem nie w kolcach!

Cena uczciwości

Zbrzydło zającowi nocami kraść marchew w ogrodach.

I postanowił on od dziś żyć uczciwie.

Wszystko robić jawnie i bez ukrywania się.

Przyszedł wśród białego dnia do wsi.

Wyrwał marchewkę.

Zaczął ją gryźć.

Tylko nie docenili tej jego uczciwości ludzie.

I, jeśli by on w porę nie uciekł, to oceniliby oni tylko jego skórkę…

Mądra łódka

Założyła się mądra łódka z głupim statkiem, że wyprzedzi go na regatach.

Zaśmiał się statek.

No, jak ty, taka maleńka, mnie takiego wielkiego wyprzedzisz?

Ale dla dowcipu założył się.

A szkoda.

Bo łódka poprosiła kapitana, aby przywiązał ją do czuba statku.

I rzeczywiście, jako pierwsza przecięła linię mety!

Kara

Zachciała zła kobieta dokuczyć dobrej sąsiadce.

I zaczęła do cudzego – to znaczy, jej – ogrodu kamienie znosić.

Znosiła…

Znosiła…

Tyle, że tej na cały dom ich wystarczyło!

I dopiero teraz ona się dowiedział, że te kamienie jej mąż z daleka przywoził, żeby im samym zamiast starego drewnianego – nowy i mocny dom wybudować…

Długie ognisko

Z mądrości człowiek rozum stracił.

Nałamał on drewna*.

I potem całe życie kaszlał od ich gorzkiego dymu…

*Nałamać drewna – to w powiedzeniu ludowym znaczy między innymi: narobić głupot, siąść do kałuży, nagłupić, zgłupić, nawymądrzać, siąść do kalosza, chybić, wymądrzyć się, popełnić błąd, dopuścić błąd, zrobić błąd, pomylić się w porachunkach, przedobrzyć, przeliczyć się, wygłupić się, popełnić pomyłkę, pomylić się, odegrać durnia, zbłaźnić się

Pustokwiat

Napisał pewien człowiek wielką książkę, w której uczył wszystkich innych ludzi, jak trzeba żyć.

Chociaż sam przedtem nie przeczytał ani jednej książki!

Przewidywalność

Poprosiła głupota u mądrości aby rozumu jej pożyczyła.

Ale na szczęście, mądrość – naprawdę mądrą się okazała.

I nie dała.

Dlatego że wiedziała, czym ta potem dług oddawać będzie?

Ścisły porządek

Zechciała wiosna z jesienią się spotkać.

Ale nie dało jej uczynić tego lato.

Przygotowała się wtedy jesień sama do wiosny w gości pójść.

Znów zaś – zima przeszkodziła…

Przecież ona i sama w żaden sposób nie mogła odwiedzić lata!

Rada na miłość

Poradzili podczas wesela młodym żyć tak, żeby, jeśli które z nich skaleczy palec, to drugiemu bolało.

I oni zaczęli tak żyć.

Tak, że drugiemu bolało.

Chociaż pierwsze nawet nie skaleczyło palca…

Łaska

Ogrzało słońce polanę.

Odsłonił śnieg kawałek ziemi.

I zakwitł przebiśnieg.

Gdzie znalazłem tę małą przypowieść?

A koło cerkwi.

Patrząc na człowieka, idącego po służbie cerkiewnej do domu!

Przy bagnie

Zwabiło zdradzieckie bagno beztroskiego człowieka wspaniałą łączką z soczystymi jagodami i wielkimi grzybami.

A z powrotem – nie wypuszcza.

Na szczęście przechodził obok drugi człowiek i pomógł mu się wydostać.

Popatrzyłem na nich.

I pomyślałem.

A kiedy, wabiąc nas swoimi ziemskimi pokusami na wieki ciągnie nas jeszcze za życia na samo swoje dno piekielna otchłań, tak samo pomagamy sobie nawzajem?

A może – odwrotnie?..

Odważna tchórzliwość

Śmiał się kot z psa łańcuchowego.

Dotąd, póki nawet u łańcucha cierpliwość nie pękła!

Ostateczny argument

Mówiła woda nadętemu śniegowi, że są oni bliskimi krewnymi.

Tak, gdyby nie wiosna – to on nigdy by jej nie uwierzył!

Miara wiary

Od słowa do czynu zaledwie jeden krok.

Długości – na miarę naszej determinacji (zdecydowania).

Osobiste doświadczenie

W żaden sposób nie mógł zrozumieć bardzo grzeszny człowiek, jak Bóg może mu wybaczyć.

Dopóki sam nie wybaczył innemu…

Przesąd

Spotkał przesąd n drodze – wiarę.

I szybciej skręcił z powrotem.

Przyjąwszy to za kiepski znak!

Aksjomat (pewnik)

Początek śmierci prawdy – kłamstwo.

Koniec życia kłamstwa – prawda.

Głupcy-mędrcy

Posprzeczało się dwóch mędrców: co jest cięższe:

- Jeden kilogram czy tysiąc gramów?

Podszedł do nich trzeci i po głębokim namyśle zauważył:

- To zależy czego…

Wszystko na odwrót

Zajrzała ciemność do jasnego pokoju i zdziwiła się:

- I jak tu można żyć, jeśli wszystko dookoła widać?!

Owoce skąpstwa

Zgubili skąpi ludzie pestkę.

I wyrósł z niej cały słonecznik!

Schwycili go oni.

Ale teraz już ostrożniejsi byli.

Ani jednej pestki nie zgubili!

Niepotrzebna pycha

Wyrzucono potrzebną rzecz na śmietnik.

I pyszniła się ona przed wszystkimi do tej pory, póki sama nie stała się niepotrzebną…

Wytrwałość

Drwiła skała z fali:

- Czyż woda może pokonać kamień?

I nie pokonałaby.

Gdyby nie wytrwałość!

Mądre granice

Zachciało morze z brzegów wyjść.

A brzegi nie pozwalają.

Same chciałyby jeszcze bardziej ograniczyć morze.

Ale, dzięki Bogu, wszystkiemu na Ziemi wyznaczył swoje mądre granice Pan!

Niemądra uprzejmość

Spotkało się na wąskiej górskiej ścieżynce dwóch uprzejmych, ale niemądrych ludzi.

I ustąpili sobie nawzajem drogę…

Słowo honoru

Dał człowiek sobie słowo oglądać w telewizji tylko pożyteczne dla duszy i mądre…

I do tej pory szuka go na wszystkich kanałach!

Upór

Nalegało uparte polano, żeby węgiel przed nim do pieca wlazł.

I samo potem omal nie zamarzło z zimna…

Śmiech i grzech

Zapragnął uliczny kosz na śmieci w domu żyć.

Ale śmieci, które w nim, nie puszczają…

Siła i pożytek

- Ja jestem silniejszy i pożyteczniejszy od ciebie! – wyniośle mówił groźny czołg do pokojowego traktora.

Ale ten nie miał czasu na sprzeczki.

On karmił wyhodowanym przez siebie na polach chlebem jego głodną załogę…

Śmiech bez powodu

Postanowił śmiech, że jest mądrzejszy od wszystkich.

Choć nie było do tego ani jednego powodu!

Oznaka głupoty

Nie ten głupi, kto tępy.

A kto nie chce tego przyznać!

Kamienny siew

Pożałowało skąpstwo nasion i obsiało pole kamieniami.

I dlatego ono, mówią, teraz takie złe, że do tej pory żniw oczekuje…

Jedyny klucz

Ile zamków – tyle kluczy.

A do ludzkich serc – tylko jeden klucz: miłość i modlitwa!

Prastara mądrość

Posprzeczały się w monasterskiej kuchni produkty: które z nich są najsmaczniejsze i najpożyteczniejsze?

Jedne wychwalają swoje zalety.

Drugie wymieniają ich wady.

I tylko chleb z wodą milczały.

Kto jak kto, a one doskonale znały prastarą ludową mądrość, która narodziła się nie inaczej, jak w jednym z jakichś monasterów, że:

„Od chleb i wody jeszcze nikomu nie było szkody!”

Plus z minusem

Chwalił się plus, że nie posiada on ani jednego minusa.

Nawet nie rozumiejąc, że już to jedno – jest ciągłym minusem!

Grube drobne

Oszczędzała, oszczędzała na Rusi kopiejeczka rubla.

I tylko on sam jej nie oszczędził….

„Specjaliści”

Zaproponowali specjaliści-nowatorzy czołgowi – orać.

A traktorowi – strzelaniem się zajmować.

I nie wyszła im ani wojna.

Ani pokój…

Silna słabość

Jechał czołg na wojnę.

Ale przegrodził mu drogę traktor.

Niby, kruchy, słaby…

A nie puścił go dalej!

Inaczej po prostu nawet być nie mogło.

Przecież nawet najsłabszy pokój zawsze mocniejszy jest od najsilniejszej wojny.

Wieczny wybór

Postawili budowniczowie miasta na jednym placu – cerkiew i pałac rozrywek.

Na placu naszego serca…

Upadek

Chwaliła się dumna drabina, że jeszcze ciut-ciut, i dosięgnie do nieba.

I dosięgła.

Tylko do dna jamy, dokąd przestawił ją mądry gospodarz.

Zasada padającego jabłka

Upadło jabłko na głowę pewnego człowieka.

I pojawiła się zasada powszechnego ciążenia.

Upadło na głowę innego.

A ten tylko zjadł je.

I nawet do góry nie spojrzał!

Krótka droga

Zbrzydło gąsienicy czekać.

I postanowiła ona od razu zostać motylem.

Zeskoczyła z soczystej zielonej gałązki.

I rzeczywiście – poleciała…

…w dziobie ptaka który akurat tu się znalazł!

Oszukiwanie samego siebie

Mówiło małe zło:

- Jestem lepsze od wielkiego!

Chociaż od tego całkiem nie robiło się lepiej…

Gorzkie doświadczenie

Postanowiła ciekawska mucha sprawdzić: dlaczego to pająki nigdy nie wpadają do swoich sieci.

I na własnym doświadczeniu się przekonała, że wpadają do niej tylko inni!

Dokładne określenie

Nie to jest strasznie (chociaż i gorzkie), kiedy przyjaciel mówi, że on – jest wrogiem.

A kiedy wróg zapewnia, że on – jest twoim przyjacielem!

Różnica

Nie ten kamień, który w ciebie leci.

A ten, który ty rzuciłeś w kogoś innego…

Waga sumienia

Najlżejszym bagażem – sumienie.

Jeśli tylko jest czyste!

Nieczysta droga

Ukrył się człowiek przed sumieniem.

No i znalazł pohybel!

Swój rozum

Zechciał żyjący tylko swoim rozumem człowiek dojść do miejsca, gdzie szyny w jeden punkt się zbiegają.

Szedł…

Szedł…

I do tej pory, mówią, idzie!

Cudzy ból

Nasadzał rybak na haczyk robaka.

Przygadywał:

- No co ty tak się zwijasz? I tak nie uciekniesz!

Dopóki sam, ukłuwszy się, nie zrozumiał, że ten zwijał się – z bólu.

Zły wpływ

Przyczepił się zły kolec do ubrania kupca z pobożnego kraju.

Gdzie nigdy nie było takich kolców!

Więc teraz nawet róż tam spotkać nie można!

Pożyteczna dla duszy rozmowa

Przyszła zima w gości do wiosny.

I tak się ogrzała…

Że przemieniła się – w lato!

Łatwe życie

Szedł lekko człowiek w dół po stromym zboczu.

I ciągle w żaden sposób nie mógł zrozumieć: dlaczego idącym naprzeciw tak ciężko jest iść?..

Nie trafione

Mówił jeden człowiek drugiemu o najważniejszym.

O Bogu…

O wierze…

A u tego do jednego ucha wpadało, a drugim wypadało.

Nawet w oczach nic nie zostało…

Upragniona zdobycz

Nie ta kaczka jest upragniona dla myśliwego, która już postrzelona na trawie leży.

A ta, która ciągle stara się przelecieć obok.

Oto podobnie i dla wroga rodzaju ludzkiego – nasze dusze…

Pożyteczny niewypał

Najbardziej udany słowny wystrzał podczas gniewu – to niewypał!

Podwójna radość.

Strzelał do zająca.

A trafił w lisa.

Który biegł za zającem!..

Wspólna różnica

Prostota* i głupota.

Jakby, dwa całkiem różne słowa.

Ale za to – ileż w nich wspólnego!

Nawet z wyglądu…

*Prostota (w sensie – grubiaństwo, ordynarność)

Upodobnienie się

Odpowiedzieli grubiaństwu – grubiańsko.

I sami grubiaństwem zostali!

Siła pokory

- Siła działania równa jest sile przeciwdziałania – mówi ziemskie.

- I nieporównywalnie słabsza, jeśli to przeciwdziałanie przeprowadzane jest z pokorą! – dodaje duchowe.

Cudzy przykład…

Wilków się bać – do lasu nie chodzić! – usłyszał wilk od przychodzących do lasu drwali.

I – też wybrał się po zdobycz do wsi…

Zemsta

Nazwali rzecz swoim imieniem.

I ona długo potem wyjaśniała – kto jest kim!

Piękna kopia

Nauczono papugę śpiewać jak słowik.

Ale od tego ona wszystko jedno nie przestała być papugą!

Dziwny gość

Przyszło roztargnienie w gości samo do siebie.

I nawet poczęstować siebie zapomniało!

Wyjątek od zasad

Minus pomnożony przez minus, tylko w matematyce daje plus.

A w życiu duchowym jeszcze większy minus!

Tajemnica służbowa

Trwała cerkiewna służba.

I modlący się nawet nie podejrzewali, że stojąc na ziemi, głowami sięgają oni do Nieba!

Lekcja miłosierdzia

Oddało miłosierdzie swoją ostatnią koszulę temu kogo uważało za biedaka.

A ten w rzeczywistości był bardzo bogatym.

I ten tak tym się wzruszył, przecież sprawa była podczas srogiej zimy, że rozdał wszystkie swoje pieniądze ludziom.

Sam został żebrakiem.

I też oddał swoją ostatnią koszulę miłosierdziu.

Żeby ono się ogrzało.

I – jeszcze komukolwiek ją podarowało!

Najsmutniejsza przypowieść

Szedł człowiek

Ubogi, chory, rozpaczający, który stracił sens życia…

Mimo cerkwi!

Nowe-stare

Popatrzyły nowe pantofle na stare ze zdumieniem:

- Jak wy tylko do takiego życia doszłyście?

I tylko po upływie swego czasu zrozumiały – jak…

Matka leni

Miała łódka dwa leniwe wiosła.

Dlatego, że ona starała się robić za nie wszystko sama, z silnikiem.

I kiedy ten zgasł na środku burzliwego szerokiego jeziora, gorzko pożałowała tego…

Poprawa

Wybaczył dobry człowiek krzywdzicielowi raz.

Wybaczył drugi…

A trzeci raz nie trzeba było.

Patrząc na niego, krzywdziciel sam zrobił się dobrym…

Samowola

Zechciało jezioro stać się morzem.

Rozlało się, ile sił miało, wszerz.

Ale tylko spłyciło się od tego.

I… wyschło!

My i świat

Zamienił człowiek wewnątrz siebie gniew na miłość.

I w żaden sposób nie może zrozumieć:

Dlaczego i wokół niego wszystko się zmieniło?..

Od głupoty – do skąpstwa…

Przyszła głupota do skąpstwa – zimą śniegu pożyczyć

I to poradziło przyjść lepiej – latem!

Szczyt pychy

Chwalił się długopis, że pisze wielki romans.

Jakby pisarz nawet nie istniał!

Nauka

Uśmiechnął się mądry człowiek do głupiego.

A ten pomyślał, że wyśmiewają się z niego i tak oburzył się, że mądry – jeszcze mądrzejszym się zrobił!

Jak zawsze…

Mówiła prawda, jak zawsze, czystą prawdę.

A kłamstwo, jak zawsze, widziało w niej brudne kłamstwo…

Waga chleba

Za duży chleb bywa tylko u szczodrego.

A u skąpego zawsze go nie wystarcza!

Czysta plama

Popróbował brud plamę na czystość wsadzić.

Ale tylko sam, dzięki temu, trochę się oczyścił…

Udawany charakter

Stała na stole szklanka z czystą, przejrzystą wodą.

Tak długo stała, że wszyscy byli przekonani, że jest ona najspokojniejsza i najporządniejsza w domu.

Do tego czasu, póki jej pewnego razu nie poruszyła gospodyni…

Krzywa radość

Postawiła uszczypliwość w swoim przedpokoju krzywe lustro.

I od razu stała się najbardziej gościnną gospodynią w całej okolicy!

Zagadka

Skąpstwo i łakomstwo weszły do restauracji jako przyjaciele.

A wyszły – jako wrogowie!

Dlaczego?..

Marzenia i jawa

Tak marzyło marzenie aby uczynić wielki i dobry uczynek…

Że na jego wypełnienie nawet czasu nie starczyło!

Ślepa przyjaźń

Zobaczyło niedowiarstwo cud.

I zaprzyjaźniło się z wątpliwością!

Krok w bok

Od ciekawości do dociekliwości – tylko jeden krok.

W bok…

„Zbawca”

Dowiedział się człowiek, że bez pokory nie ma zbawienia.

I – zaczął zbawiać wszystkich dookoła!

Oprócz samego siebie…

Smak zawiści

Zobaczyła łakoma na tort zawiść w cudzej ręce większy kawałek.

I w tej chwili swój zrobił się gorzkim…

Godna pozazdroszczenia niezmienność

Ma zawiść jedną dobrą cechę.

Niezmienność

Ale i tę ona wytrwale niezmiennie wykorzystuje dla własnej szkody…

Fałszywa skromność

- W życiu nie widziałem tak skromnych ludzi, jak nasz mistrz – powiedział młodszy czeladnik starszemu. – Wszystko robi najlepiej. I nawt, znieść nie mogę, mówi, kiedy mnie chwalą!

- Wszystko się zgadza – uśmiechnął się starszy i poradził: – A ty spróbuj tylko choć raz nie pochwalić go!

Młodszy tak i uczynił.

I od razu zrozumiał, czym jest – fałszywa skromność!

Wczesnym rankiem

Zbudził komar lenia.

I ledwie z życiem uszedł, tak rozgniewał się leń, że sen mu przerwano.

Zbudził pracowitego.

A ten tylko się uradował.

A to przecież i do pracy mógłby się spóźnić!

Ostatni dowcip

Zapragnęły okulary zrobić dowcip swemu słabo widzącemu właścicielowi.

I schowały się przed nim na podłodze.

A ten podczas poszukiwania nie zauważył, i nastąpił na nie…

Niebezpieczne sąsiedztwo

Rozpacz i bieda nie tylko po sąsiedzku żyją.

Ale i bardzo często chodzą w gości – do siebie nawzajem!

Brudna czystość

Zarzucili kłamstwu, że jest ono – brudne.

A to tylko do kąpieli poszło.

I potem z pychą ogłosiło: że teraz ono – czyste kłamstwo!

Kopiejkowy rubel

Znalazło samochwalstwo kopiejeczkę.

A chwaliło się tak, jakby całego rubla znalazło!

 

araźliwa choroba

Przyszła radość odwiedzić chorą rozpacz.

I sama od niej omal się nie zaraziła!

Szybka pierwsza pomoc

Zobaczył rozsądek, że rozpacz w sklepie sznur z mydłem kupuje.

I zapytał:

- Dlaczego ty powiesić się zamierzasz?

- Nie mogę już znieść tego wszystkiego, co zwaliło się na mnie w tym życiu! – poskarżyła się rozpacz.

I usłyszała:

- A po życiu – wiecznie, jeszcze większe męki znosić będziesz mogła?

Pomyślała-pomyślała rozpacz…

I rozmyśliła się!

Daremna próba

Wystroiła się głupota w szaty mądrości.

I zaczęli przyjmować ją według ubrania.

A odprowadzać – według rozumu!

Różne punkty widzenia

„Lepsze małe dobro, niż wielkie zło!” – powiedział mędrzec.

I zgodzili się z tym wszyscy.

Oprócz chciwych.

I głupich.

Wstydliwe życie

Popatrzył wstyd na ludzką bezwstydność.

I spalił się ze wstydu!

Nie kulinarna rada

Nagotowałeś kaszy* –

Wyjadaj ją sam!

*W powiedzeniu ludowym „Nagotować kaszy” znaczy tyle co „Nawarzyć kłopotów”

 

Prawo czystości

Czysty zawsze jest czystym.

Nawet jeśli obleją go brudem!

Wielka siła

Nie wierzyło niedowiarstwo w siłę modlitwy.

Póki ona całkowicie go nie osłabiła (złagodziła)!

Zmienność

Wybudowała zmienność dom.

Następnie przerobiła go w dwór.

Dwór – w pałac.

Pałac – zamek.

Z którego z nów wyszedł dom.

I zaczęła tymczasowo w nim mieszkać!

Miłosierdzie

Popatrzyło polano na przygasły ogień w piecu.

I…

Żeby inni nie zamarzli, rzuciło się do niego – samo!

Sens życia

Znalazła zazdrość skarb.

I zakopała go z powrotem.

Przecież, jeśli będzie miała wszystko – to czegoż wtedy będzie zazdrościć?

Nie wszystko dobre – dobre!

Zapytali z wyrzutem u zawiści:

Czy masz choć jedną dobrą cechę?

I ona odpowiedziała:

- Wytrwałość!

Siła i słabość

Wszystkim dobra jest wytrwałość.

Dopóki nie zaprzyjaźni się ona ze złem.

Pożyteczna przyjaźń

Dowiedziało się posłuszeństwo, że jest ono – ważniejsze od postu i modlitwy!

Stało się dumne.

Dobrze że – post z modlitwą szybko pomogły mu wrócić do normy.

I z pokorą wypełnić wszystko, co należy.

Przemiana

Nauczyli głupiego do Boga się modlić.

I on… od razu mądrym się stał!

Krzesło-tron

Każde krzesło – jest tronem.

Jeśli siedzi na nim potrafiący panować nad sobą…

Podejrzliwa bojaźliwość

Biedy się bał – radości nie zobaczył.

A jak przyszła radość – to wystraszył się biedy…

Jasny gość

Przyszło światło w gości do ciemności.

I nikogo nie zastało w domu…

Roztargnienie

Siali cebulę.

A wyrósł czosnek.

Ech, trzeba było siać czosnek!

Podwójna głupota

Powiedzieli raz roztargnieniu:

„Siedem razy odmierz, i jeden raz odetnij”

Drugi…

Ale ono wszystko odwrotnie zrobiło.

Wtedy nie wytrzymali i schytrzyli się:

„Siedem razy odetnij, i jeden raz odmierz!”

A ta, wyobraźcie, zawstydziwszy się, zrobiła tym razem wszystko tak, jak jej powiedzieli…

Po rozwodzie

Zechciał grom bez błyskawicy żyć.

I zostały w niebie tylko pobłyskiwania…

Arytmetyka chciwości

Gryzła chciwość pestki.

Na wielkim polu słonecznikowym.

Na raz po kilka sztuk do ust wrzucała.

I jeszcze tak przygadywała:

- Każda pestka mogła dać cały słonecznik. Ileż to pestek, wychodzi, ja zjadłam!

Fałszywy przykład

Nauczyło się kłamstwo mówić trochę prawdy.

Ucieszyli się ludzie.

Ale na próżno.

Przecież ono uczyniło to po to, aby bardziej mu wierzono!

Korzeń zła

Przyszła pamiętliwość do wybaczenia po radę:

- Jak mam wybaczać ludziom, jeśli oni sami jeden drugiemu nie wybaczają?

I usłyszała w odpowiedzi:

- A ty odejdź od nich! I wtedy oni sami wybaczą jeden drugiemu!

Niewykonalne polecenie

Powierzono wychowaniu – chamstwo od nowa wychować.

Dobrze że ono samo dobrze wychowane było.

A to też by chamstwem zostało…

Oko narodu

Wyznaczył orzeł wróbla swoim doradcą od narodu.

A ten nawet do tronu wznieść się nie mógł…

Zagadka

Sprzykrzyło się orłowi za każdym razem po zdobycz na ziemię się opuszczać.

I polecił on, żeby jego poddani sami po kolei do niego przylatywali.

Ale nie doczekawszy się, zmarł z głodu…

Dlaczego?..

Kto ważniejszy?

Posprzeczali się pewnego razu lew i orzeł – kto ważniejszy.

Król zwierząt czy król ptaków?

Sprzeczali się…

Sprzeczali się…

Póki przechodzący obok myśliwy, pomodliwszy się do Boga, nie rozstrzygnął ich dylematu…

Smutne podsumowanie

Popatrzył car przyrody – człowiek na swoją poddaną, która wszczęła bunt, po tym, co on z nią uczynił.

I zrozumiał, że nic już nie da się zrobić…

Bogactwo i bieda

Powierzono tabliczce mnożenia nowy odcinek pracy: dzielenie bez reszty.

I ona szybko pomnożyła swój majątek!

Wierny skarbnik

Podliczył swoje rozchody-przychody pomagający innym w imię Chrystusa człowiek.

Zdziwiło go to, że im więcej oddawał, tym więcej do niego wracało.

I jeszcze mocniej uwierzył w Boga!

Oczyszczenie

Poszedł nieczysty rękoma człowiek do spowiedzi.

Pokajał się.

I Bóg oczyścił nie tylko jego ręce.

Ale najważniejsze – duszę!

Pokusy i dusza

Biegł lis za zającem.

A przed nimi – wilk.

Za którym stoi niedźwiedź…

Nieustraszona ofiara

Wyszedł głodny lew na polowanie.

Chodzi, porykując.

Tylko szuka, kogo połknąć.

Wszyscy się boją…

Oprócz beztroskiej duszy, na którą oto też nieustannie poluje wróg rodzaju ludzkiego!

Pułapka według rozmiaru

Ukradł głupi szakal u lwa koronę.

Myślał, włożywszy ją, że sam królem wszystkich zwierząt zostanie.

Tylko ona go, jak pułapką, przykryła!

Siła bez władzy

Wsadzono orła do klatki.

I teraz go nawet robak się nie boi!

Niewidzialny trud

Lekceważyła trawka rojącą się pod nią dżdżownicę.

I nawet nie wiedziała, że bez tej pracy, jej korzenie, a więc i ona sama, dawno już by się udusiły…

Życie

Zobaczył przybyły z daleka nieprzewidujący kupiec pobłyskujący, jak brylanty w słońcu, śnieg.

Wykupił go na wszystkich polach i łąkach w tej okolicy.

I czuł się najbogatszym na ziemi człowiekiem.

Do wiosny…

Słowo prawdy

Wybrał się mądry kupiec po ziarno do dalekich krajów.

Przywiózł z nim – Słowo Prawdy.

I w żaden sposób nie mógł zrozumieć swoich ziomków, którzy rzucili się tylko do ziarna.

Ci zaś, jak i on nie mogli zrozumieć jego, próbującego oświecić ich…

Niewłaściwa diagnoza

Leczył człowiek chorobę.

A trzeba było – duszę.

Dlatego nie wyleczył się ani w tym życiu.

Ani w Wieczności…

Różni uczniowie

Bieda wszystkiego nauczy.

Jednego pójść z maczugą na drogę.

Drugiego z modlitwą – do Boga!

Ciężka lekkość

Kto zapragnie bez trudów się zbawić…

Ten lekko zginie!

Różne słowa

Siał gadający próżności puste słowa.

A zebrał – wypełnione wieczną męką…

Pouczenie na drogę

Upadłeś?

Wstań.

Znów upadłeś?

Znów wstań.

I tak – do końca drogi!

Porównanie

Po trudnej drodze i na ziemi milej się odpoczywa.

Co zaś w takim razie mówić o tym, co oczekuje sprawiedliwego – po ziemskiej podróży?

Matczyna siła

Pobłogosławiła matka niewierzącego syna na drogę.

A ten tylko śmiał się z niej.

I kiedy wrócił z powrotem, też się śmiał.

Ale już tylko z – poprzedniego – siebie!

Dobre uczynki

Wziął pewien cnotliwy (czyniący dobre uczynki) człowiek, wybierając się do obcych krajów, garść ojczystej ziemi.

I nagle pomyślał:

„A co ja z sobą stąd na Niebo wezmę?..”

A okazało się, że nic brać nie trzeba było.

Przyszedł czas.

I wszystkie jego dobre uczynki same poszły razem z nim do Wieczności…

Zagadka

Położyła pycha na jedna szalę wagi mnóstwo uczynionych przez nią rzeczywiście dobrych i pożytecznych uczynków.

Usiadła, z pełnym przekonaniem, że ich zupełnie wystarczy dla zbawienia, sama na drugą.

I – przeważyła.

Dlaczego?..

Grzech i śmiech

Słodki grzech.

A biesów śmiech – gorzki…

Podstępna okrutność

Zachęci pokusa do grzechu człowieka.

I pierwsza też przedstawi mu potem oskarżenie.

Kiedy usprawiedliwiać się i kajać będzie już późno!

Droga krzyżowa

Ilu ludzi – tyle krzyży.

I jak by się one nie różniły…

Malutkie czy wielkie…

Lekkie czy ciężkie…

Nie ma wśród nich ani jednego, który byłby ponad siły niosącego go przez życie człowieka…

Most i przepaść

Życie – to most nad bezdenną przepaścią.

Z którego siły ciemności tak bardzo starają się zepchnąć ludzi.

I nie ma dla nich większej radości, kiedy to im się uda.

Jak i nie ma większego nieszczęścia temu, kto wpadł do przepaści.

Zwłaszcza, jeśli ten niemądry krok uczynił on sam…

Niemądre rozwiązanie

Rozwiązał samobójca za jednym razem wszystkie swoje ziemskie problemy.

I zaczęły się wieczne…

Ciemna mgła

Zobaczyła dusza samobójcy, dokąd ona po tym, co ten uczynił, trafiła…

Dojrzała w nieosiągalnej od dziś dla niej jasnej dali Boga, obok Którego, gdyby przeżyła ona to życie godnie, mogłaby być wiecznie…

I zrozumiała, dlaczego nawet na ziemi ciała takich, jak ona, od prawieków chowano za cmentarzem!

Wejście bez wyjścia

Miał człowiek dwa wyjścia.

Uporać się, z Bożą pomocą, z biedą która na niego się zwaliła.

I odnaleźć wejście do Niebiańskich Przybytków

Albo wszystko zrobić samemu.

Kiedy już nikt nie pomoże.

I po czym nie ma już żadnego wyjścia…

Walka o duszę

Jeśli by tylko samobójca wiedział…

Że do ostatniej chwili Bóg stara się odebrać mu zgubny sznur.

A wróg rodzaju ludzkiego, uśmiechając się, naciera ją mydłem.

Wieczny trud

Rozpacz – nie powód do dobrowolnej tymczasowej śmierci.

A środek, żeby, pokonawszy ją trudnym wyczynem życiowym, zdobyć życie wieczne.

Zagadka

Popełniwszy grzech, człowiek schował się do najdalszego, ciemnego pokoju.

Żeby nikt go nie widział.

Nawet oczy ze wstydu zamknął.

Ale i tak nic mu z tego nie wyszło!

Dlaczego?..

Własna ocena

Sprzeczał się rozum z sercem.

Jest Bóg czy nie ma?

Przysłuchał się im człowiek.

I zrozumiał, że jest on – głupcem!..

Słaba wola

Chciała słaba wola choć jedną zaczętą sprawę do końca doprowadzić.

Ale zdecydowania – którą właśnie wybrać? – nie starczyło!

Jedyna droga

Myślał-myślał człowiek, jak ma wybawić się od pewnego wieloletniego zgubnego przyzwyczajenia (nałogu).

Dopóki dobrzy ludzie nie poradzili:

- A ty jak się przyzwyczajałeś, tak się też odzwyczajaj.

I nauczyli:

- On do ciebie jak się przyczepiał? Raz zrobiłeś, dwa razy, trzy – i przyzwyczaiłeś się! A teraz zacznij wszystko odwrotnie: raz nie zrób, dwa nie zrób, trzy – i odzwyczaisz się! Oczywiście, to o wiele trudniejsze, ale innej drogi nie ma!

Człowiek, już długo nie myśląc, zaraz poszedł do spowiedzi.

Wezwał na pomoc Boga, spróbował.

I przekonał się w tym, że to, rzeczywiście, bardzo trudna…

Ale – jedyna droga!

Słodki ból

Pytał ból u ciężko chorego człowieka:

- Jak ty tyle mnie znosisz?

- A oto tak i znoszę – odpowiedział ten. – Z myślą, że skoro Bóg mi ciebie posłał, to jest to konieczne dla mego zbawienia. I jeśli ja wszystko zniosę ze zrozumieniem i wdzięcznością, to wiecznie będę w takim miejscu, dokąd tobie wejście na zawsze jest zamknięte!

Zdziwił się ból z takiej wytrzymałości i wierności Bogu.

I po raz pierwszy pozazdrościł człowiekowi!

Szczera odpowiedź

Pochwaliło się kłamstwo przed prawdą:

- Beze mnie teraz nie da się żyć!

- Co prawda, to prawda – zgodziła się prawda. – Temu, kto zapragnął umrzeć duszą!

Nierówna wymiana

Pewien bogacz, przeczytawszy w Ewangelii o tym, jak trudno bogatemu wejść do Carstwa Niebieskiego, zaproponował biedakowi – na swoje losy się zamienić.

Ale ten odmówił.

On przecież też doskonale znał tę przypowieść…

Rada przez pomyłkę

Udzieliła mądra myśl głupiej – mądrą radę.

I do tej pory tego żałuje!

Prawo chciwości

Zauważyła chciwość, że największy i najsmaczniejszy kęsek zawsze leży na najdalszym końcu stołu.

I od tej pory, za każdym razem siada na przeciwległym miejscu!

Trud i grzech

Na zawodach jak zawsze zwyciężył trud.

A wszystkie honory, jak zawsze – dla samochwalstwa!

Strach rozwiązłości

Dowiedziała się rozwiązłość, ze jest śmiertelnym grzechem.

I na śmierć się wystraszyła, żeby ci którzy nią grzeszą nie dowiedzieli się o tym…

Niebezpieczna iskra

Zawiść – jak iskra.

Ogrzać nie ogrzeje.

A na popiół spalić może!

Dwa bieguny

Pokłoniło się dobro złu.

I od tego jeszcze piękniejszym się stało.

A na zło nawet patrzeć strach się zrobiło…

Zepsuty siew

Posiało zło na polu dobre nasiona.

A wzeszła – złośliwość!

Namiętność gniewu

Wyszedł gniew z siebie.

I teraz w każdego rad byłby wstąpić!

Nieograniczoność

Dali wolę dla gniewu.

Wiec on i tych, którzy go oswobodzili, posadził za kraty!

Objaw pychy

Oskarżyli pokornego człowieka za nic.

A on jakby nic…

Oskarżyli pyszałka za uczynek.

I – dotknęło!

Bliscy sąsiedzi

Doszedł smutek do rozpaczy.

I w żaden sposób nie może z powrotem do siebie wrócić!

Mądry rym

Mądre słowo wszystkim z pomocą przyjść gotowo.

Rym to – i on to pojmuje.

Ale nie każdy człowiek przyjmuje!

Powrót

Płynęła szczapka pod prąd.

- I dlaczego ty nie żyjesz łatwo i spokojnie? – dziwili się płynący w dół. – No, dokąd ty tak ciągle się starasz?

I usłyszeli w odpowiedzi:

Do Źródła!

Wierne siostry

Wiara i wierność – rodzone siostry.

Córki jednego Ojca!

Sprawdzony środek

Grzech grzechowi – niejednakowy.

A na wszystkie – jeden środek.

Pokajanie!

Pogodzenie

Zazdrościł zachód wschodowi, że ten tak łatwo rano wstaje…

A wschód zachodowi, że ten ma możliwość pospać!

Do tej pory, póki dzień nie wytłumaczył im, że zawiść – to grzech.

I nie opowiedział, jak mu samemu miedzy nimi się żyje!

Przeszłość i przyszłość

Zechciała teraźniejszość do przeszłości w gości zajść.

Powspominać o tym i o tamtym.

Ale ona poradziła jej – teraz lepiej o przyszłości myśleć!

Prawdziwe pokajanie

Wyspowiadał się człowiek ze swego ciężkiego grzechu.

Podczas sakramentu odpuścił mu go Bóg.

I chociaż ani razu nie powtarzał tego człowiek.

I – jeszcze więcej! – przyniósł godne owoce pokajania.

To znaczy, niemałym duchowym wysiłkiem osiągnął przeciwstawną grzechowi cnotę.

Potem całe życie odczuwał skruchę.

Z powodu tego co uczynił tylko raz…

Swój mig

Wczorajszego nie wrócisz.

Jutrzejsze też nie w naszej władzy.

Człowiekowi dany jest do jego dyspozycji tylko teraźniejszy mig.

Dla wyboru miedzy dobrem i złem.

Jak skok z przeszłości – w przyszłość!

Rzeka życia

Przyszłość – jak rzeka.

Ze źródłem z przeszłości.

Koryto (bieg) której może zmienić teraźniejszość.

Urodzaj

Posiał pobożny człowiek dobre ziarno rano

Opielił i podlał je w dzień.

I zebrał zbawienny urodzaj wieczorem!

PS. Szkoda, że u grzesznika wszystko na odwrót.

Długie echo

Przyszłością przeszłości nie nastraszysz.

A oto przeszłością przyszłość – można!

Różni goście

Przyszło pokajanie do przeszłości w gości.

I sama korzyść z tego wyszła.

Zaszedł z powodu bezczynności dawny grzech.

I – tylko uszczerbek dla duszy!

Troska w porę

Kto troszczy się o przyszłość w teraźniejszości…

Ten i przeszłości obawiać się nie musi!

Uspokojenie

Myślał człowiek z goryczą o śmierci.

I doszedł do radosnej myśli.

A czego, właściwie, się bać?

Mnie, wczorajszego, już nie ma.

Dzisiejszego też zaraz nie będzie.

Jutrzejszy dzień – wieczny.

Więc co w takim razie jest powodem strachu?

Plunięcie na wietrze

Plunął człowiek w przeszłości.

A wycierać się musiał – w przyszłości!

Okrągły kąt

Zechcieli pewnego przebiegłego kłamcę zapędzić w kąt.

Tylko jego pokój okrągłym się okazał!

Zagadka

Dobro i zło w jednym domu żyją.

Z różnymi wejściami.

Dlaczego?

Zgubna reszta

Zło i zemsta – dwie strony jednej monety.

O nominale – jedna „zguba”.

Z chciwości

Zabłądziła chciwość między trzema sosnami.

A wszystko dlatego, że szukała czwartej!

Chytra gospodyni

Budowała pycha sobie dom.

A wyszedł pałac.

Ale wszystko jedno zamieszkało w nim pochlebstwo!

Cudze słowo

Powiedział głupiec cudze mądre słowo.

Ale od tego nie stało się ono mu swoim.

Niska wysokość

Im wyżej głupota.

Tym niżej rozum!

„Dobra” zemsta

Pochlebstwa to też zemsta.

Tylko – za dobry uczynek.

Pusta obietnica

Gwizdał rak na górze.

Po deszczyku w czwartek…

Smak kłamstw

U słodkiego kłamstwa –

Zawsze gorzki posmak!

Etiuda z natury

„Biedo, oj biedo, daj coś zjeść!”

„Oto ugryź!”

„Bogactwo, bogactwo, daj chlebka!”

„Masz się zagryź”!

Trud i lenistwo

Zapraszał trud lenistwo do lasu drzewa rąbać.

Ale, słuchając jego wymówek, sam omal w domu nie został…

Sprawa №…

Rąbał las topór.

A oskarżono o wszystko – szczapki…

Najgorsza para

Ożenił się śmiech – z pychą.

I zaczęły się wyśmiewania…

Za nic

Poprosiła pokora u puchy o przebaczenie.

Tak, za nic…

I za nic go nie otrzymuje!

Krzywe zwierciadło

Patrzyła w zwierciadło piękność.

A odbijała się – pycha!

Różny czas

Upływał czas.

U jednych, jak piasek przez palce.

A u innych – jakby święta woda!

Młodość-starość

Śmiało się młode drzewo ze starego pnia.

Póki pewnego razu samo pniem się nie stało!

Cudzy trud

Chwaliły się szuwary, że mają ciężką pracę.

Do tej pory, póki wiał wiatr…

Oczyszczenie

Poradzili nieczystemu sumieniu aby do łaźni poszło.

A, żeby się nie nudziło, wziąć z sobą kogoś.

I to poszło – z czystym sumieniem!

Daremny trud

Wlazła łyżka dziegciu do beczki miodu.

Ale od tego słodsza się nie zrobiła!

Chłodne ciepło.

Położył się śnieg na trawie.

- A ty co? – wzburzyła się ta. – Przecież ja tak zamarznę!

I niepotrzebnie.

Przecież bez śniegu ona naprawdę by zamarzła.

Przy czym, na zawsze!

Według planu

Biegł człowiek przed pociągiem.

I w żaden sposób nie mógł zrozumieć…

Dlaczego wszyscy, jadący w wagonach, przybywają na stację w tym samym, razem z nim, czasie?

A niektórzy – nawet wcześniej!

Zagadka

Szły niecierpliwość i cierpliwość z jednego miasta do drugiego.

Cierpliwość jakby nigdy nic.

A niecierpliwości droga dwa razy dłuższą się wydała!

„Większa” połowa

Wywyższał się kwadrat nad trójkątem:

- We mnie dwa takich, jak ty, się mieści!

I nawet nie pomyślał o tym, że bez tego trójkąta on sam od razu przestałby być kwadratem!

Leniwa logika

Dowiedział się leżący kamień, że woda pod niego nie podpływa.

I całą winę złożył na wodę!

Leżący kamień

Powiedzieli leniowi, że pod leżący kamień woda nie podpływa.

I uradował się on, że znalazł sobie dla odpoczynku na świeżym powietrzu – suche miejsce!

Niekończący się spór

Udowadniał mądry głupiemu, że Słońce jest większe od Ziemi.

Dopóki księżyc nie wyszedł na niebo…

Dzielenie do końca

Dzielili chciwość ze skąpstwem bochenek chleba.

Tak, że umarli oboje z głodu!

Bliskie szczęście

Poszło nieszczęście w świat – szczęścia szukać.

A nie wiedziało o tym, że ono u niego za plecami w plecaku leży…

„Wolny” wiatr

Myślał wiatr, że on według własnej woli dmie.

Dopóki nie powiał w przeciwną stronę.

Grzech i drzewo

Rozhuśtywał-rozhuśtywał wiatr drzewo.

I, w końcu, powalił je.

A w korzeniach - skarb!

Zobaczył to długo walczący ze swoim grzechem człowiek.

Uradował się.

Nie z bogactwa, bo rozumiał, że wszystko to – czasowe.

I – pośpieszył do spowiedzi, żeby z Bożą pomocą też powalić męczący go grzech i otrzymać inny – wieczny i niezniszczalny skarb!

Sprawiedliwy gniew

Rozgniewał się gniew na samego siebie – to znaczy, na swój własny grzech.

I był to jedyny przypadek, kiedy jego gniew był słuszny.

Albo, nawet dokładniej mówiąc, sprawiedliwy!

Płacz śmiechu

Sprzykrzyło się śmiechowi śmiać się i cudze wady wyśmiewać.

Postanowił wyśmiać sam siebie.

I – zapłakał…

Okłamane pokolenie

Nauczyła bezbożna władza człowieka, że sens życia polega na tym, żeby:

- zostawić po sobie dzieci;

- wybudować dom;

- ułożyć drogę

- albo chociaż posadzić drzewo.

I on wszystko tak uczynił.

Uczciwie.

Ale – bez Boga.

A kiedy umarł, tylko wtedy i zrozumiał – jak bardzo go oszukano…

Szerokość sprawy

Radziła solidność – płytkiemu rozumowi:

- Kop głębiej!

Ten nie słuchał jej.

I tylko kiedy ona znalazła skarb, zaczął też kopać w poszukiwaniach skarbów.

Tylko nie w głąb.

A – wszerz…

Zagadka

Doprowadziło przygnębienie człowieka do rozpaczy.

Która żyła na samym brzegu bezdennej przepaści.

I – szybko z powrotem!

Dlaczego?..

Owoce udawania

Cieszyło się udawanie, że dobrze urządziło się w życiu.

Póki życie mu wszystkich urojonych bied naprawdę nie urządziło!

Uwolnienie

Nie zwrócił wierzący człowiek uwagi na wróżbę raz…

Nie zwrócił drugi…

A na trzeci – ona sama na niego uwagi nie zwróciła!

Różny wiek

Wyśmiewała się perła z podobnej do niej rosy, że całe jej życie tylko do końca świtu.

Jakby jej samej też nie oczekiwał kiedyś zmierzch…

Żywe źródło

Napił się niewdzięczny człowiek wody ze źródła.

I zarzucił je kamieniami.

Myślał, że pragnienie nie będzie już więcej go męczyć!..

Krótkowzroczność

Zasłoniła słońce chmura.

I we wszystkim oskarżyła słońce…

Ślub z wyrachowania

Wyszła chciwość za mąż za worek z pieniędzmi.

Z miłości

Do bogactwa…

Początek i koniec

Jeśli robota zawsze ma początek.

To lenistwo nigdy nie ma końca!

Zemsta… na sobie

Przyszedł do myszki, przez pomyłkę, list dla kota.

I ta, nie długo myśląc, żeby choć jakkolwiek zemścić się na swoim wrogu, wzięła, i wrzuciła go do ognia w piecu.

A list ten od złego psa-jaskra był.

Który proponował dla kota wieczny pokój, jeśli ten przestanie uganiać się za wieczną myszką!

Dębowe jabłko

Padały jabłka niedaleko od jabłoni.

Jedno daleko pod dąb się zatoczyło.

I teraz dla niego – tylko żołędzie są krewnymi!

Niedługie szczęście

Sięgnął dąb korzeniami do źródła ropy naftowej.

I uradował się:

- Jestem teraz oligarchą.

Tylko lepiej by było, żeby była to zwykła woda.

Dlatego że bez niej on wkrótce cały poczerniał i… usechł!

Początek pobożności

Przyszła modlitwa z postem do grzesznika.

A wyszli – od pobożnego!

Kontynuacja

Umarł człowiek z modlitwą na ustach.

I tak kontynuował swoja rozmowę…

Z Bogiem!

Za co

Trafił dumny człowiek do piekła.

I oburzył się:

- Za co?!

- Trafił do raju pokorny.

I też w żaden sposób nie mógł zrozumieć:

- Za co ja dostąpiłem zaszczytu tak wielkiej nagrody?..

Wiara i uczynki

Dowiedziała się wiara z Pisma Świętego, że bez uczynków jest ona martwa.

I natychmiast przystąpiła do duchowego działania!

Uczynki i wiara

Pracował trud dzień i noc.

Mnóstwo pożytecznych uczynków dokonał.

I ani jednego pożytecznego dla duszy.

Dlatego że wszystko było – bez wiary!

Zbawienna wiara

Zaprzyjaźniła się pracowitość z wiarą.

I – zbawiły człowieka!

Pytanie

Pościł człowiek najsurowiej – cieleśnie.

Nie spożywał nic niepostnego.

A duchowo: dumny był z tego.

I w dodatku osądzał innych, obrażał, nie myślał walczyć ze swoimi grzesznymi przyzwyczajeniami nawet w czasie postu.

Więc czy pościł on?

Odwrotnie

Myślał człowiek jedną tylko duchową część postu wypełniać.

Bez cielesnej.

Uważał ją za mniej ważną.

Jadł, pił z przyjemnością, żeby nie osłabnąć w walce duchowej.

A sił to akurat nie wystarczyło!

Duchowe prawo zachowania skarbu

Najlepsza skarbonka dla bezpiecznego zachowania skarbu…

Dłoń ubogiego człowieka!

Ani sobie ani ludziom

Zakopało skąpstwo swój skarb do ziemi.

I to tak głęboko, żeby inni nie mogli odnaleźć…

Że i samo potem wykopać nie potrafiło!

Poglądowa lekcja

Mierzył uparty człowiek wszystko swoją miarą.

Dopóki mądry krawiec nie uszył mu garnituru według jego miary…

Odpór

Kosiła dumna, nie przywykła do sprzeciwów kosa pokorną trawę.

Dopóki nie natrafiła na kamień…

Korona doświadczenia

Najdłużej na ziemi przeżył stary kamień.

Wszystko widział.

Wszystko słyszał.

I doszedł do wniosku.

Że nic na świecie nie dzieje się przypadkowo!

Heretyk

Padał człowiek do przepaści.

A myślał, że leci na szczyt góry.

Obłudnik

Myślał jedno.

Mówił drugie.

A robił trzecie.

Po raz setny!

Porzekadło*

Usłyszała mucha zapożyczoną z dumnego języka starożytnych Rzymian porzekadło:

„Orzeł nie łapie much”

I przekonana w jego słuszności spokojnie poleciała koło głodnego orła…

*Porzekadło - w rosyjskim oryginale prigoworka; prigowor – wyrok, prigoworka – porzekadło; przyrostek ka stosowany jest jako potwierdzenie, żądanie przyśpieszonego wykonania np. dawaj-ka więc prigowor-ka może oznaczać: szybki wyrok.

Samousprawiedliwienie

Zobaczył człowiek który zgrzeszył spadającą z nieba gwiazdę.

I uradował się:

- Skoro nawet gwiazdy z nieba padają, to cóż w takim razie mówić o nas, ludziach?

Język nasz…

Przygryzł wielki grzesznik język.

I póki mówić z bólu nie mógł …

Był prawdziwym bogobojnym człowiekiem!

Harda odpowiedź

Wytknęli hardości, że ona słowo „ja” zbyt często wypowiada.

Więc ona od tej pory jeszcze rzadziej innych słuchać zaczęła!

Alfabet dumy

Wydała duma swój alfabet.

Litera „ja” na pierwszym miejscu*.

Wszystkie pozostałe – na ostatnim!

*W rosyjskim alfabecie litera „ja” – „я” jest ostatnią literą.

Różne podejście

Odważny człowiek umiera w końcu życia jeden raz.

Tchórz – dziesięć.

A wierzący człowiek ani razu.

On po prostu przechodzi do nowego życia!

Bezbożność

Chciał człowiek sam się zbawić.

I zginął sam!

Odpłata

Ukradli u złodzieja wszystko, co było w jego kieszeniach.

W czasie kiedy on po cudzy grosz sięgał…

Duchowa diagnoza

Rozpacz – to guz rakowy.

Na ciele przygnębienia.

Brudne mycie

Ręka rękę myje, jak mówią ludzie[5].

Błotem!

Gorzki koniec

Rozkoszował się grzesznik.

Nawet nie chcąc słyszeć o pokajaniu.

Dopóki żył…

Święte łzy

Przynieśli gałązkę wierzby do cerkwi.

Na palmową niedzielę.

Wyświęcił ją batiuszka.

I zapłakała ona świętymi łzami.

Radując się z powodu ludzi.

I smuciła się z tego, że nie całe miasto dziś w cerkwi!

Pokazówka

Wyszła pokazówka na ulicę.

Siebie pokazać.

Na ludzi popatrzeć.

Dokładniej, jak oni na nią patrzą!

Pokojowa radość

Pogodził się człowiek ze swoim starym wrogiem.

I uradował się bardziej, niż jeśliby zyskał nowego przyjaciela!

Wolna zależność

Wielka troskliwość – jak wiewiórka w kole.

Tylko bez klatki!

Czuwanie

Delektowała się ryba, póki rybak nosem dziobał.

A jak tylko się obudził…

To ryba nawet dziobać przestała!

Zagadka

Poszedł żołnierz na wojnę.

A matka dniem-nocą do Boga się modliła.

I ani jedna kula przez cztery lata go nie tknęła.

Ani jeden odłamek nie ruszył.

Tak, że wszyscy wokół tylko z cuda się dziwili:

- Dlaczego?..

Matczyna modlitwa

Błogosławiła matka syna przed wyjazdem na urlop.

Ten tylko uśmiechał się z tego.

A potem, przypadkiem tonął w morzu.

Już samego dna sięgnął.

I nagle znów jakaś siła podniosła go i wyniosła na powierzchnię.

Oto i wtedy zrozumiał on na zawsze, kiedy doszedł do siebie.

Że matczyna modlitwa i z ognia wybawia…

I z dna morza wydobywa!

Najważniejsza odpowiedź

Wyhodowała matka syna.

Smacznie karmiła

Dowoli poiła.

Dobrze ubierała.

Wyższe wykształcenie dała.

I była przekonana, że teraz na Strasznym Sądzie, będzie miała co Bogu powiedzieć.

A okazało się, że i… nie ma co.

Przecież Najważniejszego ona go tak i nie nauczyła!

Różne terminy

Spotkało się na drodze życia czasowe z wiecznym.

Czasowe szybko odeszło.

A wieczne tak i zostało na zawsze…

Pokusa

Strasznie wygląda medyczna strzykawka.

Ale wielka korzyść od niej człowiekowi bywa!

„Pancerz”

Chwalił się żółw, że ma tak niezawodny pancerz, że żaden wróg nie jest mu straszny!

Ale schwycił go orzeł, rzucił z wysokości na ostre kamienie i, rozbiwszy pancerz, delektował się delikatnym żółwim mięsem.

Radował się człowiek, że w murowanym domu z mocnymi zamknięciami żyje – w pełnym zabezpieczeniu od wszystkich widzialnych wrogów!

A od niewidzialnych?..

Wybór najważniejszego

Dowiedział się człowiek, że modlitwa – to rozmowa z samym Bogiem.

I zamilkł dla wszystkiego pozostałego!

Niepoprawialna próżna krzątanina

Zaproponowano krzątaninie mniej się krzątać na próżno.

Więc ona tak zaczęła się krzątać, wypełniając tę radę!

Wielka różnica

Niepokój – dlatego właśnie jest niepokojem, że bez Boga żyje.

Co innego spokój duszy!

Gadatliwość

Zawiązali gadatliwości usta chustą.

Więc ona przy pomocy gestów jeszcze więcej rozmawiać zaczęła!

Cena słowa

Ani razu nie pożałowało milczenie tego, że urodziło się na świat!

Za to gadatliwość prawie każdej minuty tego żałuje…

Siła słabości

Chwaliła się chciwość swoja siłą.

Tylko cała jej siła w ludzkiej słabości się zawierała!

Dobry przykład

Spróbował brak wychowania wychowanie od nowa wychować.

Ale tylko sam omal nie nauczył się mówić „dziękuję”!

Własne doświadczenie

W żaden sposób nie mógł zrozumieć okrutny człowiek, dlaczego maleńkie dobro lepsze jest od wielkiego zła.

Dopóki jemu samemu pewnego razu nie odpowiedziano dobrem na jego zło.

Koniec sprzeczki

Sprzeczał się telewizor z komputerem, kto z nich ważniejszy jest dla ludzkości?

Póki do domu nie wniesiono świętej ikony!

Odgadnięte życzenie

Zobaczył człowiek spadającą z nieba gwiazdę.

I pomyślał życzenie.

Znaleźć worek pieniędzy.

Nieczysty duch natychmiast mu pomógł.

Spadła z nieboskłonu druga gwiazda.

Poprosił wtedy człowiek o trzy worki.

I to się udało.

Dalej – więcej.

Sto worków!!!

I te – proszę bardzo!

Zaczął żyć człowiek bogatym życiem.

I to takim, że nawet na niebo teraz patrzeć nie było żadnej potrzeby.

Przyzwyczaił się do dostatku, honorów, sławy…

Ale oto bieda.

Tenże nieczysty duch ukartowała tak, że, jak przyszło do człowieka bogactwo, tak i odeszło od niego.

Nic nie zostało!

Doszedł ten do rozpaczy.

I… odebrał sobie życie.

A nieczysty duch niewypowiedzianie się uradował.

Pewnie!

Duszę ludzką zgubił na zawsze.

Co było dla niego najważniejszym zadaniem.

I pośpieszył szukać innych przesądnych i beztroskich ludzi.

To znaczy swoich nowych ofiar!

Prawidłowość

Ukradł człowiek sto rubli.

A stracił – tysiąc…

Pytanie

Idzie człowiek grzeszyć.

Ciało się raduje!

A dusza – płacze…

Dlaczego?..

Rękopis który się spalił

Napisało niecenzuralne przekleństwo książkę.

I chociaż mówią, że papier wszystko wytrzyma, rękopisy nie płoną.

Ten nie wytrzymał…

I ze wstydu – się spalił!

Głupia troska

Uczył mróz spiekotę cieplej się ubierać.

A ona radziła mu chodzić lekko ubranemu!

Chciwy kogut

Zwołał chciwy kogut kury.

Żeby popatrzyły, jak on dzióbie ziarna!

Gołąb i kura

Pozazdrościł dziki gołąb kurze, że ta ma wszystko gotowe do życia.

I poleciał pod jej zawistnym spojrzeniem…

Niewiarygodność

W żaden sposób nie mogła zrozumieć niewiarygodność – dlaczego to ludzie nic jej nie powierzają?

Póki sama siebie pewnego razu nie zawiodła…

Lepszy wzrok

Miłość nawet w ciemności drogę znajdzie.

Ona przecież sercem wszystko widzi!

Cel

Szedł człowiek krzywą drogą…

Prosto!

Prawdziwa sława

Robił pewien majster wszystko na sławę Bożą.

I w żaden sposób nie mógł zrozumieć – za co chwalą go ludzie?

Robił drugi wszystko dla swojej sławy.

I też nie rozumiał – dlaczego wszyscy, widząc jego robotę, mówią:

„Chwała Bogu!”

Dwa podejścia

Ukradli u handlarza na rynku jeden mały bochenek z całej góry chleba.

I on cały dzień potem się zamartwiał.

Ukradli u biedaka ostatniego sucharka.

I on natychmiast uspokoił siebie tym, że, znaczy, są na ziemi ludzie, jeszcze bardziej głodni, niż on…

Różne miary

Podliczał bogacz swoje dochody.

1 plus 1 = 10!

Ale mimo wszystko mało!

Nawet na życie nie wystarcza…

Podliczał też biedak.

1 minus 1 = 0.

I mimo wszystko jest, co jeść!*

* W języku rosyjskim jest’, czto jest’ może oznaczać zarówno „jest co jeść” jak i „jest co jest”.

Radość i ciężar

Szedł człowiek przez życie z Bogiem.

I nawet ciężar sprawiał mu radość.

Szedł drugi – sam po sobie.

I ciągle ciążyło mu to, że nawet tej radości i to, jak i wszystkiemu na ziemi, przychodzi koniec…

Stracone godziny

Zniszczył niemądry człowiek zegar.

Żeby czas nie tak szybko upływał.

I nawet nie zauważył, jak upłynęło całe jego życie…

Duchowe złudzenie

Szedł człowiek coraz głębiej do lasu.

A myślał, że wychodzi z lasu!

Podwójny błąd

Znalazł pochlebca w książce starożytne przysłowie „nieładnie pachnie ten, kto zawsze ładnie pachnie”.

I zmienił markę perfum!

Cebulowe łzy

Kroił obłudnik cebulę i płakał.

A mówił wszystkim, jakoby, z innych powodów!

Chełpienie się

Wzięło beztalencie jedyną lekcję śpiewu u talentu.

I potem bez końca z dumą mówiło:

- Jestem utalentowaną uczennicą!

Plus z minusem

Dowiedziała się jedynka, że nie może być największej liczby na świecie, dlatego że zawsze można dodać do niej jeden.

I zaczęła uważać siebie za największą liczbę!

Miecz obosieczny

Obraza jednego obrazi, a na drugiego sama się obrazi.

Ona – jak miecz obosieczny.

W rękach pychy!

Krótka pamięć

Czynił-czynił jeden człowiek drugiemu dobro.

I nagle przestał.

I w tejże chwili przystąpiła do tego niewdzięczność…

Podwójna pożyczka

Poprosiła chytrość u skąpstwa o pożyczkę.

I to pozwoliło jej trochę wziąć.

Z… długu, który i bez tego dawno już wisiał na chytrości…

Najwyższa mądrość

Człowiek planował.

A Bóg dysponował.

I – uratował człowieka!

Jedyna korzyść.

Postawił okrutny człowiek do ptasiego karmnika – pułapkę.

Ale dobrze, że, z przyzwyczajenia, ziarna do niego nie nasypał!

Wymuszone milczenie

Powiedzieli rano nieżyczliwości:

- Dzień dobry!

A ona aż dar mowy straciła.

A kiedy odzyskała…

To dobrego wieczoru już jej pożyczyli!

Przypowieść z życia

Poprosiła kobieta przyjaciółkę, która jechała do świętych relikwii błażennej Matrony, aby pomodliła się za nią z mężem.

A sama w głębi duszy myśli:

- Oczywiście, jeślibyśmy sami pojechali, to matula nas lepiej by usłyszała! A tak – czy w ogóle usłyszy?..

Pojechała przyjaciółka.

Pomodliła się.

A następnego dnia jechał mąż samochodem.

I nagle z samochodu zagranicznego, który mignął przed nim z szalona prędkością, ktoś wyrzucił coś przez okno.

Wprost pod koła jego samochodu.

Gdyby trafiło w przednią szybę – nieunikniona tragedia!

Zatrzymał się mąż.

Wyszedł z auta.

Popatrzył, czym w niego rzucono.

I widzi – talerz!

Podniósł go i słabo mu się zrobiło – ścienny, z wizerunkiem świętej błażennej Matrony!

A co z jego żoną było, kiedy ten talerz zobaczyła – nie da się słowami opisać.

Przecież ona od razu zrozumiała, że to była odpowiedź, która rozwiewała wszystkie jej, najbardziej tajemne wątpliwości!

Kłótnia

Wszczęła się burza w szklance wody.

A kiedy się uspokoiła…

Okazało się, że szklanka to właściwie pusta była!

2x2

U dyskutanta dwa razy dwa to zawsze – pięć

A u spokojnego człowieka i bez jakiejkolwiek dyskusji – cztery!

Pochlebca

Dziwował się człowiek, który, aby nikomu nie sprawiać przykrości, zawsze i we wszystkim zgadzał się ze wszystkimi.

Dlaczego to ludzie idą po radę do tego, co umie mówić również „nie”?

Dwa bieguny

„Tak” i nie”.

„Nie” i „tak”.

Dwa bieguny naszego sumienia…

A to znaczy, i całego życia!

Leń urodzin

Świętował leń dzień swoich urodzin.

Każdy dzień!

Poprawa

Myślała-myślała praca, jak nauczyć lenistwo pracować.

I nauczyła.

Prawda, omal głodem nie zamorzyła!

Chcący-niechcący

Lenistwo nie znosi samotności.

Przecież wtedy, żeby nie umrzeć z głodu, ono chcący-niechcący musiałoby brać się za jakąś robotę…

Koniec lenistwa

Do tej pory lenistwo żyje, póki za nie inni wszystko robią.

A jak tylko przestają…

To nastaje koniec lenistwa.

I zaczyna się początek roboty!

Najstraszniejsze

Umierał niewierzący człowiek.

Jeszcze gorzej – całe życie z przekonaniem uważał się za ateistę.

Szczególnie męczyło go to, że za chwilę wszystko dla niego zniknie.

Ten pokój.

Światło za oknem.

Nawet dziki ból, który gotów był on cierpieć wiecznie, żeby nigdy nie rozstawać się z życiem.

A najstraszniejsze – na zawsze zgaśnie jego rozum.

Odejdzie do nieistnienia najbliższe i najdroższe „ja”.

I on nigdy już więcej nic nie poczuje i nie usłyszy…

Popatrzył na umierającego wierzący lekarz, który uczynił wszystko co możliwe dla jego czasowego i wiecznego ratunku.

I pomyślał.

Jakby się on uradował, jeśliby mógł uwierzyć, że to wszystko nie jest tak.

I dusza – wieczna!

I jak przeraził się (dokładniej, za chwilę przerazi się) jaka dla niej będzie ta właśnie wieczność…

Przypowieść o zatraconej duszy

Upadła pestka do przepaści.

I wyrósł słonecznik.

Chce on główkę do słońca obrócić.

Przecież bez słońca on nie może!

A dookoła – zwarta ciemność…

Łatwa droga

Zanurzył się człowiek w kreszczeńską przerębel – Jordan.

Trzykrotnie!

Na ponad trzydziestostopniowym mrozie!

I radował się:

- Wszystkie grzechy zmył z siebie!

A tego nawet nie wiedział (dlatego że cały czas przechodził mimo cerkwi), że grzechy odpuszczane są przez Boga tylko w sakramencie spowiedzi i odkupywane poprzez długą drogę pokajania.

To znaczy naprawiania swego grzesznego życia.

I o ile trudniej jest, od pogrążenia się raz w roku w lodowatej przerębli, regularnie chodzić na cerkiewne służby, spowiadać się, przyjmować Eucharystię, codziennie odmawiać poranne i wieczorne modlitwy, pościć...

Jednym słowem, iść trudną, jak i przykazał Chrystus, drogą do zbawienia.

A nie łatwą!

Potrzebny przystanek

Przejechał trolejbus przystanek.

Jakże ludzie się oburzyli!

Jedni z torbami mimo rynku przejechali.

Inni, z dziećmi, mimo przedszkola.

I w ogóle – nieporządek!

A on ludzi pod cerkiew zawiózł!

Czas prawdy

Wszystko otwarte jest dziś dla poznania Prawdy.

Jednak tylko zamkniętych mnóstwo serc...

Nie w tę stronę

Szedł człowiek na spotkanie grzechu.

A od niego, przeciwnie, ze wszystkich sił, uciekać trzeba było!

Ni tego, ni drugiego...

Zechciał człowiek i sikorkę w ręku trzymać.

I żurawia w niebie złapać

Ale jednak z niczym został!

Punkty oporu

Na wojnie nie bywa ludzi niewierzących.

Inna sprawa, kto w co wierzy...

Kula – nie głupia

Przeleciała ze świstem kula obok żołnierza który oddała się woli Bożej.

I trafiła w tego, który, pokładając nadzieje na siebie, próbował od niej się uchylić...

Małe i wielkie

I wierzący na wojnie giną.

Ale z tą różnicą, że, tracąc, z punktu widzenia Wieczności, małe, w jednej chwili zdobywają wielkie.

Carstwo Niebieskie!

Wieczna pamięć

Kwitną niezapominajki na zbiorowej mogile w czystym polu.

Wspaniale kwitną.

Oto już ponad półwieku.

Nawet ziemia nie zapomina tych, którzy oddali swoje życie za przyjaciół swoich.

To co w takim razie mówić – o Bogu!

Źródło miłości

Ten kto nie nauczył się kochać ziemskiej Ojczyzny…

Jak będzie mógł potem kochać – Niebiańską?

Duchowa tęcza

Zobaczył człowiek tęczę nad odbudowaną cerkwią.

I powiedział:

- Chwała Bogu! Oto i koniec bezbożnej burzy!

Niebezpieczna przyjaźń

Zaprzyjaźniła się cnota z grzechem.

I sama nie zauważyła, jak zaczęła grzeszyć…

Trzęsienie duszy

Szkodliwe dla duszy sąsiedztwo – niebezpieczniejsze od trzęsienia ziemi.

Ratując się przed którym, choć z domu można wybiec…

Główny winowajca

Nie zły przykład ponosi winę, że jest zaraźliwy.

A ten, kto go naśladuje.

Zgubne przysłowie

Uspakajał siebie grzesznik przysłowiem:

„Nie zgrzeszysz – nie kajaj się!

Dopóki pewnego razu, zgrzeszywszy, nie zdążył się pokajać!

Ostatnie spóźnienie

Grzeszył człowiek, uspakajając siebie tym, że jutro rano pójdzie do spowiedzi.

A nie wiedział tego, że ten wieczór dla niego – ostatni…

Dusza i ciało

Nie pójdzie człowiek tydzień do kąpieli.

I już nieprzyjemnie dla ciała.

A to, że latami do spowiedzi nie chodzi…

To choćby co!

Jakby to dusza mniej niż ciało potrzebowała oczyszczenia…

Nieprzyjemne odkrycie

Myślała radość, że jest bez grzechu.

Póki nie zobaczyła, jak raduje się chciwość z nieuczciwie zdobytego bogactwa…

Zapomnienie

Dał człowiek sobie słowo:

- Zarobię milion, i zacznę pomagać biednym ludziom!

Został milionerem.

I dał nowe słowo:

- Zarobię dziesięć milionów – i wtedy już na pewno zacznę!

Zarobił.

A kiedy został miliarderem – to całkiem o tym, że są na ziemi biedacy, zapomniał…

Góra i kępka

Obietnica w słowach – jak góra do obłoków.

A jak dojdzie do roboty…

To maleńkiej kępki nie zobaczysz!

Czcza pomoc

Obiecało bogactwo – biedzie pomóc uczynkiem.

I pomogło.

Słowem!

Odniesienie

Nie w bogactwie zło.

I nie są złe pieniądze.

Cała sprawa w tym, jak człowiek do nich się odnosi!

Duchowy zysk

Pomagał bogaty człowiek biednym ludziom.

I za każdym razem radował się tak, jakby za wydaną kopiejkę milion zysku otrzymywał!

Puste groźby

Straszyło lato zimę.

Mrozami…

Odpowiednia pora

Spadł śnieg zimą.

Jaka radość!

Spadł latem.

Jakież przerażenie!

Tak więc sprawa nie w śniegu.

A w tym, kiedy on pada!

Sprawiedliwa niesprawiedliwość

Myślał człowiek z całego serca jedno.

A mówił całkiem bez serca drugie.

I w żaden sposób nie mógł zrozumieć, dlaczego nazywają go – o rozdwojonym sercu?

Wiara z nadzieją

Zachwycał się wierzący człowiek świtem.

O zachodzie życia…

Swoje i cudze

Idzie stronniczość przez miasto.

Z jednymi serdecznie się wita.

A innych jakby nie zauważa.

Chociaż sama chce, żeby wszyscy do niej dobrze się odnosili!

Odkupienie

Pomagały ciemne siły człowiekowi złe uczynki czynić.

Więc on i góry wywracał!

A do wiary doszedł.

I do Boga się przybliżył…

Oj, ciężko mu było znów je na miejsce ustawiać!

Różnica

Wierzącemu – i w ciemności światło.

A niewierzącemu i przy świetle ciemno!

Jadowity owoc

Niewiara w Boga – to jadowity owoc.

Obłąkanego związku pychy i uporu.

Oczywistość

Bóg zawsze obok nas.

Tylko my często daleko od Niego…

Siła dobroci

Morze zła nawet kropli dobroci nie zepsuje.

A oto kropla dobroci całe morze zła zmienić może!

Płacz i śmiech

Patrzyło dobro na zło.

I z litości płakało…

Patrzyło zło na dobro.

I beztrosko się śmiało!

Zły wybór

Jakbyś nie wybierał z dwojga złego mniejsze…

Wszystko jedno ono złem pozostanie!

Chwila prawdy

Śmiała się z wiary niewiara.

DO śmierci!

Duchowe bogactwo

- Żebraku, oj żebraku! Z czego ty się cieszysz?

- A jałmużnę przed chwilą podałem!

- ???

- Modlitwą i dobrym słowem!

Duchowe ubóstwo

- Bogaty, oj bogaty! A z czego ty się smucisz?

- Ze wszystkiego!

- Ale przecież ty wszystko masz!

- A wszystko jedno mi mało…

Nierozumność

- Chciwy, oj chciwy, czego ty szukasz?

- A ja i sam jeszcze nie wiem!

Kłamliwa obietnica

- Kłamco, oj kłamco! Kiedy ty prawdę zaczniesz mówić?

- Z samego rana dziś wieczorem!

Mądry głupiec

- Głupcze, głupcze, kiedy zmądrzejesz?

- A kiedy wy sami lekko zgłupiejecie!

Ślepi mędrcy

Szukali prawdy w dzień z ogniem.

Chociaż ona i w nocy jasno świeciła!

Duchowe odleżyny

- Leniu, oj leniu! Nie znudziło się tobie na boku leżeć?

- Oj, znudziło się! Zaraz na drugi się obrócę…

Tajemnica śmierci

- Śmierć, oj śmierć, dlaczego ciebie ludzie tak się boją?

- Dlatego że nie wiedzą, że ja jestem tylko drzwiami do wiecznego życia!

Wieczny czas

- Życie, oj życie! czyś na długo ty przyszło?

- Na wiecznie!

***

Wzywał człowiek Boga na pomoc.

I nawet nie wiedział, że Ten i tak niesie go na rękach!

***

Wyszło słońce na niebo.

Żeby jednakowo świecić bogatym i biednym, chorym i zdrowym, dobrym i złym, przyjaciołom i nieprzyjaciołom.

Bez wyjątku – wszystkim!

Wyszedł człowiek z domu…

Ach, jak daleko nam do słońca!

 

Nieskończoność

Szukali początku okręgu.

Ale nawet końca nie znaleźli…

***

Pochlebstwa i zemsta ładnie się rymują.

Nawet w różnych wierszach!..

 

***

Przyszła ciekawość w gości do milczenia.

I omal nie umarła – z ciekawości!

***

Zapragnął gniew drzewo wyhodować.

Ale tylko drewna nałamał*.

*Nałamać drewna – w powiedzeniu ludowym oznacza – narobić nieprzemyślanych głupstw

 

***

Nie ten sad który wiosną kwitnie.

A ten, który jesienią owocuje!

 

***

Lepszy uczynek bez słowa.

Niż słowo bez uczynku!

 

***

Mówił człowiek o Bogu.

Z chytrym uśmieszkiem…

 

***

Wspinał się hardy człowiek…

Do przepaści!

 

***

Miał nadzieję człowiek, że zgrzeszywszy po raz ostatni, nasyci on swoją namiętność i przestanie grzeszyć.

Tylko że ta była nienasycona…

Gorący spór

Udowadniali jedno drugiemu para z lodem, że oni – nie są bliskimi krewnymi.

Dopóki oboje w wodę się nie przemienili!

Nienaprawialność

Nienaprawialne jest samochwalstwo.

Nawet własne wady przedstawia jako zalety!

 

***

Przyśniło się lenistwu, że ono podłogę zamiotło.

Więc cały dzień potem odpoczywało!

Szczyt lenistwa

Pracował leń opuściwszy rękawy*.

Dopóki nie stracił ostatniej koszuli!

*Pracować opuściwszy rękawy – w powiedzeniu ludowym – pracować niedbale, niechlujnie, nieporządnie

Straszne podobieństwo

Grzech od grzechu się różni.

Jedno wspólne mają – Boga unikają!

 

***

Szedł grzech.

A za nim jego cień:

Smutek i choroby!

Siła wiedzy

Uważał się człowiek za bezgrzesznego.

Dopóki nie dowiedział się czym jest grzech!

 

***

Ile byś nie nazywał nierządu miłością –

A być grzechem od tego on nie przestanie!

Osobiste doświadczenie

Dwie godziny mówił wykładowca, że wszystko na świecie jest przypadkowe i sam świat i człowiek – powstały jedynie dzięki przypadkowemu zbiegowi okoliczności.

To znaczy, też przypadkiem!

A kiedy z hardo wzniesioną głową schodził z podium, potknął się o czyjąś niefortunnie wystawioną teczkę i upadł.

- Wybaczy pan, przypadkiem! – powiedziano mu.

- Jak, przypadkiem? Jeśli by nie ta teczka… – ze złością zaczął on.

I przerwał.

Po raz pierwszy zastanowiwszy się: jeśli w takiej błahostce nie mogło być przypadkowości – przecież nie upadł on sam z siebie…

To cóż w takim razie mówić o samym Wszechświecie?!*

*Wszechświat w j. ros. – „mirozdanije”, można tłumaczyć również jako zlepek „miro+zdanije” – stworzenie (budowa) świata

Duchowa infekcja

Trafiło brzydkie słowo do kompanii dobrych słów.

I prawie wszystkie od niego się zaraziły…

***

Nazwał się sromotnik (muchomor) mleczakiem…

I polazł do bagażnika!

 

***

Mały przeciąg wielką biedę spowodować może!

 

***

Śmiała się szeroka ścieżka do piekła z wąskiej ścieżynki do raju.

Do końca drogi…

 

Różny słuch

Słuchali wzywających na cerkiewną służbę dzwonów – wszyscy.

Tylko nie wszyscy je usłyszeli.

***

Szedł człowiek do raju.

A trafił do piekła.

Dlatego, że nie tak szedł!

***

W każdym grzechu można przed Bogiem się pokajać.

- Oprócz jednego! – powiedział samobójca.

I gorzka zapłakał.

 

***

Umarł człowiek w drodze do cerkwi.

I dalej kontynuował swoja drogę do Boga.

Umarł człowiek podczas popełniania grzechu.

I…

 

***

Padał śnieg na ciepłą ziemie i topniał.

Padał i topniał…

Dopóki w końcu nie zamarzła ziemia!

Daj Boże nam w walce z grzechami nie oziębić swego gorącego w wierze serca…

 

***

Przyśniło się nocą ciężko cierpiącemu człowiekowi piekło.

A zaraz rano życie mu – rajem się wydało!

 

***

Jakże słodki jest raj!

Po biedzie ponad kraj…

Różne sądy

Najbardziej na świecie bał się grabieżca aby pewnego razu nie zostać złapanym na gorącym uczynku.

Ale zginął podczas kolejnego rabunku od kuli ochroniarza i zrozumiał, że trzeba było bać się nie ziemskiego sądu.

A niebieskiego.

Albowiem powiedziano:

Na czym zastanie, za to właśnie sądzić będzie Bóg!

***

Odnalazł człowiek wiarę.

I znów człowiekiem się stał!

***

Powiedział człowiek złe słowo.

Myślał, że ono u niego tylko na języku.

A okazało się – w sercu.

Przecież od zbytku serca mówią nasze usta…

***

Co na sercu leży –

To przez usta wychodzi!

***

Uwolnił głupiec pająka z pajęczyny.

I do tej pory oczekuje od niego wdzięczności.

***

Dali głupiemu wolę

I wyśmiali się dowoli!

***

Dali hardemu rządy.

I napłakali się porządnie!

***

Rozum i serce – jak dwa skrzydła wiary.

Jeśli tylko nie machają każde po swojemu…

Nowe słowo

Siedem razy odmierz.

I jeden raz… powiedz!

Próżna sprzeczka

Sprzeczała się sprzeczka z kim się dało.

Tylko nie sama z sobą.

Dlatego że wiedziała, że to – próżny trud!

***

W sporze rodzi się prawda.

(Jeśli nie umiera rozum).

 

***

Całe życie przekopywał ziemię, żeby znaleźć skarb.

I znalazł – piekło!

Swój interes

Patrzyła lisica na pusty wieszak w swoim przedpokoju i wzdychała.

„Ech, nowe zajęcze futerko by tu!”

***

Lubi jeden człowiek bajkę.

A drugi – tylko morał.

***

W każdej bajce początek – fikcja.

A koniec – prawda!

***

Chwaliło się ujście rzeki, że daleko od źródła odeszło.

Choć dokąd by ono odeszło bez źródła?..

***

Kto by w zwierciadle się nie przyglądał, ono jak było pustym…

Tak pustym i zostało!

***

Nawet zło dobro lubi.

(Tylko kiedy jest ono czynione jemu samemu!)

***

Każde spóźnienie, w końcu, można naprawić.

Oprócz jednego.

Na pokajanie.

 

***

Dla pokajania nie ma takiego pojęcia, jak – „jeszcze za wcześnie”.

Ale za to jest straszne określenie – „już za późno…”

 

***

Słabość grzechu –

W mocy pokajania!

Koniec i początek

Ziemskie kończy się ziemskim.

A niebiańskie zaczyna się – Niebiańskim!

 

***

Dowiedział się bocian, że ludzie wymyślili, jakoby on dzieci im przynosi.

I poleciał szybciej do ludzi.

Ale podstrzelił go w drodze walczący o prawo do aborcji człowiek…

Ofiarna miłość

Prowadzono krowę do rzeźni.

A ona płakała.

Dlatego, że już niczym nie będzie mogła pomóc ludziom…

Właściwy pogląd

Patrzył rozsądny człowiek na wszystko ziemskie…

Przez pryzmat Wieczności!

***

Wyśmiewała się beztroska z ostrożności.

Póki sama nie zrobiła się ostrożna!

***

Zapragnął niecierpliwy człowiek od razu świętym zostać.

I został.

Ale tylko nie świętym.

A – cierpliwym.

I to nie od razu.

A stopniowo!

***

Jeśli droga od proga nie do Boga…

To czy mówić – dokąd ta droga?

***

Najbardziej oburzał się człowiek tym, że Bóg wybacza ludziom najcięższe grzechy.

Nawet zabójstwa.

Dopóki sam nie przyszedł po raz pierwszy do spowiedzi…

Pierwsza spowiedź

Grzeszył człowiek całe życie.

Ale przyszedł pewnego razu do spowiedzi.

Złościł się, oburzał się, że tak długo trzeba stać w kolejce do stolika, przy którym kapłan spowiadał.

Nie wiedząc o tym, że to była ostatnia próba wrogiej mocy aby go powstrzymać.

W końcu wyspowiadał się.

Przez lata, nawet dziesięciolecia plotła się wokół niego sieć grzechu.

Oplątała całego od głowy do pięt!

Zdrowego miejsca na duszy nie zostało…

I – o Boże miłosierdzie!

W jednej chwili – nawet śladu po niej nie zostało!

***

Kolejka do spowiedzi – to, chyba, jedyna kolejka, gdzie trzeba się cieszyć, że w niej tak wielu ludzi!

***

Stał człowiek po popełnieniu śmiertelnego grzechu w długiej kolejce do spowiedzi.

I tylko o jedno błagał Boga.

Żeby zdążyć dojść do zbawiennego stolika…

***

Kolejka do spowiedzi –

To drabina do Nieba!

Najstraszniejszy grzech

Zapytali starca:

„Jaki grzech jest najstraszniejszy?”

I ten powiedział:

„Brak pokajania!”

Fałszywe porzekadło

„I śmiech i grzech” –

Oszustwo dla wszystkich!

***

„Nie taki diabeł straszny jak go malują…”

A – niepomiernie straszniejszy!

Różne drogi

Spotkały się dwie sąsiadki.

„Ty dokąd?”

„Do cerkwi! A ty?”

„Na bazar!”

I obie jednogłośnie:

„Przecież dziś – niedziela!”

Spojrzenie z boku

Nauczył człowiek papugę modlitwy.

I tylko wtedy zrozumiał, że sam modli się bezmyślnie, jak papuga!

Bez ognia

Modlitwa ze złością –

Dym z popiołu!

Najwyższa mądrość Boża

Siał zło.

A zebrał dobro.

(Pokajawszy się przed Bogiem z uczynionego!)

Nędzne bogactwo

Wzbogacał się człowiek ziemskim bogactwem.

Żeby zostać nędzarzem w Wieczności!

Znalezienie szczęścia

Nie było u najnieszczęśliwszego na ziemi człowieka: starego, biednego, chorego żadnej radości w życiu.

Dopóki nie dowiedział się, że kocha go Bóg.

I wtedy od razu stał się młodym, bogatym, radosnym i najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

(Rozumie się, oprócz tych, którzy też wiedzą o tym!)

***

Patrzył dożywający swego wieku człowiek na zachód słońca.

I nie patrząc na to, że ten mimowolnie przypominał mu o bliskości śmierci, uśmiechał się.

Dlatego że, jako głęboko wierzący człowiek wiedział, że po nim nastąpi świt.

Nie ten czasowy i ziemski.

A – wieczny!

Ciężar lekkości

Lekkie życie –

Do ciężkich myśli doprowadza!

Nie każdy wypadek

Na wszelki wypadek modlił się…

Na wszelki wypadek pościł…

Na wszelki wypadek wierzył…

Dopóki nie zdarzył się wypadek że musiał tego pożałować.

Najważniejsza rozmowa

Dowiedział się małowierny, że modlitwa – to rozmowa człowieka z Bogiem.

Porozmawiał z Nim jeden raz…

Drugi…

I od tej pory nikt nie może nazwać go – małowiernym!

***

I małe dla Boga –

Wielkim się staje!

***

Wyszedł prawosławny człowiek, nie przeżegnawszy się, z domu.

I szedł drogą, jak wojownik bez hełmu, tarczy i miecza.

Wśród całych chmar wrogów!

***

Leciał grzesznik do piekielnej przepaści.

Ale, na szczęście, w porę przypomniał sobie o Bogu.

Przypomniał…

I w jednej chwili znalazł się na wierzchu.

Na samej krawędzi śmiertelnej przepaści.

Uradował się on, że znów może pożyć, rozkoszować się życiem.

I… znów wkroczył do przepaści!

Granica głupoty

Tak przeżyć ziemskie życie –

Żeby pozbawić się Niebieskiego!

Przekręcenie

Dawno bezmyślnie ludzie mówią:

„Mąż i żona – jeden diabeł”.

A jeśli ich ślub – jest cerkiewny?

To znaczy błogosławiony przez Samego Boga!

To w tedy już nie powiedzenie.

A prawdziwe przekręcenie!

Herezja

Apetyczna na pierwszy rzut oka.

A w środku – trucizna szeroka!

Heretyk

Ani słów prawdziwych…

Ani czynów sprawiedliwych!

Dlaczego?..

„Żeby ci ręce uschły!” – powiedziała w złości matka do synka który zrobił coś nie tak.

I co?

Po kilku minutach wszystko ucichło.

Poszło w zapomnienie.

Matka pogłaskała, przytuliła chłopczyka.

A po kilku latach, kiedy ten stał się wysokim i pięknym kawalerem, u niego nagle naprawdę uschły ręce.

Lekarze tylko ręce rozkładali na złość choremu – zdrowe, silne, krzepkie.

I w żaden sposób nie mogli zrozumieć przyczyny.

Ale najbardziej ze wszystkich rozpaczała sama dosłownie zabita prze biedę matka, co chwila przez łzy powtarzając:

„Za co? Dlaczego?!”

Nieuchwytne

Słowo, rzeczywiście, nie wróbel.

Tego chociaż złapać można!

Wieczny wystrzał

Słowo – to strzała.

Lecąca do Wieczności.

Ciąg dalszy przysłowia

Co tam na czyjeś…

Czasem i na swoje usteczka –

Nie narzucisz chusteczki!

Wyczyn

Powstrzymałeś złe słowo na języku…

I, dosłownie strzały nie puściłeś z cięciwy.

Jakież szczęście!

Nikogo nie zraniwszy.

I tym bardziej, nie zabiwszy.

Rażącym, mocniej niż jakakolwiek strzała, słowem!

Miecz obosieczny

Zranili człowieka słowem.

I wyleczyli – słowem!

Lekcja na całe życie

Powiedział pewien człowiek, po krzywdzącej go rozmowie, drugiemu:

„Obyś się przewrócił!”

I ten, rzeczywiście, przewrócił się.

Jadąc samochodem.

Na szczęście, obeszło się lekkim strachem.

Za to dla tego który powiedział, kiedy dowiedział się o wszystkim, było to prawdziwym przerażeniem.

I jeszcze dobrą lekcją.

Na całe życie!

Życiowy ciężki trud (żniwo)

Posiał słowo –

Zebrał robotę!

Dwie granice

Słowo i zniszczyć

I uratować gotowe!

Rozmowa z dzieckiem dla dorosłych

„Ubóstwiam lody!”

„Co? Ty robisz z lodów – Boga?!”

„Oj, ja nawet nie pomyślałem o tym. Ja po prostu je… lubię!”

„A to już całkiem inna sprawa!”

Mniemanie

Drażnił jeden człowiek drugiego zbyt głośną mową podczas ich rozmowy.

Dopóki ten nie zorientował się, że sam rozmawia jeszcze głośniej!

Pierwsza oznaka

Jeśli nas drażni czyjś cudzy grzech.

To jest to pierwsza oznaka, że on żyje i w nas samych!

„Mały” grzech

Chwalił się mały grzech:

„Wielkie grzechy od razu widać. Popełni je człowiek – i od razu do spowiedzi. A mnie można i do końca życia nie zauważyć!”

Boże miłosierdzie

Starały się grzechy, trudziły się.

A w czasie sakramentu Soborownija (Namaszczenia Olejem Świętym)…

Nawet najbardziej niezauważone i zapomniane zostały człowiekowi odpuszczone!

***

Nie tak straszne są grzechy,

Jak niebezpieczna jest nasza beztroska!

***

Dowiedział się człowiek, że nie za to sądzeni będziemy, że grzeszymy.

A za to – że nie kajamy się.

I – szybciej do spowiedzi!

Podstawy (alfabet) mądrości

Proste są podstawy.

Ale bez nich nic złożonego nie zrozumiesz!

Początek końca

Zapytano mądrości:

„Gdzie jest twój początek?”

I ona odpowiedziała:

„Na końcu głupoty!”

Pusta dusza

Dusza bez Boga –

Jak człowiek na pustyni.

Zamarzający w dzień, pod słońcem!

Zepsuta waga

Wybrał się człowiek do spowiedzi.

Ale sto drobnych przyczyn –

Przeważyło najważniejszą!

Krótka pamięć

Zachorowało ciało –

Od razu za termometr i tabletki!

Zachorowała dusza (a chorowita ona u nas wszystkich!) –

Czy często przypominamy sobie o niej?..

Cichy wróg

Grzech – jak komar.

Tylko podlatuje niesłyszalnie!

Bezsilna siła

Zechciały najsilniejsze grzechy zniszczyć wszystkie cnoty.

I jakby się nie starały…

Nawet z najsłabszą nie poradziły!

Od i do

Wyśmiewały się grzechy z cnót

Do…

Nie – od utraty świadomości!

Na rozstajach

Spotkał się mądry człowiek.

Z rozsądnym.

Porozmawiali…

I poszli.

W różne strony!

Wieczny wybór

„Wolnemu wolność –

Zbawionemu – raj!”

Ile tylko żyjesz,

Tyle i wybieraj!

Dwie drogi

Szedł pewien człowiek na wezwanie dzwonów –

Do cerkwi.

A drugiego one podniosły…

Na ryby!

Swoja logika

Nazwali niewierzącego paplę dzwonnikiem –

Na żarty.

A on nie na żarty obraził się!

Poważna drobnostka

Żeby nie pójść do cerkwi na służbę –

Od razu sto poważnych powodów się znajdzie.

A na wszystko pozostałe –

I jednego drobnostkowego powodu wystarczy!

Za naszych czasów…

I słyszał dzwon.

I wie, gdzie on.

Ale…

Wszystko jedno –

Do ten pory do cerkwi nie chodzi!

Próżna krzątanina

Próżna krzątanina nie bagno.

Ale z głową wciągnie!

Nie próżny spór

Sprzeczała się próżna krzątanina z niedbałością –

Kto z nich bardziej odciąga człowieka od Boga.

Dopóki do ich sprzeczki nie wmieszało się lenistwo…

***

Żyły pycha i pokora.

Na dwóch różnych biegunach –

Bytu!

***

Wyśmiewała się pycha z pokory.

Nie wiedząc, że w tym momencie ta gorzko płacze za nią…

Prawdziwa pokora

Patrzyła na pokorę pycha.

I w żaden sposób nie mogła zrozumieć:

Jak można przed wszystkimi się korzyć?

I usłyszała:

„Nie przed wszystkimi, a przed Bogiem – dzięki wszystkim!”

Owoc pustokwiatu

Dumny nauczyciel –

Pokornego ucznia!

Wola

Skazał sąd dumę – przeprosić znieważoną przez nią pokorę.

Ale ta wolała lepiej dożywotnie więzienie!

Dumna niesprawiedliwość

Lubi dumny człowiek, żeby wszyscy mu się kłaniali.

Tylko sam nie lubi kłaniać się wszystkim.

Wyjątek

Kłaniał się pyszałek.

Ale tylko tym,

Którzy pomagali mu stać się bardziej pysznym!

Pył na piedestale

Hardy człowiek – sam sobie bogiem.

I jeszcze oczekujący aby go czczono!

Funt hardości

Hardemu człowiekowi nic nie ma wartości.

Dopóki nie nadejdzie godzina kiedy się dowie, ile kosztuje funt hardości!

Wszystko ma swoja porę

Chciała hardość pokajać się jeszcze za życia –

Ale nie zdążyła!

Zdecydowała się na pokajanie po śmierci –

Ale już nie mogła…

Kwaśne przechwałki

Chełpił się pełen garnek przed pustym.

Nawet nie podejrzewając, że od tego wszystko w nim skwaśniało!

***

Hardość ma moc do tej pory –

Dopóki jest niezauważalna!

Fałszywa pokora

Kłaniał się wszystkim.

Z hardym sercem.

Żadnej sprzeczności

Daleka hardość od pokory.

Ale, na szczęście, ta zawsze obok niej!

Zupełna ślepota

Ślepy nie ten, kto za życia nie widzi światła.

A ten, kto po śmierci okaże się w ciemności nieprzeniknionej!

Duchowy wzrok

Oślepł człowiek oczyma.

Przyszedł w smutku do Boga.

I natychmiast przejrzał –

Sercem!

Wypróbowanie wiary

Modlił się…

Pościł…

A przyszło zmartwienie i trwoga –

Wszystkich wezwał!

Oprócz Boga…

Reakcja łańcuchowa

Wir grzechu w narodzie –

Szybszy,

Niż wody w przyrodzie!

Duchowe polowanie

Zraniona kaczka myśliwego nie interesuje.

Ona i tak od niego nigdzie nie ucieknie.

Jemu jeszcze nie postrzeloną dawaj!

Szczyt roztargnienia

Wybrało się roztargnienie w gości…

Tylko siebie w domu zapomniało!

„I śmiech, i grzech”

Śmiech i grzech tylko w tym, daleko nie najrozsądniejszym przysłowiu żyją.

A w rzeczywistości grzech – zawsze razem z płaczem!

Interesowna (egoistyczna) wiara

Spróbowało kłamstwo chytrością zmusić lenistwo aby na nie pracowało.

A to od razu:

„Grzech kłamać!”

I na drugi bok się obróciło.

Różna litość

Patrzyło nienasycone bogactwo na ubogą biedę przez ziemskie okulary.

A ta na nie – przez Niebiańskie.

I… litowali się jedno nad drugim!

Sprawozdanie bilansowe

Bogacił się człowiek nie w Boga.

Do wiecznie żebraczego wyniku…

Próżne patrzenie

Patrzył do góry.

A szedł na dół.

Dlatego że patrzenie było –

Bez wiary!

Fałszywy pasterz

Przywdział wilk owczą skórę.

I udał się…

Do ludzi!

Fałszywy nauczyciel

Mówił, pokazując na światło:

„To ciemność!”

A na ciemność:

„To – światło!”

I nie to dziwne, że tak mówił…

(Bo sam był oszukany).

A to, że wielu w to wierzyło!

Fałszywie bogobojny

Z zewnątrz święty.

A wewnątrz – oj-oj-oj!..

Fałszywy Chrystus

Prowadził za sobą ludzi…

Mimo Golgoty!

Fałszywy prorok

Powiedział podczas deszczu:

„Tak mówi mi Bóg: będzie deszcz!”

I nawet ten natychmiast ustał!

Fałszywy mędrzec

Nawet na dwa razy dwa umie udzielić nieprawidłowej odpowiedzi.

I jeszcze to udowodnić!

Fałszywy świadek

Ratujący złem innego –

Nie zniszcz siebie samego!

Fałszywy przyjaciel

„Halo! Jedziemy jutro na ryby?”

„A ty co! Jutro przecież niedziela. Z rana trzeba – do cerkwi!”

„Cerkiew od ciebie nigdzie nie ucieknie! A oto ryby i razem z nimi nasza przyjaźń – odpłynąć mogą!”

Kłamca

„To ty wziąłeś?”

„Nie!”

„A co w takim razie masz w kieszeni?”

„To, czego nie brałem!”

Bieda kłamcy

Kłamał – wszyscy wierzyli.

Powiedział prawdę –

Nikt nie uwierzył!

Potępienie

To to samo,

Co podstawić i bez tego padającemu człowiekowi –

Nogę!

Oszczerstwo

Sadza nawet biały śnieg czarnym uczynić może.

Ale i tak tylko tymczasowo.

Do wiosny!

Bieda

Powierzono nauczać Prawosławnej wiary –

Obłudnikowi i małej wiary

Dwulicowość

Służył Bogu.

I szatanowi –

Po trochu…

Wolny wybór

Jaka na ziemi nasza wola,

Taka też na Niebie dola!

Owoce niewiedzy

Popisywał się, grzesząc i nie kajając się, człowiek:

„Co mi tam piekło? I tam ludzie żyją!”

Po pierwsze, nie żyją, a męczą się.

A, po drugie, tak,

Że jeśli by on wiedział…

To nigdy by tego nie powiedział!

Wielkie w małym

Nie chciał rozpraszać Boga z powodu drobnostek.

Chociaż Bóg właśnie oczekiwał tego od niego!

Źródło kary

Powiedział wierzący człowiek w zapale krzywdzicielowi:

„Bóg ciebie ukarze!”

I ugryzł się w język.

Przecież Bóg nikogo nie karze.

Karzemy sami siebie.

Miedzy innymi również za groźby innym!

Dwuwiara

„Jak sprawy?”

„Tfu-tfu-tfu, dzięki Bogu!”

„Tak, źle stoją twoje sprawy!..”

Oddalenie

Im bliżej do grzechu droga –

Tym dalej ona od Boga!

Główny Budowniczy

Zechciał człowiek dom bez Boga wybudować.

Wybudował.

Ośmielił się.

I dalej – więcej.

Wybudował zamek.

Pałac – wyższy od cerkwi!

Zaczął żyć pośpiewując.

Teraz już we wszystkim i wszędzie bez Boga.

I nagle – trzęsienie ziemi!

Wszystko w jednej chwili rozpadło się.

I ogień wypadł z pieca – spłonęło…

Zrozumiał człowiek, że wszystko to nie bez powodu.

Kto u nas – Główny Budowniczy!

I dopiero po gorliwej modlitwie zaczął budować sobie tylko najskromniejszą chatkę…

Nieomylny znak

U kogo w sercu Bóg –

U tego w oczach nieziemska miłość.

I przeciwnie…

U kogo złośliwe spojrzenie –

U tego i w duszy piekło!

Dwie straty

Pragnął człowiek Niebieskiego.

Ale – nie tracąc ziemskiego.

I nie otrzymał ani tego, ani drugiego…

Pytanie z naszej przeszłości

70 lat, czyli ludzki wiek, bez Boga –

Dużo to czy mało?

Za życia zaledwie mig.

A potem – cała wieczność.

Wyczerpująca odpowiedź

„Czym jest dla mnie Bóg?” – powtórzył głęboko wierzący człowiek to zadane przez ateistę pytanie.

I, bez wahania, odpowiedział:

„Wszystkim!”

Trud i nagroda

Wiara – to dar Boży.

Który otrzymujemy nie za darmo!

Święta droga

Z modlitwą ze snu wstał…

Z modlitwą się trudził…

Z modlitwą też zasnął…

I – w raju się zbudził!

Początek początków

Bez bożego błogosławienia –

Nawet trawa nie zaczyna kwitnienia!

Długo oczekiwane znalezisko

Szukał człowiek na ziemi prawdy i miłości.

Do tej pory, póki nie znalazł ich –

W samym sobie!

Prawda

Ukryli prawdę na dnie najgłębszej przepaści.

A znaleźli –

Na szczycie najwyższej góry!

Zwykła historia

Zgrzeszył beztroski człowiek i, jak to często bywa:

„Nic strasznego! Bóg wybaczy!”

A oto pytanie.

A jeśli nie wybaczy –

Bez należytego pokajania?

Oto co straszne, tak straszne…

Szczyt niecierpliwości

Zadała pytanie.

I, nie oczekując –

Natychmiast sama na nie odpowiedziała!

Zgubne spotkanie

Szedł grzech, szukając, kogo by skusić…

A człowiek mu – sam na spotkanie!

Nie śmieszna sprawa

Człowiek na grzech –

Wszystkim biesom śmiech!

Głupie grubiaństwo

Od głupości do grubości – nie tylko jedna litera.

Ale też zaledwie jeden krok.

Czyż mądry człowiek grubiański będzie?..

Poprawny błąd

Nazwali człowieka, który uważał się za duchownego – duszewym*.

I ten nie na żarty się obraził.

Co tylko kolejny raz pokazało, że słusznie go tak nazwano

*Duszewny – mający żywą duszę, żywy, oddychający; mający na uwadze sprawy duszy. Duchowny – duchowy, wiecznie żywy; pełen łaski Ducha Świętego

Stopień pokrewieństwa

Duszewność i duchowość:

Siódma woda po kisielu!

Swoja słuszność

U hardego grzesznika –

Wszyscy dookoła (oprócz niego) są winni!

„Cudza” wina

Oskarżał złodziej –

Słabe zamknięcie!

Porzekadło

Niósł złodziej ukradzioną z cerkwi ikonę.

I pogadywał:

„Co wzięte – to święte!”

I nie wiedział tego, że jest jeszcze jedno, groźne dla wszystkich świętokradców i szyderców powiedzenie:

„Bóg pohańbiony nie bywa!”

Wyrok*

Kradł dla ciał,

A okradł duszę!

Wyrok – w jęz. ros.: prigowor; wor – znaczy: złodziej

„Usprawiedliwienie”

„Leniu, oj leniu! Co tak późno wstałeś?”

„Bo, rozumiesz, wczoraj wcześnie spać się położyłem!”

Niedziecięcy chowany

Chowało się kłamstwo, chowało…

Ale wszystko jedno znalazła je prawda!

Jedyny wniosek

Jak łatwo jest skłamać,

Tak trudno później się przyznać, że powiedziało się nieprawdę.

Nie prościej w takim razie w ogóle nie kłamać?

Neofita*

Dowiedział się, jak niebezpieczny jest grzech.

I zaczął uczyć (oprócz siebie) –

Wszystkich!

*Neofita – osoba która niedawno przyjęła wiarę

Uświadomienie

Zastanowił się człowiek nad sensem życia.

I natychmiast znalazł w życiu – sens.

Na progu

Od każdego proga –

Droga do Boga

Tylko stanąwszy na próg,

Pamiętajmy –

Że jest Bóg?..

Niebiańska obrona

Chwalił się grzech –

„Zniszczę – wszystkich!”

Jeśli by nie Bóg,

To zupełnie by mógł!

Jasna rada

„Grzeszniku, oj grzeszniku! Co tak w ciemności siedzisz?”

„Tak oto, do piekła się przyzwyczajam. Mówią – tam przecież ciemność nieprzenikniona!”

„A czy nie prościej pójść pokajać się? I przestać grzeszyć!”

Przed i po

Popróbował grzech:

„Słodko!”

A potem:

„Dlaczego wszystko w życiu takie gorzkie?..”

Niebezpieczne znalezisko

Znalazł biedak skarb!

I poznał chciwości jad…

Łzy obłudy

Płakała obłuda…

Niesłonymi łzami!

Grzeszny post

Pościł ciałem,

A grzeszył dziełem!

Dawna historia

Płacił skąpy podwójnie

Chciwemu –

Nie raz!

Dwa podejścia

Niepowściągliwość do biedy doprowadzić może.

A cierpliwość i w biedzie pomoże!

Przepis herezji

Wziąć (wskazane złoty) talerz pychy.

Położyć na nim (dla pewności) Prawdę.

Przyprawić (do smaku) trucizną.

Przysłodzić (nie skąpiąc) pochlebstwami.

Ozdobić mądrymi (dla nieświadomego słuchu) słowami.

I podawać wszystkim –

Którzy przyzwyczaili się jeść wszystko jak leci!

Wyleczenie duszy

Chorowało ciało…

Ale przyjmował to człowiek ze zrozumieniem, że tak zbawia go Bóg…

I – zdrowiał na duszy!

Ostatnia szansa

Prosili umierającego ze łzami:

„Pokajaj się!”

Ale wyszło za późno…

Najważniejsze odwiedziny

Udzielono Eucharystii samotnemu, nie odwiedzanemu przez nikogo człowieka w szpitalu…

I ten od razu przestał być samotnym!

Po przyjęciu Świętej Eucharystii

Przyjął w siebie człowiek Chrystusa.

I, w surowym trudzie srogim,

Pilnował, aby dusza pozostawała czysta

Przed ludźmi

I – Bogiem!

Cudzy cud

Czy mogą w celi u niedbałego mnicha same zapalać się świece?

Mogą.

Jeśli za ścianą żyje święty!

Ogród i piekło

Marzył słodko grzesznik

o rajskim ogrodzie.

A lepiej by gorzko

Myślał o piekle!

Próżny wiek

Lubiła próżność w gości chodzić.

Kiedy ci do niej nie chcieli przychodzić!

Znajomość

Zanim zachwycać się piękną twarzą…

Zajrzyj do duszy!


[1] Święta Pascha

[2] Sioło różni się tym od wsi, że jest w nim świątynia.

[3] Zapożyczone ze słów Jana Złotoustego, który pisał, że ten, kto niestarannie się żegna – tylko cieszy biesów.

[4] Czyli, zaprzeczenie duchowo przestarzałego powiedzenia „Zmuś durnia do Boga się modlić, on i czoło sobie rozbije!”

[5] Mając na uwadze tych, którzy, niesprawiedliwie, w złych uczynkach, po rodzinie albo po znajomości pomagają sobie nawzajem.


Do strony głównej